21. Noc, którą Remus i Syriusz spędzają razem, po tym jak Black uciekł z domu
Remus nie spodziewał się, że dwa tygodnie po tym jak jego przyjaciele spędzili z nim pełnie w szopie (niezauważeni przez jego rodziców i lekarza), w momencie gdy kończył kolację, kominek uruchomi się nagle, a głos Jamesa rozniesie się po całym domu Lupina.
– Remus?! – nieco spanikowany głos Jamesa, dotarł do Lupina. – Remus?! Jesteś tam?!
Remus zerwał się na równe nogi i w kilku szybkich krokach znalazł się przy kominku, gdzie w ogniu widział niewyraźną twarz Jamesa Pottera. Kucnął przy palenisku. Jego kości strzyknęły w proteście na taki ruch. Czuł się staro mimo że nie był jeszcze pełnoletni.
– Co się stało? – zapytał. Nie miał pojęcia czemu James dzwonił przez kominek, ale czuł, że to coś poważnego.
– Syriusz – wyrzucił z siebie James. – On... on tu jest Remus. I musisz też przyjść – powiedział James zupełnie przerażony.
Remusowi nie było trzeba dwa razy powtarzać.
– Niedługo będę – zapewnił go Remus.
James pokiwał głową i zerwał połączenie.
Remus wziął głęboki oddech i pozwolił, by przez jego głowę przemknęły miliony scenariuszy co mogło pójść źle. Nie wpadł wtedy na pomysł, że Syriusz uciekł z domu po tym jak jego matka rzuciła na niego serię Crucio i wyrzekła się go.
– Co z Syriuszem? – delikatny głos mamy Remusa, dotarł do jego uszu. Odwrócił się w jej stronę i spojrzał oczami, które były przepełnione przerażeniem.
– Nie wiem, mamo – wyszeptał.
– Idź i weź swoje rzeczy, skarbie. Ja pójdę powiedzieć twojemu tacie, że dzisiaj nocujesz u przyjaciela.
Remus pokiwał głową i podniósł się z dywanu.
***
James przytulił go mono, kiedy tylko wyszedł z kominka.
– Co z nim? Co się stało, James?
– Uciekł z domu – wyrzucił z siebie James. – Tak już ostatecznie. Ta suka – chłopak wręcz wypluł to słowo, określające matkę Syriusza – rzuciła na niego zaklęcia torturujące i zrzuciła ze schodów.
Remus sapnął i zacisnął mocniej palce na bluzie Jamesa.
– Co?
– Syriusz dotarł tutaj Błędnym Rycerzem. Był na boso i z różdżką w dłoni.
Remus wiedział, że widok, który musiał zastać James, kiedy zobaczył Syriusza musiał być dużo gorszy. Efekt zaklęcia Crucio utrzymywał się nawet do kilku godzin. I drgawki były przy tym najmniejszym objawem.
– Gdzie jest teraz? – zapytał się nerwowo. Rozejrzał się po salonie Potterów, ale nigdzie nie mógł znaleźć śladu obecności Syriusza.
– W pokoju gościnnym – odpowiedział. – Albo teraz to jego pokój, bo Syriusz tu zostaje.
Remus pokiwał głową. Gdzieś w głębi wiedział, że Potterowie dzisiejszego wieczoru go adoptowali. Niezaprzeczalnie i całkowicie.
Wchodząc po schodach, Remus nie mógł pozbyć się wrażenia, że ta noc może potoczyć się na milion różnych sposobów. I to wszystko zależało od Syriusza, a Remus po prostu będzie za nim podążał. Nie wiedział wtedy, że to będzie definiować resztę jego związku z Łapą. Ale zupełnie mu to nie przeszkadzało.
Kiedy wszedł do ciemnego pokoju, zobaczył jak Syriusz leżał pod grubą kołdrą, tak, że było widać tylko jego ciemne loki. Włosy sięgały mu już ramion. Teraz były rozłożone na poduszce i odznaczały się z powodu kontrastu bieli i czerni.
– Syriusz? – wyszeptał niepewnie. Nie wiedział czego się spodziewać po Blacku.
Syriusz nie odpowiedział.
Remus powoli stąpając po drewnianej podłodze podszedł do łóżka. Po cichu ściągnął buty i usiadł na łóżku. Materac był naprawdę miękki. Kiedy to zrobił Syriusz poruszył się pod pierzyną i odwrócił w stronę Remusa. Odsunął kołdrę tak, że ledwo było widać jego szare oczy.
– Cześć, Syri – przywitał się z nikłym uśmiechem.
– Hej, Lunatyku – odpowiedział Syriusz. Jego głos był zachrypnięty i zadławiony.
Remus bał się go dotknąć. Miał wrażenie, że Syriusz przypominał wtedy dzikiego psa, który nie wiadomo czy nie zacznie cię zaraz gryźć czy lizać.
– Czy... czy możesz się położyć obok mnie?
Remus bez chwili wahania, pokiwał głową i położył się, tak, że ich twarze były naprzeciwko siebie.
Po latach Lupin zrozumiał, że ten moment był pierwszym z trzech, kiedy Syriusz pozwolił, by ktoś inny (by Remus) zobaczył go w takim stanie. Tak bardzo niepewnego, wrażliwego i załamanego.
Remus nie mógł odnaleźć żadnych dobrych słów, które mogłyby pomóc w tej sytuacji. Nie wiedział czy takowe w ogóle istnieją.
– Ona... – zaczął z trudem Syriusz, ale zaraz zamilkł. – Ja... zostawiłem tam Reggi'ego. Regulus został tam sam.
Remus przysunął się bliżej Syriusza i położył rękę na jego policzku.
– Najpierw zajmiemy się tobą, dobrze? – zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. – A potem pomyślimy jak pomóc twojemu bratu.
Remus jeszcze wtedy nie wiedział, że kiedy wrócą we wrześniu do szkoły, dla Regulusa będzie już za późno. Wtedy jednak wciąż mieli nadzieję.
– Dobra – przytaknął mu Syriusz. W jego oczach Remus widział, że wcale nie było dobrze.
Leżeli tak przez resztę nocy. Remus trzymał Syriusza mocno w ramionach, szepcząc słowa pociechy, które były niczym i zapewnienia, których nie mógł spełnić.
***
Remus wszedł do salonu i zobaczył jak Syriusz ściskał mocno Proroka Codziennego. Był wręcz zamrożony, ciągle wpatrując się w pierwszą stronę gazety.
– Co się stało? – Remus zapytał, jak tylko odłożył zakupy i podszedł do Syriusza. Ten nie podniósł nawet wzroku znad Proroka. – Syriusz?
– Moja matka nie żyje – wykrztusił z siebie. – Ta suka w końcu umarła.
Remus nie wiedział czy to co słyszał w głosie Syriusza było ulgą czy rozczarowaniem. Położył dłoń na jego ramieniu w geście pocieszenia, zanim zdecydował się czy należy złożyć mu kondolencje. Czy Black ich chciał.
– Jak się czujesz? – zapytał w końcu Remus. Chciał wyczuć sytuację.
– Nie wiem – wzruszył ramionami. – To... dziwne – w końcu przyznał.
– To normalne – pokiwał głową. – To trochę szok.
Resztę dnia Syriusz milczał i Remus nie wiedział jakie to może być straszne, widzieć swojego partnera w takim stanie.
Nie poszli na pogrzeb. Syriusz nie poszedł pożegnać się z matką, nie chciał przyjmować kondolencji i nie otwierał listów od jego dalekich krewnych. Prawie uderzył goblina, kiedy poszli któregoś dnia do Gringotta, a ten powiedział, że muszą uregulować kwestię skrytek rodu Blacków po śmierci Walburgii.
Remus nie wiedział czy udawał, że jego matka nigdy nie istniała, czy w ogóle nie umarła.
****
Trochę plan mi się rozjechał, bo to miał być rozdział o tym jak chłopcy spędzają swoją pierwszą noc razem, ale Syriusz nie mógł ucieć z domu, bez żadnych obrażeń (czy to fizycznych czy psychicznych) i po prostu to nie był dobry moment.
Ale ogólnie bardzo lubię ten rozdział.
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro