Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII

Równo o ustalonej godzinie Julia stała już pod wskazanym adresem i naciskała dzwonek do drzwi.

Po kilku chwilach w progu pojawił się Łukasz, uśmiechając się na jej widok i wpuszczając ją do środka.

- Punktualność to dobra cecha, jestem pod wrażeniem - wskazał dłonią na schody - Zapraszam.

Dziewczyna podążyła za nim, na korytarzu mijając się z zielonooką brunetką, jak sądziła, jego żoną.

- Dzień dobry - niepewnie zlustrowała ją wzrokiem. Było w niej coś, co od razu się jej nie spodobało. I z wzajemnością. Ewa w odpowiedzi jedynie lekko kiwnęła głową, od razu zwracając się do męża.

- Za chwilę biorę Sarkę i wychodzimy, gdybyś mógł, odbierz ją od Astrid jakoś przed dwudziestą - pocałowała go i ostatni raz zmierzyła dziewczynę pełnym nienawiści wzrokiem - Nie wiem, o której wrócę. Sam wiesz, jak to jest z bankietami.

- Jasne skarbie, baw się dobrze - lekko potarł jej ramię i gdy ta zniknęła, otworzył swój gabinet. Blondynka rozejrzała się po pomieszczeniu. "Typowe, męskie lokum" pomyślała, gdy ten zamknął za nimi drzwi. Mimo to, panował ład i porządek.

- Proszę, siadaj - odsunął jej krzesło - Ale zanim zaczniemy, napijesz się czegoś?

- Może później - otworzyła zeszyt i założyła za ucho pojedynczy kosmyk.

Łukasz przysiadł obok i sięgnął po podręcznik.

- Dziś przygotowujemy się do poprawy z... - podniósł wzrok ze spisu treści i zerknął na nią.

- Koła, okręgi i stożki - odpowiedziała spokojnie. Była zaskoczona tym, że gdzieś po drodze na spotkanie z mężczyzną, cała złość wraz z frustracją z niej wyparowała. Była nawet nieco tym faktem przerażona, ale starała się to ignorować. Marnowała swój czas tu tylko po to, by poprawić swoje słabe stopnie.

Łukasz rozluźnił się nieco gdy usłyszał trzask drzwi wejściowych i warkot silnika. Westchnął i odłożył książkę.
Zdziwiona dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Jak to, nie uczymy się?

- Najpierw chciałbym przeprosić - spuścił wzrok - Za swoje wcześniejsze zachowanie. Trochę przesadziłem.

Dziewczyna nie spodziewała się takiego wyznania. Była zaskoczona, to postawiło przed nią Łukasza w zupełnie innym świetle.

- W porządku, wszystko rozumiem - uśmiechnęła się uspokajająco - Masz własne życie i rodzinę, to wiadome, że są rzeczy ważne i ważniejsze, niż jakaś tam, głupia małolata.

Brunet zamrugał kilkakrotnie. Chyba zaszło jakieś nieporozumienie.

- Ja...chciałem przeprosić za to, że ostatnim razem pozwoliłem sobie na zbyt wiele - spojrzał na nią - Mam na myśli chociażby to złapanie za rękę.

Julia zaśmiała się - Ach, to - machnęła dłonią - Daj spokój, nic się nie stało.

Piszczek został całkowicie zbity z tropu.

- W takim razie, o jakiej sytuacji mówisz?

Blondynka momentalnie spoważniała i spuściła wzrok, bawiąc się długopisem.
- Pamiętasz, kiedyś umówiliśmy się na spotkanie, które bez wyjaśnienia odmówiłeś - przygryzła policzek od wewnątrz - Uznałam, że zaczęłam sobie za dużo wyobrażać. Dlatego postanowiłam uprościć naszą relację do tej zwykłej, na torze nauczyciel-uczennica.

Wszystko zaczęło układać się mężczyźnie w jedną, spójną całość. Wziął dłoń dziewczyny między swoje i lekko pogładził ją kciukami, tłumacząc całe to zamieszanie.
Zażenowana swoim idiotycznym zachowaniem blondynka spłonęła rumieńcem, chowając twarz w dłoniach.

- Boże, Łukasz - pokręciła głową - To ja powinnam przeprosić. Co za katastrofa.

Po kilku chwilach oboje się zaśmiali, zdając sobie sprawę z absurdu całego zdarzenia. Zdać by się mogło, że przez tą całą niewygodną sytuację, ich relacja jeszcze bardziej się pogłębiła.

- Może kakao na zgodę? - spojrzał na nią i uśmiechnął się. Odwzajemniła jego gest i pokiwała głową. Jak dobrze było móc znów spoglądać w jego radosne, błyszczące tęczówki.

Po kilku chwilach mężczyzna wrócił na górę z dwoma kubkami, dzięki którym nauka jakoś łatwiej zdawała się wchodzić do głowy dziewczyny.

A może to wcale nie za sprawą czekolady?

Trzy godziny bardzo szybko im minęły, nie tylko na zadaniach i wzorach ale również na zwykłej, przyjemnej rozmowie. Dziewczyna już nawet nie starała się bronić przed wrażeniem, że Łukasz się jej podoba. Tego uczucia nie tłumił fakt, że mężczyzna był żonaty, kilkanaście lat starszy a już na pewno nie to, że był jej nauczycielem.
Poza tym, hej, co złego było w tym, że podobał jej się dojrzały facet? Nie robiła przecież niczego złego, nie wskakiwała mu do łóżka ani nie mąciła w małżeństwie. Lubiła po prostu się mu przyglądać, rozmawiać i spędzać z nim czas.

To chyba jeszcze nie przestępstwo?

Piszczek wczesnym wieczorem zaproponował, że odwiezie ją do domu, w końcu i tak musiał odebrać córkę.

- Wiesz, dziękuję - spojrzał na nią w mroku, który rozświetlał tylko blask wskaźników na desce rozdzielczej.

- To raczej ja powinnam dziękować. W końcu rozumiem te pokręcone regułki - zaśmiała się cicho.

- Chodzi o to, że przyszłaś. I dałaś mi wyjaśnić tą całą chorą sytuację.

Dziewczyna zbytnio nie myśląc nad tym co robi, po prostu pocałowała go w policzek i wysiadła z auta - Dajmy już temu spokój. Do zobaczenia jutro. I pamiętaj, na pierwszej lekcji przychodzę na poprawę!

Zamknęła drzwi i pomachała mu, znikając za furtką.

A Łukasz stał tam i dotykał miejsca, w którym jej miękkie usta spotkały się z jego skórą.

Policzka, dla którego pośród setek uderzeń żony, miłą alternatywą był słodki pocałunek młodej, niczego jeszcze nieświadomej kochanki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro