X
Ewa uznała, że po tym wszystkim co się stało, Łukasz z pewnością uprości ich relację do tej zwykłej, służbowej.
Wiedziała, że przywitanie "dobry wieczór, panie Piszczek" jest o wiele bardziej na miejscu niż "witaj, kochanie, miło cię widzieć".
Lecz mimo to mężczyzna i tak był w szoku, spoglądając na nią z niemałym zdziwieniem, gdy ta stała przed nim późnym wieczorem, bez żadnej zapowiedzi swojej wizyty.
- Ewa? - otworzył szerzej drzwi, wypuszczając na zewnątrz więcej światła, które oblało jej postać - Co ty tu robisz?
- Cześć - uśmiechnęła się lekko, ściskając w dłoniach torebkę - Mogę wejść?
Brunet uważnie zlustrował ją wzrokiem, chcąc mieć pewność, że ta nie przyszła w celu przeciągnięcia Sary na swoją stronę i namieszania jej w głowie.
Nie miał w prawdzie do czego się przyczepić. Miała ciemne spodnie, szary płaszcz, włosy spięte w koka. Gdy mijała go w progu pachniała jego niegdyś ulubionymi, słodkimi perfumami. Wrażliwy nos Łukasza nie wyczuł alkoholu więc jedynie skinął głową i wskazał ręką na salon.
- Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję - zsunęła buty i odwiesiła płaszcz - Ja tylko na chwilę.
- Może jednak? Chociaż wody?
- Dobrze, poproszę - uśmiechnęła się lekko.
Gdy ta poszła do pokoju a on zniknął w kuchni, nie minęło kilka sekund a jego uszu dobiegł radosny pisk Sary.
Zgarnął na bok rysunki dziewczynki i postawił szklankę na stole. Zerknął na żonę, wyglądała bardzo ładnie. Skromnie, schludnie, czysto. Przez parę chwil widział oczami wyobraźni jej obraz jako kobietę w podartej, obcisłej sukience, z potarganymi włosami i niechlujnym, wulgarnym makijażem, tymczasem gdy siedziała przed nim brunetka w stonowanej, podkreślającej usta szmince i brązowych, łagodnych cieniach na powiekach. Była bardzo elegancka.
Tak, jak zapamiętał ją przez większość czasu, gdy co ranka wychodziła do pracy.
- Dziękuję - odpowiedziała, tym samym wyrywając go z zamyślań.
- Drobiazg - uśmiechnął się lekko - Będę u siebie. Jakby co, wiesz gdzie co jest.
I wyszedł, siadając za biurkiem i chowając twarz w dłoniach.
Westchnął ciężko, odchylając głowę w tył. Żeby nie dać się pożreć niechcianym myślom, zagłębił się w pracy.
Taki już był.
Gdy coś go męczyło, żeby nie zwariować, topił zmartwienia w nawale obowiązków.
Tymczasem uradowana Sara z wielkim namaszczeniem opowiadała mamie o wszystkim, co ją ominęło. Pokazała nareszcie wszystkie rysunki, opowiedziała jak było w przedszkolu, przeczytała nawet kilka czytanek i pochwaliła się, że od ostatniego mierzenia urosła dwa centymetry.
Ewa uśmiechnęła się czule.
Kolejny raz stawała przed rolą grania skruszonej, potulnej i kochającej mamusi.
Swoją drogą, była w tym dobra i nie sprawiało jej też większego trudu mydlenia oczu niepodejrzewającego nic dziecku. W końcu przecież, gdy Sara zauważy, że jej wspaniała mama jest dla niej tak dobra, interesuje się nią, rozmawia, śmieje i przytula, naiwny mąż również wszystko łyknie o wiele łatwiej.
Kobieta dała córce wcześniej kupioną gazetę z księżniczkami, na co dziewczynka rzuciła się jej na szyję, mocno ją tuląc. Leżała tak wtulona w nią do czasu, aż nie zasnęła. Ewa ułożyła ją do łóżka i okryła kołdrą, dając pod pachę jej ulubionego misia. Zapaliła jedynie lampkę i opuściła jej pokój.
Spięła się nieco i przeszła kilka kroków, ostrożnie pukając do gabinetu Łukasza.
Gdy usłyszała ciche potwierdzenie, że może wejść, niepewnie weszła do środka.
- Sara zasnęła, śpi u siebie - zerknęła na męża, który opierał się o biurko i obracał w palcach długopis - Możemy porozmawiać?
Brunet spojrzał na nią - Porozmawiać?
Lekko przytaknęła. Mężczyzna wstał - Dobrze, ale nie tu. Zejdźmy na dół, jakby niedajboże mała miała się obudzić.
Po kilku chwilach siedzieli już w salonie.
Kobieta nerwowo splotła dłonie.
- Więc słucham - Łukasz wbił się plecami w oparcie kanapy i zerknął na nią - Co masz mi do powiedzenia.
- Ja...- przygryzła wargę, jeszcze raz powtarzając sobie w myślach wyuczoną regułkę - Na samym początku chciałam przeprosić.
- Wiesz, że to nie mnie powinnaś przepraszać?
- Sarkę już przeprosiłam, tobie także się należy.
- Nie mówię o mnie - pokręcił głową - Siebie powinnaś przeprosić. Nawarzyłaś sobie ohydnego, gorzkiego piwa i teraz sama musisz je wypić.
Boleśnie przygryzła policzek od wewnątrz, starając się wywołać łzy, które mogłyby uwiarygodnić jej słowa
- Łukasz...- szepnęła drżącym głosem - Ja...- ujęła jego dłoń - Ja nadal cię kocham.
Brunet momentalnie uznał, że się przesłyszał.
- I jak sobie to niby wyobrażasz, co? - spytał po chwili, przebijając się przez nawał myśli.
- Proszę, pozwól mi wrócić. Chociażby na okres próbny, dajmy sobie czasu, dajmy jeszcze jedną szansę - spoglądała na niego z nadzieją i łzami na policzkach, mocno ściskając jego dłoń.
Łukasz westchnął - Przypomnij mi, proszę, ile już drugich szans ci dałem?
Ile razy obiecywałaś, że się zmienisz, ile razy zapewniałaś, że się opamiętasz?
- Łukasz, błagam - wtuliła się w niego - Sześć lat naszego małżeństwa to dla mnie bardzo wiele, proszę, nie chcę puścić tego w niepamięć.
- A co z tym, że jestem dupkiem i cię zdradzam? - zerknął na nią - Co z tym, że jestem gwałcicielem i pedofilem, hm?
- Skarbie, proszę, nie mów tak - szybko pokręciła głową, przez co kilka kosmyków wypadło z luźnego upięcia.
- To są twoje słowa - chciał ją odepchnąć, ale ta uczepiła się go jak rzep - Ewa, związek to wzajemne zaufanie. A ja się sparzyłem i ciężko mi ci ufać. Sam z resztą widzę, że tobie również z trudem to przychodzi.
- Łukasz - zaszlochała - Proszę. Co z Sarą? Wyobrażasz sobie jak ona to przeżyje?
- Będziesz mogła się z nią widywać, tego ci nie zabronię.
- Ona powinna mieć rodzinę!
- Dlaczego więc nie pomyślałaś o tym wcześniej?
Kobieta zamilkła. Słychać było jedynie jej urywany oddech i pociąganie nosem.
Odsunęła się i spojrzała na twarz męża. Jej makijaż już nie był tak piękny jak na początku. Rozmazał się, włosy się rozczochrały, usta i oczy napuchły i zrobiły się czerwone.
- Pogubiłam się w tym wszystkim - tonęła w jego pięknych lecz zimnych, przesyconych bólem oczach - Oboje się zgubiliśmy. Przez te wszystkie wydarzenia...tego, Łukasz, tego było za wiele. Proszę, dajmy sobie szansę, naprawmy to. Oboje, razem - dotknęła jego dłoni na której była obrączka i spojrzała na nią.
Brunet westchnął.
- Gdzie masz wszystkie swoje rzeczy? U kogo się zatrzymałaś?
- U Astrid - pociągnęła nosem. No tak, Łukasz z pewnością by jej tam nie szukał. Spotkanie z jej ukochaną kuzynką było ostatnim, o czym marzył.
- Przywieź ciuchy i kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Ale tylko kilka - zgarnął z jej twarzy parę kosmyków. Twarz kobiety rozpromieniła się.
- Czy to...czy to znaczy, że mogę wrócić?
Mężczyzna przytaknął. Ewa zapiszczała i mocno go przytuliła.
- Boże, Łukasz, tak bardzo ci dziękuję.
- Podziękuj Sarze - objął ją - Powinna mieć oboje rodziców. Robię to dla niej, mam nadzieję, że nie pożałuję.
- Nie pożałujesz - czule go pocałowała, ponownie się w niego wtulając.
- Kocham cię, skarbie. Tak bardzo cię kocham.
Mężczyzna westchnął, starając się ochłonąć. Czuł, że nadchodząca noc będzie tą kolejną, nieprzespaną, poświęconą na porządkowanie myśli.
Wbił wzrok w rysunek Sary, na którym była blondwłosa postać.
Od razu wyobraził sobie Julię i z trudem przecisnął przez gardło trzy słowa, dzięki którym znienawidził się już do końca życia.
- Ja ciebie też.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro