Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Julia weszła do pustego domu i zamknęła drzwi, wzdychając ciężko.

"Pierwszy dzień w piekle dobiegł końca" pomyślała.
"Zostało jeszcze dwieście dziewięćdziesiąt. Jeszcze tylko dwieście dziewięćdziesiąt dni, spokojnie, dasz radę." Powtarzała sobie pod nosem, zdejmując buty, zsuwając kurtkę i idąc do swojego pokoju.

Szkoła, do której uczęszczała, ku jej rozpaczy łączyła gimnazjum wraz z liceum.

Dlaczego ubolewała nad tym faktem?

Bo im wiecej ludzi w jej otoczeniu, tym gorzej, jak sądziła.
Idąc więc tym tropem, zbyt mądrym posunięciem nie było przeprowadzenie się do wielkiego, tętniącego życiem Dortmundu, gromadzącego ponad pół miliona mieszkańców.

Dziewczyna niczym wyssana z sił opadła na łóżko i wtuliła twarz w poduszkę, spuszczając rękę i głaszcząc nią psa.

Deszczowa pogoda zdecydowanie jej nie sprzyjała. Gdy za oknem panowała szarość i plucha, jedyne na co miała siłę to zakopanie się w kołdrze i spanie tak długo, dopóki nie zawita słońce.

Korzystając z faktu, że nie miała nic lepszego do roboty, postanowiła więc na chwilę się zdrzemnąć, na pierwszym miejscu stawiając wypoczęty umysł.

Priorytetem Łukasza było natomiast jak najszybsze dostanie się do domu, odespanie, wstanie i stawienie się w szkole. Wiedział doskonale, że od jutra jego plan udowodnienia sobie swojej racji miał wielki start.

Nazajutrz i przez przyszłe miesiące miał widywać Julię pięć razy tygodniowo, plus w weekendy, gdy ta będzie chętna na korepetycje. Przez ten czas założył sobie, że uda im się nawiązać przyjaźń i że za żadne skarby nie straci głowy, zakochując się w niej.

Bo czy fakt, że był facetem, automatycznie zakładał, że miał przespać się z każdą dziewczyną, która wpadła mu w oko?

Wysiadł z auta i zapukał do drzwi Błaszczykowskich, wchodząc do środka i witając się z Kubą.

- Agata pojechała po dziewczynki, mamy nadzieję, że zostaniecie na obiedzie - zerknął na Łukasza, idąc do kuchni i robiąc mu kawy, przy okazji pilnując garnków - Pewnie prócz jogurtów, nic nie macie w lodówce.

- Miałem zamiar skoczyć na jakieś zakupy - zaczął, siadając przy stole i zerkając na przyjaciela, który od razu mu przerwał - Dobra, dobra, już się nie tłumacz. Lepiej powiedz, jak tam pierwszy dzień - oparł się o blat, spoglądając na niego - Jesteś cały, więc chyba nienajgorzej - zaśmiał się.

Łukasz przedrzeźnił go, rzucając w niego ścierką - Twoje niedoczekanie na moje cierpienie. Było nawet znośnie.

- To świetnie - podał mu kubek - Widzisz, mówiłem, że wszystko się uspokoi.

- Mam nadzieję, że ten stan zagości już na stałe - spuścił wzrok, mieszając łyżeczką - Nie mam ani siły ani nerwów na kolejne potyczki.

- Pewnie już zapomnieli, daj spokój.

Piszczek westchnął, odchylając się na krześle.

- Policja już raczej nie puka do twoich drzwi, hm? - Kuba założył ramiona na piersi, starając się wyszukać jeszcze kilku trafnych argumentów, byleby tylko uspokoić przyjaciela - Więc na prawdę, powinieneś wyluzować.

- Raczej - prychnął, podkreślając to słowo - No wiesz, nie wiem czego się spodziewać po powrocie do domu. Nikt nie wie, co może strzelić Ewie do głowy.

- Typowy Łukasz, typowy - westchnął zrezygnowany, kręcąc głową - Mistrz gdybania.

- No co? - obruszył się - Ej, znasz mnie! Powinieneś przywyknąć.

- I owszem - zaśmiał się, nakrywając do stołu - Gdybym nie przywykł, nie siedziałbyś tu teraz.

Chwilę później do kuchni wbiegły dziewczynki i stęskniona Sara wdrapała się na kolana Łukasza, tuląc się do niego i pokazując mu narysowany obrazek.

- Śliczny skarbie, bardzo ładny - uśmiechnął się, całując ją w czoło. Starał ukryć się fakt, że ścisnęło go serce, bo na rysunku była cała ich rodzina. On, Ewa i Sara, w tle ich dom, drzewko i kwiatki, a przy ich nogach wymarzony szczeniak, o którym Sara marzyła od lat. Idealny obrazek idealnej rodziny, lecz niestety. Łukasz był facetem i musiał zmierzyć się z każdymi kwestiami, nawet tymi najtrudniejszymi, takimi jak powiedzenie córce, że mamusia nie będzie już z nimi mieszkać, a ich domek będzie pełny tylko w dwóch trzecich.

- A mamusi będzie się podobać? - zerknęła na ojca, ściskając w dłoni swoje dzieło. Łukasz spojrzał na nią smutno lecz wysilił się na uśmiech, głaszcząc jej policzek - Z pewnością kochanie, z pewnością.

Agata widząc, że ten moment nie jest zbyt dobry, by przeprowadzić tak ważną rozmowę, postanowiła pomóc wyjść mężczyźnie z opresji i nakazała dziewczynkom iść umyć ręce.

- Dziękuję - odetchnął, gdy te zniknęły, po czym zabrał się za nalewanie soku - Kompletnie nie mam pojęcia, jak jej powiedzieć. Jak zacząć, jak to wszystko najdelikatniej sformułować.

- Na początku powinieneś sam ze sobą porozmawiać - zaczęła kobieta, nakładając obiad - Przemyśleć wszystko, starannie, na spokojnie.

- Co tu jest do przemyślania? - wtrącił Kuba, trzymając się tego samego zdania co przyjaciel - Ewa zdecydowanie przesadziła. I nie mówimy tu o jednorazowym wyskoku, o nie.

Agata westchnęła zrezygnowana, siadając do stołu - Wszystko zależy od ciebie, Łukasz. My możemy tylko podsuwać ci pomysły i dawać rady - spojrzała na niego ze współczuciem, ale też z ciepłem i oparciem - Zawsze będziemy z tobą.

- W tej kwestii się zgadzamy - uśmiechnął się Kuba, sadzając dziewczynki do stołu - Zawsze będziemy z tobą.

- Dziękuję wam - spojrzał po nich, uśmiechając się wdzięcznie - Dziękuję za wszystko.

- Drobnostka - uśmiechnęła się kobieta - A teraz jedzmy, bo wystygnie. Mam nadzieję, że będzie smakować.

Po posiłku, gdy dziewczynki skończyły się bawić a dorośli ponownie przeanalizowali wszystkie kwestie, Łukasz jeszcze raz za wszystko podziękował i pożegnał się z Błaszczykowskimi, biorąc córkę i jadąc do domu. Mężczyzna obiecał też sobie, że zrobi porządną listę i nazajutrz pojedzie na wielkie zakupy.

Zaparkował przed domem i odetchnął z ulgą gdy dostrzegł, że w oknach nie ma niczego prócz pustki i ciemności. Wziął Sarę za rękę i poszedł do środka, rozbierając się i odwieszając ich ciuchy na pustą garderobę. Pod nogami nie walały się już buty jego żony, a z szafy nie wysypywały się jej ubrania.

Gdy dziewczynka pobiegła do swojego pokoju, on przeszedł się po pustym domu. Zdać by się mogło, że Ewa nie pozostawiła sobie niczego, prócz zapachu na pościeli.

Z łazienki zniknęły jej kosmetyki, z półek jej płyty i książki, zawartość szaf i szuflad zmniejszyła się o połowę.

Jedyne co rzuciło się w oczy Łukasza to kupka potarganych zdjęć leżąca na dywanie w sypialni, pośród rozrzuconych albumów, ramek i pudeł.

Mężczyzna kucnął. Nie mylił się, były to zdjęcia na których byli razem.

Fotografie z bliższej i dalszej przeszłości, wszystkie rozdarte w pół lub jeszcze drobniej. Wziął je do dłoni i ścisnął, wyrzucając je do śmieci i układając nieporządek.

Miał nadzieję, że gdy zapanuje nad bałaganem będącym w mieszkaniu, ten w jego życiu także osiągnie spokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro