Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Przechadzała się właśnie po galerii handlowej, spoglądając zaciekawionym wzrokiem na witryny sklepów w których stały kolorowe manekiny w pięknych ubraniach, leżących idealnie na ich smukłych, plastikowych brzuchach i nogach grubości patyka do szaszłyków.

Dziewczyna spacerowała samotnie, co jakiś czas zaglądając do jednej z sieciówek.

Lubiła zakupy, ale tylko w pojedynkę.

Nikt nie mruczał jej wtedy nad uchem, wypominając ile rzeczy kupiła, lub co gorsza, nie krytykował, że mimo kilku godzin spędzonych na wyprzedażach, ta i tak wróciła z pustymi rękami.

Było dość ciepłe, wrześniowe popołudnie. Sobota.

Zaczął się właśnie trzeci miesiąc, odkąd dziewczyna zamieszkała wraz z mamą w Dortmundzie.
Ów dziewczyna miała na imię Julia. Była szesnastoletnią blondynką o długich, gęstych włosach, które były jej znakiem rozpoznawczym i jednocześnie największym atutem. Julia była wysoka, szczupła, miała drobne dłonie i duże, ciemnozielone oczy. Ten kto jej nie znał, brał ją za ułożoną i spokojną nastolatkę, tak jak i całą jej rodzinę, za przykładną i idealną, będącą wzorem do naśladowania.

Ale to były tylko pozory. Dziewczyna dosłownie wręcz uciekła z Polski.

Miała z nią złe wspomnienia i mimo, że Niemcy były ostatnim miejscem z którym wiązałaby swoją przyszłość, tak oto wylądowała w Dortmundzie.

Bez przyjaciół, bez znajomości języka.

Ale mimo to, nie załamywała rąk. Cały czas, mówiła sobie cicho w myślach, że "wszystko się jakoś ułoży".

I tego się trzymała.

Po udanych zakupach, z kilkoma siatkami, zarzuciła na siebie kurtkę i opuściła centrum handlowe. Wyszła na podziemny parking, mając nadzieję, że uda jej się znaleźć jakąś taksówkę.

Lecz zamiast taryfy, wpadła na dość poważnie wyglądającą bójkę. Dwóch potężnych facetów przyciskało do ściany ciemnowłosego mężczyznę, który mimo lęku w oczach, nie dał się tak łatwo zastraszyć.

Mogłoby się nawet zdać, że napastowany wygrał tę walkę, bo dwóch osiłków po kilku chwilach puściło go, ale gdy wymierzyli cios w jego twarz i brzuch, dziewczyna przerażona zakryła usta i schowała się za filarem. Nogi nagle odmówiły jej posłuszeństwa a serce momentalnie zamarło w piersi.

Dopiero po jakimś czasie odzyskała zimną krew i pobiegła w stronę mężczyzny.

- Alle in recht? - zapytała łamanym niemieckim i podała mu chusteczkę, spoglądając na niego zaniepokojona.
Ze strachem rozejrzała się po parkingu, chcąc się upewnić, czy niebezpieczeństwo aby na pewno minęło.

- Ja, danke - uśmiechnął się słabo i spojrzał jej wdzięcznie w oczy.
Mężczyzna nie sądził, że ktokolwiek po takiej sytuacji wykazałby chociaż cień zainteresowania. Czy ktokolwiek podszedłby i zapytał, czy wszystko dobrze. I z dwojga złego, brunet był bardzo ucieszony, że nastolatka tak się przejęła. Widział to w jej oczach i uznał to za bardzo szlachetne.

Dziewczyna poczuła, jakby pod wpływem jego wzroku przeszył ją prąd. Po raz pierwszy w życiu widziała tak piękny, czysty błękit oka.

- Ale...na pewno? - po kilku sekundach doszło do niej, że strzeliła gafę - Entschuldigung, znaczy się...

Mężczyzna zaśmiał się - Tak, na pewno.

Julia odetchnęła z ulgą. Nie widziała przebiegu tej rozmowy dalej, gdyby musiała używać do tego swojej mieszanki nieudolnego niemieckiego, angielskiego i polskiego.

- Sądzę jednak, że ktoś powinien go obejrzeć - wskazała na nos, do którego nieznajomy nadal przyciskał chusteczkę, która z każdą sekundą robiła się coraz bardziej czerwona.

- Myślę, że to nic poważnego, na prawdę. Dziękuję za interwencję - ponownie się uśmiechnął.

Dziewczyna dziwiła się, jak to możliwe, że po takich ciosach mężczyzna nadal był w stanie tak pięknie się uśmiechać.

Zaraz, moment.

Czy ona właśnie pomyślała że jakiś facet o paręnaście wiosen starszy ma piękny uśmiech?
Szybko pokręciła głową, jakby chcąc wyzbyć się tej myśli.

Była także zaskoczona swoim nagłym zastrzykiem odwagi.

Przeważnie była bardzo strachliwa i unikała gorących sytuacji, a tu proszę, ruszyła na pomoc nieznajomemu, w dodatku mężczyźnie, do których przecież była tak bardzo uprzedzona.

- Nalegam jednak, nie chciałabym mieć pana na sumieniu - podała mu kolejną chusteczkę. Mimo, że nerwy już pomału zaczęły opadać, dziewczynie nadal okropnie waliło serce. Nie wiedziała jednak, czy to za sprawą widoku krwi, czy to może przez przystojnego nieznajomego tak bardzo drżał jej głos a policzki płonęły.

- To chyba raczej ja powinienem zawieźć ciebie na oddział - popatrzył na nią czule - Chyba nieźle się przestraszyłaś.

- Troszeczkę - uśmiechnęła się krzywo, chcąc dodać samej sobie nieco więcej otuchy - Nie mam częstych okazji do obserwowania takich sytuacji.

- I bardzo dobrze - pociągnął nosem i odchylił głowę w tył - Wątpię, by był to przyjemny widok.

Nastała cisza. W żyłach Julii nadal buzowała adrenalina, więc dziewczyna postanowiła wykorzystać zastrzyk odwagi do maksimum.

- A gdybyśmy pojechali razem?- popatrzyła na niego, cicho licząc, że dzięki temu uda mu się go namówić. Ten zerknął na nią zaskoczony. Lecz wbrew wszystkiemu było to pozytywne zaskoczenie. Było mu miło, że mógł znaleźć wokół siebie jeszcze dobrych ludzi, którym los innych nie jest obojętny, ale jednocześnie bał się, że niechcący przestraszy młodziutką dziewczynę. Mimo jej gorliwego zapału, czuł, po prostu wiedział że mimo wszystko to nie był jej żywioł.

Że ona nie była taka jak inne.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że żona znów zrobi mu wykład o tym, czemu nie był na obiad punktualnie, ale też zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie tak po prostu olać dziewczyny, tym bardziej, gdy w jej oczach prócz piękna widział też tak bardzo obce sobie ostatnimi czasy uczucie, jakim było zaniepokojenie i troska.

- Dobrze, ale pod warunkiem że pozwolisz mi potem zaprosić się na kawę.

"Och, Łukasz, zabrzmiałeś jak napalony pedofil."

- Oczywiście w ramach podziękowania - sprostował.

- Ja...przepraszam, ale nie pijam kawy - nie kłamała. Nienawidziła kawy prawie tak samo jak matematyki i gotowanej marchewki. Po prostu nie i kropka.

Coś zakuło ją w serce, gdy dostrzegła jak jego śliczne oczy nagle posmutniały.

- Ale herbata i ciastko to już zupełnie odmienna sytuacja - uśmiechnęła się.

Brunet uradowany odwzajemnił jej gest.
Nigdy nawet przez myśl nie przeszłoby mu, że z tak okropnego wydarzenia wyjdzie coś dobrego.W dodatku tak dobrego jak dziewczyna stojąca przed nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro