9
Po chwili obok dziewczyny pojawiła się jej koleżanka wraz z kilkoma chłopakami.
-O nie.
-Dzwonię po pogotowie.
Wice kapitan szybko wyciągnął swój telefon i zadzwonił na odpowiedni numer. Poinformował o poszkodowanej i zapytał czarnowłosej.
-Co się dokładnie stało?
-Ch-Chciała mnie o-o-obronić. Kazała mi lecieć po pomoc a sama została.
Tanaka po pewnym czasie wrócił z zakapturzonym chłopakiem. Czarnowłosa natychmiast schowała się za siatkarzami.
-Teraz ładnie się wytłumaczysz.
-Ha a co mi zrobicie?
-Tanaka! Jeśli nie chce nam powiedzieć, to powie to policji. Już są w drodze.
Po pięciu minutach przyjechały odpowiednie służby i wszystkim się zajęły. Jeden z ratowników podszedł do tej grupki i zapytał.
-Jak ma na imię?
-Ko Midori.
-Ko-chan?
-Dziękuję. Gdyby nie wy to kto wie co by się stało. I tak już straciła sporo krwii.
Ratownik szybko odszedł i pojechali.
-Czemu ja się na to zgodziłam.
Wszyscy spojrzeli pytająco na czarnowłosą, a ta zaczęła wszystko tłumaczyć.
-Uwierzyłam pewnej dziewczynie w kłamastwo. Potem miałyśmy małą kłótnię. No i zgodziłam się spotkać z tą dziewczyną co mi to powiedziała, ale zamiast niej pojawił się ten mężczyzna.
Dziewczyna wszystko opowiadała, a z każdą chwilą w jej oczach gromadziło się coraz więcej łez.
-To nie była twoja wina. Nic o tym nie wiedziałaś.
-Dziękuję Tanaka-kun. Pewnie mnie teraz nienawidzi.
-Nie możesz tak myśleć.
-Jakby cie nienawidziła to by tego nie zrobiła.
Wszyscy pokiwali twierdząco głową.
-Na pewno nie ma ci tego za złe.
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli się na srebrnowłosego. Ten tylko odwrócił się na pięcie i poszedł po swoje rzeczy. Poinformował wszystkich, że musi coś załatwić i poszedł do najbliższego szpitala.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro