17
-Dobra na dziś koniec.
Srebrnowłosa wzięła głęboki oddech i zdjęła swoją koszulkę z numerem 6. Na sobie miała jeszcze białą bez żadnych napisów. Obiecałam, to muszę się z tego wywiązać. Pomyślała i poszła na umówione wcześniej miejsce. Na dworze robiło się już powoli ciemno i chłodnawo, ale nie zwracała na to uwagi. Zdjęła swoją gumkę i rozpuściła swoje włosy. Od tej wizyty u swojej koleżanki, która ma praktyki, jej włosy sięgały jej już tylko do połowy pleców. Usiadła i oparła się o drzewo. Ta rozmowa mogła wszystko zmienić. Tego się bała. Obawiała się, że straci przyjaciela. W pewenj chwili chciała już sobie pójść, ale w tym momencie ktoś złapał ją za nadgarstek. Odwróciła się w jego stronę i ponownie usiadła.
-Wybacz trochę nam się przeciągnęło
-N-Nic nie szkodzi.
Srebrnowłosa spuściła swoją głowę, a jej włosy opadły na jej twarz.
-To miało miejsce kilka lat temu. Gdy byłam nierozważna. Grałam z Hayato. Po jakimś czasie piłka wylądowała na drzewie. Poszedł po drabinę. Nie chciało mi się czekać, dlatego weszłam na nie. Gdy miałam już ją sięgnąć, gałąź, o którą się opierałam, złamała się. Piłka spadła na ziemię, a ja...na bracie...Potem się okazało, że...nie będzie mógł grać...aż nie przejdzie rehabilitacji...To była moja wina.
Po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro