#3 To będzie długa historia.
Wchodząc do domu nie spodziewałam się, że ktoś tam będzie. A tymczasem wchodząc do domu zostałam zamknięta w mocnym uścisku Malii, później z otwartymi ramionami rzuciła się na mnie Kira, a na koniec Mason i Liam.
-Ann, wiesz jak tęskniłam?!- krzyczała na mnie Tate.
-Tak, ja też się cieszę, że Cię widzę.- odpowiedziałam z przekąsem. Moje ostatnie zdanie zanim zapanował totalny chaos. Scott i Stiles zaczęli tańczyć i śpiewać coś w stylu "Ann powróciła, i zostanie!", było to na tyle chaotycznie wymawiane słowa, że prawie nic nie dało się zrozumieć, mój tato idący z torbami, tak samo jak Jordan i Derek. Zaczęłam się z nich śmiać, tak samo reszta zgromadzenia, a po chwili chłopcy zaciągnęli mnie to tańca.
-Dobra, dosyć tego dobrego! Chcę coś zjeść! - krzyczałam na nich. Mój brat się zaśmiał i wypuścił z swoich rąk, tak, że bym spadła, ale od upadku powstrzymała mnie para silnych rąk. Spojrzałam w zielone oczy mojego wybawcy, on uśmiechnął się lekko, a ja zarumieniłam się i szybko się podniosłam.
Dzień Później
Stałam właśnie pod mieszkaniem Pana Argent'a. Zapukałam, a po chwili w drzwiach pojawił się mężczyzna w średnim wieku, lekko posiwiały, ale nadal przystojny.
-Ann, jak miło Cię widzieć! Wejdź do środka.- przywitał się ze mną ciepło Chris. Weszłam do środka, a on mnie mocno przytulił. Co oddałam z wielką chęcią.
-Dzień dobry, Chris. Jak się masz?- zapytałam życzliwie.
-Bardzo dobrze, chodźmy do salonu.- i zaprowadził mnie do ładnie urządzonego pokoju. - Chcesz coś do picia?
-Tak, mogłabym prosić o kawę?
-Oczywiście, zaczekaj chwileczkę.
Nie musiałam czekać długo, bo już po kilku minutach Argent przyszedł z tacą.
-Bez mleka i cukru.- powiedział i usiadł na przeciwko mnie. Patrzył na mnie przez chwilę. -Nie zaprosiłem Cię, aby rozmawiać o samych różowych sprawach. Potrzebuje twojej pomocy.
-Jasne, słucham.
-Mój ojciec, jak wiesz choruje. Może nam pomóc, wiesz Doktorzy Strachu i Chimery, ale będę musiał mu w tym pomóc. Jest jeden problem. Nie wiem, czy będzie to dobre rozwiązanie.
-Rozumiem, ale jak on może pomóc w walce z Doktorami czy z Theo i jego stadem?
-Ma potrzebne informacje, które nie zawsze były przekazywane mi.
Pokiwałam głową i zastanowiłam się. Gdybym miała szansę uratować mojego ojca, na pewno bym zrobiła wszystko co w mojej mocy. Ale mój tato nie zabijał i nie robił z ludzi zabawki do zabijania. Trudna decyzja, ale...
-Wylecz go. Jordan powiedział mi o Doktorkach, jeżeli twój ojciec ma informacje potrzebne do zabicia go bardzo chętnie posłucham.
I tak rozmawialiśmy jeszcze godzinę lub dwie, po czym pojechałam na komisariat. Dzisiaj jest poniedziałek, a biorąc pod uwagę, że jestem starsza od Stiles'a dwa lata, nie muszę chodzić do szkoły.
Zaparkowałam obok terenowca Parrish'a i ruszyłam ku drzwiom do środka. Przy biurku siedział Jordan, wszystkie inne do okoła były puste, słyszałam tylko równomierne tykanie zegara na ścianie.
-Dzień dobry, zastępco. - przywitałam się.
-Dzień dobry, zastępco zastępcy- powiedział Jordan, na co zaśmialiśmy się oboje.
-Gdzie wszyscy?- zapytałam siadając na jego biurku.
-Kojarzysz tą dziewczynę, która ma dużo panicznych lęków, Tracy?
-Tak jest ode mnie młodsza o cztery lata, pomagałam jej w matematyce.
-Pewnie wiesz,że zaginęła to jeden, a dwa jej tata został zamordowany.
-Boże... w Beacon Hills jest coraz bardziej niebezpiecznie.
-Tak właściwie podzielisz się ze mną skąd się wzięłaś i dlaczego twój tata powiedział, że skądś uciekłaś?
Spojrzałam na niego nie dowierzając, on jakby to wyczuwając dodał szybko:
-Jeśli chcesz.
-Chcę -odpowiedziałam sama siebie zaskakując.- Ale to będzie długa opowieść.
-------------------
Cześć ludki! Jak życie?! Zapamiętałam propozycję xXandrax, pisała w komentarzu, żeby Ann i Derek'a trochę pomęczyć. Spodobał mi się. I uznałam, że fajnie będzie wcisnąć w to wszystko w Jordana. Co Wy na to?? W następnym rozdziale poznacie historię Ann. A tymczasem miłego dnia, ludzie dobrej woli!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro