Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

KUROKO

Już dawno nie byłem tak podekscytowany. Tego dnia miałem iść na moją pierwszą randkę z Kise i cały aż drżałem z podniecenia. Jednocześnie się bałem, ponieważ chłopak odkąd wyzdrowiałem zachowywał się nieco dziwnie i często znikał akurat kiedy wszystko się rozkręcało. Dlatego tak bardzo cieszyłem się kiedy zaprosił mnie na wyjście do ogrodu botanicznego. Nie potrafił mnie jednak opuścić dziwny niepokój, że może chcieć ze mną zerwać. Tak strasznie się tego bałem, że na lekcjach nie zwracałem na nic uwagi i Kagami musiał mnie nieraz szturchnąć, żebym zajął się lekcją.

-Co się z tobą dzieje Kuroko?- spytał kiedy wychodziliśmy ze szkoły. Odkąd zacząłem chodzić z Kise moje relacje z Kagamim i resztą drużyny znacznie się polepszyły. Byłem nawet na dwóch treningach.

-Nic takiego- odpowiedziałem, ale on jedynie uniusł brwi. Nie wierzył mi.

- No dobra- westchnąłem. - Martwię się, że Kise może chcieć ze mną zerwać. Z czego się śmiejesz?!- warknąłem kiedy czerwonowłosy zaczął się śmiać. Niby co jest zabawnego w tym, że się martwię?! Też mi przyjaciel, prychnąłem w myślach, patrząc z niechęcią jak ociera łzy, które ciekły mu ze śmiechu po policzkach.

- Tylko to? - spytał, kiedy w końcu udało mu się uspokoić.

-Jak tylko?!

- Nie masz się czym martwić- znów się roześmiał, a ja zacząłem knuć plan zemsty na nim. Miałem nawet dobry pomysł, ale potrzebowałem pomocy mojego kochanego pieska, którego teraz nie miałem ze sobą.

- A skąd możesz być tego pewnym?- syknąłem, choć chciałem wierzyć w to co mówi.

- Nie widziałeś go tego dnia, którego zaniósł ci zeszyty. Był strasznie zmartwiony tym, że nie odbierałeś ani nie próbowałeś się z nim spotkać - powiedział kładąc mi rękę na ramieniu. Ciężko było mi to przyznać, ale Kagami podniósł mnie na duchu co nie znaczyło, że niepokój mnie opuścił, a chęć zemsty przeszła. Zanim jednak zdołałem coś mu odpowiedzieć ktoś złapał mnie od tyłu i przyciągnął mocno do siebie. Od razu wiedziałem kto to i zaskoczony spojrzałem na mojego chłopaka, który mordował wzrokiem Kagami'ego.

-Łapy precz od mojego chłopaka - warknął, a ja wytrzeszczyłem na niego oczy. Jeszcze nigdy nie słyszałem takiej wściekłości u Kise, a teraz brzmiał jakby w każdej chwili mógł rzucić się czerwonookiemu do gardła.

-Ee Kise, ale Kagami nic nie robił- powiedziałem, a złotooki spojrzał na mnie. Jaki on piękny, pomyślałem i przyłożyłem mu rękę do policzka, w którą natychmiast się wtulił. W tamtej chwili miałem ogromną ochotę na pocałowanie go, ale nie wiedziałem czy on by sobie tego życzył przy ludziach. Na szczęście on za mnie rozwiązał ten problem, ponieważ schylił się i pocałował mnie mocno w usta. Nie był to długi pocałunek, ale za to odzwierciedlał nasze uczucia. Teraz byłem pewny, że Kise nie ma zamiaru mnie zostawić. Kiedy tylko oderwaliśmy się od siebie blondym objął mnie mocniej i pogłaskał po włosach.

-Kuroko jest mój - warknął do Kagami'ego, który tylko uśmiechnął się szeroko i podniósł ręce na znak, że nie ma zamiaru się z nim kłócić.

-Dobrze o tym wiem. Nie musisz się martwić, nawet jeżeli coś bym do niego czuł, to odrzucił by  mnie. A teraz wybaczcie, ale nie wy jedni macie dziś randkę - dodał i zanim zdążyliśmy coś odpowiedzieć pobiegł w strone swojego domu.

-Z kim się spotyka Kagami?- spytał zaskoczony Kise, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.- No co?

-Naprawdę nie wiesz?

-A niby skąd, skoro od jakiegoś czasu ich unikam?- zirytował się, a ja musiałem  powstrzymać nagły wybuch śmiechu.

-On i Aomine od ponad roku są razem- wyjaśniłem rozbawiony, a widząc szok na jego twarzy parsknąłem śmiechem.- Jak mogłeś tego nie zauważyć?!

- Tak jak ci mówiłem, unikałem ich.

-Ale dlaczego?

-Bo...- zaczął, ale urwał czerwieniąc się gwałtownie.

- No mów - ponagliłem go.

-Byłem o nich zazdrosny- powiedział szybko, a ja zdębiałem.

-Niby dlaczego?

- Ponieważ obaj są bardzo blisko ciebie. Bliżej niż ja kiedykolwiek byłem - wyszeptał, a ja nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu. Bardzo uszczęśliwił mnie fakt, że Kise jest o mnie zazdrosny, bo to znaczyło, że naprawdę mu na mnie zależy. Chwyciłem go za rękę i zaciągnąłem za jakieś drzewo tak, żeby nikt nas nie mógł zobaczyć. Spojrzałem mu głęboko w oczy, w których wyczytałem zaskoczenie, ale i pożądanie. Jego wzrok skierował się na moje usta, a ja stanąłem na palcach i pocałowałem go. Byłem zachwycony tym, że teraz mogę robić to kiedy tylko chcę. Kise przyciągnął mnie do siebie i mocniej wpił się w moje usta prosząc językiem o dostęp, który natychmiast mu udzieliłem. Pragnę go, pomyślałem na wpół przytomny kiedy jego język zaczął zwiedzać wnętrze moich ust. Z gardła wyrwał mi się cichy jęk kiedy jego ręką zjechała na moje krocze i zaczęła się delikatnie poruszać.

- Od takich rzeczy jest sypialnia- odezwał się za nami rozbawiony głos, a ja syknąłem wściekły odwracając się do Furihaty, który zaczął się śmiać widząc moje mordercze spojrzenie.

- Nie wtrącaj się - syknął Kise przyciągając mnie mocniej do siebie czym pobudził mnie jeszcze bardziej. Cholera, pomyślałem chowając twarz w jego szyi i delikatnie ją ssąc. Mało mnie obchodziło, że Furihata dalej tam stał. Teraz chciałem się jedynie pieprzyć z moim chłopakiem.

- Jak was ktoś inny zauważy to będziecie mieli kłopoty - powiedział inny, dobrze znany mi głos.

-Akashi- jęknął Kise, a ja z niechęcią odsunąłem się od niego patrząc na mojego byłego kapitana, który ku mojemu zaskoczeniu obejmował Furihate. No cóż, nie wiedziałem, że ta dwójka jest razem, ale w sumie nie było w tym nic dziwnego.

-Czy wy nie mieliście mieć dziś randki?- spytał Furihata, a ja i Kise spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni. Zapomnieliśmy! Jak to możliwe, skoro tak bardzo się na to cieszyłem?! Za nim zorientowałem się co się dzieje Kise chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku zupełnie ignorując pozostałą dwójkę. Miałem tylko nadzieję, że Akashi się za to nie wścieknie, ponieważ jego zemsta byłaby okrutna.

-Dlaczego zawsze coś nam przerywa- mruczał do siebie pod nosem, a ja musiałem się ugryźć w język, żeby nie powiedzieć, że w ciągu tego tygodnia miał mnóstwo okazji do tego by uprawiać ze mną sex, ale zawsze przerywał. - Dobra nie ważne. Idź się przebrać, a ja będę po ciebie za dwie godziny. Tym razem nic nam nie przeszkodzi - dodał, a ja uśmiechnąłem się na te słowa. Wspiąłem się na palce i pocałowałem go w policzek.

-Będę czekać.  Kocham cię!- zawołałem kidy byłem już daleko od niego.

  Wiem, że rozdział miał być dopiero w poniedziałek, ale dziś dodaje zaległy. Pozostałe też będą przed czasem, ale od następnego tygodnia wszystko będzie po staremu.
Jak myślicie czy ich randka się uda? Czy w końcu to zrobią?
Mam pytanie. Chcecie przeczytać scenę +18 w moim wykonaniu? Jeżeli sie podoba to gwiazdkujcie i komentujcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro