Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 X

- Co ty tutaj robisz?

- Zobaczyłem, jak przeskakujesz przez płotl i....

- I?

- Wymknołem się cichaczem z domu i pobiegłem za tobą. - Przyznał, unikając kontaktu wzrokowego.

- Czy ty wogóle myślisz Błękitku!  - skarciła go Jasna Łapa.

- Najwyraźniej ty też nie myślisz Różo.

- Ja?! Czemu niby?

- Bo jak byś nie zapomniała, to ty uciekłaś?

- A ty!

- Ja będe miał wymówke, że pobiegłem za tobą, żeby cie nawrócić.

Jasna Łapie uśmiechneła się pod nosem. - Mam lepszy pomysł. Wróć do domu i powiedz, że mnie nie dogoniłeś. Nie mam zamiaru tam wracać.

- No to ja też nie wracam. - Powiedział stanowczo kocurek.

Kotka westchneła głośno na odpowiedź brata. - Kot domowy sobie tutaj nie poradzi. Wracaj do domu.

Błękitek przekręcił pytająco głowe. - A ty? Przecież też jesteś domowym kotem?

- Ale ja...  - Zamilkła i spojrzała się na gwiazde. - Ja naprawde muszę iść. - Omineła go i ruszyła przed siebie. - Wracaj do domu. - Rzuciła ostatnie spojrzenie na brata.

Smutno jej było, zostawiając go tutaj samego na pastwe losu, ale serce podpowiadało jej, że ona tam nie pasuje i najlepiej będzie jak odejdzie.

~

- Różo czekaj!

Jasna Łapa zobaczyła pędzącego w jej strone Błękitka.

-  Mówiłam ci wra... - Nie dokończyła, bo kocur skoczył na nią, przewalając ją na plecy.

- Albo pozwolisz mi pujść z tobą, albo wracasz ze mną do domu!

- Ehh. Zrozum ja..

- O proszę jaka piękna para.

Z krzaków wyłoniły się dwa, o wiele starsze od nich kocury.

Błękitek cały drżący ze strachu schował się za siostrą.

- Skądś ich znam. - pomyślała Jasn Łapa, mierząc ich od góry do dołu.

- Na co się tak gapisz! - mruknął jeden z nich.

- Po to są oczy, żeby się patrzeć co nie? - warknęła, rzucając obrzydzone spojrzenie na czarnego umaszczonego kota. - Co wy od nas chcecie? - próbowała nie pokazywać po sobie strachu, bo niestety jej mądry braciszek wykazał się nim najlepiej jak to przystało na domowego kota.

- Co za beszczelna! - odezwał się drugi kocur. Był o wiele mniejszy od tamtego, ale za to bardziej masywniejszy. Brak ogona świadczył o tym, że wiele walk miał za sobą.

Jasna Łapa zrobiła krok do tyłu, nadeptując przy tym ogon swojego brata, który z kolei pisnoł żałośnie jak mały kociak.

- No pięknie bracie - miaukneła kotka.

- Oj biedactwo, boli ogonek - zadrwił z niego większy samiec. - Wiesz, pujdzie nam to łatwiej niż przypuszczałem - zwrócił się do swojego towarzysza.

- Masz racje. Którego bierzesz?

- Ja zajme się kotką. Zaraz jej udowodnie, że ze mną lepiej nie zadzierać - podszedł bliżej kociaków. - Ostatnie słowo?

Jasna Łapa nerwowo spojrzała w gwiazdy. - Mamo proszę pomóż nam - Powiedziała cicho, tak żeby nikt jej nie usłyszał.

- No właśnie tam zaraz dołączysz kochana - odezwał się ten sam kot. - Spokojnie, to będzie szybka śmierć - podniósł swoją poteżną łape w góre.

Jasna Łapa zamkneła oczy, szykując się do pierwszego uderzenie. - Dlatego, urodziłam się ponownie? Żeby znowu przechodzić przez tą samą bolesną śmierć! - krzyczała w myślach, miejąc nadzieje, że Klan Gwiazd jej odpowie. - Dlaczego mnie to spoty... - nie dokończyła bo poczuła mocne uderzenie w twarz. Spadła kilka metrów dalej, uderzając się przy tym mocno w głowe. Krew lała jej się strumieniami. Spojrzała z załzawionymi oczami na swojego brata. - Przepra...

- Zostaw ich. Niech Jastrzębia Gwiazda ich osądzi! - przerwał jej bardzo znany głos.

-  Śnieżna Łapo! - kotka próbowała ruszyć głowę w kierunku, gdzie on dobiegał , lecz nagle poczuła mocny ból i zemdlała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro