Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog X

Las stanoł w płomieniach. Cisza co zawsze była nocą, wypełniła się żałosnymi wrzaskami kotów z klanu Wody. Jedynie z czterech klanów pożar dotknął tylko ich terytorium. Z daleka było widać ciemne postacie, które przepływały na drugą stronę lasu, żeby schronić się przed pożarciem od płomieni. Na samym końcu uciekających kotów pojawiła się szara kotka z bardzo wypukłym brzuchem. Obok niej szli dwójka mniejszych białych uczniów próbując podeprzeć kotkę od obu stron jej ciała. Gdy byli już przy początku rzeki podbiegł do nich czarny niczym noc kocur.

- Śnieżna Łapo chodź ze mną, musimy pomóc starszym przepłynąć rzekę. A ty Jasno Łapo pomagaj dalej Nakrapianemu Sercu.

- Ale... - zaprotestował kocurek.

- Bez ale, chodź. - warknął.

Uczeń posmutniał i poszedł z nisko opuszczonym łebkiem za wojownikiem. Kociaki bardzo się ze sobą zżyły po śmierci ich matki, a nie znając swojego ojca zostało im tylko swoje towarzystwo.

Młoda kotka patrzyła swoimi niebieskimi oczami, jak jej brat znika wśród zgromadzonych kotów. Z transu wyrwał ją dopiero głos karmicielki.

- Jasna Łapo ja nie przepłynę tej rzeki.

Uczennica odwróciła głowę i spojrzała z niepokojem na ich miejsce ucieczki. Rzeka była bardzo silna, nawet bardzo silny wojownik miał by problem w przepłynięciu niej.

-  Nakrapiane Serce miała racje, rzeka jest za bardzo rwąca i niebezpieczna dla niej i jej przyszłych młodych.  - pomyślała.

Zmierzyła rzekę od początku do końca, kontem oka pojawiła jej się droga z szarych głazów. Samiczka miała szczęście droga prowadziła do końca drugiego brzegu.

- A dałaś by rade przeskoczyć po głazach na drugi koniec? A ja był płynęła obok ciebie dla eskorty na wypadek. - wskazał pyszczkiem w stronę głazów.

Kocica spojrzała w miejsce, gdzie wskazała jej uczennica i wpatrywała się w je z nieodgadnioną miną.

- Jeśli to uratuje moje młode to prowadź.

Jasna Łapa poprowadziła ją do ścieżki, gdy karmicielka skakała na głazy kotka płynęła tuż obok niej. Przy przedostatnim głazie,  karmicielka zaczeła się dziwnie zachowywać. Zaczeła mocno kulić się a jej ogon zdębiał.

- Nic ci nie jest?

- Nie...Nic - wyszeptała dając uczennicy wymuszony uśmiech. I wskoczyła na ostatni głaz. Niestety tylnie łapy kotki ześlizgnęły się i wpadła do wody.

- Nakrapiane Serce ! - uczennica jak poparzona zanurkowała. Po paru sekundach jej oczy przyzwyczaiły się i mogła już wszystko w jej otoczeniu zobaczyć. Rozejrzała się w około. Parę metrów dalej zobaczyła karmicielkę próbującą wydostać się z liny, która obowiązywała jej lewą tylną łapę. Popłynęła do niej. Lina, którą była obwiązana okazało się być sprawką człowieka na wyłapanie ryb z rzeki. Kotka złapała ją za kark i ciągła z całej siły w góre. Poskutkowało, lina rozluźniła się i karmicielka mogła już wsfobodnie ruszyć łapą. Obydwie odbiły się od podłoża i popłynęły w górę. Pierwsza wypłynęła strasza kotka potem za nią Jasna Łapa pomagając jej wyjść z rzeki.

Przy płyciźnie, ledwo żywe poczłapały ciężkim krokiem w stronę lądu. Po paru sekundach dotarły na terytorium klanu Ziemi. Klan Wody nie miał innego wyjść jak przepłynięcie bez pozwolenia na terytorium obcego klanu, jakby tego nie zrobili wszyscy by zginęli w pożarze. 
      
Reszta kotów przypatrywała im się z daleka. Jasna Łapa zobaczyła wśród nich ogromnego, brązowego kocura z żółtymi oczami. To był przywódca klanu Ziemi, Burzowa Gwiazda, rozmawiał z jej przywódcą Rozdartą Gwiazdą. Blisko nich stał jej brat, gdy ich spojrzenie się spotkało wzdrygnięciem ogona pokazał jej miejsce pod małym pagórkiem zdala od oczu ciekawskich wojowników.

- Nakrapiane Serce pujde na chwile do brata, zaraz wrócę...Obiecuje

- Dobrze idź. - dotknęła nosem boku uczennicy, uspokając ją troszkę.

Po paru minutach znalazła się na wyznaczonym miejscu, na którym czekał już za nią Śnieżna Łapa.

- No nareszcie. Wleczesz się jak żółw. - warknoł, a przynajmniej próbował bo w jego oczach było widać rozbawienie.

Kotka podeszła bliżej niego, obdarowując go liźnieciem w pysk.

- Wole być wolna i mądra niż szybka i mieć mysi móżdżek.  - spojrzała mu w oczy. Miał piękne jasno zielone oczy. Jasna Łapa na chwile utonęła w jego oczach, ale szybo się otrząsła zobaczywszy zdziwiona minę jej brata.

- Prze...Przepraszam. Masz bardzo ładne oczy. Identyczne po mam...

- Jasna Łapo! Przestań o niej mówić. Ona to przeszłość pamiętasz?

- T...Tak przepraszam, ale to nie jest takie łatwe w końcu to była nasza matka. - Z oczu uczennicy popłynęło kilka łez.

Śnieżna Łapa na ten widok szybko przytulił do siebie siostre, dająć się jej wypłakać futro.

- Cii...Spokojnie ona jest teraz szczęśliwa w Klanie Gwiazd. Czeka tam na nas wraz z resztą duchów z naszego Klanu.

Rodzeństwo stało tak parę minut. Jasna Łapa powoli zasypiała, trzeba było przyznać, jej brat miał bardzo mięciutkie futerko. Po paru minutach  zdecydowali wrócić do zebranych kotów. Szli blisko siebie rozmawiając i żartując całą drogę powrotną. Gdy dotarli na miejsce zdziwiło ich widok jaki zobaczyli. Wszystkie koty znajdowały się na drzewach. Jedynie na dole był Rozdarta Gwiazda wraz z trzema innymi kotami. Jasna Łapa rozpoznała jednego z nich, to była karmicielka, którą cały czas się dzisiaj zajmowała. Obydwojga z uczniów ruszyli w ich stronę.

- Jasna Łapo! - krzyknął Jasnorudy kocur bardzo ciemnymi zielonych oczami.

- Tak Jastrzębie Skrzydło?

- Dlaczego zostawiłaś Nakrapiane Serce samą ? - tym razem do rozmowy wtrącił się ten sam wojownik co rozkazał jej pilnowanie karmicielki.

- Przepraszam Czarne Ucho, ale myślałam, że jest bezpieczna.

- Bezpieczna?!  na wrogim klanie! Czy ty wogóle myślisz? Ty mysi móżdżku.

Jasna Łapa skuliła się cała ze strachu od głośnego tonu wojownika. Myślała, że wojownik na ten widok uspokoi się, ale była wielkim błędzie, to tylko pogorszyło sprawę, więc stanęła cała najeżona pokazując mu, że jest gotowa do walki. Rozpoczął ją Czarne Uchu łapiąc ją z całej siły za kark i rzuciwszy kilka metrów dalej. Uczennica lekko krwawiła, ale ani to nie poruszyło Czarnego Ucha. Miał się już rzucać na kotkę, ale na szczęście pomiędzy nimi stanoł jej brat.

- Zostaw ją.

- No proszę kolejny się kłania do walki. - zaśmiał się syderczo kocur.

- Nie słyszałeś co on mówił? - obok ucznia pojawiła się karmicielka. - Zostaw ją w spokoju.

Wojownik na jej słowa zasyczał​ głośno i zniknął w ciemnościach. Temu całemu zdarzeniu przyglądał się Rozdarta Gwiazda,  który szybko powiedział coś na uchu rudemu wojowników i również zniknął.
Jastrzębie Skrzydło spojrzało ostrzegawczo na Śnieżną Łapę dając mu do zrozumienia, żeby odszedł. Biały uczeń wskoczył na drzewo i bacznie przyglądał się z góry na trójkę kotów, co trochę to rozbawiło Jasną Łapę.

- Jasna Łapo. - odezwał się Jastrzębie Skrzydło. - Nakrapiany Serce nam wszystko opowiedziała.

- Nam?

- To znaczy mi i Rozdartej Gwieździe, Czarne ucho tego nie słyszał i dlatego gdy się dowiedział odemnie, że zostawiłaś Nakrapiane Serce same nie dał dokończyć mi już reszty historii​. Przepraszam cię za to, mogłem mu tego nie mówić.

- Nic się nie stało.

Kocur uśmiechnął się ciepło do kotki.

- Dzisiaj wykazałaś się wielką odwagą, jako twój mentor rozmawiałem z przywódcą, gdy wrócimy do naszego terytorium zostaniesz mianowana na wojownika.

Kotka, aż podskoczyła z radośći.

- Dziękuje ci bardzo Jastrzębie Skrzydło. Dziękuje!

- Nie dziękuj mi, tylko Nakrapianemu Sercu.

Jasna Łapa szybko podbiegła do kotki, mocno ją przy tym przytulając. Ona zaś odwzajemniła uścisk głośnk przy tym mrucząc.

- Dzisjaj pełnisz warte do rana Jasna Łapo. Będziesz pilnowała na ziemi czy nie kręci się tutaj pies.

- Pies!

- Tak. A bynajmniej tak Klan Ziemi opowiada. Na dole zostanie razem z tobą Nakrapiane Serce.

Zdziwiona kotka spojrzała na karmicielke.

- Czemu ona nie wejdzie na drzewo? - Pomyślała, ale szybko o tej myśli zapomniała.

- Dobrze. - odpowiedziała skinięciem głową.

Gdy kotki znajdowały się już same. Nakrapiane serce położyła się koło  wystwającego korzenia z ziemi i zrobiła sobie go jako podparcie na głowę.

- Będziesz jedną z najlepszych wojowników - wyszeptała
, potem zasnęła.

- Dziękuje

~
Po paru godzinach nic się nie wydarzyło, wyglądało na to, że kotka będzie miała do rana spokojną warte.

~
Robiło się już jasno. Pomału księżyc znikał z nieba a za niego pojawiała się słońce.

- Wygląda na to, że to już koniec. - pomyślała uradowana kotka.

Jasna Łapa wstała rozciągając się przy tym bardzo. Odwróciwszy się, żeby obudzić resztę klanu zobaczyła, że nie ma przy niej Nakrapianego Serca. Przestraszona szukała jej wszędzie, w końcu po godzinie bezskutkowego poszukiwania poszła na pagórek, na którym była wczoraj z bratem . Bardzo spodobało się jej to miejsce. Usiadła rozmyślając, gdzie ciężarna kotka mogla pujść. Nagle niewiadomo skąd dobiegało szczekaniu psów. Kotka ze strachu spięła się na drzewo. Dźwięk robił się coraz głośniejszy, aż nagle kotka zjeżyła się słysząc pod sobą głosy szczekania, ale ciekawość wygrała i spojrzała w dół. Zobaczyła wtedy 3 wielkie psy próbujące dostać się do nory borsuka wykopanej tuż pod drzewem.

- Pomocy - krzyknęła znajoma kotka.

- O nie! Nakrapiane Serce!  - kotka bez wahania wskoczyła na najmniejszego z psów drapiąc mu przy tym plecy, pies zaskomlał i rzucił się do ucieczki a wraz z nim drugi pies.

Został tylko jeden, stojący na przeciw jej. Kotka bała się bardzo, ale wiedziała jedno, że ta walka zostanie niezapomniana przez wieki a ona trafi do jeszcze lepszego raju niż ten na ziemi. Zamknęła oczy - Niech się dziej, co ma się stać.

- Jasna Łapo ! Nie! - usłyszała krzyk Nakrapianego Serca i potem wszystko ucichło.

~
Pojawiła się bardzo świecącym miejscu, jakby wszystko było zrobione z czegoś co nigdy nie powstało by na ziemi. Kotka z niedowierzenie zamknęła oczy i otworzyła je ponownie.

- Ładnie tu, co nie?

Jasna Łapa odwróciła się w stronę dźwięku. Przed nią stał szara kotka z ciemniejszymi pręgami na ciele. Miała piękne zielone oczy​ jak Śnieżna Łapa.

- Mamo! - wtuliła się w jej futro. - Nareszcie, nie mogłam się doczekać naszego spotkania. Mam ci tyle do powiedzenia

- Jasna Łapo to nie koniec twojej podróży.

- Że co?

- Klan Gwiazd podarował ci drugie życie, wrócisz na ziemie ponownie. Będziesz miała nowe rodzeństwo, ojca i mamę.

- Ale mamo ja chce ciebie, nie​ zostawiaj mnie! - kotka zaczeła szlochać w bok kocicy.

- Cii. Spójrz na mnie Jasna Łapo. Ja zawszę będę przy tobie, patrz na najwyższą gwiazdę na niebie, a będę ją ja, rozświetlając ci drogę do domu.

- Do domu? Mam jeszcze tyle pytań.

- Na wszystkie znajdziesz odpowiedzi w drugim życiu.

Jasna Łapa chciała jeszcze przytulić swoją matkę, ale było już zapuźno bo widziała już tylko czarą plamę przed oczami.
  
~

Jasna Łapa czuła jak by zapadła w długą drzemke, która przeniosła ją w inny czas i miejsce. Znajome jej było ciepło wtulające się w nią obu stron kociaków oraz wielki, szorstki język matki przejeżdzający po ciele, lecz jedno wydawało się jej dziwne. Zapach, który nawet nie przypominał zapach lasu...





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro