rozdział 5
Nagle do legowiska wślizgnęła sie biała kotka.
- Witaj Gładki Kwiecie - powiedziała do niej Kurz. - Co cie sprowadza?
- Oczekują kociąt - zamruczała Gładki Kwiat.
- To wspaniale! Kto jest ojcem ? - spytała Smoła
- Kamień - powiedziała Gładki Kwiat.
- Wiedziałam,że tą dwójkę coś łączy! - syknęła Kurz do Smoły.
Rybi Plusk jeszcze przez chwilę rozmawiała z kotkami,po czym wyszła. Zobaczyła Jabłkową Bryzę!
- Witaj moja droga- kotka podeszła do przyjaciółki i pacnęła ją w ucho łapą. Co twm u ciebie?
- Dlaczego bijesz Jabłkową Bryzę?! - spytał przerażony Brązowa Łapa.
Obje kotki sie roześmiały.
- Brązowa Łapo,spokojnie, nikt mnie nie bije...
- To był taki... przyjacielski gest- Rybi Plusk wpatrzyła sie w Brązową Łapę. - Jak dorośniesz to zrozumiesz.
- Okej...- Brązowa Łapa nadal nie wydawał sie przekonany,ale najwidoczniej nie chciał sie kłócić.
- No dobrze. Co tam u was?
*
Sójcze Pióro siedział i zdawało sie,że jest znudzony. Dzień kocura nie był zbyt ciekawy- obowiązki medyka,Liściasta Sadzawka wyzdrowiała...
- Może przejdziemy się na spacer? - zaproponowała Rybi Plusk.
- Uhh,taaa... tak to dobry plan-kocur odwrócił sie di kotki- Chodźmy zatem.
Rybi Plusk i Sójcze Pióro spacerowali przy pięknym świetle ćwierci księżyca,aż tu nagle Rybi Plusk poczuła dziwny zapach.
- Ty też to czujesz?- spytała kotka partnera.
Ślepe oczy Sójczego Pióra wypełniło przerażenie.
- Lis!! - syknął.
Niemalże w tym samym momencie rude stworzenie skoczyło na nich ,raniąc lekko Sójcze Pióro w bark.
Rybi Plusk poczuła napływ wsciekłości. Kotka rzuciła sie na lisa, zatapiąjac pazury w jego... oczach. Lis zawył z przerażenia, kotka ugryzła go w gardło, przy okazji drapiąc go po bokach. Lis zrzucił z siebie kotkę,i z powrotem pognał do lasu.
- I nie wracaj! - syknęła mu na pożegnanie kotka .
Podbiegła szybko dk Sójczego Pióra.
- Nic ci nie jest? - spytała z troksą w głosie.
- N.. nie. Lis mnie nie zranił mocno... wyliże ranę,a gdy wrócę do obozu znajdę jakieś zioło na to... - wydukał nadal przerażony kocur. - Podszedł do kotki i ją powąchał. - Jakim cudem pokonałaś lisa i nie odniosłaś choćby najmniejszych obrażeń?!
- Nie wiem... - powiedziała kotka. W głosie Sójczego Pióra było słychać lekkie przerażenie,co sprawiło, że dreszcz przebiegł Rybiemu Plusku po plecach.- Może... wrócę do obozu Legionu? Ty wróć do Klanu Pioruna...
- Dobrze... kiedy sie spotykamy?
- Pojutrze - wymruczała kotka.- Okej skarbie,pa- Sójcze Pióro sie odwrócił i nagle stanął jak wryty. - Nie kojarzę tego miejsca...
- O nie! Jesteśmy na terenie Plemienia Szumiących Drzew! Ja mogę tu przychodzić kiedy chce,ale Ciebie nie powinno tu być!
- a co wy tu robicie?!
- Jabłkowa Bryzo! To na szczęście tylko ty!
- Dlaczego jesteście na terenie Plemienia? - spytała medyczka z przekąsem.
- Przegoniłam lisa, nie patrzyłam gdzie chodzę i..
- Lis?! - syknęła Jabłkowa Bryza.
- Tak... ale go przepędziłam!
- Powiesz mi kiedy indziej! Teraz idźcie, patrol tu niedługo będzie!
- Dobrze... pa Jabłkowa Bryzo- kotka pożegnała sie z przyjaciółką i razem z Sójczym Piórem szybko zawrócili.
Tego wieczora na szczęście obyło sie bez większych kłopotów. Rybi Plusk o Sójcze Pióro mieli szczęście, że była tam akurat Jabłkowa Bryza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heja jeśli są tu jakieś literówki to przepraszam! Niestety zamiast układać ten rozdział to układałyśmy co będzie działo się w dalszych rozdziałach i tak to wyszło
Coś jeszcze odemnie
Publikuje ten rozdział 2 raz ponieważ zapomniałam dodać jednej części a nie chciało mi się zapisać z tą dodaną częścią
Dzięki za uwagę
Pa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro