12. Potok
Następnego dnia nasi koledzy mieli problem z kacem. Ja za to byłem w pełni sił. Poszliśmy na śniadanie. Włożyłem sobie porządną porcję jedzenia. Rozejrzałem się po sali i nigdzie nie było wolnego stolika. Tae wskazał głową w miejsce, gdzie siedziały dziewczyny, które wczoraj się z nami bawiły.
- Smacznego! - przysiadł się do nich przyjaciel.
- Można? - Eunmi skinęła głową.
Zajadaliśmy się w ciszy. Było trochę niezręcznie. Nawet Taehyung nie próbował rozładować tego napięcia.
- Eunhee, powinienem cię przeprosić. Byliśmy w dość niestosownej sytuacji. Przykro mi z tego powodu.
Dziewczyna patrzyła na mnie wielkimi oczami. Nie spodziewała się po mnie takich słów. Jestem tego świadom, jednak muszę dobrze wypaść przed innymi.
- Ja też przepraszam. Byłam współwinna.
- Aigoo... Ja też chcę cię przeprosić, Eunmi. Nie znamy się za dobrze, a ja cię tak jakby zmusiłem.
- Nic nie szkodzi. Naprawdę. To była konieczność.
- To już mamy wszystko wyjaśnione między sobą - Eunhee się uśmiechnęła.
Skończyliśmy śniadanie. Nauczyciele powiedzieli, że dzisiaj będziemy płynąć pobliskim strumykiem. Dlatego też powinniśmy dobrać się w pary.
- Tae, chyba nie muszę cię pytać - powiedziałem.
- Dziewczyny dadzą sobie radę? - spytał.
- Co?
- Nie są tak silne, a do tego potrzeba użyć mięśni.
- Dadzą radę.
- No dobra...
Co mu odbija? Jakby było coś nie w porządku to by poprosiły same o pomoc. Niech nie robi z nich takich ofiar. To niemiłe.
Nudno było na tym potoku. Nic się nie działo. Tylko wiosłowałem i wiosłowałem i tak cały czas wiosłowałem.
- RATUNKU! - ktoś krzyczał.
- To gdzieś niedaleko - oznajmił przyjaciel.
Szybko podpłynęliśmy do miejsca skąd pochodził krzyk. Nikt chyba nie zgadnie kogo tam spotkaliśmy. Naszych kolegów z pokoju. Mieli przecież kaca, a pewnie któryś z nich nadal był wstawiony. Pomogliśmy im najlepiej, jak mogliśmy. Siedzieliśmy sobie nad brzegiem.
- Chłopaki, gdyby nie wy umarlibyśmy - odezwał się Dongwoo.
- Bez przesady - powiedziałem.
- Inho, ledwo dawał radę.
- Mimo wszystko bardzo wam dziękujemy za ratunek - ukłonili się.
- Wy też byście to zrobili.
- Wracajmy - powiedział Taehyung.
Przyszliśmy jako pierwsi. Współlokatorzy dostali ochrzan. A my usiedliśmy na ławce i czekaliśmy na innych. Ostatnie pojawiły się Eunmi i Eunhee.
- Skoro już wszyscy jesteśmy, idziemy na obiad - cała grupka ruszyła.
Tae, jako miły przyjaciel poczekał na koleżanki. Szliśmy, więc ramię w ramię. Eunhee cały czas zwalniała kroku. Miałem jej zwrócić uwagę, ale zauważyłem krew na jej nadgarstku. Musiało ją bardzo boleć, skoro szła tak wolno.
- W porządku? - spytałem tak, by jedynie ona usłyszała.
- Tak - odpowiedziała.
- Na pewno? Ręka - lekko ją dotknąłem w prawą dłoń.
Syknęła. Spojrzała też na mnie karcąco.
- Czemu udajesz, że wszystko w porządku?
- Nie interesuj się.
- Będę.
Ukucnąłem przed nią.
- Na co czekasz? Wskakuj na plecy.
- Oszalałeś?
- Dobrze wiesz na kogo punkcie. Wchodź, dopóki jestem miły.
Niechętnie, ale zrobiła to. Spodziewałem się większego ciężaru. Była jednak lekka.
- Jin, dlaczego ją niesiesz? - spytał Tae.
- Skaleczyła się w rękę. Spowalniała mnie - odpowiedziałem.
- Pójdę po jakieś bandaże. Opiekunowie powinni coś mieć - oznajmiła Eunmi.
- Aish... Zawsze robisz sobie krzywdę - skarcił ją przyjaciel.
- Za to tobie nigdy nic nie jest, dzięki mnie - odparła.
- Boli?
- Tak to on, by mnie nie niósł.
Chwilę później pojawiła się Eunmi z bandażem. Opatrzyła jej rękę.
- Nadal mam cię nieść?
- Już tak nie boli. Dzięki.
- Jak chcesz mi wyrazić wdzięczność to... - co ja chciałem właśnie powiedzieć.
- Wiem. Zrobię co mogę, by to się spełniło.
Z jakiegoś powodu zrobiło mi się jej szkoda. Może to przez tą rękę?
------------------------------------------------
Wow! Po raz pierwszy tak dobrze mi się pisało rozdział :D Mam nadzieję, że się podoba ^^ Dzięki za przeczytanie :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro