7. Zaułek
Smacznie sobie spałem. Miałem bardzo ładny sen. Jeden z tych, które się dobrze wspomina. Kiedy otworzyłem oczy zdałem sobie sprawę, że na pewno spóźnię się do szkoły. W pośpiechu się przyszykowałem i wybiegłem z domu. Do klasy wszedłem chwilę po nauczycielu. Jak na porządnego ucznia przystało przeprosiłem oraz zająłem swoje miejsce.
- Eunhee chce z tobą porozmawiać - oznajmił Taehyung na przerwie.
- Sama nie mogła mi tego powiedzieć? - spytałem - Musiała wysyłać ciebie?
- Obiecała Eunmi, że załatwią jedną sprawę i musiała iść. Macie się spotkać po lekcjach - szturchnął mnie z wymownym wyrazem twarzy.
- Nawet o tym nie myśl! To zupełnie inna sprawa!
- Czyli wiesz po co chce się z tobą zobaczyć.
- Wiem, ale ci nie powiem.
- A! Macie już nawet swoje sekrety. Wszystko rozumiem.
- To nie tak!
- Oczywiście...
Na każdej lekcji Eunhee się na mnie gapiła. Nawet, jak ją na tym przyłapywałem nie odwracała wzroku. Czyżby ta rozmowa miała być taka ważna? O czym mamy rozmawiać? Czekałem na nią. Oparłem się o ścianę i oczekiwałem, aż księżniczka łaskawie się zjawi. Przecież to ona poprosiła o tą rozmowę. W końcu się pojawiła. Jej czarne włosy były poczochrane. Złapała mnie za nadgarstek i zaczęła biec.
- Zaprowadź nas w bezpieczne miejsce - poleciła.
- Co się dzieje? - spytałem zdezorientowany.
- Biegnij! - nakazała.
Zaprowadziłem nas w ślepy zaułek. Z łatwością bym stąd wyszedł. Miejsce wyglądało, jakby nie miało wyjścia, jednak takowe posiadało. Wiedziałem o tym od brata. Często używał tego miejsca na spotkania z dziewczynami czy też ucieczki przez nauką. Oboje byliśmy nieźle zdyszani.
- Kto cię gonił? - spytałem.
- Kochane zdzi... znaczy koleżanki z klasy i nie tylko - odpowiedziała.
- Chodziło o księcia Kima Taehyunga? - przytaknęła na moje słowa.
- Gdyby tylko miały pojęcie o niektórych sprawach. Mów, jak sytuacja z TaeTae - poprosiła.
- Przywalił mi piłką. Zmartwił się. Rozmawialiśmy i poszedłem do domu. Tak w skrócie - opowiedziałem.
- Doszło do zbliżenia? - zapytała.
Przypomniałem sobie, jak mnie dotknął. Poczułem rumieńce na policzkach.
- Tak. Dotknął mojej twarzy - odpowiedziałem cicho.
- No! - klepnęła mnie po plecach - Jesteśmy na dobrej drodze. W ten weekend nasze rodziny robią piknik. Spróbuje dowiedzieć się tego i owego. To na razie! - pomachała do mnie.
- Czekaj! - złapałem ją za ramię - Jaki jest prawdziwy powód twojej pomocy?
- Już ci mówiłam. Chcę jego szczęścia - odparła.
Jakoś jej słowa nadal mnie nie przekonywały. Nic nie będzie miała z tego układu, a szczęście przyjaciela brzmi słabo. Może przesadzam? Ale to w końcu dziewczyna, pomiot szatana. Mniejsza. Schowałem ręce do kieszeni. Chciałem już iść do domu. Wtedy zostałem przyciśnięty do ściany i zatkano mi usta.
- Bądź cicho - szepnęła.
Niedaleko nas musiał być fanklub Taehyunga. Dało się słyszeć je dobrze słyszeć. Rozmawiały o Eunhee. Nie obyło się bez niemiłych słów skierowanych w jej stronę. Spojrzałem na nią. W ogóle nie poruszyły ją te słowa, albo tak dobrze udawała opanowaną. Kiedy głosy się oddaliły puściła mnie.
- Przepraszam za to. Nie powinnam, ale sam rozumiesz sytuację. Teraz na serio będę się już zbierać. Pa!
- Cześć...
Po raz pierwszy zostałem tak potraktowany przez dziewczynę. Jednak trzeba przyznać, że ciepła była. Dziwne uczucie. Zupełnie różniło się od tego, gdy Tae mnie dotykał. Powinienem iść do domu zanim te szalone fanki księciunia mnie znajdą.
---------------------------------------------
Te burze mnie wykończą... Przepraszam, że ostatnio nie było rozdziału, ale sami wiecie jaka jest teraz pogoda :/ Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał :) Dzięki za przeczytanie ^^ Fighting i do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro