Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Jazda samochodem była trochę niezręczna, ponieważ on się nie odezwał ani słowem tylko głośno włączył muzykę i jechał jak wariat.

-Too gdzie jedziemy ? - zapytałam chcąc przerwać ciszę.

-Zobaczysz to miejsce, w którym czuję się najlepiej.

Po 15 minutach przyjechaliśmy na stadion, który był przecież zamknięty to po co on mnie tu zabrał ?! .Wysiedliśmy z samochodu on złapał mnie za ręke i prowadził.

-Bryan gdzie my idziemy, przecież tam nie wolno- zapytałam zdenerwowana, kiedy chłopak prowadził mnie do tylnej bramy.

-Będziesz musiała przeskoczyć przez płot chyba, że ja cię przeniosę- powiedział Bryan poważnym głosem.

-Przecież będziemy mieć problemy, nie wolno tam wchodzić, jest zamknięte.

-Ohhh Vicky nie wymiękaj wiem, że chcesz- zaśmiał się Bryan i pokazał dłonią, że mam pierwsza przejść.

Zaczęłam wchodzić na płot tak, żeby tylko nie spaść. Kiedy siedziałam już na samej górze spojrzałam na Bryana, który patrzył na mnie ze święcącymy oczami i lekkim uśmieszkiem.

-I na co się tak gapisz ?- zapytałam zdziwiona.

-Na serio masz zajebistą dupe- zaśmiał się.

-Przestań się gapić i wchodź- powiedziałam już cała czerwona przez słowa chłopaka.

Kiedy już Bryan przeszedł błyskawicznie przez bramę, zaczął iść w strone murawy.

-No chodź-powiedział i położył się na trawie.

Zrobiłam tak jak powiedział, położyłam się i zamknęłam oczy było na prawde miło.

-Lubie cię Vicky-powiedział Bryan i usiadł patrząc na mnie z góry.

-Też cię lubie-odpowiedziałam i usiadłam patrząc mu w oczy.

Bryan złaczył nasze usta, a ja oddałam pocałunek. Chłopak złapał mnie za biodra i posadził mnie na swoim kroczu, czułam się trochę dziwnie, ale postanowiłam trochę to wykorzystać.
Siedziałam na nim ocierając się o jego krocze i całując jego szyje. Czułam jego oddech przy swoim uchu.

-Chyba coś ci stoi- zaśmiałam się i byłam trochę z siebie dumna, że doprowiadziłam go do takiego stanu.

-Zrobisz coś z tym czy sam muszę się tym zająć ?- zapytał z uśmiechem na twarzy.

Nie zdążyłam nic powiedzieć bo usłyszeliśmy głos mężczyzny, który biegł w naszą stronę.

-O kurwa !- krzyknął Bryan i zaczeliśmy uciekać.

Kiedy byliśmy już bezpieczni w samochodzie, Bryan ruszył z piskami opon i zaczeliśmy się smiać jak pojebani z tej całej sytuacji.

-Przyrzekam, że kiedyś cię zabiję-ledwo wydusiłam to przez śmiech.

-Nie zabijesz, jak zobaczysz jak będę cię piepszył będziesz błagała o więcej-śmiał się chłopak.

-Hahha bardzo śmieszne to chyba ty będziesz błagał mnie- powiedziałam pewna siebie, chciaż w ogóle nie byłam w tym doświadczona bo nigdy tego nie robiłam, ale Bryan nie musi o tym wiedzieć.

-Czekam- odpowiedział i puścił mi oczko.

Po 10 minutach jazdy chłopak zatrzymał samochód przy McDonalds kurde od wczoraj nic nie jadłam i chciałam, żeby tak zostało.

-To co chcesz ? - zapytał Bryan

-Nic nie mam przy sobie kasy-odpowiedziałam z nadzieją, że da mi spokój z jedzieniem.

-Nie wygłupiaj się i mów co chcesz, kiedy jesteś ze mną ja płacę.

-Oghh...okej to wezmę shake waniliowego- powiedziałam i poszłam zająć stolik.

Chłopak przyszedł z tacką pełną jedzenia byłam w szoku, że sam tyle zje.

-Masz- powiedział i podał mi hamburgera, frytki i mojego shake.

-Przecież chciałam tylko shake.- powiedziałam.

-Masz to zjeść-cały dzień nic nie jadłaś bo byliśmy na boisku.

Po zjedzeniu Bryan odwiózł mnie do domu.

-Dziękuje za dzisiaj było na prawdę miło-powiedziałam.

-Musimy to kiedyś powtórzyć Vicky a na pewno to co było na boisku-dał mi buziaka i szepnął do ucha.

Uśmiechnełam się i weszłam do domu. Weszłam do łazienki i zwróciłam całe jedzenie, byłam na siebie zła, że jadłam bo było już późno. Poźniej zabrałam szybki prysznic i położyłam się do łóżka myślałam o dzisiejszym dniu, o pocałunku wiem to głupie bo znam Bryana tylko tydzień, ale chyba się w nim zakochuję nie wiem, dlaczego, ale ciągnie mnie do tego chłopaka.Nie, nie mogę się zakochać, on może mieć każdą a mnie traktuję jak koleżankę, będę tylko cierpieć nie chce tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro