Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39

Oczywiście chłopcy przynieśli drinki i zaczeliśmy pić jak pojebani. Z Jessicą wypiłam pare szybkich shotów i po 4 drinkach zaczełam mieć lekką banie. A jak to Vicky na bani od razu chciałam iść potańczyć.

-Noo Bryan chodź ze mną-ciagnęłam chłopaka za ręke, który prawie wylał na siebie wódke.

-Zaczekaj chwilkę księżniczko-powiedział i pociągnął mnie na swoje kolana.

-Szybko chce mi się tańczyć-marudziłam

-A mi pieprzyć i co z tym zrobimy-zaśmiał się.

-Jak będziesz grzeczny to zobaczymy-powiedziałam, a chłopak od razu wstał, podniósł mnie i zabrał na parkiet.

Tańczyłam z nim, a raczej cały czas się całowaliśmy. W pewnym momencie chłopak złapał moją twarz w dłonie i spojrzał głeboko w oczy. W jego jasno niebieskich oczach, które tak uwielbiam widziałam powagę, ale też szczęście.

-Jesteś dla mnie całym światem, skarbie, pierdolonym oczkiem w głowie. Vicky serio jesteś największym szczęściem jakie mogło mnie w życiu spotkać. Nic ani nikt nie zastąpi twojego miejsca. Chcę być z tobą już do końca swoich dni, nie ważne co by się działo, jak będzie źle przejdziemy przez to razem, kocham cię moja księżniczko-powiedział, a moje oczy się zaszkliły, nie wierzyłam, że kiedykolwiek usłysze od kogoś takie słowa. Wiem, że on jest dla mnie wszystkim i kocham go ponad życie, pomyslałam, a łza spłyneła mi po policzku.

-Dlaczego płaczesz kochanie?-zapytał i otarł mi łzę.

-Bo cię kocham najbardziej, jesteś dla mnie wszystkim-powiedziałam i złączyłam nasze usta w długi pocałunek.

Staliśmy na środku parkietu po prostu wtuleni w siebie, wokół tańczących ludzi. W tym momencie mieliśmy wyjebane na wszystko liczyło się tylko to, że mamy siebie.

Wróciliśmy na loże i zaczeliśmy razem pić. Wódka lała się chyba litrami, w końcu to ostatnia noc w Paryżu.

-Było zajebiście i musimy to powtórzyć!-krzyknełam i podniosłam butlkę czystej w góre.

-Dobrze mówi polać jej-krzyknął Michael.

-Tee ona ma już za dużo polane-powiedział mój chłopak, a w porównaniu do niego to nie byłam pijana w ogóle

-Odezwał się trzeźwy-zaśmiałam się i cmoknęłam w policzek.

Po jakiś 2 godzinach wszyscy mieli już dość, Michael był tak najebany, że porzygał się pod stołem.

-Dobra Vicky ja zabiore go do hotelu, jedziesz czy wrócisz z dziewczynami ?-zapytał Bryan, a ja postanowiłam jeszcze zostać.

Wypiłyśmy z Michelle pare shotów i poczułam, że mamy już wszystkie dość i postanowiłyśmy wrócić do pokoju. Pozbierałam reszte ekipy i poszliśmy do hotelu. Weszłam z Michelle do pokoju i dziewczyna od razu położyła się do łóżka.

-A ty nie idziesz spać?-zapytała

-Nie ide jeszcze do Bryana zobaczyć, czy wszystko okej, bo wiesz on też nie był za bardzo trzeźwy.

-No spoko, ale wracaj szybko, a nie znowu się będziecie pieprzyć-zaśmiała się, a ja strzeliłam jej niewinny uśmiech i wyszłam z pokoju.

Weszłam do pokoju chłopaków bez pukania i momentalnie wytrzeźwiałam. Zobaczyłam mojego chłopaka w samych bokserkach, a przed nim klęczała Natasha w staniku i dresowych spodenkach.

-Właśnie widze jak mnie kurwa kochasz, jaka jestem najważniejsza!- krzyczałam.

-Vicky to nie tak, daj mi wytłumaczyć-mówił nerwowo Bryan.

-Nie tak, a kurwa jak? A ty szmato nie umiesz się odwalić co nie ?! Musisz się każdemu do majtek dobierać. Jesteś gorsza niż dziwka, dziwka przynajmiej się rucha za kase, a ty? Ty się oddajesz za darmo-krzyczałam do niej.

-Sam chciał-powiedziała, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam się na nią.
Wyjebałam jej z pięści prosto w twarz, zaczełam ją kopać po całym tym zeszmaciałym ciele. Płakałam i okładałam ją pięściami, aż nie odciągnął mnie od niej chłopak.

-Puść mnie!-wyrwałam się mu, spojrzałam na zakrwawioną dziewczynę i splunełam obok niej.
-Jesteście siebie warci-powiedziałam i wyszłam z pokoju.

Szłam korytarzem i płakałam jak głupia, wyszłam z hotelu i chodziłam po mieście nie umiałam dojść do siebie, wyłam z cierpienia. Jeszcze nie dawno mówił te wszystkie piękne słowa kurwa gówno warte. Jak on mogł mi to zrobić? Kocham go, a on...
Pękło we mnie wszystko miałam ochote umrzeć. Wszystko starciło sens. Siedziałam w parku na ławce i płakałam.

-Moge jakoś pomoc-zapytała mnie jakaś starsza kobieta.

-Nie dziękuje-powiedziałam, a ona odeszła.

Wydzwaniał do mnie cały czas Bryan i Michelle, ale nie mialam ochoty z nikim gadać a zwłaszcza z nim. Chciałam zniknąć, chciałam wrócić do momentu w moim życiu, kiedy go nie znałam i nigdy bym go nie poznała. Poszłam do pierwszego lepszego sklepu i kupiłam papierosy i wino. Po 4 godzinach siedzenia w nocy w parku, wypiłam wino, wypaliłam pół paczki fajek i postanowiłam wrócić do pokoju. Myślałam, że jak się upije to nie będę o tym myśleć...dupa nic mi to nie dało. Cały czas miałam przed oczami ten okropny widok i do tego smierdziałam jak typowy żul.

-Vicky kurwa!? Gdzie ty byłaś ??! Bryan poszedł cię szukać?-krzyczała Michelle, a ja tylko wtuliłam się do niej i zaczełam płakać.
-Co się stało? Bryan mówił, że wszystko źle wyszło, ale nie wiem o co chodzi.

-Nie chce o tym teraz mówić-wydusiłam z siebie, a ona przytuliła mnie bardziej i tak przepłakałam reszte nocy wtulona w przyjaciółkę.

Bryan's POV:

Zaprowadziłem Michaela i sam ledwo trzymiąc się na nogach wrócłem do siebie, zrzuciłem ubrania i poszedłem do łazienki. Kiedy wyszedłem z niej na moim łóżku leżała pół naga Natasha.

-Co ty tu do kurwy robisz?-zapytałem zdenerwowany.

-Przyszłam zabrać to co mi się od dawna należy, czyli Ciebie-odpowiedziała jak zawsze pewna siebie.

-Wyjdz.

-Bryan wiem, że tego chcesz-powiedziała i uklękneła przede mną.

-Wsta...-nie zdążyłem powiedzieć bo do pokoju weszła moja Vicky i zaczeła krzyczeć. Chciałem wytłumaczyć, ale mnie nie słuchała. Rzuciła się na dziewczyne i zaczeła ją okładać pięściami. Pierwszy raz widziałem w jej oczach taki szał i jedniczesnie ból. Odciagnąłem ją, bo by ją chyba zabiła. Ona się wyrwała z moich ramion i uciekła. Pomogłem zakrwawionej dziewczynie wstać i wyprowadziłem na korytarz. Niech sobie sama radzi to wyszystko jej wina! Kurwa! Musze iść do Vicky i jej to wyjaśnić, nie moge jej starcić. Poszedłem do jej pokoju, ale tam była tylko Michelle.

-Gdzie jest Vicky?-zapytała

-Wszytko wyszło nie tak. Idę jej szukać!-powiedziałem i wybiegłem z pokoju. Chodziłem po mieście z pół nocy, ale nigdzie jej nie było. Tak bardzo bałem się o moją księżniczkę. Wydzwaniałem do niej, ale nie odbierała aż w koncu dostałem smsa od Michelle, że wróciła cała rozstrzesiona i zapłakana. Od razu postanowiłem do niej iść, przytulić ją i powiedzieć jak bardzo ją kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro