39
Oczywiście chłopcy przynieśli drinki i zaczeliśmy pić jak pojebani. Z Jessicą wypiłam pare szybkich shotów i po 4 drinkach zaczełam mieć lekką banie. A jak to Vicky na bani od razu chciałam iść potańczyć.
-Noo Bryan chodź ze mną-ciagnęłam chłopaka za ręke, który prawie wylał na siebie wódke.
-Zaczekaj chwilkę księżniczko-powiedział i pociągnął mnie na swoje kolana.
-Szybko chce mi się tańczyć-marudziłam
-A mi pieprzyć i co z tym zrobimy-zaśmiał się.
-Jak będziesz grzeczny to zobaczymy-powiedziałam, a chłopak od razu wstał, podniósł mnie i zabrał na parkiet.
Tańczyłam z nim, a raczej cały czas się całowaliśmy. W pewnym momencie chłopak złapał moją twarz w dłonie i spojrzał głeboko w oczy. W jego jasno niebieskich oczach, które tak uwielbiam widziałam powagę, ale też szczęście.
-Jesteś dla mnie całym światem, skarbie, pierdolonym oczkiem w głowie. Vicky serio jesteś największym szczęściem jakie mogło mnie w życiu spotkać. Nic ani nikt nie zastąpi twojego miejsca. Chcę być z tobą już do końca swoich dni, nie ważne co by się działo, jak będzie źle przejdziemy przez to razem, kocham cię moja księżniczko-powiedział, a moje oczy się zaszkliły, nie wierzyłam, że kiedykolwiek usłysze od kogoś takie słowa. Wiem, że on jest dla mnie wszystkim i kocham go ponad życie, pomyslałam, a łza spłyneła mi po policzku.
-Dlaczego płaczesz kochanie?-zapytał i otarł mi łzę.
-Bo cię kocham najbardziej, jesteś dla mnie wszystkim-powiedziałam i złączyłam nasze usta w długi pocałunek.
Staliśmy na środku parkietu po prostu wtuleni w siebie, wokół tańczących ludzi. W tym momencie mieliśmy wyjebane na wszystko liczyło się tylko to, że mamy siebie.
Wróciliśmy na loże i zaczeliśmy razem pić. Wódka lała się chyba litrami, w końcu to ostatnia noc w Paryżu.
-Było zajebiście i musimy to powtórzyć!-krzyknełam i podniosłam butlkę czystej w góre.
-Dobrze mówi polać jej-krzyknął Michael.
-Tee ona ma już za dużo polane-powiedział mój chłopak, a w porównaniu do niego to nie byłam pijana w ogóle
-Odezwał się trzeźwy-zaśmiałam się i cmoknęłam w policzek.
Po jakiś 2 godzinach wszyscy mieli już dość, Michael był tak najebany, że porzygał się pod stołem.
-Dobra Vicky ja zabiore go do hotelu, jedziesz czy wrócisz z dziewczynami ?-zapytał Bryan, a ja postanowiłam jeszcze zostać.
Wypiłyśmy z Michelle pare shotów i poczułam, że mamy już wszystkie dość i postanowiłyśmy wrócić do pokoju. Pozbierałam reszte ekipy i poszliśmy do hotelu. Weszłam z Michelle do pokoju i dziewczyna od razu położyła się do łóżka.
-A ty nie idziesz spać?-zapytała
-Nie ide jeszcze do Bryana zobaczyć, czy wszystko okej, bo wiesz on też nie był za bardzo trzeźwy.
-No spoko, ale wracaj szybko, a nie znowu się będziecie pieprzyć-zaśmiała się, a ja strzeliłam jej niewinny uśmiech i wyszłam z pokoju.
Weszłam do pokoju chłopaków bez pukania i momentalnie wytrzeźwiałam. Zobaczyłam mojego chłopaka w samych bokserkach, a przed nim klęczała Natasha w staniku i dresowych spodenkach.
-Właśnie widze jak mnie kurwa kochasz, jaka jestem najważniejsza!- krzyczałam.
-Vicky to nie tak, daj mi wytłumaczyć-mówił nerwowo Bryan.
-Nie tak, a kurwa jak? A ty szmato nie umiesz się odwalić co nie ?! Musisz się każdemu do majtek dobierać. Jesteś gorsza niż dziwka, dziwka przynajmiej się rucha za kase, a ty? Ty się oddajesz za darmo-krzyczałam do niej.
-Sam chciał-powiedziała, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam się na nią.
Wyjebałam jej z pięści prosto w twarz, zaczełam ją kopać po całym tym zeszmaciałym ciele. Płakałam i okładałam ją pięściami, aż nie odciągnął mnie od niej chłopak.
-Puść mnie!-wyrwałam się mu, spojrzałam na zakrwawioną dziewczynę i splunełam obok niej.
-Jesteście siebie warci-powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Szłam korytarzem i płakałam jak głupia, wyszłam z hotelu i chodziłam po mieście nie umiałam dojść do siebie, wyłam z cierpienia. Jeszcze nie dawno mówił te wszystkie piękne słowa kurwa gówno warte. Jak on mogł mi to zrobić? Kocham go, a on...
Pękło we mnie wszystko miałam ochote umrzeć. Wszystko starciło sens. Siedziałam w parku na ławce i płakałam.
-Moge jakoś pomoc-zapytała mnie jakaś starsza kobieta.
-Nie dziękuje-powiedziałam, a ona odeszła.
Wydzwaniał do mnie cały czas Bryan i Michelle, ale nie mialam ochoty z nikim gadać a zwłaszcza z nim. Chciałam zniknąć, chciałam wrócić do momentu w moim życiu, kiedy go nie znałam i nigdy bym go nie poznała. Poszłam do pierwszego lepszego sklepu i kupiłam papierosy i wino. Po 4 godzinach siedzenia w nocy w parku, wypiłam wino, wypaliłam pół paczki fajek i postanowiłam wrócić do pokoju. Myślałam, że jak się upije to nie będę o tym myśleć...dupa nic mi to nie dało. Cały czas miałam przed oczami ten okropny widok i do tego smierdziałam jak typowy żul.
-Vicky kurwa!? Gdzie ty byłaś ??! Bryan poszedł cię szukać?-krzyczała Michelle, a ja tylko wtuliłam się do niej i zaczełam płakać.
-Co się stało? Bryan mówił, że wszystko źle wyszło, ale nie wiem o co chodzi.
-Nie chce o tym teraz mówić-wydusiłam z siebie, a ona przytuliła mnie bardziej i tak przepłakałam reszte nocy wtulona w przyjaciółkę.
Bryan's POV:
Zaprowadziłem Michaela i sam ledwo trzymiąc się na nogach wrócłem do siebie, zrzuciłem ubrania i poszedłem do łazienki. Kiedy wyszedłem z niej na moim łóżku leżała pół naga Natasha.
-Co ty tu do kurwy robisz?-zapytałem zdenerwowany.
-Przyszłam zabrać to co mi się od dawna należy, czyli Ciebie-odpowiedziała jak zawsze pewna siebie.
-Wyjdz.
-Bryan wiem, że tego chcesz-powiedziała i uklękneła przede mną.
-Wsta...-nie zdążyłem powiedzieć bo do pokoju weszła moja Vicky i zaczeła krzyczeć. Chciałem wytłumaczyć, ale mnie nie słuchała. Rzuciła się na dziewczyne i zaczeła ją okładać pięściami. Pierwszy raz widziałem w jej oczach taki szał i jedniczesnie ból. Odciagnąłem ją, bo by ją chyba zabiła. Ona się wyrwała z moich ramion i uciekła. Pomogłem zakrwawionej dziewczynie wstać i wyprowadziłem na korytarz. Niech sobie sama radzi to wyszystko jej wina! Kurwa! Musze iść do Vicky i jej to wyjaśnić, nie moge jej starcić. Poszedłem do jej pokoju, ale tam była tylko Michelle.
-Gdzie jest Vicky?-zapytała
-Wszytko wyszło nie tak. Idę jej szukać!-powiedziałem i wybiegłem z pokoju. Chodziłem po mieście z pół nocy, ale nigdzie jej nie było. Tak bardzo bałem się o moją księżniczkę. Wydzwaniałem do niej, ale nie odbierała aż w koncu dostałem smsa od Michelle, że wróciła cała rozstrzesiona i zapłakana. Od razu postanowiłem do niej iść, przytulić ją i powiedzieć jak bardzo ją kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro