Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

Obudziłam się z okropnym bólem głowy i katarem.No super chyba jestem chora.
Leżałam w łóżku i napisałam smsa do Kate.

Do Kate: Dzisiaj nie idę, jestem chora ;c

Od Kate: Jak się szlaja po parku do późna to tak jest ;*

Chciałam się przespać, ale do pokoju weszła mama.

-Wstawaj! Znowu się spóźnisz

-Jestem chora, nie dam rady iść-wydusiłam z siebie i myślałam, że rozsadzi mi głowe.

-Przyniose ci zaraz termometr i jakieś tabletki-powiedziałam mama i zeszła na dół.

Po chwili wróciła i podała mi termometr. Pokazał on 39°C więc zjadłam jakąś tabletkę i postanowiłam się przespać. Otworzyłam oczy i poczułam znajomy zapach.

-Bryan?-zapytałam bo nie byłam prwna czy czasami nie majacze.

-Przepraszam nie chciałem cię obudzić-powiedział.

-Jak wszedłeś do domu?

-Przez okno-uśmiechnął się.

-Dlaczego nie jesteś w szkole-zapytałam chłopaka, gdy zobaczyłam, że jest dopiero 11.

-Myślisz, że siedziałbym w szkole jak moja księżniczka jest chora?

-Kochany jesteś, ale szczerze mówiąc wolałabym iść do szkoły niż czuć się tak jak teraz. Wyglądam jak kupa-zaśmiałam się.

-Nawet chora, jesteś słodka-pocałował mnie w głowe i wyszedł z pokoju.

Po chwili do pokoju wszedł chłopak z tacą jedzenia.

-Zrobiłem ci herbatkę i omleta.

-Dziękuje, ale nie jestem głodna-powiedziałam i zabrałam kubek z herbatą.

-Boże...jak dziecko-westchnął i usiadł obok mnie.

-Co ty robisz?-zapytałam bo chłopak trzymał na widelcu kawałek omleta i próbował wsadzić mi go do ust.

-Skoro nie chcesz jeść to będe cię karmić-powiedział i włożył mi widelec do ust.

Zjadłam całego omleta i postanowiliśmy obejrzeć film.
Bryan położył się obok mnie, a ja się do niego wtuliłam.

-Jeszcze tydzień i jedziemy do Paryża-powiedziałam

-Już nie mogę się doczekać piepszenia w Paryżu-zaśmiał się

-Taa ty zawsze o jednym, ciekawe z kim się będziesz piepszyć?

-No jak to z kim? Z moją dziewczyną-pocałował mnie.

-Będziesz chory...-powiedziałam, ale on tylko wzruszył ramionami i wrócił do całowania, kiedy zadzwonił telefon chłopaka.

-Kto to?- zapytałam, kiedy skończył rozmowę.

-Michael się pyta czy przyjdę na trening, ale powiedziałem, że nie bo jestem u ciebie.

-Idz. Nie będziesz ze mną się nudzić-powiedziałam

-Nie. Zostane z tobą jesteś ważniejsza niż trening-uśmiechnął się.

-Masz iść, pewnie przyjdą do mnie dziewczyny więc nie będę sama.

-No okej, ale wpadne wieczorem- pocałował mnie i wyszedł.

Do Jessica: Wpadniesz do mnie ?

Od Jessica: Jasne, będę za godzine suko;*

Do Jessica: Ok. Zadzwoń po resztę ;*

Po godzinie przyszły dziewczyny.

-Masz coś do jedzenia? Jestem głodna jak nigdy-powiedziała Jessica.

-Nie wiem, możesz sobie coś zrobić-powiedziałam, a dziewczyna pobiegła do kuchni.

-Ja wpadłam tylko na chwilę, później jadę z Jasonem na zakupy bo obiecałam , że pomogę mu wybrać buty-powiedziała Michelle.

-No kup mu w końcu jakieś fajne-zaśmiała się Kate.

-Jak ty się w ogóle czujesz?-zapytała Michelle.

-No już lepiej, ale nadal nie mam na nic siły.

-Kurwaaa!!-krzykneła Jessica, stojąca w progu z miską makaronu.

-Co?

-Jebłam się w noge i prawie mi spadło jedzenie-powiedziała zbulwersowana, a my zaczełyśmy się z niej śmiać.

-O niee wszyscy zginiemy-śmiała się Kate.

-To nie jest kurwa śmieszne-mówiła Jessica, a po chwili sama się śmiała. Gadałyśmy przez chwilę aż zadzwonił do mnie telefon.

-Dobra cicho! Bryan dzwoni.

Halo?
Czeeeeeść kotek, przepraszam, ale ja wpadne trochę później-mówił dziwnie tak jakby pijany.
Piłeś coś?
Nie.
Jarałeś?
Może.
Bryan!
Dobra dobra, jarałem, ale tylko troche...bo to było z takiego źródełka-śmiał się.
Jeszcze coś?-zapytałam zła bo nie lubie jak tak często pali, jeszcze dzisiaj jak obiecał, że do mnie przyjedzie.
Jesteś zła mój pierożku?-śmiał się
Nie-powiedziałam i usłyszałam śmiech jakieś dziewczyny w słuchawce.
Kto tam jest?-zapytałam
Nikt. Tylko ja i zioło-śmiał się.
Dobra. Nie przychodz dzisiaj cześć-rozłączyłam się.

-Co się stało?-zapytała Jesscia.

-Kurwa zjarał się.

-Serio i o to się tak wkurzyłaś? Przecież to nie pierwszy raz-powiedziała Michelle.

-Nie o to chodzi. Słyszałam w słuchawce śmiech tej kurwy Natashy-powiedziałam i rzuciłam telefonem o podłogę.

-Vicky spokojnie, może ci się wydawało

-Nie wydawało.

Dziewczyny posiedziały u mnie do 20 i pojechały do domu. Postanowiłam iść się okąpać skoro gorączka mi spadła i moge się ruszyć z łóżka. Okąpałam się, ubrałam w bielizne i wskoczyłam do łóżka. Leżałam w łóżku i przeglądałam tumblr, kiedy usłyszałam pukanie na balkonie. Wtf kto wlazł mi na balkon o północy ??? Wstałam i otworzyłam balkon, a tam stał Bryan z czerwoną różą.

-Przepraszam-powiedział.

-Serio zlewasz mnie, żeby zajarać z tą suką, a teraz kwiatuszek i myślisz, że jest ok?

-Nie jarałem z nią tylko z chłopakami, a ona przyszła z Rickiem-powiedział, a ja stałam bez słowa nadal zła na niego.

-Jeszcze raz przepraszam, nie ma nic ważniejszego niż moja chora księżniczka i dlatego przyniosłem pączki i gorącą czekoladę ze Starbucks'a-uśmiechnął się i wyjął za pleców papierową torbe.

-Dobrze wybaczam, ale to wszystko dzięki czekoladzie-uśmiechnełam się. Jest taki kochany, że nie moge być na niego długo zła, ale jak słysze tą Natashe to, aż mną trzęsie.

-Widze, że czekałaś na mnie-zaśmiał się chłopak i zmierzył mnie wzrokiem.

-Chciałbyś

-Masz szczęście, że jesteś chora-pocałował mnie.

Chłopak rozebrał się do bokserek i położył obok mnie.

-A ty co?-zapytałam, bo nie wiedziałam po co się rozbierał.

-Dzisiaj zostaje na noc, skoro nie przyjechałem by spędzić z tobą wieczór to spędze z tobą noc-uśmiechnął się.Kocham go.

-Kocham Cię-powiedziałam.

-Ja Ciebie też Królewną Moja.

Po zjedzeniu pączków i wypiciu czekolady, wtuliłam się w tors chłopaka i po chwili zasnełam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro