31
Obudziłam się z okropnym bólem głowy i katarem.No super chyba jestem chora.
Leżałam w łóżku i napisałam smsa do Kate.
Do Kate: Dzisiaj nie idę, jestem chora ;c
Od Kate: Jak się szlaja po parku do późna to tak jest ;*
Chciałam się przespać, ale do pokoju weszła mama.
-Wstawaj! Znowu się spóźnisz
-Jestem chora, nie dam rady iść-wydusiłam z siebie i myślałam, że rozsadzi mi głowe.
-Przyniose ci zaraz termometr i jakieś tabletki-powiedziałam mama i zeszła na dół.
Po chwili wróciła i podała mi termometr. Pokazał on 39°C więc zjadłam jakąś tabletkę i postanowiłam się przespać. Otworzyłam oczy i poczułam znajomy zapach.
-Bryan?-zapytałam bo nie byłam prwna czy czasami nie majacze.
-Przepraszam nie chciałem cię obudzić-powiedział.
-Jak wszedłeś do domu?
-Przez okno-uśmiechnął się.
-Dlaczego nie jesteś w szkole-zapytałam chłopaka, gdy zobaczyłam, że jest dopiero 11.
-Myślisz, że siedziałbym w szkole jak moja księżniczka jest chora?
-Kochany jesteś, ale szczerze mówiąc wolałabym iść do szkoły niż czuć się tak jak teraz. Wyglądam jak kupa-zaśmiałam się.
-Nawet chora, jesteś słodka-pocałował mnie w głowe i wyszedł z pokoju.
Po chwili do pokoju wszedł chłopak z tacą jedzenia.
-Zrobiłem ci herbatkę i omleta.
-Dziękuje, ale nie jestem głodna-powiedziałam i zabrałam kubek z herbatą.
-Boże...jak dziecko-westchnął i usiadł obok mnie.
-Co ty robisz?-zapytałam bo chłopak trzymał na widelcu kawałek omleta i próbował wsadzić mi go do ust.
-Skoro nie chcesz jeść to będe cię karmić-powiedział i włożył mi widelec do ust.
Zjadłam całego omleta i postanowiliśmy obejrzeć film.
Bryan położył się obok mnie, a ja się do niego wtuliłam.
-Jeszcze tydzień i jedziemy do Paryża-powiedziałam
-Już nie mogę się doczekać piepszenia w Paryżu-zaśmiał się
-Taa ty zawsze o jednym, ciekawe z kim się będziesz piepszyć?
-No jak to z kim? Z moją dziewczyną-pocałował mnie.
-Będziesz chory...-powiedziałam, ale on tylko wzruszył ramionami i wrócił do całowania, kiedy zadzwonił telefon chłopaka.
-Kto to?- zapytałam, kiedy skończył rozmowę.
-Michael się pyta czy przyjdę na trening, ale powiedziałem, że nie bo jestem u ciebie.
-Idz. Nie będziesz ze mną się nudzić-powiedziałam
-Nie. Zostane z tobą jesteś ważniejsza niż trening-uśmiechnął się.
-Masz iść, pewnie przyjdą do mnie dziewczyny więc nie będę sama.
-No okej, ale wpadne wieczorem- pocałował mnie i wyszedł.
Do Jessica: Wpadniesz do mnie ?
Od Jessica: Jasne, będę za godzine suko;*
Do Jessica: Ok. Zadzwoń po resztę ;*
Po godzinie przyszły dziewczyny.
-Masz coś do jedzenia? Jestem głodna jak nigdy-powiedziała Jessica.
-Nie wiem, możesz sobie coś zrobić-powiedziałam, a dziewczyna pobiegła do kuchni.
-Ja wpadłam tylko na chwilę, później jadę z Jasonem na zakupy bo obiecałam , że pomogę mu wybrać buty-powiedziała Michelle.
-No kup mu w końcu jakieś fajne-zaśmiała się Kate.
-Jak ty się w ogóle czujesz?-zapytała Michelle.
-No już lepiej, ale nadal nie mam na nic siły.
-Kurwaaa!!-krzykneła Jessica, stojąca w progu z miską makaronu.
-Co?
-Jebłam się w noge i prawie mi spadło jedzenie-powiedziała zbulwersowana, a my zaczełyśmy się z niej śmiać.
-O niee wszyscy zginiemy-śmiała się Kate.
-To nie jest kurwa śmieszne-mówiła Jessica, a po chwili sama się śmiała. Gadałyśmy przez chwilę aż zadzwonił do mnie telefon.
-Dobra cicho! Bryan dzwoni.
Halo?
Czeeeeeść kotek, przepraszam, ale ja wpadne trochę później-mówił dziwnie tak jakby pijany.
Piłeś coś?
Nie.
Jarałeś?
Może.
Bryan!
Dobra dobra, jarałem, ale tylko troche...bo to było z takiego źródełka-śmiał się.
Jeszcze coś?-zapytałam zła bo nie lubie jak tak często pali, jeszcze dzisiaj jak obiecał, że do mnie przyjedzie.
Jesteś zła mój pierożku?-śmiał się
Nie-powiedziałam i usłyszałam śmiech jakieś dziewczyny w słuchawce.
Kto tam jest?-zapytałam
Nikt. Tylko ja i zioło-śmiał się.
Dobra. Nie przychodz dzisiaj cześć-rozłączyłam się.
-Co się stało?-zapytała Jesscia.
-Kurwa zjarał się.
-Serio i o to się tak wkurzyłaś? Przecież to nie pierwszy raz-powiedziała Michelle.
-Nie o to chodzi. Słyszałam w słuchawce śmiech tej kurwy Natashy-powiedziałam i rzuciłam telefonem o podłogę.
-Vicky spokojnie, może ci się wydawało
-Nie wydawało.
Dziewczyny posiedziały u mnie do 20 i pojechały do domu. Postanowiłam iść się okąpać skoro gorączka mi spadła i moge się ruszyć z łóżka. Okąpałam się, ubrałam w bielizne i wskoczyłam do łóżka. Leżałam w łóżku i przeglądałam tumblr, kiedy usłyszałam pukanie na balkonie. Wtf kto wlazł mi na balkon o północy ??? Wstałam i otworzyłam balkon, a tam stał Bryan z czerwoną różą.
-Przepraszam-powiedział.
-Serio zlewasz mnie, żeby zajarać z tą suką, a teraz kwiatuszek i myślisz, że jest ok?
-Nie jarałem z nią tylko z chłopakami, a ona przyszła z Rickiem-powiedział, a ja stałam bez słowa nadal zła na niego.
-Jeszcze raz przepraszam, nie ma nic ważniejszego niż moja chora księżniczka i dlatego przyniosłem pączki i gorącą czekoladę ze Starbucks'a-uśmiechnął się i wyjął za pleców papierową torbe.
-Dobrze wybaczam, ale to wszystko dzięki czekoladzie-uśmiechnełam się. Jest taki kochany, że nie moge być na niego długo zła, ale jak słysze tą Natashe to, aż mną trzęsie.
-Widze, że czekałaś na mnie-zaśmiał się chłopak i zmierzył mnie wzrokiem.
-Chciałbyś
-Masz szczęście, że jesteś chora-pocałował mnie.
Chłopak rozebrał się do bokserek i położył obok mnie.
-A ty co?-zapytałam, bo nie wiedziałam po co się rozbierał.
-Dzisiaj zostaje na noc, skoro nie przyjechałem by spędzić z tobą wieczór to spędze z tobą noc-uśmiechnął się.Kocham go.
-Kocham Cię-powiedziałam.
-Ja Ciebie też Królewną Moja.
Po zjedzeniu pączków i wypiciu czekolady, wtuliłam się w tors chłopaka i po chwili zasnełam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro