Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Obudziłam się o 10 i Bryana nie było w łóżku, zobaczyłam go jak stoi na balkonie i pali papierosa.

-Dzień Dobry-pocałowałam chłopaka w policzek.

-Dzień Dobry Księżniczko-odpowiedział i uśmiechnął się.

Poszłam do łazienki, wziełam szybki prysznic, umyłam włosy i pomalowałam się. Ubrałam się w czarny crop top i jeansowe ogrodniczki, a włosy wysuszyłam i pokręciłam.

-Jesteś już gotowa? Idziemy na śniadanie?-zapytał Bryan

-Możemy już iść-założyałam conversy i wyszliśmy z pokoju.

W restauracji zobaczyliśmy Michelle i Jasona więc usiedliśmy obok nich. Zamówiłam sobie owsiankę z jagodami i koktajl malinowo-miętowy.

-Idziemy dzisiaj na jakieś zakupy?-zapytała Michelle.

-No nie wiem-spojrzałam na Bryana bo obiecałam mu, że ostatni dzień spędzimy razem.

-Jak chcesz to idź ja musze coś zalatwić, spotakmy się o 17-pocałował mnie i wyszedł.

Skończyłyśmy jeść i poszłysmy po Jessice i Kate. Postanowiłyśmy iść kupić pamiątki bo jutro o 14 mamy wylot do Londynu.

-Powiedziałam Bryanowi, że go kocham-powiedziałam smutnym głosem bo myślałam, że coś powie, a on mnie pocałował.

-No i jak? Jesteście razem?-zapytała Jessica.

-No właśnie kurwa nie bo on mi nic na to nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Nie wiem co mam myśleć.

-No kurde i ogarnij tu faceta. Kocha cię, ale ci tego nie powie-zaśmiała się Kate.

-A może mnie nie kocha skoro mi tego nie powiedział.

-Cicho! Kocha ale jest frajerem i nie wiem, dlaczego nie jesteście jeszcze razem-powiedziała Michelle.

Chodziłyśmy po sklepach jakieś 2 godziny i kupilyśmy troche ubrań oraz pamiątek. Po zakupach poszłyśmy na drinka do baru i wróciłam do pokoju się przebrać bo za 30 minut miałam się spotkać z Bryanem przed hotelem.
Ubrałam białą sukinkę z falbanką opadającą na ramiona oraz czarne wysokie koturny. Pomalowałam usta różową szminką i wyszłam. Stałam przed hotelem, kiedy Bryan podjechał białym BMW, wyszedł z auta ubrany jeansy i białą koszule.

-Wyglądasz ślicznie-pocałował mnie i wręczył czerwoną róże oraz otworzył drzwi samochodu.

-Dziękuje.

Jechaliśmy jakieś 40 minut,kiedy zatrzymał się przed jakimś dużym budynkiem. Weszliśmy do środka i staneliśmy przed windą. Nie wiem gdzie jesteśmy ale to miejscie musi być bardzo drogie. Wjechaliśmy na najwyższe piętro, a tam była restauracja otoczona przeszkolnym dachem, gdzie było widać piękne niebo, z zachodzącym słońcem.

-Zamów co chcesz-powiedział Bryan, kiedy kelner przyniósł karte dań. Kurwa jakie to wszystko drogie.

-Wezmę sałatkę z krewetkami-powiedziałam.

-Wezmiemy 2 sałatki z krewetkami i czerwone wino, a na deser pojedziemy później-powiedział do kelnera, a do mnie puścił oczko.

Po 10 minutach dostaliśmy swoje zamówienie. Czas płynął nam na rozmowie i zanim się zorientowałam to nad nami było już gwiezdziste niebo. Boże jakie to jest piękne. Po zjedzeniu, Bryan zapłacił i ruszyliśmy dalej. Po krótkiej chwili zatrzymaliśmy się pod jakąś wielką górą.

-Będziemy musieli trochę wchodzić-zaśmiał się Bryan.

-No w tych butach to nie wiem czy dam rade-powiedziałam

-Wskakuj!-powiedział chłopak wskazując na swoje plecy. Bryan kucnął, a ja na niego wskoczyłam i tak ruszyliśmy na góre. Co on odwala?
Po 10 minitach wchodzenia Bryan dał mi znać, że moge już zejść, więc zeskoczyłam, a on złapal mnie za ręke i prowadził. Nie mogłam uwierzyć w to co widze staliśmy na górze, gdzie widać całe oświetlone miasto. Pod nami było spokojne morze, a na środku zobaczyłam rozłożony koc z butelką wina i miską owoców.

-Boże Bryan Kocham Cię-wtuliłam się w chłopaka.

-Podoba się?

-Bardzo-uśmiechnełam się i usiedliśmy na kocu.

Bryan otworzył wino i piliśmy je prosto z butelki, śmiejąc się i rozmawiając. Muszę przyznać, że chcę, aby ta chwila trwała wiecznie.
Bryan położył się na kocu, a ja karmiłam go truskawkami, aż się nie skończyły i położyłam się obok chłopaka. I przez chwilę leżelismy przytuleni do siebie oglądając gwiazdy.

-Vicky...musze ci coś powiedzieć-powiedział Bryan i usiadł na przeciwko mnie.

-Co się stało?-usiadłam.

-Vicky kurwa potrzebuje cię-złapal mnie za ręke.

-Przecież jestem z tobą.

-Potrzebuje cię, bo jesteś jedną z nielicznych osób, którym ufam. Potrzebuję cię, bo znasz mnie taki jakim byłem, a mimo to jesteś przy mnie. Potrzebuję cię, bo jestem w tobie zakochany, i nie mam pojęcia, co bym bez ciebie zrobił-mówił patrząc mi prosto w oczy.

-Jesteś we mnie zakochany?-zapytałam bo nie wierzyłam w to co słysze.

-Kocham cię-powiedział po prostu.-
Powinieniem ci to powiedzieć już dawno temu. Może gdybym to zrobił, udałoby się nam uniknąć wielu głupich błędów. Z drugiej strony-dodał, zaczynając się uśmiechać-czasem myślę, że to przez te wszystkie przeszkody pokochałem cię tak bezgraniecznie.-powiedział, a ja zaczełam płakać bo to było piękne.

-Pocałuj mnie-powiedziałam, a chłopak wbił się w moje usta.

-Czyli to znaczy, że się zgadzasz ?

-Na co?

-Żeby zostać moją dziewczyną? Moją już tak oficjalnie-zaśmiał się.

-Oczywiście, że tak-powiedziałam, a on mnie pocałował. Całowaliśmy się, a chłopak włożył ręke pod moją sukienkę i złapał moją pierś.

-Bryan chce się z tobą kochać-powiedziałam.

-Co? Jesteś pewna?-zapytał, a ja kiwnełam głową na tak.

Chłopak zaczął mnie całować i ściągać moją sukinkę, po chwili byłam już naga, a on całował moje ciało. Wstałam i zaczełam rozpinać koszulę chłopaka. On szybko zdjął reszte ubrań i leżał znowu na mnie.

-Jeśli będziesz chciała to przestane.-powiedział, a ja kiwnełam głową.
Bryan rozchylił moje nogi i był już przy moim wejściu. Po chwili poczułam ja wchodzi we mnie całą swoją długością. Wydałam z siebie jęk i wbiłam paznokcie w jego plecy zostawiając na nich pewnie czerwony ślad bo odczułam lekki ból. Chłopak wchodził we mnie coraz szybciej i głębiej. Wydawałam z siebie jęki rozkoszy bo było mi tak dobrze, czułam, że jestem blisko.

-Jesteś cudowna-wyszeptał mi do ucha i złączył nasze usta.

Nagle zwolnił swoje ruchy, ale były one mocne i głębokie. Czułam wszystko tak dobrze, wydałam z siebie jęk i doszłam. Chłopak wyszedł ze mnie i osiągnął szczyt, lejąc swoim płynem na trawe. Leżeliśmy wtuleni do siebie, aż w końcu zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro