Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Była noc, ciemna i głucha. Niebo pełne gwiazd dziś czarne jak kawa, posypana tak, że nie widać nic pod nią. Nawet piękny księżyc w pełni nie dawał o sobie znać. Las wyjątkowo straszny i cichy. Jakby całe życie z niego uciekło. Nawet liście bały się poruszyć. Mroczne stworzenie wyszło na łowy. Brązowo-czarny wilk żądny ludzkiej krwi, szuka ofiary. Niecierpliwi się, ponieważ noc powoli biegnie ku końcu. Zaczyna działać nerwowo, a w tej sytuacji jest to błąd. Podczas polowania trzeba być cierpliwym i ostrożnym. Każdy krok powinien być przemyślany. Sama jego obecność steruje ofiarę. Mimo iż go nie widzi to, wie, że coś nie gra. Przemierzała nocą tę ulicę wiele razy. I nigdy nie miała tego odczucia. Przeklina w myślach, iż nie została dłużej w klubie. Przecież dobrze się bawiła. Spotkała się tam połowa firmy, mieli własną lożę. A dziś wszyscy chcieli świętować. W końcu podpisali dziś umowę o założeniu nowej siedziby za granicami kraju. Ale nie, zawsze musiała wiedzieć lepiej i postanowiła wrócić do domu. Oczywiście mogła zamówić taksówkę, lecz spacer przecież dobrze jej zrobi. Przecież to tylko pół godziny drogi. A teraz idzie sama, drogą przy lesie. Włosy na ciele stoją dęba, a oddech jest nierówny i drżący. To tylko twoja wyobraźnia, za dużo wypiłaś i ci odbija. Cały czas powtarzała sobie. Lecz jeszcze nie zdaje sobie sprawę, że to złuda. Stukot obcasów sprowadził do niej zabójcę. Dla niego to jak świetlisty znak z napisem „Tu masz ofiarę! Smacznego!". Zadowolony z siebie leży pomiędzy drzewami i czeka. Już snuje plany gdzie się najpierw wgryzie, by jej nie uśmiercić. Przecież jaka to satysfakcja, nie słysząc krzyków i jęków zdobyczy. Pozwoli jej się czołgać, by następnie uszkodzić ścięgna i mięśnie. Już czuje smak jej krwi, przez co się aż się oblizuje. Wybiega tuż przed nią. Brunetka o średniej budowie ciała zatrzymuje się ze strachem w oczach. Wilk pewny, iż sparaliżował ją jego widok, podchodzi powoli, szczerząc groźnie kły.
Na języku czuje smak strachu kobiety. Jednak nie spodziewa się jednego, że zacznie uciekać. Pędem ruszyła w las, gubiąc buty utkwione w ziemi. Zabójca goni za swą ofiarą. W mgnieniu oka przez co upada. Nie lubi, gdy ktoś psuje mu plany. Przez swoją nieuwagę dostaje stopą w nos. Słychać chrzęst łamanych kości. Zatacza się, kichając krwią. Kobieta wykorzystuje moment i prędko stara się wejść na drzewo. Kilka razy ześlizguje się, lecz desperacja i chęć życia pozwala jej usadowić się poza zasięgiem drapieżnika. Po minięciu szoku i bólu zaczyna krążyć i skakać do ofiary. Na niebie zaczyna wyłaniać się słońce. Czas mordercy kończy się. Zrezygnowany i pewny śmierci kobiety odchodzi. Nawet gdyby przeżyła ugryzienie, to jad wprowadzony w krew, zabije ją. Od wielu lat nikt nie przeżył przemiany. Ludzie są teraz tak słabi, że ich organizm wykańcza trucizna. J tak większość, która przeżyła pierwszą przemianę to pierwotna, wykańcza większą część. A to było kupę lat temu. Wszyscy byli wtedy silniejsi. Po czasie osłabiona od ubytku krwi dziewczyna schodzi. Chwiejnym krokiem zmierza ku drodze. Gdy toczy się po jezdni, zatrzymuje ją policja. W głowie chodzi jej jedna myśl „Kurwa! Serio?! A gdzie byliście, gdy zostałam zaatakowana ?!". Lecz żadne słowa nie płyną z jej ust. Nie ma sił. Policjant, widząc jej stan, od razu zabiera ją do radiowozu i na sygnałach do szpitala. Kobieta podczas szybkiej jazdy traci przytomność, a kolor skóry można porównać do trupa. Oddech ciężki i urwany nie świadczy niczego dobrego. Śmierć coraz bardziej się o nią upomina. Lucyfer szczerzy się na wiadomość o nowym słudze. Jednak najpierw czeka ją sąd ostateczny. Lecz każdy, kto ją zna, wie, że do nieba nie pójdzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro