Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Kłótnia

Uwaga! Z okazji wybicia magicznej liczby 100 obserwatorów (teraz już 102, ale ćśśś) ogłaszam Q&A. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może zadawać pytania zarówno do mnie, jak i każdej postaci, która pojawiła się w tej książce. Proszę, aby pytania były zadawane tylko i wyłącznie pod tym rozdziałem:)  

Maja POV: 

Obudziłam się w wyśmienitym nastroju, nie miałam ochoty jeszcze wstawać, ale kiedy zobaczyłam, że jestem sama w pokoju, przeraziłam się. Scott na pewno poszedł coś załatwić, ale Jackson, przecież on nawet nie zna tego domu. Pierwszy raz w życiu ubrałam się tak szybko, włosy związałam w luźnego koka. 

Zbiegłam na dół, wołając imię chłopca. Oby tylko nic mu się nie stało. Wbiegłam do kuchni, modląc się o to, aby był tam Jackson. Zamiast niego spotkałam Jasmine, która z uśmiechem na twarzy smażyła naleśniki. 

- Hej, wyspałaś się?- Spojrzała na mnie, nadal się uśmiechając.- Szukasz Jacksona? Spokojnie, nie musisz się o niego martwić, był tu niedawno, zjadł śniadanie, a teraz poszedł pobawić się z moją córeczką. 

- Oh, masz córkę?

- Tak ma na imię Isabella, niedawno skończyła cztery latka. Posłuchaj, widzę, że czujesz się w moim towarzystwie niezręcznie, ale nie musisz się stresować, jeśli myślisz, że ja, lub ktokolwiek inny ma do ciebie żal z powodu śmierci Erica, to mylisz się. Fakt, był moim bratem, ale to co ci zrobił jest niewybaczalne, nadal nie mogę uwierzyć, że posunął się do czegoś takiego.

- Dziękuję, bałam się, że będziecie mnie obwiniać o jego śmierć. 

- Spokojnie, wszyscy bardzo cię polubili. Teraz jesteś częścią naszej rodziny. Może masz ochotę na naleśnika?

- Bardzo chętnie.- Uśmiechnęłam się do niej, po czym w wyśmienitym nastroju zjadłyśmy razem śniadanie. 

***

Otworzyłam drzwi prowadzące do naszej sypialni. Stanęłam zszokowana na widok jaki tam zastałam. Scott leżał w objęciach brunetki, tej samej, która podrywała Scotta w chatce. Na początku nawet mnie nie zauważyli, dopiero kiedy ruszyłam w ich stronę, zorientowali się, że nie są sami. 

- Maja, to nie tak, naprawdę, porozmawiajmy, zaraz ci wszytko wytłumaczę.- Brunet poderwał się z łóżka, podszedł do mnie, próbując złapać mnie za ramię. Wyrwałam mu się, chciałam od razu wyjść z pokoju.

- Tu nie ma niczego do tłumaczenia, Scott. Nie mogę uwierzyć, że jesteś takim dupkiem! Jeżeli myślisz, że tu zostanę, to grubo się mylisz, wracam do domu. 

- Nie możesz, skarbie, daj mi wytłumaczyć.Proszę. 

- Zamknij się, nie chcę cię słuchać.- Wyszłam z pokoju, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. 

Więc tak...bardzo przepraszam, że tak długo nic nie wstawiam i że ten rozdział jest taki beznadziejny. Moja wena postanowiła zrobić sobie wakacje i całkowicie mnie opuściła:/ Starałam się, aby ten rozdział był jak najlepszy, ale nie jestem z niego zadowolona. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro