Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Jestem wilkołakiem

Maja POV:

- Wnusiu, to prawda? Uderzyłeś swoją mate?-Szok wymalowany na twarzy babci Scotta szybko zmienił się w gniew, kiedy jej ukochany wnuczek potwierdził moje słowa.- Jak mogłeś?! Nie tak cię rodzice wychowywali, do kobiety należy mieć szacunek, powinieneś się wstydzić!-Śmiać mi się chciało, kiedy widziałam skruszoną minę Scotta. Ta kobieta musi mieć na niego naprawdę duży wpływ, ponieważ kuli się przy niej i wygląda jak przestraszony szczeniaczek. Prawie mi się zrobiło go szkoda. Prawie. 

- Pani Isabello, to znaczy babciu.- Od razu się poprawiłam, kiedy zobaczyłam jej surowe spojrzenie.- Um, jeśli byłoby to możliwe,to ja chciałabym wrócić do domu. Dziękuję za gościnę, żałuję, że nie spróbuję, tego zapewne pysznego łososia, ale...

- Dziecko, a dokąd ty chcesz iść, twoje miejsce jest przy Scotcie.- Szczęka mi opada, dosłownie,przed chwilą zrugała Scotta, a teraz każe mi z nim być. Chyba sobie żartuje.

- Przykro mi, ale ja nie będę z Scottem. Nie kocham go. Poza tym, o co chodzi z tym mate? To jakieś tutejsze słowo oznaczające parę?

- Nie powiedziałeś jej o nas?-Szok wymalował się na twarzy pani Isabelli, patrzyła się to na mnie to na Scotta.- W takim razie zostawię was samych, musisz powiedzieć jej prawdę. Inaczej nigdy nie zrozumie twojego postępowania. A! I bez żadnych bijatyk. To tyczy się was obu.- Wyszła, ponownie skazując mnie na towarzystwo bruneta. 

- Lepiej usiądź, to będzie dla ciebie trudne.- Z niechęcią wykonałam jego polecenie. Kiedy nic nie mówił, chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie i powiedział.-Jestem wilkołakiem. 

On tak na serio? Zaczęłam chichotać, ale kiedy zobaczyłam jego poważną minę, zrozumiałam, że on mówi poważnie.

- Udowodnię ci.- Nagle mnie olśniło, wtedy kiedy stracił nad sobą kontrolę, też zmienił się w coś dziwnego. Teraz ten proces wyglądał tak samo. Po kilku sekundach stanął przede mną brązowy wilk. On wcale nie żartował. 

Przełknęłam ślinę i powoli zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Widząc to zaczął na mnie warczeć. Przestraszyłam się i niechcący nadepnęłam na kawałek szkła. Syknęłam z bólu. Gdyby Scott nie zasłonił mnie swoim ciałem, prawdopodobnie leżałabym teraz w moim obiedzie. Trzymając się jego sierści, udało mi się podejść i usiąść na łóżku. Chciałam wyjąć kawałek, który utknął w mojej nodze, ale wilk nie pozwolił mi na to. Siedziałam więc cierpliwie i czekałam na to co zrobi. Najwidoczniej chce po kogoś pójść, bo podszedł do drzwi. Stanął na chwilę nad roztrzaskanym talerzem, a po chwili zjadł resztki ryby, oblizał się i wyszedł. Ohyda. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro