7
Pół godziny później znaleźliśmy się w jego pokoju.
-Co chcesz robić?- zapytał mnie Mateusz.
-Gramy w coś?- zaproponowałam.
-Jeśli chcesz- podszedł do regału.
W tym czasie ja rzuciłam się na łóżko i chyba zasnęłam.
*****
Obudziły mnie mokre pocałunki składane na żuchwie i ciężar na brzuchu.
-Idź sobie- mruknęłam i zepchnęłam z swojego ciała "ciężar".
Już kilka sekund później słyszałam skomlenie.
-No co jest?- otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego mate.
Chłopak tylko patrzył na mnie oczami kota ze Shreka.
-No chodź- rozłożyłam ręce.
Mati nie czekając dłużej rzucił się na mnie i zaczął mruczeć.
-Gnieciesz.
-Przepraszam. Nic ci się nie stało?-popatrzył na mnie z troską.
Pokręciłam przecząco głową, a nastolatek sturlał się ze mnie. Po chwili przyciągnął mnie jednak do swojego torsu.
-Muszę wracać do domu- popatrzyłam na niego smutnymi oczami.
-Teraz tutaj jest twój dom- odpowiedział, patrząc na mnie poważnie.
-Jak to?- zapytałam zdziwiona.
-Tak to. Tutaj, ze mną- przytulił mnie mocniej.
-Mogę zostać- powiedziałam -do jutra- dodałam po chwili.
Chłopak spojrzał na mnie naburmuszony.
-Okej- przytaknął zasmucony.
-Matiii- próbowałam zwrócić na siebie uwagę chłopaka, który gdzieś odleciał.
-Coś się stało, skarbie?- zapytał z wyraźnym zaniepokojeniem.
-Kocham Cię- wyszeptałam mu do ucha. Mój mate szeroko się uśmiechnął i cmoknął mnie w nos.
-Ja Ciebie bardziej- tym razem to ja się uśmiechnęłam, całując go w policzek.
-Przecież wiem- pokazałam Matiemu język, na co chłopak zaczął się śmiać.
***************
227 słów. Jak zwykle.
Gwiazdkujcie, komentujcie i co tam jeszcze chcecie.
Możecie mi wytykać błędy.
Nie obrażę się, heh.
Nwm co pisać, więc:
Do następnego, pozdro 🦄
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro