Rozdział XXIII
Byłem w dużej grupie wilków. Wokół nas rosły gęsto szerokie i rozłożyste dęby. Rozejrzałem się, chcąc zrozumieć, co się dzieje. Wreszcie do mnie dotarło: jestem znowu pomiędzy Dzikimi, a Shadow chce mi coś najwyraźniej przekazać. Ale te dęby... Nie jesteśmy w naszym lesie. Ta wiadomość trochę mnie uspokoiła, ale również zrodziła kolejną, niepokojąca myśl: Gdzie jesteśmy? Grupa wilków przesuwała się powoli do przodu, klucząc między dębami. Dojrzałem z przodu grupy Shadowa. Nad jego futrem płynął powoli lekki, czarny dym. Wyglądał przez to jeszcze bardziej jak duch. Przesunąłem się bliżej niego, chcąc zobaczyć, co planuje. Na pysku miał jednak wyraz powagi i całkowitego skupienia. Obok niego szła czarna wilczyca, o wiotkiej figurze i fioletowych oczach, wpatrując się w niego.
- Shadow, do diaska! Czy odpowiesz mi w końcu na moje pytanie!?
Wzdrygnąłem się na dźwięk tego głosu. Był niezmiernie cierpki i jadowity, ale na swój sposób kuszący.
Shadow potrząsnął łbem, wyrwany z zamyślenia.
- O co znów chodzi, Raven? - zapytał zniecierpliwiony.
- O to, po co nas tak długo ciagniesz po tym lesie.
Shadow uśmiechnął się do niej i powiedział, półszeptem:
- Zobaczysz, moja droga.
Dobra, a więc ta wilczyca to Raven i jest samicą alfa. Zbliżali się do krawędzi lasu, drzewa zaczęły się już przerzedzać. Zmrużyłem oczy, chcąc zobaczyć coś więcej. Nagle zmroził mnie paniczny strach.
Staliśmy na granicy wielkiej przepaści, a las, z którego wyszliśmy był terytorium watahy zachodniej.
Natychmiast nasunęło mi się kolejne pytanie: co się stało z watahą zachodnią. Wataha północna jest najpotężniejszą ze wszystkich, ale wataha zachodnia też nie jest słaba. Z tego, co pamiętam, liczyła około 10 - 15 osobników plus 3 szczenięta. Nie mogli się przecież tak łatwo poddać! Co oni im zrobili?
Przyjrzałem się mocniej drugiemu krańcu przepaści. Dostrzegłem tam... Nie. To niemożliwe. Czy to ja? No tak. To samo szaro - czarne futro, ta sama umięśniona i mocna postura, dojrzałem nawet te same błękitne oczy po matce. Dobijałem właśnie czarnego wilka, który osunął się z urwiska i z głuchym łoskotem spadł na dno kanonu. Echo pisku oznajmiło też śmierć drugiego wilka.
- Jaka szkoda - powiedział z udawanym smutkiem Shadow. - Biedny Palekin padł prawie z wycieńczenia teleportując ich tam - pokręcił głową, cmokając. - Na szczęście ukrucił swoje cierpienia, przekazując mi tą zdolność. - Przywódca zaśmiał się, a ja byłem już pewny, że Palekin nie oddał mu tego daru dobrowolnie. I prawdopodobnie to go zabiło. Zauważyłem, jak Raven lekko wzdryga się mimowolnie.
- A więc, mój drogi...?
- A więc co, kochana Raven?
Boże, ale oni sobie słodzą. Nie spodziewałem się tego po Dzikich.
- Czy znalazłeś już sposób, jak przedostać się na drugą stronę?
Shadow mruknął niezadowolony.
- Tak. Ale na razie wstrzymajmy się jeszcze. Ten młody jest dobry, jego dziewczyna też, - musiałem powstrzymać się od warknięcia. - ale poczekajmy, aż będą jeszcze lepsi. Będzie więcej zabawy - zaśmiał się diabolicznie. Raven spojrzała na niego, wyraźnie niezadowolona z odpowiedzi.
- A powiesz mi, co to za pomysł?
- Później, kochana. Teraz za dużo uszu jest wokół nas. - Shadow spojrzał się na mnie, jakby wiedział o mojej obecności. W sumie to wiedział, sam mnie zaciągnął do tego wspomnienia.
Shadow zawył i zaczął rozdawać wszystkim zadania. Później, gdy wszyscy mieli już przydzielone zadania, para alfa oddaliła się na skraj obozu. Shadow posłał mi jeszcze ten szatański uśmiech i zniknął między dębami.
Sceneria się zmieniła. Nadal byliśmy w tym samym miejscu, ale z nieba lał się deszcz, wiatr świszczał wokoło, a niebo co chwila przecinały grzmoty. Nad przepaścią stały wszystkie wilki ustawione w zwartej gromadzie. Na przodzie stali Shadow i Raven oraz kilka innych wilków. Widziałem, jak wokół kłębi się coś, ale nie mogłem zobaczyć, co. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, co to.
Obok widocznie wycieńczonej pary alfa stał jeszcze jeden wilk. Przed nimi z tłumu pojedynczo wychodziły wilki, i kiedy jeden stawał między tą szczególną trójką, otaczał go gęsty, prawie namacalny dym. Kiedy znikał, wilka już nie było. Dojrzałem po drugiej stronie przepaści małe czarne kłębowisko. Wilki znikały w ścianie... A raczej w wydrążonym w niej tunelu. Nagle ostatni puzel układanki wskoczył na swoje miejsce.
Dzicy teleportują się na nasze terytorium i niedługo dotrą do centrum watahy.
______________________________________
No i jak zakończenie? Sorry, że tak długo nie pisałam. Nie mam teraz czasu i weny. UWAGA!!!: teraz mogę dodawać rozdziały rzadziej, bo niedługo zaczyna się szkoła ( dla mnie 6. klasa ) i muszę się uczyć. :'( Będzie mi Was brakowało, wilki... Ten, kto to czyta: napisz miły komentarz na swoją obecność. Proszę. :-( :-) A teraz żegnajcie i dziękuję za wszystko. Dobranoc. AUUUUU!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro