Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII

Byłem w lesie, na polanie Misella. Nade mną słońce przedzierało się przez korony drzew, niebo było błękitne i bezchmurne. Nagle zza jaskini wyszedł Misell, ale wyglądał jakoś tak inaczej. Zignorowałem to jednak, myśląc, że to zwidy.
- Seth! Podejdź tu!
Jego głos był przyjazny i nie do końca pasujący do niego. No dobra, teraz przestaje mi się to podobać. Podszedłem do niego ostrożnie. On zaś powiedział, jak gdyby nigdy nic:
- Piękny mamy dziś dzień, nieprawdaż?
Chciałem odpowiedzieć, ale odpowiedź uwięzła mi w gardle, kiedy zobaczyłem jego uśmiech. Mimo, iż nasz wilczy uśmiech nie należy do najpiękniejszych, to ten konkretny mnie przeraził. Misell wyszczerzył zęby w demonicznym uśmiechu i zaczął się przemieniać : zamieniał się powoli, a jego przemiana wyglądała jakby mroczny cień owiewał go i zmywał fałszywą powłokę Misella z innej, piekielnej kreatury. Chwilę później przede mną stał nie kto inny, jak czarny wilk z moich koszmarów. Jego żółte oczy wydawały się ściągać cały mrok z otoczenia, a kły pokryte były zaschnietą krwią. Nagle całe niebo pociemniało. Słodkie białe obłoczki zamieniły się w ciężkie burzowe chmury, zaraz też nastąpiły grzmoty.
Demoniczny wilk zaczął śmiać się pod nosem.Najpierw cicho, później coraz głośniej, aby na końcu zmienić się w już znany mi demoniczny śmiech. Burza rozgorzała na dobre. Deszcz siekł mnie niemiłosiernie, wiatr mierzwił moje futro, a grzmoty huczały w uszach. Demoniczny wilk zawył głośno i przeciągle, wznosząc przy tym łeb w stronę burzowego nieba. Jego wyciu towarzyszył błysk jasny jak słońce i salwa grzmotów. Kiedy opuścił łeb skierował wzrok na mnie. Z jego pyska wciąż nie zszedł ten przerażający uśmiech. Oczy przesiąknięte mrokiem, przewiercały mnie na wylot. Wilk zgiął się do skoku i z rykiem rzucił się w moim kierunku. Wrzasnąłem przerażony i rzuciłem się na niego w geście obrony.
Tak mi się wtedy wydawało.
- Seth, stary, ocknij się! To ja, Eorn! Nie zabijaj mnie!
Obudziłem się na dobre. Pod sobą miałem przerażonego Eorna, przygniecionego przeze mnie do ziemi. To tylko sen, głupku pomyślałem. Szybko uwolniłem Eorna i odsunąłem się.
- Przepraszam.
- W porządku. Nic Ci nie jest? - Eorn wyglądał na zmawrtwionego. Dopiero teraz zobaczyłem, że wszyscy się na mnie patrzą.
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu miałem dziwny sen.
Eorn kiwnął głową, po czym zwrócił się do tłumu:
- A wy czego się tak patrzycie? Ty nie ma już nic do oglądania.
Wszyscy odwrócili wzrok i wrócili do przerwanych zajęć. Usłyszałem swoje imię, więc odwróciłem się w tym kierunku. To Pratis mnie wołała. Co jak co, ale chyba wolę już bić się z wysłannikiem diabła, niż z nią gadać. Ale podszedłem do niej, wówczas ona zapytała:
- Wszstko w porządku?
- Tak. Nic mi nie jest.
- To dobrze. Za godzinę kolejny trening. Wyśpij się i wypocznij, żeby nie było więcej takich akcji.
Potaknąłem i podszedłem pod drzewo na krótką drzemkę.
__________________
Hej! Wiem, że dziś kiepskie zakończenie, ale ja mam mało czasu. Dobranoc! AUUUU!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro