Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XX

Samantha uskoczyła, ale ja i Misell nie mieliśmy tyle szczęścia. Misell ugiął się pod ciężarem jednego z wilków, ale odrzucił go i przyjął pozycję do ataku. Ja zostałem powalony na ziemię, ale szybko przerzuciłem mojego przeciwnika na bok i chwiejnie stanąłem, patrząc mu w oczy. Jego ciemnozielone oczy były pełne wściekłość i determinacji. Zawył i rzucił się na mnie. Odepchnąłem go i ugryzłem go w łapę. Po moim pysku pociekła ciepła krew. Czarny wilk zawył, złapał mnie za kark i odrzucił mnie na bok. Przetoczyłem się, prawie spadając w przepaść. Usłyszałem, jak Samantha krzyczy moje imię i spojrzałem w jej stronę. Pomagała Misellowi obronić się przed drugim wilkiem, który miał już pocharatany bok, a jego tylna łapa wisiała bezwładnie w powietrzu. Podniosłem się chwiejnie i obnarzyłem kły, warcząc przenikliwie. Skoczyłem na przeciwnika, starając się przegryźć mu kark, ale w tym samym momencie poczułem, jak jego zęby wbijają się w moją klatkę piersiową. Zawyłem, mimo piekielnego bólu i odzruciłem go na skraj przepaści. Nim zdążył się podnieść, przegryzłem jego gardło. Usłyszałem tylko pisk i mój przeciwnik, martwy, osunął się w przepaść. Odwróciłem się w kierunku Misella i Samanthy, by zobaczyć, czy są cali. Ból przeszywał całe moje ciało. Zobaczyłem, że drugi wilk resztkami sił próbuje uciec, ale Misell przegryza jego kark, skracając mu cierpienia. Przed oczami miałem mroczki, kiedy szedłem w ich kierunku. Nagle straciłem wszystkie siły i osunąłem się nieżywy na ziemię. Usłyszałem jeszcze Samanthę i Misella, biegnących w moją stronę. Ujrzałem jak przez mgłę pysk Samanthy. Później pochłonął mnie mrok.

***
- Seth! SETH! Misellu, czy on żyje?
Otworzyłem lekko oczy. Zauważyłem, że jestem w jaskini i leżę na czymś miękkim. No tak, jestem w jaskini Misella. Nie czułem już takiego wielkiego bólu w klatce piersiowej, tylko pieczenie. Otworzyłem w pełni oczy i próbowałem się podnieść. Zamiast tego syknąłem tylko, zwracając na siebie uwagę Samanthy.
- Seth! Święty Nyehlu, ty żyjesz!
- Nie wstawaj - powiedział Misell. - Odpocznij na razie. Twoja rana jeszcze nie do końca się zagoiła.
Spojrzałem na swoją pierś w celu zbadania obrażeń, ale zobaczyłem tylko okład z jakichś liści.
- Jak ja się tu...
- Samantha cię przyniosła - uciął Misell. - Wtedy, po walce, zaniosła cię do jaskini i znalazła odpowiednią roślinę na okład.
Spojrzałem na wilczycę, która posłała Misellowi zabójcze spojrzenie.
- Dziękuję - powiedziałem.
Samantha zmieszała się lekko.
- To nic takiego. Kiedy byłam mała, mama pokazała mi kilka pospolitych leczniczych roślin.
Posłałem Samancie lekki uśmiech, na który ona odpowiedziała mi tym samym.Przekręciłem się do wygodniejszej pozycji i spojrzałem wokół. Zauważyłem, że chmury zaczęły szarzeć, więc musiałem leżeć dość długo.
- Muszę już iść. Jeśli zobaczą, że znów mnie nie ma...
- Nie, Seth. Zostajesz tutaj - Samantha spojrzała na mnie stanowczo. Zdziwiłem się jej stanowczością w tej kwestii.
- Martwisz się o mnie? - zapytałem z lekko zalotnym uśmiechem na pysku.
- Nie. Wcale nie. To tylko... Och, nieważne! - Samantha zakłopotała się, mrucząc nerwowo pod nosem.
- Ach, kobiety - Misell pokręcił z uśmiechem głową. - A ty, Seth. Odpocznij na razie, niech opatrunek jeszcze trochę Cię uleczy.
Obudzę Cię, jak przyjdzie pora.
Pokiwałem głową, ułożyłem się wygodnie i odpłynąłem do krainy snów.
________________________
I masz już odpowiedź na to, co się z nimi stanie, @Wolf_52! Jak się podoba? Co myślicie? Nie za często rozdziały? Chcecie coś innego? Piszcie komentarze, opinie, i dzięki za okrągłe 100 komentarzy. Papatki! AUUUUUUU!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro