Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX

- Jesteś wreszcie, Seth - usłyszałem na powitanie. - Czas rozpocząć trening. Ojciec opowiadał ci może coś o szkoleniu?
Pokiwałem przecząco głową. O szkoleniu co prawda słyszałem odrobinę, w mojej watasze powinienem je niedługo zacząć. Ale wszystkie te informacje usłyszałem od Kaprii lub jej znajomych, starszych wilczyc. - Słyszałem co nieco, ale tylko od innych wilków z mojej watahy.
- To powinno wystarczyć. A więc zaczynajmy.
To mówiąc podszedł do ściany, konkretniej do swojego legowiska i jak gdyby nigdy nic umościł się na nim.
O co mu chodzi? pomyślałem. Mieliśmy zacząć trening, a on tu sobie siedzi i odpoczywa?
- No, atakuj - ponaglił mnie.
- Ale jak to? - zdziwiłem się.
- Walczyłeś kiedyś z jakimś wilkiem? Chociaż dla zabawy.
Przytaknąłem. Nieraz walczyliśmy z Eornem dla zabawy. Czasem wtrącał się Felt, ale wtedy nie było tak fajnie.
- To atakuj mnie tak, jakbyś atakował normalnie.
Dobrze, jak chcesz. Przyjąłem pozycję do skoku, skoczyłem i ... wylądowałem nosem na jego legowisku.
Podniosłem się chwiejnie i odwróciłem w jego kierunku.
- Jakim cudem ...
Nie dokończyłem, bo w tym momencie Misell skoczył na mnie i prawie by mnie powalił, gdyby nie to, że skoczyłem w bok i tylko zachwiałem się odrobinę. Rzuciłem się na niego, żeby ugryźć go w kark i tym samym w końcu przewrócić. Skoczyłem w jego kierunku i zderzyłem się z nim w powietrzu, ponieważ on wpadł na ten sam pomysł. Spadliśmy z głośnym hukiem na podłogę. Ja byłem cały obolały i nie miałem siły wstać. A Misell, jak gdyby nigdy nic podniósł się, otrzepał się z kurzu i stwierdził:
- Jeszcze dużo pracy przed nami.

***

- Gdzie mnie prowadzisz? - zapytałem, prawie potykając się o chyba setny korzeń.
Szliśmy już strasznie długo, a ja ciągle się spotykałem. Byłem zmęczony i obolały.
- Jeszcze kawałek... O, już jesteśmy.
To mówiąc przeszedł jeszcze parę kroków i wskazał na malutką polankę otoczoną gęstym kręgiem drzew
- Oto nasze pole treningowe. Może i nie jest okazałe, ale zawsze.
Na polance leżały porozrzucane głazy: małe, ale i całkiem duże. Był też powalony pień drzewa, który zdąrzył już dość mocno spróchnieć. Podszedłem bliżej i wyczułem mnóstwo różnych zapachów : lisów, jeleni, ale też innych wilków. Podejrzewam, że to miejsce jest jednym z częściej uczęszczanych w tej cześć lasu.
- To... Od czego zaczniemy? - zapytałem. Nie byłem pewny, czy te wszystkie rzeczy mogą mi jakoś pomóc stać się wilczym wojownikiem.
- Zacznijmy od podstaw. Podejdź, proszę, do tego głazu - to mówiąc wskazał jeden z większych głazów. Wszedł na niego szybko i zwinnie, po czym rzucił:
- A teraz patrz uważnie.
Wybił się i przeleciał na następny głaz. Skakał tak z jednego na drugi, aż obskoczył całą polanę.
- Twoim zadaniem jest powtórzenie tego.
Że co? To niemożliwe. Robiłeś to z taką gracją i wdzię-
- Nie gadaj tylko wchodź na ten głaz i rób, co Ci każę - powiedział surowo. Nie chciałem się z nim już dalej kłócić, z resztą jest coraz bliżej świtu, a ja jeszcze muszę wrócić do watahy i trochę odespać.
- Dobra, jak chcesz. Ale przygotuj się na szok.
Podszedłem do kamienia i wskoczyłem na niego. Ale zamiast znaleźć się na szczycie i dumnie wypinać pierś zjechałem z niego, po drodze próbując utrzymać się skały pazurami. Spróbowałem jeszcze raz - powtórka z rozrywki. Misell tylko przewrócił oczami i rozłożył się wygodnie na swoim kamieniu. Próbowałem jeszcze parę razy, ale bez skutku. W końcu Misell powiedział:
- Na dziś wystarczy. Musisz już wrócić do swoich. Mamy przed sobą jeszcze dużo pracy.
Przytaknąłem. Bylem cały spocony i ledwo trzymałem się na łapach. Nie mogłem się doczekać, kiedy będę już na Skale, położę się i zasnę.

Misell odprowadził mnie dość daleko, podtrzymywał mnie lekko, dopóki nie odzyskałem sił na tyle, by móc biec. Pożegnałem się z nim i odbiegłem ociężale. Kiedy dobiegłem do skały upadłem ciężko na ziemię i zasnąłem kamiennym snem.
______________
Hejka! Sorry, że tak długo ( prawie dwa tygodnie ) nie wstawiłam rozdziału. Ale chyba nie będziecie mieli mi tego za złe. Chciałam dać jeszcze trochę akcji i lepiej zakończyć ten rozdział, ale pomyślałam, że na to jeszcze za wcześnie. Także cześć i papatki! AUUUUUU !

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro