Rozdział 3
Bianka
Po tej całej sytuacji z Clark'iem straciłam wene na cokolwiek. Postanowiłam więc napisać do mamy SMS, że źle się czuję i wracam do domu.
Fakt... Głupio trochę ale z powodu tego idioty nie jestem w stanie spędzić tutaj ani chwili dłużej.
Sprawdziłam rozkład autobusów i oczywiście... Nic.
Przynajmniej czeka mnie oczyszczający spacerek- pomyślałam.
Będę miała czas, żeby pomyśleć.
Tylko czy jest w ogóle o czym myśleć? Ta idiotyczna propozycja Clarka jest tak idiotyczna, że aż idiotyczna....
Pfff co się ze mną teraz dzieje? Nie mam pojęcia skąd wie o mnie tyle a już w szczególności o moim ojcu. Nie wiele osób wie dlaczego go z nami nie ma, właściwie prawie nikt o tym nie wie. I dlaczego sądzi, że potrzebuję jego pomocy w czymkolwiek?
Na cymbalizm jeszcze nie wynaleziono lekarstwa niestety.
Rozejrzałam się do okola siebie. Jest piękna pogoda, świeci słońce, na ławkach siedzą zakochani lub babcie że swoimi upasionymi wnukami. Wszyscy się uśmiechają, śmieją i żartują. Potrzebują drugiej osoby w swoim życiu...
Ja już tego nie potrzebuje. Kiedy odszedł ojciec, mama płakała codziennie. Nie było dna aby nie była smutna z jego powodu. Zranił ją a jej wciąż na nim zależało. Kiedy tak na nią patrzyłam obiecałam sobie, że ze mną tak nie będzie. Nie dam skrzywdzić się żadnemu osobników płci przeciwnej. Nie dam!
- Zaczekaj! - nagle usłyszałam krzyk za sobą. Czy to możliwe aby ktoś mnie wolał? Obróciłam się i uznałam moją Grace.
- Ty tutaj? - zapytałam zdziwiona. - nie powinnaś być teraz na fizyce?
- Powinnam... - zaczęła - ale na przerwie zaczepił mnie pewnien chłopak. Bardzo przystojny... - przeciągnęła ostatnie słowo- i powiedział, że moja najukochańsza przyjaciółka chce uciec z lekcji beze mnie. - Powiedziała z uśmiechem. - Dasz wiarę? Chciała pójść SAMA...
- Przepraszam- jęknęłam- Tak jakoś wyszło. Ten debil mnie zdenerwował i... No nie byłam w stanie tam dłużej zostać.
- Jaki debil? - Zapytała zaciekawiona Grace.
-Niejaki Clark...
- Clark? - Krzyknęła- ale jak to? Co się stało? Wiesz kim on jest? Co ci zrobił? Skrzywdził cię? No odpowiedź!- bombardowała mnie pytaniami.
- Pamiętasz jak na naszą lekcje matematyki? - zaczęłam
- Pewnie, że pamiętam- odparła bez zastanowienia- Jakiś mega przystojny chłopak wskazywał na ciebie i potem poszłaś gdzieś z nim...
- No mniej więcej tak było. Ale nie do końca. A Więc on chciał abym go kryła... Bo wiesz ukradł coś ze składzika pielęgniarki.
-I? - zapytała Grace.
- No jak to co? Ja pomogłam facetowi! Starzeje się... - powiedziałam że smutkiem
- Bosze dziewczyno. Ja zrobiłabym to samo. Taki przystojniak, że aż matematyczce zrobiło się mokro w majtkach- na jej słowa parsknęłam śmiechem.
- Jak możesz? Wyobraziłam to sobie.... Fuj- udałam zgorszenie.
- Oj tam i tak mnie kochasz- objęła mnie przyjaźnie- a teraz gadaj co jeszcze cię tak zdenerwowało.
- Skąd ty...? - nie dała mi dokończyć
- Bianka skarbie. Znamy się jak Łysej konie. Więc?
- Powiedział, że możemy sobie wzajemnie pomóc.
- W jakim sensie?
- Nie wiem do końca. Ale to brzmiało dziwnie. W dodatku wiedział o moim ojcu. Powiedział, że jestem pełna sprzeczności. Najpierw uwodze facetów moim seksapilem a potem ich odrzucam. I cały czas mówił do mnie głupimi zdobieniami- powiedziałam na jednym wydechu.
Nastała chwila ciszy. Grece patrzyła na mnie jak na kosmitę.
- I w dodatku byłam molestowana wzrokiem przez dyrcia.
- Czyli to prawda co o nim mówią- stwierdziła- od roku krążą plotki, że budulek ma kryzys wieku średniego.
Co nie zmienia faktu, że to było wstrętne i powinien się tego wstydzić.
- Dzięki. Na ciebie można zawsze liczyć. - Przytuliłam sie do niej mocno.
-Lody? Kino? Czy kino domowe z lodami? - zapytała
-A może Jump City? - zapytałam. Od dawna tam nie byłam a dziś przyda mi się trochę ruchu.
- Czemu nie! Mam przy sobie strój na wf więc nie ma problemu.
- To świetnie. A więc w drogę.
20 min później - Jump city
W końcu będę mogła wylądować swoje negatywne emocje. Nie chodzi tylko o tego debila ale o całokształt mojego życia. Jaka byłabym gdyby nie sprawa z ojcem? Może byłabym spokojna dziewczyną z chłopakiem, lub nawet kilkoma. Nie stop. Jestem jaka jestem. Nie mam ochoty się zmieniać. Moje życie nie jest idealne ale jest moje i to jest w nim najlepsze...
Ale to co on powiedział nie może uciec z mojej głowy. Dotychczas wydawało mi się to zwykłą zabawą. Chodzenie na imprezy i wykrywanie naiwnych kolesi aby płacili mi za drinki i późniejsze zbywanie ich. W ustach Clarka zabrzmiało to jakbym się nimi bawiła. Jakbym była totalnie pozbawiona serca... A tak nie jest
- Hej kotek - szturchnęła mnie Grace - Nie uciekaj mi do innego świata.
Popatrzyłam na nią i otrząsnąsnęłam się.
- Przepraszam. Zamyśliłam się troszeczkę.
- Nic nie szkodzi. Ale już chodź. Mamy zamiar się super bawić.
_ Masz absolutną rację.
Skakakałyśmy, śmialyśmy się non stop co chwilę przyciągając uwagę wszystkich dookoła. Miałam to szczerze gdzieś, w szczególności, że większość z tych osób to byli faceci.
- Hej dziewczyny. Widzę, że dobrze się bawicie. Może mógłbym z kolegą do was dołączyć? - spojrzałam na chłopaka jak na debila. Niestety nie wydawał mi się znajomy. To wyjaśnia dlaczego zagaduje. Już miałam wysłać go do innej galaktyki kiedy Grace powiedziała, że nie ma problemu.
- Fajnie. Ja jestem Tomy a ten tam to Mat. - Wskazał palcem na wysokiego bruneta o dużych brązowych swidrujących oczach.
- Miło mi - Powiedziała moja bff - To jest Bianka a ja jestem Grace.
- Piękne imiona dla pięknych Pań - odezwał się Mat.
- Ej... Ja miałem zamiar to powiedzieć- odparł Tony.
- Oj tam, nie zachowuj się jak pięciolatek - Powiedział Mat
- Estupido! - zwrócił się Tomy do Mat'a.
-Jak już masz zamiar mnie obrażać tochociaz rób to po naszemu - roześmiał się Mat
- Debil- Fukną Tomy. - Nie wiem dlaczego się z tobą przyjaźnie.
- Ja też nie wiem.
Zabawa była przednia. Obaj okazali się w porządku i spędziliśmy razem superowe dwie godziny.
- Szkoda, że się śpieszyli - powiedziała smutnym głosem Grace.
- Masz ich numery telefonów. Pewnie kiedyś się spotkamy.
- Tak sądzisz? - zapytała się mnie z nadzieją w głosie
- Pewnie! A teraz jazda do mnie. Musimy nadrobić spalone kalorie! Same lody się nie zjedzą. - odpalam na co brunetka parsknęłam śmiechem.
- Racja, trzeba nadrobić spalone kalorie. Tylko muszę na chwilkę pójść do domu. Przyjdę do ciebie za jakąś godzinkę dobrze?
- Nie ma problemu. To do zobaczenia u mnie - wysłałam jej całuska w powietrzu i poszłam w stronę domu.
Pieprzony Clark!
___-
Witajcie moi kochani.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.
Oczywiście zapraszam do moich pozostałych opowiadań. 😘
Kolejny jest już gotowy więc jeśli bardzo chcecie to mogę go opublikować jeszcze dzisiaj :))
Buziaczki ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro