Rozdział 2
Bianka
- Wynagrodzę Ci to jakoś- burkną niepewnie drapiąc się po karku. - Obiecuje.
Nie dane było mi dokończyć ponieważ w tym momencie drzwi do gabinetu otworzyły się i zostaliśmy zaproszeni do środka.
- A więc Panie ... Clark- Odezwał się dyrektor- Wie Pan coś o skradzionych lekarstwach ze szkolnej gablotki?
- Ależ nie Panie dyrektorze - Odezwał się palant- Ja nic o tym nie wiem.
- A ja mam na imię Santa Minica.... - burknął dyrektor
- Czyli tak mam się do Pana się zwracać - powiedział ze śmiechem ... ten cały Clark.
- Dość!! Zadałem Panu pytanie i liczyłem na szczerą odpowiedz, niestety jej nie uzyskałem. - Powiedział znudzony dyrcio
- Ale ja tego nie zrobiłem... Ja niczego nie zrobiłem...- zaczął się tłumaczyć
- A panienka tu w jakim celu?- Zwrócił się do mnie dyrektor.
- No właśnie Panie dyrektorze- Zaczął się jąkać chłopak.- Bo kiedy rzekomo ukradłem te leki byłem z moją dziewczyną na kolacji w ''Royal" - Co? Popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie będę niczyim alibi, co on sobie wyobraża?
- Czy to prawda panienko?- Zwrócił się do mnie. Miałam wrażenie, że przejrzy mnie na wylot. Jego wzrok był przenikliwy, źle się czułam kiedy tak na mnie patrzył. W dodatku jego wzrok mówił coś jeszcze. Spojrzałam na niego i ... Czy on robi to co ja myślę? Czy on gapi mi się w cycki?! Tego już za wiele.
- Tak Panie dyrektorze. TO jest mój chłopak i jeśli zaraz nie przestanie się Pan wpatrywać w moje cycki to poproszę go aby zajął się Pana nad wyraz prostym nosem- Fuknęłam po czym wyszłam z gabinetu.
Co za debil? Jak tak można? On ma co najmniej pięćdziesiąt lat. Faceci to świnie. W dodatku tan palant Clark posłużył się mną ja jak naiwna debilka dałam się zmanipulować ...
- Poczekaj- usłyszałam męski głos za sobą. O nie ... doskonale wiem do kogo należy ten głos.
Przyśpieszyłam kroku, właściwie to zaczęłam biec w stronę damskiej łazienki.
- Bianka zaczekaj - usłyszałam za sobą męski melodyjny głos.
-Nie chce- krzyknęłam po czym wśliznęłam się damskiej łazienki. Muszę przemyśleć to i owo. Dałam się ponieść emocjom w gabinecie dyrektora i w dodatku potwierdziłam wersję palanta.
-Myślałaś, że tutaj nie wejdę? - Zaśmiał się Clark
Szybko odwróciłam się w jego stronę i obdarzyłam go lodowatym spojrzeniem.
- Wyjdź- zażądałam wskazując ręką w stronę drzwi- To jest damska toaleta.
- Wiem, często tutaj bywam maleńka- puścił mi oczko- nie chciałaś mnie posłuchać na korytarzu to stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie wejście tutaj- Oznajmił
-Gówno mnie obchodzi co chciałeś mi powiedzieć. Jeszcze dziś pójdę i odwołam to co powiedziałam a propos naszego rzekomego spodkania. Nie mam zamiaru nikogo kryć, w szczególności ciebie.
-Spokojnie kruszynko. Chciałem po zwyczajnie ci podziękować i pogratulować wystąpienia- klasnął w dłonie. - Dyrcio od dawna ma kryzys wieku średniego i lubi sobie popatrzeć na młode ciałko... - Przerwał na chwilę bacznie mnie obserwując.
- Do rzeczy. Nie mam czasu na twoje gierki- odparłam znudzona.- Powiedz o co ci chodzi i miejmy już od siebie spokój- Burknęłam.
-Nie.
- Co? - Zapytałam zdziwiona.
-Nie- powtórzył a ja nie wiedziałam o co tu chodzi.
-Nie rozumiem.
- Nie będziemy mieć od siebie spokoju Bianka- Powiedział spokojnie.
-Możesz jaśniej?
- Powiem tak... - zaczął opierając się o umywalkę. - Nie jesteś zbytnio lubianą osobą w szkole nie myślałaś żeby coś zmienić?
- Nie- odpowiedziałam szybko zgodnie z prawdą.
- Nie myślałaś żeby im wszystkim utrzeć nosa? - Zapytał zdziwiony.
- Ani przez moment. To idioci, nie będe zniżać się do ich poziomu do twojego również.
- Wow. Nie spodziewałem się takich słów po takiej kruszynce - powiedział że śmiechem - A tak na poważnie. Myślisz, że poszedłem przez przypadek do twojej sali z chigienistką i jakimś magicznym cudem wskazałem na ciebie? - Obrócił się do mnie i uderzył w pojemnik z mydłem w płynie.- Proszę cię... Kto jak kto ale ty powinnaś wiedzieć, że to nie był przypadek. - Zamórowało mnie. Do czego ten idiota bije. - Widzę, że nie rozumiesz kotuś. Wypadałoby więc Ci wytłumaczę o co chodzi. Tylko wiesz czuje się dość zbity z tropu twoją małomównością. No powiedz coś
- Wyjaśnij po prostu o co ci chodzi- Wyksztusiłam z siebie po chwili ciszy.
- Jesteś zraniona przez ojca, przyjaźnisz się z siostrą swojego wroga, nie lubisz facetów a na imprezach ociekasz seksem i z nimi filtujesz. Jesteś jedną wielką sprzecznością Bianka. Sama siebie nie rozumiesz. Zrozum- Podszedł do mnie bliżej po czym położył swoje dłonie na moich barkach- Nie będę kolejnă osobą, która cię skrzywdzi. Chcę, żeby nasza relacja była... Partnerska. To chyba dobre określenie. Ja zrobie coś dla ciebie a ty dla mnie. Jak cała szopka się skończy oboje na tym zyskamy i nie będziesz musiała na mnie nawet patrzeć.
Ja śnie. To się nie dzieje na prawdę. Patrzę na niego w nadzieji, że za moment wybuchnie śmiechem i powie, że to żart. Jednak nic takiego nie ma miejsca. Chłopak jest absolutnie poważny i cały czas skanuje mnie swoim spojrzeniem.
- A jak odmówię? - Spytałam
-Nie wiesz jeszcze na czym nasza współpraca miałaby polegać koteczku.
- Po pierwsze przestań wymyślać dla mnie te idiotyczne przezwiska, po drugie nie chce mieć z tobą nic wspólnego...
Już miałam go wyminąć wychodząc kiedy łapie mnie mocno za rękę.
- Nie dałaś mi dokończyć- Powiedział że srogą miną.
- Nie chce mieć z tobą nic wspólnego- mówię zgodnie z prawdą.
- Trudno. Nie teraz to kiedy indziej. - Wzrószył ramionami. - Jak zmienisz zdanie to przyjdź.
-Ale... - wyszedł. Nie dał mi dokończyć tylko chamsko wyszedł. No cóż. Nie będę płakać. To debil i tyle. Co mógł mi niby zaproponować. Fakeowy związek lub jeszcze coś głupszego.
Z transu wyrwał mnie dźwięk dzwonka a tuż po nim chalas na korytarzu.
- Bianka przecież nie potrzebujesz faceta w swoim życiu. Żadnego. Ogarnij się- Powiedziałam do sobie jednak zabrzmiało zupełnie pusto. Jakbym sama nie wierzyła w swoje słowa. Co się takiego zmieniło od wczoraj? Lub co się nie zmieniło. Sama już nie wiem. Czasami jestem za skomplikowana dla samej siebie lecz jak ze wszystkim w moim życiu poradzę sobie sama. Bez nadentych dupków i iditów w jednym.
____
Witam was moi kochani.
Nie wiem czy wam się podoba i czy wg tam jesteście. Więc pokażcie, że gdzieś po drugiej stronie internetu siedzicie wy.
Im więcej gwiazdek i komentarzy tym szybciej pojawi się kolejna część. Nie iec jak? Można
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro