12. Znajdą mnie wszędzie.
-A co jeśli on tutaj przyjdzie i... i... i... - Przerwała spokój Amy.
- Nie pierdol, nie przyjdzie tutaj, pewnie cię nawet nie kojarzy.- Odpowiedziałam tak jak uważałam.
-Ale ciebie najwidoczniej kojarzy.- Sztuczny uśmiech Amy był okropny.
-Mówiłam ci, skończ pierdolić. Kojarzy mnie i tyle, nic więcej, rozumiesz, NIC!- Odpowiedziałam śmiejąc się.
-Co tam u twoich rodziców?- Amy powoli przegina.
-A co ma być? -Opcja odpowiedzi pytaniem na pytanie jest najlepsza.
-Czy oni dalej?
-TAK! Skończmy już ten temat.- Chciałam płakać, ale nie mogłam pokazać swojej słabej strony, po prostu nie mogłam.
-Nie krępuj się tutaj możesz płakać dowolni. -Uśmiechnęła się Amy.
-Co ty? Ja nie mam zamiaru płakać!- Krzyknęłam.
-Eh... Jak tam chcesz, jednak pamiętaj, że jeżeli chcesz pogadać to mów, ja chętnię...
-Dziękuję.
-Chloe, która godzina? - Zapytała Amy.
-Nie wiem ale powinnyśmy się już zbierać.
-Tak, tak tylko wezmę jeszcze kilka rzeczy. - No tak ona zawsze ma najwięcej do zabrania.
-Powinnyśmy jeszcze pojechać do sklepu. - Jaka ja jestem mądra.
-Powinnyśmy, powinnyśmy... ale tak szczerze chciałabym dokończyć ten temat o Tom'ie. - Dlaczego ona mnie tak gnębi.
-Nie! proszę ! Może kiedy indziej. - Stwierdziłam i wyszłam z mieszkania. Amy doszła do mnie po jakimś czasie i ruszyłyśmy do sklepu.
(13.07.2017r. 16.24)
-Cholera jasna, nigdzie nie ma miejsca żeby zaparkować. Ludzie muszą nakupować zapasów, bo przecież po jutrze znowu będzie otwarte.- Mamrotałam coś pod nosem. Amy się tylko śmiała z moich poczynań. Nagle jej twarz zbledła i szybko posmutniała, zapytałam się jej o co chodzi a le nie chciała mi powiedzieć, odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam swoich rodziców, którzy jechali za nami.
-Ja pieprzę! Oni znajdą mnie wszędzie! - Krzyknęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro