6
Chanyeol od samego rana przygotował sobie wszystko, ułożył ciuchy dla Baekhyuna a mianowicie różową spódniczkę, biały top i różowo-białe zakolanówki. Uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie swojego maluszka w tych ciuchach. Po dwóch godzina wyszedł z domu i skierował się do garażu po auto. Po kilkunastu minutach stał pod drzwiami chłopaka z bukietem czerwonych róż, zapukał do drzwi i jego oczom ukazał się młodszy w samych bokserkach, który przecierał piąstkami oczy.
-Idealny-szepnął Chanyeol zachrypniętym głosem-Są twoi rodzice? Może wejdę na chwilkę hmm?-poruszył znacząco brwiami
-Tatusiu, moi rodzice są w domku-szepnął przesłodzonym głosem-Przebiorę się i zaraz wrócę-puścił mu oczko wbiegając w głąb domu i kierując się do swojego pokoju, w którym od razu się przebrał, wszedł jeszcze do łazienki, umył zęby i delikatnie podkreślił oczy, gdy wszystko jego zdaniem było gotowe zszedł z powrotem na dół, do swojego tatusiu, cmoknął go w policzek i odbierają kwiaty ruszył do auta.
Starszy uśmiechnął się pod nosem otwierając mu drzwi od auta. Po dojechaniu na miejsce, Chan wziął swojego maluszka na ręce i ruszył do domu.
-Teraz ładnie ubierz to co masz naszykowane na łóżku-szepnął mu prosto do ucha stawiając go na ziemi.
-To wyjdź tatusiu-jęknął Baek
-Pode mną też będziesz tak jęczał?-zaśmiał się słodko, poczochrał go po głowie i wyszedł z jego pokoju kierując się do salonu.
Młodszy tylko westchnął ubierając się w ciuchy, które mu zostawił jego tatuś.
-Huh, czyli jestem dla niego tylko dziwką, super-mruknął pod nosem zakładając zakolanówki, Chanyeol tylko westchnął pod nosem i zrezygnował pójścia do chłopaka, po drodze do salonu przeklinał siebie samego za to, że jego mały skarb tak o nim myśli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro