Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

58

Baekhyun, od jakiejś godziny siedział na łóżku szpitalnym, spakowany i ogarnięty w miarę na wypis ze szpitala. Wiercił się i co jakiś czas kołysał w miejscu, każdy kto przechodził obok jego sali mógł go wziąć za jakiegoś wariata albo psychola, który zwiał z psychiatryka. Jęknął niezadowolony opadając na łóżko i pusto wpatrując się w sufit.

-Jeszcze godzina i dostanę wypis, a dwie i Channie przyjedzie po mnie-mruknął pod nosem turlając się po łóżku

*************************************
Chanyeol od samego rana, siedział w swoim biurze przeglądając różne i bezsensowne papiery. Godzinę przed pojechanie do szpitala po chłopaka, podjechał do kwiaciarni po róże. Uśmiechnął się pod nosem patrząc na ogromny bukiet dla chłopaka, ale zaraz spochmurniał, bo musiał przekazać Baekowi jedną ważną sprawę. Wsiadł do auta i podjechał pod szpital, gdy był na miejscu zaparkował i wpatrywał się w przednią szybę, zastanawiając się jak powie o tym chłopakowi. To wszystko działo się za szybko i nie tak jak powinno. Po swoich rozmyśleniach, pokierował się do szpitala od razu idąc do jego sali, gdy wszedł do środka spojrzał na uśmiechniętego chłopaka, aż zrobiło się mu go żal, ten niewinny chłopiec ma tak długo jeszcze cierpieć? 

-Hej, kochanie-uśmiechnął się słabo Chan przytulając go i zaraz podając kwiaty-Jak się czujesz?

-Cześć, Channie czuję się idealnie i powiedz mi co się stało?-szepnął patrząc na mnie-To coś złego? 

-Baekkie, to skomplikowane-wyszeptał starszy patrząc mu prosto w oczy 

-Pojedziemy do mnie i mi opowiesz wszystko!-pisnął ciągnąc go do wyjścia z sali, lecz Chan go zatrzymał odwracając w swoją stronę.

-Twoi rodzice nie żyją Baekkie-spojrzał z troską na zapłakanego już chłopaka i mocno objął-Obiecuje ci, że będę o ciebie dbał i nie będziesz już cierpiał-wyszeptał głaszcząc go po głowie-Obiecuje 

Słowo Chanyeol "Obiecuje" odbijało się echem, w głowie Baekhyun który nie powstrzymywał już bardziej łez, rozpłakał się na dobre. 

-To ja miałem umrzeć, nie oni. Może i byli dla mnie tyranami, ale ich dalej kocham, dlaczego ja mam w życiu tego pierdolonego pecha?-mówił sam do siebie w myślach, wybuchając większym płaczem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro