Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Jenna wybrałaby Kapitana? (3)


•••

— Proszę nie rób tego, Jenn. Ja ją założę.

Jenna usłyszała głos Steve'a w słuchawce. Był on wyraźnie zmartwiony i pełen żalu. Posłała mu przepraszające spojrzenie i odparła:

— Czas nam się kończy. Z naszej dwójki to ja mam większe szanse by to przeżyć — W tym momencie zerknęła w stronę Thanosa, który był już coraz bliżej po czym dodała szeptem — Kocham cię, Steve.

Wnet Jenna Hawkins założyła Rękawicę z Kamieniami Nieskończoności. Niemalże natychmiast ogarnął ją przeszywający ból, a z jej ust wydobył się cichy jęk. Zamknęła oczy, przywołując potęgę każdego z jej żywiołów, chcąc w ten sposób zwiększyć swoją siłę.

W oddali usłyszała przerażający krzyk Steve'a, który natychmiast rzucił się w jej stronę.

Kobieta z całej siły skupiła się na Thanosie i jego armii po czym, resztkami siły, pstryknęła palcem.

Wroga armia zaczęła rozpływać się w powietrzu. Thanos rozglądał się dookoła, a na jego twarzy dało się dostrzec wyraz klęski. Usiadł ciężko na pobliskiej skale po czym również zniknął.

Jenna, niczym przez mgłę, dostrzegła jak dobiega do niej Steve i zdejmuje Rękawicę z jej dłoni.

— Jenn! — Krzyknął — Jenn, powiedz coś!

Kobieta czuła ogromne zmęczenie oraz przeszywający ból ręki.

— Nie masz prawa nas opuścić. Masz żyć...— Był to głos Natashy, która znalazła się przy Stevie i z trwogą przyglądała się leżącej na ziemii, półprzytomnej przyjaciółce.

Jenna uchyliła lekko oczy i szepnęła ledwo słyszalnie:

— Nie można zgładzić czegoś, co jest niepodatne na śmierć.

Po tych słowach ponownie zamknęła oczy, czując jak dopada ją potworne zmęczenie.

•••

Ku zaskoczeniu wszystkich, Jenna przeżyła. Czuwali nad nią Tony i Bruce, którzy doglądali jej codziennie oraz dbali o jej stan zdrowia.

— Nieźle nas wszystkich wystraszyłaś, Hawkins.

Głos Tony'ego wyrwał Jennę z głębokiego snu, toteż otworzyła ostrożnie oczy i dostrzegła dwie znajome twarze.

— Wszyscy przeżyli? — Zapytała cichym, nieco zachrypniętym głosem.

— Tak. Dzięki tobie — Odparł Bruce posyłając jej promienny uśmiech.

— Zapewne zastanawiasz się gdzie jest Kapitan... — Wtrącił Tony, przeszukując szuflady z lekarstwami — Czuwał przy tobie dniami i nocami, jednak ma do załatwienia pewną istotną sprawę.

— Jaką? — Zapytała Jenna.

— Musi zwrócić wszystkie Kamienie Nieskończoności.

— Samotnie? — Kobieta była wyraźnie tym zaniepokojona — To niebezpieczne...

— Upierał się by wykonać to zadanie samemu.

Owe słowa nieco zaniepokoiły Jennę. Westchnęła ciężko i zapytała:

— Czy mogę się z nim zobaczyć?

Bruce kiwnął głową po czym wyszedł z pomieszczenia by znaleźć Steve'a.

Steve zjawił się kilka minut później. Natychmiast doskoczył do łóżka Jenny, mówiąc:

— Byłem przy tobie codziennie. Chciałem mieć pewność, że wydobrzejesz. Jak się czujesz, Jenn? Zamartwiałem się...

— Przeżyłam — Przerwała mu Jenna, ściskając jego dłoń — Thanos już nam nie zagraża. To najważniejsze.

W międzyczasie Tony i Bruce opuścili dyskretnie pomieszczenie, by dać Jennie i Steve'owi chwilę prywatności.

— Kiedy wyruszasz? — Zapytała kobieta.

— Najprędzej jak to możliwe. Powinienem był zwrócić Kamienie już dawno, jednakże czekałem aż się przebudzisz.

— Mogę iść z tobą — Zaproponowała Jenna, na co Steve kiwnął przecząco głową.

— Jesteś jeszcze na to za słaba. Minie trochę czasu zanim powrócisz do pełni sił.

Jenna wpatrywała się w jego twarz, chcąc zapamiętać każdy jej szczegół po czym szepnęła cicho:

— Proszę... Wróć do mnie, Steve.

•••

Dwa dni później Jenna opierała się na ramieniu Sama i Jamesa, obserwując jak Steve znika z Kamieniami.

— Ile to potrwa? — Zapytał Sam Bruce'a.

— Dla niego tyle ile zechcę, dla nas jedynie kilka sekund.

Niestety sekundy mijały, a Steve wciąż nie wracał.

Jenna wpatrywała się w pustą przestrzeń, gdzie jeszcze kilka minut temu stał Steve. Zaczęło dopadać ją coraz większe zwątpienie oraz zawód. Zamknęła oczy, chcąc opanować gromadzące się pod powiekami łzy. Poczuła jak James mocniej ściska jej ramię, najwyraźniej doskonale rozumiejąc co teraz czuła.

— Gdzie on jest? — Zapytał Sam, z wyraźnym zdenerwowaniem w głosie.

— Powinien już tu być... — Rzekł Bruce z zakłopotaniem.

Jenna, w totalnym osłupieniu, wpatrywała się w ziemię, a w jej sercu zapanował kompletny chaos.

— Chcesz usiąść? — Zapytał James z żalem w głosie.

Kobieta kiwnęła głową, kiedy nagle za ich plecami rozległy się donośne kroki.

— Wybaczcie za spóźnienie — Wszyscy natychmiast się odwrócili i ujrzeli Steve'a, kroczącego dumnie z plecakiem w dłoni — Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, ale chciałem przekonać się na własne oczy jak wygląda Asgard, o którym Jenna i Thor tyle nam naopowiadali.

W tym momencie Jennę zalała fala ulgi. Bez słowa podeszła do Steve'a po czym mocno się w niego wtuliła.

— Mam dla ciebie prezent — Oznajmił Steve, gładząc jej plecy — Mała pamiątka z Asgardu, a właściwie kilka. Nie widziałem co mogę zabrać by nie naruszyć czasoprzestrzeni, dlatego zwinąłem kilka drobiazgów.

— Wróciłeś — Szepnęła Jenna, a po jej twarzy spływały łzy radości — Wróciłeś.

— Oczywiście, że wróciłem. Miałem do kogo — Rzekł Steve po czym zwrócił się do reszty, mówiąc — Kamienie zostały zwrócone na swoje miejsce. Było to ciekawe przeżycie ale teraz chciałbym odpocząć. Zdecydowałem się przejść na emeryturę i spróbować życia, które wiedzie Tony... Rodzina, dom, przyjaciele. Co ty na to, Jenn? Czas już chyba wrócić na Alaskę.

Kobieta tylko tego pragnęła. Kiwnęła głową i rzekła:

— Po tylu latach dom jest zapewne już w ruinie. Trzeba będzie go ponownie odremontować.

Rogers zerknął na Jamesa i Sama, mówiąc:

— Jeśli nie macie planów to możecie udać się z nami. Coś dla was znajdziemy, a mi przyda się każda pomoc przy remoncie.

Sam zaśmiał się cicho i odparł:

— Dzięki za propozycję, ale w Louisianie czeka na mnie siostra i siostrzeńcy. Czas najwyższy by ich odwiedzić.

James zawahał się na moment, zerknął niepewnie na pozostałych po czym oznajmił:

— A ja chętnie pomogę wam przy remoncie i może również uda mi się znaleźć coś dla siebie w okolicy. Emerytura, powiadasz? Brzmi całkiem nieźle.

— W takim razie czas się spakować i wracać do domu.

Kilka, kolejnych dni spędzili na pakowaniu swoich rzeczy oraz pożegnaniu z przyjaciółmi. Tony wrócił z Pepper do Morgan, Thor wyruszył na podbój galaktyki, Bruce zaszył się w swoim laboratorium, a Natasha postanowiła odwiedzić rodzinę Clinta i przekazać im o wielkim poświeceniu ich męża i ojca.

Dzień przed powrotem na Alaskę, Steve podszedł do Wandy, która bardzo podupadła na duchu po stracie Visiona i oznajmił jej:

— W naszym domu jest jedna dodatkowa sypialnia. Ja i Jenna nalegamy byś zamieszkała z nami na jakiś czas. Nie możesz tkwić w żałobie samotnie. Przejdziemy przez to wspólnie, Wando.

Wanda, choć początkowo się wahała, zgodziła się na ową propozycję i już następnego dnia stała u boku Steve'a, Jenny i Jamesa przed ich domem na Alasce.

— Wszystkim nam należy się odpoczynek — Rzekła Jenna — Czas ruszyć do przodu.

•••

Mijały miesiące, a ból spowodowany inwazją Thanosa powoli blednął.

Jenna i Steve na nowo zamieszkali w swoim domu. Zaadoptowali dwa psy, z którymi spacerowali po okolicy. Wiedli spokojne i względnie normalne życie.

James znalazł małe mieszkanie w pobliskim mieście, zaś Wanda zamieszkała w chatce sąsiadującej z domem Steve'a i Jenny. Cała czwórka często spotykała się na wieczorne posiadówki, bywali w restauracjach i poznawali piękną Alaskę z dala od zgiełku miast i metropolii.

Mieli wielu i częstych gości, wszak drużyna zażegnała wszelkie spory i ponownie stali się jedną, wielką rodziną.

Dwa lata po ponownym powrocie na Alaskę Jenna oznajmiła, że spodziewa się dziecka, a dziewięć miesięcy później na świat przyszedł mały chłopiec, który otrzymał imiona po poległych bohaterach – Clint Vision Rogers.

Emerytura służyła im wszystkim. Wanda kompletnie zakochała się w małym Clincie i trwała przy nim od początku jego narodzin. Była wzorową ciocią, która uwielbiała wyręczać Jennę i Steve'a w obowiązkach rodzicielskich.

Jenna uwielbiała przesiadywać na tarasie i obserwować rozpościerające się dookoła widoki na góry i lasy. U boku miała Steve'a, w jego ramionach smacznie spał Clint, a ich dwa psy wiernie czuwały u boku ich właścicieli. Było to idealne życie, na które Jenna i Steve długo czekali.

•••

I choć w każdej czasoprzestrzeni losy Jenny Hawkins były różne, to najczęstszym i stałym elementem jej życia był właśnie Steve Rogers, wszak to on był jej bratnią duszą.

W innych realiach i czasoprzestrzeni byli wobec siebie tak bardzo lojalni i pewni swojej przyjaźni, że obawiali się jej zaszkodzić, toteż żyli blisko siebie, kochając siebie nawzajem i będąc wdzięcznymi za ich wzajemną obecność w życiu.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro