Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.Jak to prawie uszkodziłam Eisenbichlera, ale...

 Misja zabić, albo chociaż mocno uszkodzić Eisenbichlera nie mając z tym nic wspólnego oficjalnie została rozpoczęta. Plan był prosty...Ale nie do końca. Niestety zapomniałam o Cene. Tym źle wcielonym, przykrywce jakiegoś durnego planu Wellingera. On! Właście on Cene Prevc zepsuł wszystko jednym zdaniem:

-Grażyna Eisenbichler został wysłany do Niemiec!

-Nieee! Dlaczego?! Ja miałam plan idealny! Tyyy! Odpowiesz za to!-no cóż troszkę mnie poniosło, ale nikt, powtarzam nikt nie ma prawa psuć planów Grażynki!

-Kobieto o co ci chodzi? Przecież go nie lubisz!

-I co z tego?! Mam cię dość! Wyzywam cię na pojedynek!

-Gażyna jaki znowu pojedynek?

-Jak śmiesz mówić do mnie GRAŻYNA! Ja jestem GRAŻYNKA! Koniec z tym, stawaj do pojedynku ty nic nie warta szlamo!!!

-Nie masz przypadkiem gorączki?

-GIŃ SZLAMO!-w tym momencie moja cierpliwość się skończyła nie dosyć, że popsuł mi plany to jeszcze twierdził, że mam gorączkę! Jak on śmiał! Na szczęście znalazłam mój profesjonalny dźgacz i dźgnęłam go nim w rękę.

-AŁA! Grażynka uspokój się !

-USPOKÓJ SIĘ?! JA JESTEM SPOKOJNA! A TERAZ GIŃ TY, TY...NO TY SZLAMO NIC NIEWARTA!-Prawie zadałam Cene cios godny Vlodzia, ale do kuchni wszedł Gregor.

-Guten Tag-powiedział, a za nim wszedł Kraft i Wellinger.

-Grażynka czemu próbujesz zabić Cene tym kijem?-spytał Andi.

-Bo to szlama, a szlamy trzeba tępić!

-Znowu naczytałaś się Harry'ego Pottera?-spytał, a Cene niczym ninja zabrał mi kij! Jak on śmiał, zemszczę się!

-Ja? W życiuuu.

-Ok.

-Ok?

-Ok.

-Nie no ty jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?

-Ale jak mówisz, że nie, to chyba nie, co nie?

-Za dużo nie Wellinger.

-Nie, nie jest dobre na wszystko, więc nie to tak jakby nie, ale nie do końca nie, bo tak jakby nie.

-To nie ma sensu.

-Nie, to ma sens tylko, że nie to...

-Zamknij się, bo skończysz jak Kraft- ma cierpliwość do tego bałwana również się skończyła.

-W sensie?

-W bagażniku...Na dnie oceanu...

-Yyy...Cene, chodź dać może korepetycje z przyrki Domenowi.

-Taaak to dobry pomysł- odpowiedziała głupia szlama, a ja znowu miałam całą lodówke dla siebie...Gdyby nie Gregor i Kraft. Z nimi był większy problem, ale od czego jest Halinka? To znaczy podróbka Halinki, bo prawdziwa została w Polsce. To była szybka akcja. Po chwili obaj leżeli nieprzytomni, a ja mogłam się zająć spokojnym jedzeniem goferów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro