Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Jak to uciekłam od moich porywaczy, gdy...

Kiedy Leyhe poszedł szukać Markusa uznałam, że trzeba działać szybko. Najlepszym rozwiązaniem było wyskoczyć przez okno z pierwszego piętra. Kiedy zbliżyłam się do niego zobaczyłam, że nie ma klamki.

-Jak w psychiatryku-mruknęłam.

W pewnym momencie zaczęłam słyszeć głos Wellingera.

-Skacz, skacz, skacz!-mówił, ale był dziwnie przytłumiony. Ewidentnie wariuję, pomyślałam.


Cóż, jedno jest pewne jakbym była w Hogwarcie to na pewno moim domem byłby Gryffindor. Pewnym ruchem porwałam krzesło, niczym Markus mnie i cisnęłam nim o szybę. Ona pękła, a krzesło i szkło poleciało w dół.

-AŁA, ZA CO?!-krzyknął głos Andreasa. Niestety go nie słuchałam, lecz wyskoczyłam przez okno, prosto w ręce Andi'ego... Nie no żartuję, Władca Fioletowych Krów leżał zakrwawiony koło Stocha, a ja wpadłam w ramiona Gregorka.

-Guten Tag-powiedział.

-Grzesiu, jak ja tęskniłam!-krzyknęłam i go przytuliłam.

-A za mną, to nie!-zdenerwował się Andi.

-Dokładnie-powiedziałam z uśmiechem. Wellinger ewidentnie chciał się kłócić, lecz szybszy był Stoch.


-Nie ma czasu, wszyscy do auta!

Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Na szczęście był to autobus numer 69, który nas wszystkich pomieścił. Czyli mnie, Gregorka, Andreasa i Kamila.


W drodze do domu dowiedziałam się, że głupia szlama (czyt. Cene ) jest w szpitalu, po spotkaniu z nartą Wellingera. Niestety pojechali z nim jego bracia i Krafcior. Ciekawe jak się dostał do Polski? Mniejsza z tym, ważne, że żyję!


-Grażynka muszę ci o czymś powiedzieć- powiedział Welli miesiąc później.

-Co?

-Wyjeżdżam-odparł smutno.

-I krzyżyk na drogę-powiedziałam i wyszłam. Smutne jednak było to, że wyjechali... Wszyscy... Łącznie z jedzeniem z mojej lodówki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro