Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. I also have some feelings

– Duff, co się stało? – zapytałam troskliwie.

Chłopak odwrócił się w moją stronę, dzięki czemu mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Nie wyglądał dobrze, a na jego twarzy malowało się niezadowolenie. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.

– Czy człowiek nie może już w spokoju napić się wódki we własnej kuchni?!

– Chcę tylko porozmawiać. – Starałam się zachować spokój, bo tylko on mógł mnie uratować.

McKagan opróżnił szklankę, po czym ponownie ją napełnił. To było normalne, że topił smutki w alkoholu. W sumie to on nawet nie potrzebował pretekstu, żeby się napić.

– To nie jest twoja sprawa – odparł, podkreślając każde słowo.

– Nie wiem, co się miedzy wami wydarzyło, ale wiem jedno. Duff, pod tą całą warstwą zgorzkniałości kryje się troskliwy facet. Ty nie chcesz jej skrzywdzić, ale takim zachowaniem to robisz – próbowałam przemówić mu do rozumu.

– Myślisz, że jesteś taka fajna i możesz mi mówić, co mam robić? – zapytał i spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po czym się zaśmiał. – Otóż nie. Poza tym nie wiesz, jak było.

– To mi opowiedz – rzuciłam.

– Widzę, że nie dasz mi spokoju – mruknął. – Pocałowała mnie. Lepiej? – W jego głosie słychać było ironię.

Podniósł szklankę i upił spory łyk, przez co trochę się skrzywił. Rozumiałam, że cierpiał, ale w chwili obecnej nie robił nic, żeby to zmienić.

– Konkretniej – powiedziałam stanowczo.

– Staliśmy sobie wesoło w pokoju i rozmawialiśmy. Powiedziałem, że się o nią martwię, a ona źle to zinterpretowała. Pocałowała mnie. Nie jestem gotowy na związek z nią. Nie chcę jej skrzywdzić ani okłamywać, jest zbyt delikatna. Powiedziałem, że możemy zostać co najwyżej przyjaciółmi. Chyba nie o to jej chodziło, bo stwierdziła, że w takim razie nie będzie marnować czasu i idzie na randkę. Normalnie w świecie wyszła – opowiedział bez emocji. Był nazbyt spokojny, co trochę mnie martwiło.

– Co zamierzasz zrobić?

– Wrócić do mojego poprzedniego trybu życia i przelatywać przypadkowo poznane laski – odpowiedział obojętnie i wypił trunek.

– Nie rozumiesz, że właśnie tym ją ranisz? – Okazałam zdziwienie. Mogło mi się udać wjechać na jego ambicje.

– Słuchaj – powiedział bardziej ostro. – Pozwalasz sobie na zbyt dużo. Ciekawe, czy Chris wie, czym tak naprawdę się zajmujesz.

– Nie jesteśmy parą – wycedziłam. – Nie chcę budować związku na kłamstwie.

– Więc chyba powinnaś mnie zrozumieć!

Odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku wyjścia. Nie zamierzałam się z nim kłócić. Szczególnie kiedy był pijany.

– Powinieneś powiedzieć jej prawdę – mruknęłam. – Wtedy już nie budowałbyś związku na kłamstwie. Oboje się kochacie.

Nie spodziewałam się tego, co zrobił. Z całej siły cisnął butelką w ścianę, która na szczęście znajdowała się spory kawałek ode mnie. Odsunęłam się, dzięki czemu nie dostałam odłamkiem szkła, a wódka opryskała jedynie moje buty.

– Pojebało cię?! – Odwróciłam się w jego stronę, zaciskając zęby. – Chciałeś mnie zabić czy co?

– Może wtedy mielibyśmy mniej problemów.

Zaśmiałam się boleśnie. Czyli tego chcieli. Żebym raz na zawsze zniknęła z ich życia.

– Pieprz się, McKagan. Wiele młodych ludzi, których masz na sumieniu przez wspieranie interesów Eddiego, powinno ci dać cos do myślenia.

Zacisnęłam usta w wąską linię. Nie chciałam się przed nim rozpłakać, chociaż byłam temu bardzo bliska.

– Tobie też. Za niedługo sama będziesz w tej samej sytuacji. Obyś zgniła w więzieniu.

Wyszłam bez słowa, mocno zaciskając zęby i pięści. Nie sądziłam, że Duff kiedykolwiek powie coś podobnego. Myślałam, że był moim przyjacielem. Tymczasem potrzebował mnie tylko do tego, żeby Eddie nie wyrzucił go z Hell House.

– Co się stało? – spytał Steven, troskliwie marszcząc czoło.

– Duff oblał mi buty wódką – wycedziłam. Po części była to prawda. Resztę pewnie sami słyszeli.

– Chcesz o tym porozmawiać?

Przymknęłam oczy, czując ból. A co jeśli reszta myślała podobnie co McKagan?

– Odpieprzcie się ode mnie raz na zawsze!

Wybiegłam na zewnątrz, pozwalając sobie na płacz. Nie chciałam nakrzyczeć na Stevena. Nie panowałam nad sobą.

Zatrzymałam się i przyłożyłam dłoń do ust, żeby stłumić łkanie. Czułam się tak cholernie samotna, czego od zawsze się bałam. Straciłam przyjaciół, którzy byli moją jedyną rodziną.

Ruszyłam szybko w stronę Sunset Strip. Nie mogłam zostać pod Hell House. Nie chciałam, żeby któryś z chłopaków widział mnie w takim stanie. Pociągnęłam nosem, próbując się ogarnąć. Nie mogłam przesadzać. Użyłam zwykłego tuszu, który rozmywał się pod wpływem nadmiaru łez.

Już w nieco lepszym stanie weszłam do środka Rainbow. Modliłam się tylko, żeby Todd nie miał teraz zmiany. Gdyby dowiedział się, czym się zajmowałam, zapewne zrezygnowałby z naszej przyjaźni. W sumie, to jak na razie rozczarował mnie tym, że nic mi nie powiedział o Rosie, ale to nie oznaczało, że nie chciałam go znać. Wręcz przeciwnie, potrzebowałam normalnych, prawdziwych znajomych.

Usiadłam przy barze, gdzie miałam czekać na Juana. Mój wzrok skupił się na osobie, która stała za ladą. Była to wymalowana, plastikowa blondynka, która w dość perfidny sposób chwaliła się rozmiarem swojego biustu. Zapewne była moją „zmienniczką". Może i przyciągała sporo klientów płci przeciwnej, ale drinków to ona raczej nie umiała zrobić. Prychnęłam pod nosem i zauważyłam siadającego obok Meksykanina.

– Jesteś bi, że się tak na nią patrzysz? – zapytał po hiszpańsku. – Oczywiście nie mam z tym problemu. – Wyciągnął ręce.

Zachichotałam pod nosem. Nie sądziłam, że tak to wyglądało z boku.

– Nie. Raczej jestem nieco zazdrosna. Zajęła moje miejsce. Jest chujowa, bardziej by się nadawała na dziwkę. – W takich chwilach doceniałam, że nie rozmawialiśmy po angielsku i prawie nikt nas nie rozumiał.

– Miła jesteś. – Prychnął. Zamówił dla nas butelkę szkockiej.

– Bywa. – Wzruszyłam ramionami. Dopiłam drinka, którego zamówiłam przed jego przyjściem.

– Przy okazji, mogłabyś się czasami pojawiać w pracy – burknął, nalewając nam do szklanek bursztynowy alkohol.

Ściągnęłam brwi. Nie wiedziałam za bardzo, o co mu chodziło. Przecież wykonywałam każde polecenie Eddiego.

– Jaśniej.

Zaśmiał się głęboko i nisko.

– Młody Collins rozpowiedział wszystkim o absolwentce Harvardu, która dostała posadę asystentki COO w Johnson Development. Niejakiej Blance Rodriguez. Znasz może takową?

Czułam, jak moje policzki spłonęły od niewielkiego rumieńca. Przecież Greg mówił, że dowiedział się o mojej nowej posadzie od Eddiego. Czyżby ten nie poinformował Juana?

– Spokojnie – kontynuował po chwili, zauważywszy moją reakcję. – Po prostu od teraz pracujesz oficjalnie jako moja asystentka.

Wytrzeszczyłam oczy. Juan był COO w firmie Johnsona? Niemożliwe! Dlaczego Eddie aż tak ryzykował?

– Ty... – Zacięłam się.

– Ja w porównaniu do ciebie skończyłem dwa kierunki. Może nie na Harvardzie, ale Stanford też jest dobrym uniwersytetem. Co, nie widać? Powiem ci coś szczerze. Johnson Development to głównie przykrywka. Faktycznie robimy swoje, ale ostatnio coraz więcej czasu poświęcamy narkobiznesowi. Nawet wynajęliśmy jedno piętro firmie – wydmuszce, gdzie magazynujemy dokumenty. Sporo osób w firmie wie, na czym tak naprawdę bogaci się Eddie.

– Więc firma deweloperska to tylko przykrywka?

Upił sporą ilość whisky.

– Nie. Eddie naprawdę kocha to, co robi oficjalnie. Dlatego nie całkowicie nie przekształcił Johnson Development w firmę – wydmuszkę. Zostawił sobie kilku ważnych klientów, realizuje wygrane przetargi.

Wlepiłam nieobecne spojrzenie w szklankę, którą oświetlało nikłe światło. Nie spodziewałam się tego po nim. Myślałam, że nie igrał aż tak z ogniem. Tymczasem on prał brudne pieniądze na Downtown! Z drugiej strony, nieco mi imponował. Mimo wszystko robił to co kochał – prowadził prawdziwą firmę deweloperską.

– Wystarczy, że pojawisz się raz na kilka dni. – Z zamyślenia wytrącił mnie melodyjny głos Juana. – Przyjdź jutro.

Wypiłam sporą ilość whisky. Jak do tej pory rozmawialiśmy jedynie o tych przyjemniejszych rzeczach. To musiało się kiedyś zmienić. Postanowiłam zainicjować taką rozmowę.

– Będę, ale na razie wróćmy do tematu naszego spotkania. Miałeś mnie wtajemniczyć.

Westchnął głęboko i zaczął stukać paznokciami o blat.

– Za kilka dni Jorge ma przysłać pierwszy transport. Ja go odbiorę, a ty uzupełnisz papiery. Później spotkasz się z Siwym, który nadzoruje handlarzy.

Przełknęłam z trudem ślinę. Dopiero teraz miała się zacząć zabawa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro