Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. You're my best friend

Sen to było coś, czego potrzebowałam. Już dawno nie poświęciłam tak dużo czasu na odpoczynek i regenerację. Przekręciłam się na drugi bok, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.

– Proszę – wymruczałam, nie otwierając oczu.

– Mówiłem, że będzie spała, żebyśmy przyjechali później. – Usłyszałam lekko podenerwowany głos Duffa.

– Nie śpię – powiedziałam jeszcze zaspanym głosem i podniosłam się, aby usiąść na łóżku.

Przetarłam oczy i ziewnęłam. Spojrzałam na moich przyjaciół. Rosie od razu usiadła na krześle, które poprzednio zajmował Chris.

– Tak strasznie się o ciebie bałam. – Złapała moje ręce i zaczęła nimi potrząsać. Marszczyła troskliwie czoło i nerwowo kręciła głową.

Steven i Duff zabrali krzesła z poczekalni i postawili je obok tego, które zajmowała Hooter. Starsza kobieta z sąsiedniego łóżka zmierzyła ich wzrokiem. Nic się nie odezwała i wróciła do czytania gazety. Jednak nie dało się nie zauważyć pogardy na jej twarzy. Z trudem powstrzymałam się od śmiechu.

– Nie wyglądasz najlepiej – zauważył Adler, wskazując palcem na wenflon wbity w moje przedramię. – Jak się czujesz?

Uśmiechnęłam się ironicznie. Dlaczego każdy zawsze musiał zadawać te same pytania?

– Dobrze.

Chciałam poprawić się, ale poczułam silny ból brzucha. Syknęłam cicho, wykrzywiając twarz w grymas.

– Właśnie widzę. – Zaśmiał się. – Tak w ogóle to wszyscy za tobą tęsknimy. Lena obwinia się, że nie zawiozła cię wczoraj do szpitala, Slash zastanawia się, czy nadal się na niego gniewasz, Rosie umierała z nerwów, a z kolei Duff stwierdził, że jeśli jesteś w ciąży z Axlem, to go ukatrupi. Z kolei ja nie miałem z kim porozmawiać. Nikt mnie tak nie rozumie jak ty. Chciałem pogadać z Izzym, ale on wydaje się być, jakby nieobecny. Nawet Puszek tęskni.

Ściągnęłam brwi. Chyba coś mnie ominęło. A wydawało mi się, że nie spałam aż tak długo.

– Kim jest Puszek?

– Przygotuj się na długą i pasjonującą opowieść Stevena – zironizował McKagan, wzdychając przy tym ciężko.

– Wczoraj, po tym jak mnie zostawiłyście na Sunset, poszedłem do Whisky się napić. Zamówiłem w barze butelkę Daniels'a i zająłem wolne miejsce przy stoliku. Po chwili dosiadła się do mnie piękna, kształtna blondynka. Postawiłem jej drinka, pogadaliśmy. Później pojechaliśmy do niej...

– Oszczędź mi szczegółów! – Pokręciłam głową i popatrzyłam na niego z niesmakiem. Podobnie zresztą jak moja sąsiadka.

– Spokojnie. – Uśmiechnął się w rozbawieniu i wyciągnął ręce w geście kapitulacji. – Nie zamierzałem ci o tym opowiadać. Może kiedyś sama się przekonasz, jak to jest. – Puścił mi oczko.

– Po moim trupie.

– Wracając do tematu. Okazało się, że jest zwykłą dziwką i musiałem jej zapłacić. Skubana wyłudziła ode mnie moje ostatnie oszczędności, przez co musiałem wracać pieszo. – Posłał krótkie spojrzenie starszej pani, która nadal patrzyła na niego zdegustowana. – Przepraszam bardzo – rzucił w jej kierunku, po czym kontynuował: – Kiedy tak szedłem do Hell House, usłyszałem jakieś miauczenie. Rozejrzałem się. Nic, pustka. Na szczęście w porę dostrzegłem duży, zielony śmietnik. Z ciekawości zajrzałem do środka. Siedział tam mały, czarny kotek. I tak poznałem Puszka. Zrobiło mi się smutno i wziąłem go ze sobą. Chłopaki na początku trochę się wkurzały, ale potem dały sobie spokój. Opowiadałem mu sporo o tobie. Wiesz, chyba cię polubił.

– Cieszę się. Już nie mogę się doczekać, kiedy go poznam – zironizowałam, przewracając oczami.

– Serio? – Jego oczy aż się zaświeciły.

– Nie – pisnęłam, marszcząc czoło – To był sarkazm. A co tam u ciebie Rosie?

Dziewczyna założyła kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęła się subtelnie i niepewnei zerknęła na Duffa. Chłopak odwzajemnił ten gest, po czym złapał jej dłoń.

– A tak jaśniej? – spytałam, zachowując dystans.

– Spędziliśmy ostatnio sporo czasu razem – zaczęła Rosie, cały czas wlepiając spojrzenie w uśmiechniętą twarz chłopaka. – Dobrze nam się rozmawia, wiele nas łączy...

Uśmiechnęłam się szeroko czując przyjemne ciepło na sercu. Aż miło się na nich patrzyło.

– Jesteście parą? – spytałam, chociaż bardziej stwierdziłam, nie kryjąc entuzjazmu.

– Raczej najlepszymi przyjaciółmi – poprawił mnie Duff. – Nic więcej. Przynajmniej na razie.

– Taa – prychnął Steve. – Przyjaźń z kobietą, nie ma nic gorszego. Potrafią godzinami gadać o jednym, kupować milion takich samych koszulek, codziennie odwiedzać kosmetyczkę i obgadywać wszystkich chłopaków z okolicy. Nie dziękuję. – Prychnął pod nosem.

– Steven? – Popatrzyłam na niego wymownie.

– Tak, Vicky?

– Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale chyba się myliłam – westchnęłam, udając zawiedzioną. Rosie i Duff parsknęli śmiechem.

– Ty to co innego. Ale pamiętaj, nie zamierzam z tobą obgadywać Axla. Nigdy, przenigdy. Masz od tego Rosie. – Wskazał palcem na dziewczynę.

– Zapamiętam to, Steve. – Spojrzałam na niego, mrużąc oczy. – A co tam z zespołem?

– Duff, teraz twoja kolej na opowieści. Mnie już gardło boli – odparł Adler, z ewidentnie udawaną chrypą i spojrzał wymownie na McKagana.

– To mniej mów – prychnął basista. – Ostatnio słyszeliśmy o jakieś Hope, bodajże z Variety Management, która byłaby w stanie nas wypromować. Axl i Izzy obiecali się tym zająć, ale najpierw musimy coś nagrać i jej to zanieść. W ogóle to planujemy koncert w Whisky, ale to jak już wyzdrowiejesz. – Posłał mi serdeczny uśmiech.

– To miłe, że się tak o mnie troszczycie, ale nie musicie ze względu na moją chorobę przekładać koncert – pisnęłam ze wzruszeniem. Nigdy nie sądziłam, że autentycznie będą mnie traktować jak przyjaciółkę albo członka rodziny.

– Vicky, nasz wokalista siedzi za kratkami. Bez niego nie zagramy – przypomniał mi dobitnie.

– No fakt.

– Dobra chłopaki – Rosie wstała z krzesła – nie będziemy ci już przeszkadzać. Prześpij się.

– Ale – jęknął Steven, ale Hooter uciszyła go, posyłając mu piorunujące spojrzenie.

– Nie chce mi się spać – stwierdziłam zgodnie z prawdą.

– Powinnaś odpoczywać – odparł Duff, poprawiając moją kołdrę. – Zajrzymy do ciebie jutro.

Pomachali mi i wyszli. Opadłam bezwładnie na łóżko. Co ja mogłam robić? Próbować zaprzyjaźnić się ze starszą panią? Nigdy w życiu.

Spojrzałam na białą szafkę nocną, która stała obok. Leżała na niej najnowsza gazeta. Pewnie Chris zadbał o to, żebym miała co czytać. Ostrożnie wyciągnęłam rękę w jej stronę i po chwili dostałam to, co chciałam. Przeglądnęłam pierwszą stronę. Widniał na niej obszerny artykuł o jakimś znanym biznesmenie. Z nudów zaczęłam go czytać. Okazało się, że ten mężczyzna nazywa się John Smith i jest właścicielem znanej marki długopisów. Opowiadał o tym, jak zaczynał od zera i po wielu trudach udało mu się dojść na szczyt. Wciągnięta, jednym tchem przeczytałam całość. Bardzo mnie to zainspirował. Pokazało, że życie nie jest kolorowe i zastawia na nas wiele pułapek. Grunt to się nie poddawać i robić swoje.

Odłożyłam gazetę na bok i zamknęłam oczy. Zaczęłam myśleć o moim życiu, o Chrisie. Chłopak tak się o mnie troszczyła, a ja? Niepotrzebnie się łudziłam i dawałam szansę osobie, która potrafiła tyko mnie ranić.

– Mogę? – Usłyszałam znajomy, damski głos.

Podniosłam jedną powiekę i spojrzałam w stronę drzwi. Zobaczyłam tam Lenę, która trzymała w dłoniach jakąś siatkę. Wyglądała, jakby nie przespała nocy. Brak makijażu, niechlujnie związane włosy.

– Jasne – odparłam, otwierając drugie oko i podnosząc się do pozycji siedzącej.

Dziewczyna usiadła na krześle i zaczęła wyciągać rzeczy z torebki. Kilka soków, jakieś owoce. Chyba wszyscy przynosili to bliskim, którzy są w szpitalu. Uśmiechnęła się blado i spojrzała na mnie. W milczeniu patrzyła na mnie jeszcze przez chwilę. Widać było, że bije się z myślami.

– Nawet się nie pytam, jak się czujesz. Na pewno bywało lepiej. – Zaśmiała się nerwowo.

– Tu się z tobą zgadzam w stu procentach. Chociaż na razie nie wiem, co mi jest.

– Lekarze robią badania. Musisz trochę poczekać. – Pogładziła mnie chłodną dłonią po czole.

– Staram się. Ty też nie wyglądasz najlepiej. Co jest?

– Martwię się o ciebie. – Zmarszczyła czoło i spuściła wzrok. – Boję się, że możesz być w ciąży...

– Raczej nie – przerwałam jej, próbując się uśmiechnąć. – Chociaż ta opcja nie byłaby taka zła, patrząc na to, co faktycznie może mi być.

– Będzie dobrze. – Złapała moją dłoń i ścisnęła ją. – Jesteś silna i dasz sobie radę. – Prawie dusiła się od tłamszenia płaczu. W końcu po jej policzku spłynęła łza, którą natychmiast otarła.

– Ej, nie płacz – odparłam spokojnie, ściskając jej dłoń. – Przecież nie umieram. – Zaśmiałam się, co ona odwzajemniła. – Potrzebuję waszego wsparcia, a nie płaczu.

– Masz rację. – Pociągnęła nosem. – Muszę się ogarnąć. Idę, a ty się prześpij.

– Życie jest zbyt piękne, żeby je przespać – rzuciłam, kiedy opuszczała salę.

Wypuściłam głośno powietrze, bezwładnie opadając na łóżko. Znowu zostałam sama. Wykrzywiłam twarz w grymas i wtuliłam głowę w poduszkę. Chyba tylko ona mi została. Przez chwilę rozmyślałam o tym wszystkim. Muszę odciąć się od przeszłości i zacząć żyć od nowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro