Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. I need your help

Leżałam na tylnych siedzeniach samochodu Chrisa. Bolał mnie praktycznie każdy mięsień. Czułam się wypompowana i potwornie zmęczona.

Pittman starał się jak najszybciej przetransportować mnie do szpitala. Niestety wszechobecne korki na ulicach nie ułatwiały mu tego zadania. Co chwilę z jego ust padały wulgaryzmy, które skierowane były do innych kierowców. Denerwował się, a przynajmniej to można było wywnioskować z jego zachowania.

– Chris – wyszeptałam. Wargi praktycznie wyschły mi na wiór. Nie wspominając już o śluzówce w jamie ustnej.

–Tak?

– Jestem zmęczona. Chcę mi się spać.

– Vicky, nie zamykaj oczu. Błagam. – W jego głosie słychać było przerażenie. Ze złości zaczął walić pięściami o brzegi kierownicy.

Starałam się nie zasypiać. Pittman nawet mi w tym pomagał. Cały czas mówił do mnie. Opowiadał jakieś historię, zadawał pytania. Co chwilę wymuszał na mnie odpowiedzi, sprawdzając w ten sposób, czy jeszcze nie straciłam przytomności. Wsłuchiwałam się w jego przyjemnie niski ton głosu. Delikatnie mnie utulał, ale ja z tym walczyłam. Za wszelką cenę nie mogłam pozwolić, aby zmęczenie wzięło górę.

Wreszcie dojechaliśmy pod szpital. Chris zaparkował samochód niedaleko podjazdu dla karetek. Wypuścił głośno powietrze i wysiadł na zewnątrz. Spróbowałam usiąść. Udało się, pomimo, że cholernie kręciło mi się w głowie.

– Pomogę ci – zadeklarował się, zaraz po tym, jak otworzył tylne drzwi.

Pokiwałam głową. Podał mi rękę, którą delikatnie złapałam i opuściłam samochód. Stanęłam obok, podczas gdy Chris zamykał za mną drzwi. Poczułam szumy w głowie i omal się nie przewróciłam. Na szczęście chłopak był w pobliżu i w porę mnie złapał. Zaśmiałam się, pomimo, że wszystko mnie bolało i najchętniej rozpłakałabym się. Chris zobaczył, że nie jestem w stanie chodzić.

– Złap mnie za szyję – poprosił, układając dłonie na mojej talii.

Posłusznie wykonałam jego prośbę. Chris wziął mnie na ręce, po czym podążyliśmy w kierunku wejścia na izbę przyjęć. Położyłam głowę na jego ramieniu i kątem oka obserwowałam, co dzieje się dookoła. Jedna karetka mijała drugą, przywożąc nowych pacjentów w ciężkim stanie. Było dosyć głośno, przez co pękała mi głowa. Skrzywiłam się i bardziej wtuliłam się w Chrisa. Marzyłam, żeby to się wreszcie skończyło.

– Zimno mi – mruknęłam po tym, jak moje ciało przeszyły dreszcze.

– Dasz radę. Już niedaleko – wyszeptał.

Ostrożnie wszedł po schodach. Było ich zaledwie kilka, ale pokonanie stopni, jednocześnie niosąc moje bezwładnie ciało nie należało do najłatwiejszych. Dotarliśmy do szklanych drzwi. Rozsunęły się i mogliśmy wejść do środka. Biel raziła po oczach tak, że musiałam je przymrużyć. Ból głowy się nasilił. Złapałam się mocniej za szyję Chrisa, czując, jak opadam z sił. Tak cholernie chciało mi się spać.

– Pomocy! – zawołał rozpaczliwie.

Niemalże od razu pojawił się ratownik medyczny z łóżkiem na kółkach. Chłopak ostrożnie położył mnie na nim, po czym złapał moją dłoń i mocno ją ścisnął. Czułam, jak powoli jadę w kierunku jeszcze większej bieli i światłości.

– Vicky, będzie dobrze.

Jeszcze bardziej ścisnął moją dłoń, po czym pogłaskał mnie po policzku. Z jego błękitnych oczu wypływały łzy. Martwił się o mnie.

Nagle stanęliśmy. Zapewne znajdowałam się w jakiejś sali. Po chwili pojawiła się przy mnie grupka lekarzy. Jakaś starsza pani doktor świeciła mi lampką po oczach. Okropne uczucie. Następnie zbadała mój brzuch, delikatnie naciskając go w różnych miejscach. Podskoczyłam z bólu i zawyłam, kiedy jej ręce znajdowały się po mojej prawej stronie.

– Niedobrze – skwitowała i pokręciła głową.

Spojrzałam na nią. Po jej markotnym wyrazie twarzy wywnioskowałam, że było ze mną naprawdę źle. Bałam się. Już chyba wolałabym być w ciąży z Rosem.

Lekarka podeszła do swoich współpracowników i zaczęli się naradzać. Patrzyłam na nich i próbowałam wyczytać z ruchu warg, o co chodzi. Miejsce kobiety zajął Chris. Ponownie złapał moją dłoń. Patrzył się w moje mętne oczy, od czasu do czasu głaszcząc mój policzek.

– Będzie dobrze – powtarzał niczym mantrę.

– Spać – wyszeptałam, po czym samoczynnie zamknęły mi się oczy.

○○○

Obudziłam się dość późno. Zauważyłam, że znajdowałam w jakiejś małej sali, w której było zgaszone światło. Leżałam na szpitalnym łóżku ubrana w biały fartuszek, który miał imitować piżamę. W przedramię miałam wkłuty wenflon. Kątem oka zerknęłam na kroplówkę, z której kropla po kropi spływał lek. Ostrożnie przeniosłam wzrok na Chrisa, który siedział na ustawionym przy łóżku krześle. Był skulony i opierał głowę na pięściach. Dłonie miał założone za siebie, a łokcie spoczywały na kolanach.

– Chris – powiedziałam prawie bezgłośnie. Nadal nie miałam siły.

Chłopak gwałtownie się wyprostował. Po jego twarzy widać było, że pozwolił sobie na chwilę snu. Przetarł oczy i poprawił włosy. Spojrzał na moją twarz. W jego oczach dostrzegłam troskę.

– Śpiąca królewna już wstała. – Uśmiechnął się blado. – Jak się czujesz?

– Lepiej, ale nadal źle. Co mi w ogóle jest?

– Jeszcze nic nie wiedzą. Mają kilka przypuszczeń, ale to nic pewnego. Jutro zrobią ci komplet badań i będą wszystko wiedzieć. Na razie masz odpoczywać. – Pogłaskał mnie czule po czole.

– Proszę, zostań ze mną. – Chciałam złapać go za rękę, ale nie miałam na to siły.

– Nie zamierzałem się stąd ruszać ani na krok. – Nachylił się i subtelnie pocałował moje czoło. Jego zarost przyjemnie drapał moją skórę. – A teraz śpij.

Złapał mnie za rękę i zaczął ją głaskać, co pozwoliło mi zasnąć. Zanim to jednak zrobiłam, dostrzegłam jak ustami muska wierzchnią stronę mojej dłoni.

Kiedy rano obudziłam się, on nadal przy mnie był. Siedział w tym samym miejscu i dokładnie lustrował moją twarz. Z jego oczu można było wyczytać, że nie zamknął ich ani za sekundę. Uśmiechnęłam się blado, a on odwzajemnił ten gest. Patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nawet nie zauważyliśmy, w którym momencie do sali weszła pielęgniarka.

– Przepraszam, ale pani narzeczony musi wyjść – oznajmiła dosyć oschle i podeszła bliżej mojego łóżka.

– Odpocznij sobie i wróć – poprosiłam, kiedy niechętnie wstawał z krzesła.

Raczej nigdy nie byłam aż tak pijana, żeby zapomnieć faktu, że mi się oświadczył.

Kobieta pobrała mi krew do badań i zmieniła kroplówkę. Pomimo że od dłuższego czasu nie brałam hery, nie czułam efektów ubocznych. Najwidoczniej to, co mi podawali, je łagodziło. Przekręciłam się na lewy bok i wygodnie ułożyłam głowę na poduszce. Pielęgniarka opuściła salę, a jej miejsce zajęła moja pani doktor prowadząca – ta sama, która wczoraj mnie badała.

– Jak się pani czuje? – Podeszła bliżej i zaczęła przeglądać moją dokumentację, które wisiała na przedniej ściance łóżka.

– Nie najgorzej – przyznałam, przezornie ściągając brwi. – Przynajmniej już nie kręci mi się w głowie. – Próbowałam się zaśmiać, ale nadal wszystko mnie bolało.

– Była pani odwodniona i miała niski poziom elektrolitów oraz żelaza i cukru. Podaliśmy pani kroplówkę i teraz pani parametry są w normie – powiedziała, wodząc wzrokiem pomiędzy kartką a mną.

– Co mi tak w ogóle jest?

– Jeszcze nie wiemy. Robimy szczegółowe badania. Jak będziemy mieć wyniki, to panią poinformujemy. – Uśmiechnęła się subtelnie i wyszła.

Westchnęłam krótko. Oni coś wiedzieli, tylko nie chcieli mi tego powiedzieć.

Ponownie wtuliłam głowę w poduszkę i zamknęłam oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro