20. I need your help
Leżałam na tylnych siedzeniach samochodu Chrisa. Bolał mnie praktycznie każdy mięsień. Czułam się wypompowana i potwornie zmęczona.
Pittman starał się jak najszybciej przetransportować mnie do szpitala. Niestety wszechobecne korki na ulicach nie ułatwiały mu tego zadania. Co chwilę z jego ust padały wulgaryzmy, które skierowane były do innych kierowców. Denerwował się, a przynajmniej to można było wywnioskować z jego zachowania.
– Chris – wyszeptałam. Wargi praktycznie wyschły mi na wiór. Nie wspominając już o śluzówce w jamie ustnej.
–Tak?
– Jestem zmęczona. Chcę mi się spać.
– Vicky, nie zamykaj oczu. Błagam. – W jego głosie słychać było przerażenie. Ze złości zaczął walić pięściami o brzegi kierownicy.
Starałam się nie zasypiać. Pittman nawet mi w tym pomagał. Cały czas mówił do mnie. Opowiadał jakieś historię, zadawał pytania. Co chwilę wymuszał na mnie odpowiedzi, sprawdzając w ten sposób, czy jeszcze nie straciłam przytomności. Wsłuchiwałam się w jego przyjemnie niski ton głosu. Delikatnie mnie utulał, ale ja z tym walczyłam. Za wszelką cenę nie mogłam pozwolić, aby zmęczenie wzięło górę.
Wreszcie dojechaliśmy pod szpital. Chris zaparkował samochód niedaleko podjazdu dla karetek. Wypuścił głośno powietrze i wysiadł na zewnątrz. Spróbowałam usiąść. Udało się, pomimo, że cholernie kręciło mi się w głowie.
– Pomogę ci – zadeklarował się, zaraz po tym, jak otworzył tylne drzwi.
Pokiwałam głową. Podał mi rękę, którą delikatnie złapałam i opuściłam samochód. Stanęłam obok, podczas gdy Chris zamykał za mną drzwi. Poczułam szumy w głowie i omal się nie przewróciłam. Na szczęście chłopak był w pobliżu i w porę mnie złapał. Zaśmiałam się, pomimo, że wszystko mnie bolało i najchętniej rozpłakałabym się. Chris zobaczył, że nie jestem w stanie chodzić.
– Złap mnie za szyję – poprosił, układając dłonie na mojej talii.
Posłusznie wykonałam jego prośbę. Chris wziął mnie na ręce, po czym podążyliśmy w kierunku wejścia na izbę przyjęć. Położyłam głowę na jego ramieniu i kątem oka obserwowałam, co dzieje się dookoła. Jedna karetka mijała drugą, przywożąc nowych pacjentów w ciężkim stanie. Było dosyć głośno, przez co pękała mi głowa. Skrzywiłam się i bardziej wtuliłam się w Chrisa. Marzyłam, żeby to się wreszcie skończyło.
– Zimno mi – mruknęłam po tym, jak moje ciało przeszyły dreszcze.
– Dasz radę. Już niedaleko – wyszeptał.
Ostrożnie wszedł po schodach. Było ich zaledwie kilka, ale pokonanie stopni, jednocześnie niosąc moje bezwładnie ciało nie należało do najłatwiejszych. Dotarliśmy do szklanych drzwi. Rozsunęły się i mogliśmy wejść do środka. Biel raziła po oczach tak, że musiałam je przymrużyć. Ból głowy się nasilił. Złapałam się mocniej za szyję Chrisa, czując, jak opadam z sił. Tak cholernie chciało mi się spać.
– Pomocy! – zawołał rozpaczliwie.
Niemalże od razu pojawił się ratownik medyczny z łóżkiem na kółkach. Chłopak ostrożnie położył mnie na nim, po czym złapał moją dłoń i mocno ją ścisnął. Czułam, jak powoli jadę w kierunku jeszcze większej bieli i światłości.
– Vicky, będzie dobrze.
Jeszcze bardziej ścisnął moją dłoń, po czym pogłaskał mnie po policzku. Z jego błękitnych oczu wypływały łzy. Martwił się o mnie.
Nagle stanęliśmy. Zapewne znajdowałam się w jakiejś sali. Po chwili pojawiła się przy mnie grupka lekarzy. Jakaś starsza pani doktor świeciła mi lampką po oczach. Okropne uczucie. Następnie zbadała mój brzuch, delikatnie naciskając go w różnych miejscach. Podskoczyłam z bólu i zawyłam, kiedy jej ręce znajdowały się po mojej prawej stronie.
– Niedobrze – skwitowała i pokręciła głową.
Spojrzałam na nią. Po jej markotnym wyrazie twarzy wywnioskowałam, że było ze mną naprawdę źle. Bałam się. Już chyba wolałabym być w ciąży z Rosem.
Lekarka podeszła do swoich współpracowników i zaczęli się naradzać. Patrzyłam na nich i próbowałam wyczytać z ruchu warg, o co chodzi. Miejsce kobiety zajął Chris. Ponownie złapał moją dłoń. Patrzył się w moje mętne oczy, od czasu do czasu głaszcząc mój policzek.
– Będzie dobrze – powtarzał niczym mantrę.
– Spać – wyszeptałam, po czym samoczynnie zamknęły mi się oczy.
○○○
Obudziłam się dość późno. Zauważyłam, że znajdowałam w jakiejś małej sali, w której było zgaszone światło. Leżałam na szpitalnym łóżku ubrana w biały fartuszek, który miał imitować piżamę. W przedramię miałam wkłuty wenflon. Kątem oka zerknęłam na kroplówkę, z której kropla po kropi spływał lek. Ostrożnie przeniosłam wzrok na Chrisa, który siedział na ustawionym przy łóżku krześle. Był skulony i opierał głowę na pięściach. Dłonie miał założone za siebie, a łokcie spoczywały na kolanach.
– Chris – powiedziałam prawie bezgłośnie. Nadal nie miałam siły.
Chłopak gwałtownie się wyprostował. Po jego twarzy widać było, że pozwolił sobie na chwilę snu. Przetarł oczy i poprawił włosy. Spojrzał na moją twarz. W jego oczach dostrzegłam troskę.
– Śpiąca królewna już wstała. – Uśmiechnął się blado. – Jak się czujesz?
– Lepiej, ale nadal źle. Co mi w ogóle jest?
– Jeszcze nic nie wiedzą. Mają kilka przypuszczeń, ale to nic pewnego. Jutro zrobią ci komplet badań i będą wszystko wiedzieć. Na razie masz odpoczywać. – Pogłaskał mnie czule po czole.
– Proszę, zostań ze mną. – Chciałam złapać go za rękę, ale nie miałam na to siły.
– Nie zamierzałem się stąd ruszać ani na krok. – Nachylił się i subtelnie pocałował moje czoło. Jego zarost przyjemnie drapał moją skórę. – A teraz śpij.
Złapał mnie za rękę i zaczął ją głaskać, co pozwoliło mi zasnąć. Zanim to jednak zrobiłam, dostrzegłam jak ustami muska wierzchnią stronę mojej dłoni.
Kiedy rano obudziłam się, on nadal przy mnie był. Siedział w tym samym miejscu i dokładnie lustrował moją twarz. Z jego oczu można było wyczytać, że nie zamknął ich ani za sekundę. Uśmiechnęłam się blado, a on odwzajemnił ten gest. Patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nawet nie zauważyliśmy, w którym momencie do sali weszła pielęgniarka.
– Przepraszam, ale pani narzeczony musi wyjść – oznajmiła dosyć oschle i podeszła bliżej mojego łóżka.
– Odpocznij sobie i wróć – poprosiłam, kiedy niechętnie wstawał z krzesła.
Raczej nigdy nie byłam aż tak pijana, żeby zapomnieć faktu, że mi się oświadczył.
Kobieta pobrała mi krew do badań i zmieniła kroplówkę. Pomimo że od dłuższego czasu nie brałam hery, nie czułam efektów ubocznych. Najwidoczniej to, co mi podawali, je łagodziło. Przekręciłam się na lewy bok i wygodnie ułożyłam głowę na poduszce. Pielęgniarka opuściła salę, a jej miejsce zajęła moja pani doktor prowadząca – ta sama, która wczoraj mnie badała.
– Jak się pani czuje? – Podeszła bliżej i zaczęła przeglądać moją dokumentację, które wisiała na przedniej ściance łóżka.
– Nie najgorzej – przyznałam, przezornie ściągając brwi. – Przynajmniej już nie kręci mi się w głowie. – Próbowałam się zaśmiać, ale nadal wszystko mnie bolało.
– Była pani odwodniona i miała niski poziom elektrolitów oraz żelaza i cukru. Podaliśmy pani kroplówkę i teraz pani parametry są w normie – powiedziała, wodząc wzrokiem pomiędzy kartką a mną.
– Co mi tak w ogóle jest?
– Jeszcze nie wiemy. Robimy szczegółowe badania. Jak będziemy mieć wyniki, to panią poinformujemy. – Uśmiechnęła się subtelnie i wyszła.
Westchnęłam krótko. Oni coś wiedzieli, tylko nie chcieli mi tego powiedzieć.
Ponownie wtuliłam głowę w poduszkę i zamknęłam oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro