Bonusowy specjał
Było ciepłe lato, choć czasem padało, dużo wina się piło i mało się spało. Tak powraca historia, która powstała w mroźną, styczniową sobotę w najzwyklejszym ezt. Blisko dwa lata później autorka-senpai ponownie postanowiła stworzyć coś z niczego i swoich zrytych pomysłów -_suska_- twoich również. Panie, panowie i towarzysze, w imieniu swoim i moich osiemnastu innych osobowości zapraszam na specjał walęwtynkowy poświęcony, a jakże by inaczej pewnej uroczej dwójce, tylko po to, żeby poczuć piękny smak samotności tegoż dnia.
Po wydarzeniach z epilogu, Itane doszła do siebie i wróciła na stare śmieci do kanciapy. To tutaj czuła się jak ryba w wodzie, oczywiście dopóki pewien złośliwy osobnik nie postanowił przypałętać się do niej. O dziwo to nie był jej mąż. Wypadałoby uzupełnić braki w historii - po powrocie z Suny Konohamaru i Itane zamieszkali w jego domu, żyli długo i szczęśliwie i inne tego typu szmery bajery. Częstym gościem w jej biurze był Akiteru. Dzięki funkcji jaką pełnił, a mianowicie nielegalnie adoptowany syn [y/n], to dzięki niej otrzymał pracę w wydziale przesłuchań. Bardzo szybko piął się po szczeblach kariery i zdobył uznanie pośród wielu osób.
- Coś się stało, Akiteru? - Itane spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Nudzi mi się trochę i nie mam co robić.
- To się rozbierz i ubrania pilnuj - prychnęła, wracając do pracy.
- Nie sądzę, żeby Konohamaru był z tego zadowolony.
- Nie takie rzeczy widziałam. Nie zrobi to na mnie żadnego wrażenia.
- No proszę, taka świecąca przykładem córka hokage, jednak nie jest taka święta, jakby się mogło wydawać.
- Ale to ty chciałeś się rozbierać przede mną, wstyd - udała oburzenie.
- Przypomnieć ci, w jaki sposób doszło do twojego ślubu?
- Cicho bądź - spojrzała z zażenowaniem na srebrną obrączkę na palcu.
- Poza tym, jak się mają twoje sprawy małżeńskie?
- Nie sądzę, że taka wiedza ci się przyda, jeśli nie masz w pobliżu osoby która mogłaby podjąć się takiego wyzwania, jakim jest wytrzymanie z tobą.
- Nie o to mi chodzi. Pytam się czy jesteś szczęśliwa, niczego ci nie brakuje i tak dalej.
- Właśnie! Zapomniałam ci o czymś powiedzieć.
- O czym? - zainteresował się. Miał nadzieję, że Konohamaru sprawdzał się w roli męża i nie zranił Itane.
- Wkrótce nasza rodzina się powiększy - oznajmiła z uśmiechem na ustach.
- To świetnie, Itane-chan! - objął ją mocno - To oznacza, że będę wujkiem?
- No... Wydaje mi się, że tak.
- Mówiłaś już o tym komuś?
- Nie, tylko tobie.
- A wiesz coś więcej?
- Niedługo go zobaczę. Tak, to chłopiec.
- To świetnie. Trzeba wszystko przygotować. Do zobaczenia, Itane-chan! - cały w skowronkach opuścił jej gabinet.
Itane nie rozumiała nadmiernej ekscytacji Akiteru, tym bardziej, że nie zdążyła zdradzić mu pełnej informacji. Wzruszyła tylko ramionami i kontynuowała swoją papierkową robotę.
Akiteru nie umiał przyjąć do wiadomości, że Itane będzie miała dziecko. Cieszył się jej szczęściem, aczkolwiek nie wyobrażał sobie jej w roli matki. W jego mniemaniu Itane była zbyt wybuchowa do tej roli, jednak liczył, że przy niewielkiej pomocy otoczenia da sobie radę. Wizja Konohamaru w roli ojca bawiła go równie mocno, przez co ludzie spoglądali na niego z zażenowaniem, gdy śmiał się na ulicy. Nie zauważył, gdy minął państwa Hatake. Dopiero gdy [y/n] złapała go za rękaw bluzy, został sprowadzony na ziemię.
- Naćpałeś się czegoś, że taki zadowolony chodzisz? - zapytała z ukrytym rozbawieniem.
- Jak wam powiem, co się stało, to również tacy będziecie.
- Dostałeś awans? - podekscytowała się.
- Wy dostaliście awans.
- Jaki awans? - zdziwił się Kakashi.
- Będziecie dziadkami, ale nie mówcie Itane, że wiecie to ode mnie.
- To wspaniałe wiadomości! - [y/n] była szczęśliwa, a Kakashi stanął jak wryty, próbując przetworzyć informacje.
- W związku z tym planuję wyprawić przyjęcie niespodziankę dla Itane i małego smroda, pomożecie?
- Oczywiście.
- Chwila, to ja będę dziadkiem? - dopiero teraz dotarło to do byłego hokage.
- Siwe włosy masz, więc wygląd masz, nie musisz się tym przejmować.
- Konohamaru też jeszcze nic nie wie, więc jemu na razie nie mówcie o całym planie, dobrze?
- Nie zapomnij powiadomić Fumio. On na samą myśl o przyjęciu będzie równie podekscytowany jak ty.
- Tylko czy on znajdzie czas? Ostatnio rzadziej się kontaktujemy przez to, że ma dużo obowiązków związanych z swoją rodziną - posmutniał nieco Akiteru.
- Głowa do góry. Dla ciebie i Itane zawsze znajdzie czas. Właśnie, nie zdradziłeś nam, kto to będzie!
- Itane powiedziała, że to chłopiec.
- Drogi Jashinie, ocal Konohę przed katastrofą - westchnął Kakashi.
- Sądzi pan, że będzie aż tak źle?
- Patrząc na wzorce, z których inspiracje będzie czerpał, szykuje się nam jeszcze bardziej szalona mała Itane. Wciąż pamiętam jak jako mały szczyl, który ledwo zaczął chodzić, Itane chciała pomóc mi z obiadem i z największym nożem rzuciła się na paprykę, jakby chciała ją zamordować.
- Ciesz się, że Akane nie będzie miała na niego bezpośredniego wpływu.
- Nie doceniasz moich możliwości, [y/n]. Gówniarz-san junior jeszcze będzie moją reinkarnacją, zobaczysz - przenosiła Uzumaki prosto z zaświatów.
- Wtedy byłoby po wiosce. Słuchaj Akiteru, my musimy lecieć. Nie zapomnij zadzwonić do Fumio, najlepiej zrób to teraz. Do zobaczenia - [y/n] pociągnęła za sobą Kakashiego, by kontynuować dalszy spacer
Akiteru bez słowa udał się w kierunku domu. Odczuwał niewielki stres na myśl, że już za chwilę w słuchawce telefonu usłyszy głos Fumio. Z każdym pokonywanym schodkiem na klatce, pewność siebie go opuszczała. Bezsilnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Mieszkał tu od tylu lat, a mieszkanie wydało mu się dziwnie obce. Znał numer Fumio na pamięć, więc szybko wklepał go w telefon. Teraz wystarczyło mu tylko czekać. Sygnały wydawały mu się za długie. Dopiero po szóstym z nich, połączenie zostało nawiązane.
- Hamada Fumio, słucham? - zapytał szybko głos po drugiej stronie.
- To ja, Akiteru. Dobrze cię słyszeć - chaos pojawił się w jego wnętrznościach, gdy usłyszał ten głos.
- Coś się stało, że dzwonisz? Dawno tego nie robiłeś.
- Jak usłyszysz to, co ci powiem to padniesz.
- Aktualnie siedzę i ogarniam faktury. Mów co się dzieje.
- Itane i Konohamaru będą mieć dziecko, rozumiesz?!
- Tak wiem jak ten proces przebiega, nie będę ci tego tłumaczyć.
- Nie jestem debilem. Już rozmawiałem z państwem Hatake i planujemy imprezę niespodziankę.
- I czemu mi o tym mówisz?
- Potrzebuję do tego ciebie. W końcu ty też będziesz wujem tego berbecia.
- Chętnie się przyłączę, tylko mój grafik jest dość napięty i nie wiem czy będę aż tak bardzo przydatny.
- O zakwaterowanie się nie martw, możesz zostać u mnie - spojrzał na tą pamiętną framugę - Wystarczy, że pomożesz ogarnąć przyjęcie. Jak wyjdziesz z swojej papierowej nory, to możesz popatrzeć za rzeczami dla niemowląt.
- To miłe z twojej strony, jeden problem mniej.
- A i nie dzwoń na razie do Itane, ona ma o niczym nie wiedzieć.
- Jasna sprawa. Zadzwonię do ciebie, kiedy będę jechał.
- Dobrze. Zapomniałem ci wspomnieć o tym, że to będzie chłopiec.
- Dobrze wiedzieć.
- Nie mogę doczekać się, aż cię zobaczę - wymknęło się Akiteru.
- Co? - zdębiał Fumio po drugiej stronie.
- Nic, nic. Pewnie jesteś bardzo zajęty, wracaj do pracy.
- Chciałem powiedzieć, że ja też. Do zobaczenia - uśmiech zagościł na jego twarzy, pierwszy raz od dawna.
[y/n] i Kakashi postanowili odwiedzić swoją jedynaczkę w pracy. Od czasu do czasu to robili, a teraz nadarzyła się idealna okazja do tego.
- Jak myślisz Kakashi, jak dadzą mu na imię?
- Sądząc po naszej córce, da naszemu wnukowi najdziwniejsze imię, jakie znajdzie w otoczeniu. Nie przewidzisz tego.
- Ja przeczuwam, że da imię powiązane z Akane.
- To będzie postach dziewic drugi. Pomyślmy, moim zdaniem najlepiej brzmiące imię, podobne do mojego to Akashi. Jest jednak za pospolite na gówniarza-san juniora. To będzie tak upierdliwy wybór, że skończy się na Brajanie.
Itane była w trakcie przerwy na kawę, gdy jej rodzice weszli do gabinetu. Dawno nie widziała ich takich szczęśliwych.
- Miło was widzieć - uśmiechnęła się.
- Dużo masz pracy na dzisiaj? - przez Kakashiego przemawiała troska.
- Tyle co zawsze, nie ma źle - sięgnęła po jedno z większych pudeł na szafie.
- Nie przemęczaj się tak - skarciła ją [y/n].
- Spokojnie, muszę tylko wziąć stare dokumenty, bo o czymś sobie przypomniałam.
- Mogłaś poprosić o pomoc tatę.
- [y/n] uspokój się, to tylko pudło.
- A co jakby na nią spadło? To niebezpieczne!
- Jestem dorosłą kobietą. Po tym co przeżyłam na misjach i treningach z Akane, takie pudło to nic.
- Wtedy czasy były inne.
- Zawsze są inne czasy, uspokójcie się - Kakashi miał dość dyskusji.
Wieczorem Itane spędziła czas tak, jak lubiła - dobra książka i kakao w łóżku. Miała cały dom dla siebie, ponieważ Konohamaru wybył na misję ze swoją drużyną. Lektura pochłonęła ją na tyle, że nie zauważyła, jak Konohamaru wrócił i krzątał się po domu. Dopiero, gdy wszedł do sypialni, zdała sobie sprawę z jego obecności.
- Dzieciaki całe? - zapytała z rozbawieniem.
- Tak, gorzej z moją psychiką, jak zawsze - położył głowę na jej brzuchu.
- Nie mogę się doczekać, aż będę mogła walczyć z każdym z osobna na podobnym poziomie.
- Myślę, że nastąpi to już niedługo.
- Sugerujesz, że odkąd pracuję w biurze, to jestem słabsza? - zamknęła książkę, by spojrzeć prosto w oczy swojego męża.
- Nie, ich siła rośnie w zastraszającym tempie.
- O tym się jeszcze przekonamy. Nie kwestionuj siły wciąż potężnej Hatake Itane.
- Niczego nie kwestionuje.
- Wątpisz w to jaka jestem. Słuchaj, gdyby istniało coś takiego jak bycie świetnym, to w tej wiosce byłabym profesorem od tego.
- Skala twojego ego codziennie zadziwia mnie swoim poziomem.
- Nadrabiam tym za ciebie.
- Porozmawiamy o tym jutro, dobrze? Ta misja pozbawiła mnie wszelkich zapasów sił.
- Domyślam się. Dobrej nocy - cmoknęła go w usta, a następnie odłożyła książkę na stolik nocny.
W przeciwieństwie do Konohamaru, Itane nie zamierzała jeszcze iść spać. Teraz mogła na spokojnie wrócić do swojego tajnego życia, o którym nikt nie miał pojęcia.
- Gówniarz-san, powiem ci, że w życiu nie przypuszczałam, że kiedykolwiek twoje życie będzie aż tak spokojnie - przywitał ją głos Akane.
- Ja również. Jednak wkrótce to się zmieni - uśmiechnęła się lekko.
- Zobaczymy jak przywykniesz do życia w trójkę.
- Jakoś trzeba dać sobie radę, sensei. Aż szkoda, że nie dożyłaś tych czasów.
- Itane bo zaraz zmartwychwstanę i trzepnę cię w pusty łeb. Przez ciebie czuję się jak stara babcia.
- A nie jesteś?
- Doigrałaś się Gówniarz-san. Dzisiaj nie zaśniesz mendo.
- Sensei bawisz się w demona? - parsknęła śmiechem.
- Dla ciebie to ja będę szatanem.
- Mi wystarczy, że Akiteru zachowuje się czasem jak diabeł wcielony.
- Totalnie oszalał na wieść, że zostanie wujkiem. Nie demonizuj go.
- W porównaniu do Fumio to menda, diabeł i debil w jednym.
- Itane, przeciwieństwa się przyciągają. Zobacz, ty też jesteś menda, diabeł i debil na raz, a twój mąż to człowiek o złotym sercu. Cud, że jeszcze na oddziale zamkniętym nie wylądował.
- Gdyby Shisui żył, to byłby w izolatce obok - prychnęła.
- Grabisz sobie Gówniarz-san - Akane zrzuciła książkę na głowę jej uczennicy, oczywiście jako duch.
- Za co to?! - syknęła.
- Za niewyparzony język.
- Przynajmniej oświeciło mnie na całkiem dobry pomysł dotyczący Akiteru i Fumio - uśmiechnęła się złowieszczo.
- Gówniarz-san ty już lepiej nic nie kombinuj, bo jeszcze karma cię dopadnie tak, jak przed chwilą.
- Akurat to wyjdzie wszystkim na dobre.
- Nie wierzę, że twój pomysł nie polega na tym, żeby zrobić komuś na złość - Uzumaki oniemiała.
- Życie jest nieprzewidywalne (akurat jak to piszę, to jest papieżowa)
Minęło kilka dni. Dzisiaj Fumio miał zawitać do Konohy. Odkąd dowiedział się o stanie Itane, codziennie spędzał długie godziny na rozmowach z Akiteru przez telefon. To stało się ich wspólną rutyną, do której obydwoje przywyknęli. Nie sądził, że kiedykolwiek przywiąże się tak bardzo do byłego jego przyjaciółki. Biedny nie rozumiał, dlaczego dawna uczennica Itane, Sayaka tak tajemniczo uśmiechała się, gdy widziała go rozmawiającego przez telefon. Dziewczyna na wieść o przyszłym potomku swojej sensei, niesamowicie się ucieszyła. Uwielbiała momenty, gdy Hatake pojawiała się w Kirigakure. Teraz szczerze liczyła, że w przyszłości będzie mogła trenować jej dziecko.
Fumio z portu do Konohy dostał się dzięki pociągowi. Uwielbiał atmosferę panującą w tej wiosce, a jeszcze bardziej uwielbiał jej mieszkańców. Promienny uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy wysiadł z pociągu. Miał ochotę tańczyć z radości. Chwycił mocniej torbę i już miał udać się w kierunku wyjścia z peronów, gdy ktoś postanowił się do niego odezwać.
- No proszę, pan Hamada Fumio we własnej osobie - Akiteru z trudem powstrzymywał uśmiech na jego widok.
- Miło cię widzieć po takim czasie, Aki-chan - podali sobie dłonie na powitanie, a następnie objęli się.
- Możesz zostawić torbę u mnie. Podejrzewam, że jesteś głodny więc pójdziemy na miasto - w głowie Akiteru pojawiła się myśl, że blizna na nosie Fumio dodaje mu uroku. Ciary go jednak przechodziły, gdy pomyślał w jaki sposób powstała przez Itane.
- Dobrze myślisz. Tak w ogóle, jak się czuje Itane? - zaczęli iść do miejsca docelowego, jakim było centrum Konohy.
- Chciała już kilka razy ukręcić mi łeb, więc jest bardzo dobrze - parsknął śmiechem na wspomnienie o przyjaciółce.
- Znając ją, nawet na porodówce będzie chciała to zrobić.
- Czemu mi? To Konohamaru doprowadził ją do tego stanu - oburzył się.
- Jesteś debilem. Jakbyś jej ględził nad uchem w trakcie rodzenia, to skończyłbyś w kostnicy.
- Wtedy istniałaby szansa, że mógłbym się zreinkarnować.
- Biedna Itane. Jakby miała mieć tak głąbowatego syna jak ty - Akiteru nie wytrzymał i zdzielił go w potylicę - Za co to?
- Jesteś wredny. Pamiętaj, że to ty śpisz u mnie. Most to też całkiem dobra lokalizacja.
- Łaski bez, pójdę do Itane lub [y/n]-san - Fumio wzruszył ramionami.
- Nie no żartuję. Jesteśmy niedaleko mojego domu.
- Jakby nie patrzeć, nigdy u ciebie nie byłem.
- Dużo traciłeś przez te wszystkie lata. To tutaj - popchnął go w kierunku jednego z budynków.
W ciszy przeszli przez klatkę schodową i weszli do mieszkania Akiteru. Fumio był pod wrażeniem czystości, jaka w nim panowała. Chłopak sprawiał wrażenie roztrzepanego i niechlujnego, a jego mieszkanie stanowczo przeczyło tej hipotezie.
- Mogę się na szybko ogarnąć po podróży? - zapytał nieśmiało.
- Pewnie. Za tymi drzwiami jest łazienka - Akiteru wskazał na jedną z widocznych par drzwi, a sam poszedł usiąść na kanapie.
Czas mijał im nieznośnie długo. Akiteru rozmyślał nad miejscem, do którego weźmie Fumio, natomiast on starał się jak najszybciej doprowadzić do stanu przyzwoitości po podróży. Odczuwał zmęczenie, ale równie bardzo odczuwał głód, który musiał zostać zaspokojony. Po krótkiej "naradzie" obydwaj panowie stwierdzili, że wybiorą tradycję i pójdą do Ichiraku. Fumio wielokrotnie był tam z Itane i nigdy się nie zawiódł.
- Powiem ci, że wciąż nie umiem uwierzyć, że nasza Itane będzie matką - w oczekiwaniu na posiłek, Akiteru postanowił nawiązać rozmowę.
- Jest silna. Poza tym, ona i Konohamaru mają wiele osób, które im pomogą.
- To zabawne, jak wiele w ciągu krótkiego czasu może się zmienić. Jeszcze niedawno to ja z nią chodziłem - otarł niewidzialną łzę.
- A ja miałem wziąć z nią aranżowany ślub. Koniec końców i tak zrobiła po swojemu.
- Chciałeś powiedzieć po pijanemu - parsknął śmiechem. W tym czasie na ich stole pojawiły się miski z ciepłym ramen.
- Zawsze coś. A ty masz kogoś? W sumie to nigdy nie wspominałeś o kimkolwiek.
- Jestem szaleńczo zakochany w przypadkowej osobie, którą widziałem raz na ulicy i z którą nigdy nie rozmawiałem.
- Żartujesz sobie - Hamada prawie zakrztusił się makaronem.
- Nie, to sarkazm.
- Wiem, że byłbyś do tego zdolny, a tak na poważnie?
- Cóż, można powiedzieć, że pewna osoba wydaje mi się interesująca - spuścił wzrok, ponieważ zupa wydała mu się interesująca.
- Mam podobnie. Mimo to, praca to moja największa miłość.
- Jesteś pewny, że ty i Itane nie jesteście spokrewnieni? - Akiteru parsknął śmiechem.
- Praca to druga najlepsza rzecz w życiu zaraz po jedzeniu.
- Daleko zajdziesz.
- O Jashinie, to naprawdę wy, chłopcy! Już myślałam, że mój wzrok i słuch padły ze starości - do ich stolika podeszła pewna emerytka.
- Grażynka-sama? - Fumio ostatni raz widział kobietę na "pogrzebie" Itane.
- A jakże by inaczej. Fajnie sobie tak tu siedzicie - rozczuliła się.
- Chce się pani dosiąść?
- Gdzie tam, zaraz mi towar z Lidla podwędzą te stare rury, wybieram się na polowanie. Poza tym czy w moim wieku wypada tak siedzieć z dwoma przystojnymi młodzieńcami? To już nie te lata, chłopcy. Macie jednak błogosławieństwo laczka. Father, son and laczek z Konohy - szybko machnęła ręką i ulotniła się.
Chwilę potem chłopcy zakończyli posiłek i nastąpiła niezręczna cisza. Akiteru użył ostatniej rezerwowej szarej komórki i wymyślił pomysł na spędzenie czasu - było takie jedno ładne miejsce w Liściu, gdzie było ponadprzeciętnie pięknie - park z jeziorem.
- Nie masz nic do roboty w wiosce, prawda?
- Poza pomocą w przygotowaniu baby shower, to nie.
- To dobrze. W takim razie pokaże ci piękne miejsce, o którym mało kto wie. Poczujesz się tam jak w domu.
- Podwórko w Radomiu nie sprawi, że poczuje się jak w domu.
- Zawsze możesz jechać do Sosnowca.
- Podziękuję.
Pośród wierzb płaczących i zarośli rodem z bajki znajdowało się zapomniane przez większość jezioro. To była idealna lokalizacja dla kiełkującego zalążka czegoś pięknego. Rozwojowi z zainteresowaniem przyglądała się roślinność, zwierzyna, jak i słońce. Miejsce te dzięki energii pewnej dwójki odżyło ponownie. To było coś w stylu wielkiego wybuchu, który przebiegł niezwykle cicho, który nie spłoszył ćwierkających ptaszków. Oczywiście sprawcy zamieszania nie zdawali sobie sprawy z tego, co dzieje się wokół nich. W tej chwili mieli tylko i wyłącznie siebie, co wspomagało wzrost pędu. Sprzyjała temu również przyjemnie chłodna woda, w której wygłupiali się chłopcy. Odczuwali jak więź między nimi wzrasta, a ta chwila już wkrótce będzie przyjemnym wspomnieniem letniego południa.
Coś nie dawało spokoju Itane. Z niewiadomych przyczyn wyczuwała chakrę Fumio, jednak wydawało jej się to niemożliwe; gdyby Hamada pojawił się w wiosce, ona wiedziałaby o tym. Szybko uwinęła się z swoimi obowiązkami i nie informując nikogo, zaczęła iść za chakrą, która prawdopodobnie należała do jej przyjaciela. Raczej nie znajdował się w niebezpieczeństwie - dawno nie czuła czegoś tak pełnego szczęścia i radości. To przeczucie zaprowadziło ją do parku - wiedziała o istnieniu tego miejsca, ale niespecjalnie tu chodziła. Zaczęła przedzierać się przez zarośla. Pluskanie wody i śmiechy były coraz głośniejsze. Przyczaiła się i rzuciła w tym kierunku tępego kunai. Usłyszała jeszcze głośniejsze plusknięcie wody, więc postanowiła się ujawnić. Ten widok zaskoczył ją dobitnie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
- Wybaczcie, że przeszkodziłam wam w randce. Musiałam się upewnić, że to Fumio - miała ubaw z ich paniki wywołanej (nie)przypadkowym pocałunkiem.
- Itane-chan! Dobrze cię widzieć - zawstydzony Fumio wyszedł z wody.
- Wybacz z braku przytulenia na powitanie, ale jesteś mokry.
- Wiem, wiem. Nie możesz się przeziębić - uśmiechnął się do niej.
- Nie chcę iść na chorobowe. Beze mnie Konoha będzie jak kolos na glinianych nogach.
- Masz dbać o siebie, głąbie - wtrącił Akiteru.
- I mówi to ten, któremu zebrało się na romanse w zimnej wodzie. Zawsze byłeś hipokrytą - parsknęła śmiechem - Ale z was wstydziochy.
- A co zazdrosna?
- Nie, chociaż wasza relacja jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Trzymam kciuki - obdarzyła ich szerokim i szczerym uśmiechem.
- Hmmm... Dzięki? - Akiteru nie wiedział co powiedzieć.
- Pozwól kiedyś Fumio, żeby mnie odwiedził. Do zobaczenia moje gołąbeczki - posłała im całusa i zniknęła za zaroślami.
Między chłopakami nastąpiła niezręczna cisza. W końcu jednak Akiteru przełknął gulę w gardle i postanowił się odezwać.
- Fumio, jak myślisz? - zawiesił się w połowie wypowiedzi.
- Hm? - spojrzał na niego przelotnie.
- No wiesz, czy my...
- Co my?
- Chyba wiesz, moglibyśmy spróbować?
- Czemu nie.
Tak więc nastąpiło to, na co część z was czekała, ship oficjalnie stał się kanoniczny.
Minęło kilka dni, a relacja Akiteru i Fumio prężnie się rozwijała. Na dzisiejszy dzień było zaplanowane baby shower. Konohamaru dostał całodniową misję, a Itane miała coś do załatwienia poza Konohą. [y/n] i Kakashi mieli klucze do ich domu, więc od rana razem z Akiteru i Fumio przygotowywali przyjęcie.
- Miło się patrzy, jak tryskasz szczęściem - zagadnęła pani Hatake do Akiteru, gdy byli sami w kuchni.
- W końcu będę pełnił rolę wuja i pewnie mentora wręcz królewskiego dziecka - uśmiechnął się, ustawiając babeczki na talerzu.
- Nie o to mi chodzi. To widać, że Fumio sprawia, że w końcu jesteś szczęśliwy - uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Owszem. Jestem z was obydwu dumna - objęła go.
- Dziękuję - do oczu napłynęły mu łzy - Dzięki pani odczuwam matczyną miłość.
- Nie wygłupiaj się. Trzeba wrócić do przygotowania przyjęcia - poklepała go po ramionach i wróciła do poprzedniego zajęcia.
Niczego nieświadoma Itane właśnie odebrała to, co miała odebrać i wracała do domu. Uwielbiała powroty do wioski przez las. W trakcie takich spacerów towarzyszyły jej dwie legendy - Puszek i Okruszek. W tej chwili była ich oczywiście czwórka. Itane mimo wszystko czuła się bardzo bezpiecznie i bez zbędnych przeszkód dotarła do do wioski. Zaniepokoiła się, gdy usłyszała dobywające się z domu dźwięki. Trzymając zawiniątko w jednej ręce, do drugiej wzięła kunai i zakradła się do środka przez taras. Widok w środku szczerze ją zaskoczył.
- Huh? O co chodzi? - nie miała pojęcia, o co chodzi z niebieskimi wstążeczkami i słodkościami, oraz prezentami.
- Impreza niespodzianka dla twojego maluszka - wyjaśnił Fumio.
- Ale ja nie jestem w ciąży - straciła rozeznanie w sytuacji.
- Akiteru w tej chwili masz tu przyjść! - zawołał wkurzony, a chwilę później Akiteru pojawił się w salonie.
- Miło cię widzieć, Itane. Wszystkiego najlepszego - uśmiech zszedł z jego twarzy widząc miny tej dwójki.
- Aż tak przytyłam, że pomyślałeś, że jestem w ciąży? - zapytała wściekła Hatake.
- Sama powiedziałaś, że rodzina ci się powiększy i że to będzie chłopiec.
- Chodziło mi o niego - odwinęła kocyk, w którym był malutki, czarny kotek - Poznajcie Bąbla.
- To jest słodsze od niemowlaka - Fumio od razu podszedł, by pogłaskać futrzaka. Widać było, że zwierzę od razu zapałało do niego dużą sympatią.
- Jak to teraz wyjaśnimy twoim rodzicom?
- Ty namieszałeś, więc to ty wyjaśnisz - Itane rzuciła przelotnie wzrokiem na niego, a następnie podała Bąbla Fumio.
- Dobrze, że poszli do sklepu - usiadł na kanapie obok Fumio.
- Może wy też adoptujecie kota? - rozczuliła się na ten widok.
- Co za menda, podrapał mnie - skrzywił się Akiteru.
- Wygląda na to, że cię nie polubił. Jak mi przykro - skomentował to Fumio.
- Wiesz co, Fumio? Teraz tak się przyglądam i zastanawiam się co takiego ma w sobie Aki-chan. Co my w nim widzieliśmy?
- Jestem ikoną, tak po prostu. Widzicie we mnie to co najlepsze.
- No, powiedzmy.
- Mam w sobie charyzmę, unikatowość, tupet i talent (jak ktoś wie do czego to nawiązanie, ma +10 do respektu u mnie) więc proszę mi tu nie umniejszać. Macie dobry gust w porównaniu do pewnej kupy kłaków.
- To co powiedziałeś to totalne przeciwieństwo ciebie i nie obrażaj mojego synka.
- Zgadzam się, Itane. Ty jesteś mendą bez klasy i honoru, oraz bijesz swoim idiotyzmem konkurencję na kilometr.
- Czyli zostawiasz mnie dla Bąbla? - prychnął.
- No zobacz tylko jaki on jest słodki. I te malutkie łapki, no cud miód i kluseczki.
- A przyjdź tylko jak zgłodniejesz i będziesz chciał, żebym zrobił ci obiad.
- A żebyś wiedział, że przyjdę.
- Niech ci ten twój Bąbel ugotuje - prychnął, a potem wybuchnął śmiechem, który przeszedł na pozostałą dwójkę.
W tym momencie [y/n] i Kakashi wrócili do domu. Byli zaskoczeni, że z salonu dobiega dość głośny śmiech.
- No coś ich opętało, mówię ci. Chyba dorwali łeb Hidana i się śmieją razem z nim - [y/n] poczuła się jak detektyw.
- Nie sądzę. Itane wróciła - Kakashi wziął żonę za rękę i poprowadził ją do salonu.
- Mamo, tato, poznajcie swojego wnuczka - Itane pokazała im kota.
- Czyli nie jesteś w ciąży? - [y/n] osłupiała.
- Niezupełnie. To szósty miesiąc spożywczej w dodatku to trojaczki - prychnęła sarkastycznie.
Wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a najszczęśliwszy z tych wszystkich był Bąbel śpiący z Puszkiem i Okruszkiem na łóżku Itane i Konohamaru.
Bonusik!!
Jedna z osób czytających podrzuciła całkiem niezły pomysł (jeśli to czytasz to odezwij się w komentarzu), więc postanowiłam go zrealizować.
Zaświaty
- Witam wszystkich serdecznie na corocznej gali rozdania nagród Nobla. Jak co roku ktoś dostanie nagrody w dziedzinie swatania, gadania głupot, najdziwniejszych myśli, najdziwniejszego dania oraz najgłupszego sposobu na śmierć - obwieściła na scenie elegancka blondynka.
- Jak co roku, zaczniemy od nagrody w dziedzinie swatania - partnerujący jej mężczyzna, wyjął kartkę z koperty - Jedno z was szczególnie przyczyniło się do wzrostu ilości par tu i na ziemskim łez padole. W tym roku, tego złotego lacia miłosnego otrzymuje... Uchiha Itachi! Wielkie brawa!
Dumny z siebie Itachi wyszedł na scenę i odebrał statuetkę. Nie spodziewał się tak prestiżowej nagrody w swoim życiu. Przełknął ślinę i podszedł do mikrofonu.
- Nie miałem zaplanowanej żadnej mowy, więc żadnych mądrych słów nie dostaniecie. Żyjcie, bawcie się dobrze i tyle. Dziękuję za takie wyróżnienie.
Tak oto cała kariera swatki Itachiego została doceniona. Mimo wszystko jego największe osiągnięcie to Kakashi i [y/n]. Tak naprawdę miał mowę, jednak zabrakło mu odwagi, by zapytał czy Maito Gai spadnie z sufitu również u Itane...
Witam serdecznie wszystkie bezbożniki!
Tak więc doczekaliście się obiecanego specjału, mam nadzieję że wam się spodobał. To idealne i skłaniające do refleksji zakończenie tego dzieła. Jeśli przypadło ci to do gustu, to zapraszam do czytania innych moich mózgotrzepów. Życzę wam wiele miłości do siebie samego w tym dniu oraz trzymajcie się cieplutko <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro