🍶
Minął kolejny tydzień. Itane ani razu nie rozmawiała z Konohamaru. [y/n] nie naciskała na nią, ale wolała, by się pogodzili przed wyjazdem do Gaary. Nikt nie wiedział, co wydarzyło się między nimi, co powodowało kolejną falę plotek i niekoniecznie prawdziwych domysłów. Hatake postanowiła odwiedzić córkę rano przed pracą.
- Itane-chan mam prośbę - zagadnęła.
- Coś się stało? Chcesz wziąć rozwód? - zaniepokoiła się.
- Nie nie. Potrzebuję czegoś z archiwum. Naprawdę myślałaś, że ja i ojciec się rozwiedziemy? - zaśmiała się.
- To jest lęk każdego dziecka, nie śmiej się.
- Dobrze, przepraszam.
- A co konkretnie cię interesuje?
- Misja sprzed trzydziestu trzech lat. Eskorta szpiega, brałam w niej udział.
- A do czego ci to potrzebne?
- Demony przeszłości, wybacz. Powinnyśmy iść, bo spóźnisz się do pracy - spojrzała na zegar.
- Hai.
- Jeśli chcesz, to mogę cię odprowadzić.
- Dlaczego?
- Wiesz, nie miałam okazji prowadzić ciebie do akademii, więc chciałabym chociaż cię do pracy odprowadzić.
- No dobrze - poszła do pokoju.
Jeszcze nie spodziewała się, jaką zasadzkę przygotowała na nią matka. Wcześniej odbyła dość interesującą rozmowę z Konohamaru. Postanowiła sprowokować rozmowę tej dwójki. Ich cichy konflikt dawał się we znaki większości ludzi w wiosce, więc postanowiła go zażegnać. Byli słabymi aktorami i zauważyła, że musiało się stać między nimi coś więcej.
Itane dość w dobrym humorze przyszła do pracy, który udzielił się i pozostałym pracownikom. Zadowolona zaparzyła sobie herbatę i opuściła swoją kanciapę. Udała się w kierunku archiwum. Na szczęście na swojej drodze nie spotkała nikogo, więc nie wzbudziła podejrzeń. Po cichu otworzyła ciężkie drzwi. Odetchnęła z ulgą, gdy ich zawiasy nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Przywołała w pamięci wytyczne matki i rozpoczęła poszukiwania.
Nie zdawała sobie sprawy, że jest obserwowana. Konohamaru właśnie wracał z gabinetu Naruto, gdzie musiał zdać raport z misji. Dostrzegł siwy błysk znikający za rogiem i pełen stresu poszedł za nią. Zdecydowanie nie było już odwrotu i musieli uporządkować sytuację, w której się znaleźli. Konohamaru nie był pewien wszystkiego. Nie wiedział jaka będzie reakcja Itane, a tym bardziej nie wiedział jak on sam zareaguje. Nie zawahał się wejść do archiwum. Podążał między regałami, by ją odnaleźć. Stała przy jednym z nich, w skupieniu przeglądając pożółkłe kartki. Nawet nie wyczuła jego chakry. Podszedł do niej od tyłu i objął ją, składając przy tym pocałunek na jej policzku.
- O cholera - Itane natychmiast weszła w tryb stanu przedzawałowego, przez który przewróciła regał.
- Coś ty zrobiła? - Konohamaru wzdrygnął się, gdy usłyszał ten huk tysiąclecia. Z pewnością ktoś zaraz złoży wizytę w archiwum.
- Raczej to ty powinieneś powiedzieć mi co zrobiłeś. Co to miało być? - uniosła głos.
- Dobrze nie krzycz. Wszystko ci wyjaśnię, ale musimy ogarnąć te papiery teraz.
- Nie ma zmiany tematu. Musimy to wyjaśnić tu i teraz!
- Jak ja za bardzo nie wiem co mam ci wyjaśnić!
- Chciałeś mnie zamordować, a potem przejąć mój majątek i doskonale o tym wiem!
- Co ty bredzisz? Chciałem być miły.
- Tak jasne. Na przyszłość, nie rób tak - speszyła się.
- Dlaczego? Boisz się pokazywać swojej uczuciowej strony? - zaśmiał się.
- Żaden twój interes! Po prostu nie i już!
- Czyli jednak. Wiesz, że taka rozmowa nas nie ominie?
- No po prostu cudownie, ja wiedziałem że sprawcą tak upierdliwego hałasu będziecie wy - nie zauważyli, gdy Shikamaru wszedł do archiwum.
- Niby po czym to poznałeś, nii-chan? - Itane była oburzona.
- Tylko wy jesteście zdolni do czegoś takiego. Radzę wam to ogarnąć, ale zanim się do tego zabierzecie, powiedzcie mi o co się pokłóciliście.
- Nie pytasz chyba poważnie - Hatake zawstydziła się jeszcze bardziej.
- Sadząc po twojej minie, nie powinienem pytać - zaśmiał się.
- To żaden twój problematyczny interes.
- Owszem, ponieważ jest wasz. Dajcie mi znać jak wszystko ogarniecie - ta dwójka poprawiła humor Narze. Pełen zadowolenia wyszedł z archiwum.
- Przez ciebie będę miała opóźnienia w pracy i będę musiała dłużej się kisić pośród setek papierów, rozumiesz to? - Itane była wściekła.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że jestem w podobnej sytuacji. Mógłbym robić tysiąc znacznie lepszych rzeczy, niż sprzątanie z tobą - prychnął.
- Przykro mi, ale to ty sprowokowałeś powstanie tego problemu, nie ja.
- Duma nie pozwala ci przyjąć do wiadomości, że to również twoja wina?
- To nie moja wina, po prostu znalazłam się w złym miejscu o złym czasie.
- Im dłużej będziemy bezsensownie dyskutować, tym dłużej będziemy tutaj.
- Wow, odezwał wielki mistrz dedukcji. Wciąż nie umiesz mi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mnie pocałowałeś.
- Używając twojego ubogiego słownictwa, miałem taki kaprys.
- Następnym razem te twoje kaprysy skończą się inaczej - mruknęła.
- Mam to odebrać jako groźbę?
- Interpretacja dowolna - zaczęła zbierać papiery.
Nie zamienili ani słowa podczas swojego dodatkowego zajęcia. Konohamaru żałował tego co zrobił, co go w ogóle podkusiło, by przymilać się do Itane? Wiedział, że będą musieli porozmawiać ponownie. Wciąż nie potrafił rozgryźć jej toku myślenia. Myśli Itane również krążyły wokół Konohamaru, nie potrafiła określić swoich uczuć do niego. Pałała do niego sympatią, a jego gest wywołał motylki w jej brzuchu. Nie wiedziała jednak co takiego myśli Konohamaru. Wolała być wobec niego taka jak dawniej i po prostu zapomnieć o tym wieczorze.
Niezręczność sytuacji, w jakiej się znaleźli zmotywowała ich do szybkiego działania. Wściekła niczym osa Itane, trzasnęła drzwiami po skończonej robocie i natychmiast poszła się pochwalić tym faktem Naruto. Ludzie, których mijała na korytarzu, byli przerażeni jej aurą. Z impetem otworzyła drzwi gabinetu, odrywając tym samym Uzumakiego od pracy.
- Właśnie czekałem na ciebie, Itane-chan. Mam dla ciebie pewne ważne zadanie dattebayo.
- Na dzień dzisiejszy mam już dość pewnych ważnych zadań - mruknęła.
- Sądzę, że przypadnie ci do gustu. Niestety Hinata musiała chwilowo podrzucić mi Himawari, a nie chcę żeby się nudziła...
- Nie mów nic więcej, z chęcią zajmę się moją następczynią na tronie wioski ciołków - rozemocjonowała się.
- Od dłuższego czasu obserwuję twoje podejście do dzieci i doszedłem do pewnego wniosku.
- Nie będę matką, chyba cię coś straszy.
- Nie to miałem na myśli. Może chciałabyś w przyszłości mieć własną drużynę?
- Czy ja wiem? Genini tuż przed wejściem w okres dojrzewania są irytujący. Mówię z autopsji - wzruszyła ramionami.
- Zostawiam ci wolną rękę. Twoimi obowiązkami już ktoś się zajął.
- No dobra, chodź Hima-chan - Itane wystawiła dłoń w jej kierunku, a dziewczynka chętnie za nią złapała.
- Bawcie się dobrze i nie rozwalcie połowy wioski dattebayo.
- Się wie, szefie - machnęły mu na pożegnanie.
- Z tego co wiem to lubisz chodzić po mieście, więc gdzie chcesz iść? - Hatake zadała pytanie, gdy były już na zewnątrz.
- Mam ochotę na coś słodkiego!
- Dobra, to kupię ci z kilo cukru, powinno wystarczyć - zaśmiała się.
- Te dango, które często przynosisz jest przepyszne.
- Możemy tam pójść, ale nie zapomnij o obiedzie, bo twoi rodzice mnie uduszą.
- Na pewno nie pójdziemy na twoje curry - Uzumaki wydęła policzki.
- Francuski piesek z ciebie normalnie. Trochę ostre i już marudzisz.
- To nie było trochę ostre, tylko bardzo.
- Kiedyś zmienisz zdanie. Chcesz poszlajać się po jakichś sklepach?
- Nie, bo potem marudzisz, że wydałaś całą wypłatę.
- Wcale nie! Wciąż jestem jedną z bogatszych burżujek w wiosce, proszę mnie nie degradować.
- No dobrze. Nie było tematu.
- Yo Itane, Hima-chan - Akiteru zakradł się za nimi, przez co Itane wystraszyła się.
- Jakie yo? Co to ma być? Dwa metry od mojej siostrzyczki - Himawari stanęła między dwójką.
- Cóż to za zmiana nastawienia? - Akiteru nie umiał powstrzymać rozbawienia i skonfundowania.
- Etto... Nie wiem - zakłopotała się.
- Znowu przepijasz pieniądze? - uwagę Itane przykuły dwie reklamówki, które trzymał.
- Nie, wieczorem zaprosiłem Nagisę na kolację - zawstydził się.
- Nie otruj jej swoimi popisowymi daniami - prychnęła.
- Wypraszam sobie. Dzięki tobie wiele się nauczyłem.
- W to nie wątpię - puściła mu oczko.
- Dobra robota, Himawari - akurat przypadkiem przechodził tamtędy Konohamaru i wręczył dziewczynce czekoladę. Akiteru i Itane nie ogarniali co się dzieje. Sarutobi jak gdyby nigdy nic, poszedł dalej.
- Najwidoczniej przekupił Himawari - to był pierwszy wniosek jaki przyszedł Yuharze do głowy. Nim się zorientował, Itane już nie stała przed nim, tylko szła wściekła za Konohamaru.
- Oi, co to miało znaczyć? - Itane złapała go za ramię.
- Miałem z Himawari małą umowę, nic więcej.
- Jesteś zazdrosny - prychnęła.
- Oczywiście, że nie.
- Oczywiście, że tak. Postrzegasz mnie jako konkurencję, prawda? - wtrącił Akiteru.
- Nigdy nie chciałem być naczelnym idiotą wioski, więc z wielką chęcią ustąpię ci tronu.
- Możecie nie dawać przykładu książkowego debilizmu? Nie chcę, żeby Himawari miała taki wzór, Boruto w zupełności jej wystarczy.
- Dlaczego nie powiesz czegoś wartościowego? Nieczysto grać na dwa fronty - prychnął Konohamaru.
- Nie interesujecie mnie. Coś ci się pomyliło. Moim życiowym celem obecnie jest bycie większym autorytetem dla ludzi w wiosce od Naruto, a nie jakieś niestabilne jak moje samopoczucie związki.
- Itane nee-chan, Konohamaru nii-chan chodzicie ze sobą? - zadała pytanie milcząca dotąd Himawari. Akiteru znając szczegóły ich relacji, ledwo powstrzymał śmiech, widząc ich miny.
- Nie - Itane była zażenowana.
- Tak - Konohamaru postanowił zagrać na jej nerwach. Tego nie przewidziała.
- Nie zmyślaj, dobra?
- To w końcu jak to jest? - Himawari zgłupiała.
- Nieładnie kłamać przed osobą, która uważa cię za autorytet - cwany uśmiech pojawił się na twarzy Sarutobiego.
- Nie jesteś autorytetem Himy.
- Ja nie, ale ty tak.
- Konohamaru, słuchając tak waszą rozmowę doszedłem do wniosku, że twój pomysł na zaręczyny na górze hokage o zachodzie słońca to dobry pomysł - Akiteru postanowił ich wkopać. Zarumienione i zarazem szokowane twarze shinobich były dla niego wystarczającą satysfakcją.
- Onee-chan powinnaś na tę okazję kupić tą srebrną sukienkę! - Himawari była równie podekscytowana.
- Co. To. Ma. Znaczyć?! - Itane zirytowała się.
- O mój Boże przepraszam wygadałem się! - Akiteru teatralnie zasłonił usta.
- I kto tu wymyśla? Nigdy nie mówiłem ci takich rzeczy kore - Konohamaru również był nerwowy.
- Jak to nie? Tak żeś się spił, że prawie zacząłeś mi płakać w rękaw, nie pamiętasz?
- Naprawdę? Ja tego nie pamiętam - pobladł.
- Chodź Himawari, wykupią nam dango - Itane pociągnęła za sobą dziewczynkę. To było za wiele dla niej. Jeśli to, co mówił Akiteru było prawdą, to miała poważne kłopoty.
- Serio tak mówiłem? - Konohamaru nie był niczego już pewien.
- Może tak, może nie. Do zobaczenia i powodzenia - Akiteru poszedł w kierunku swojego mieszkania.
Tymczasem loża szyderców ([y/n] Kakashi i Tsunade) oglądając ten cyrk przy herbatce w kawiarni na świeżym powietrzu
- Co jak co, ale dzieciak wam się udał - Tsunade była rozbawiona.
- Spodziewałaś się czegoś innego? Akiteru-chan spisał się na medal, może to coś da - odpowiedziała.
- Jestem zdziwiony, że Himawari nieświadomie mu pomogła - dodał Kakashi.
- Było ciężko utrzymać powagę, ale udało się. Przeszli moje najśmielsze oczekiwania.
- No wiesz, my byliśmy największym cyrkiem Konohy, więc pora na ulepszoną wersję - zaśmiała się Hatake.
- Ciekawi mnie jak to się zakończy - pomyślał głośno Kakashi.
- Są dwie opcje. Albo się pozabijają, albo będziemy mieli kolejną świetną parę w naszej wiosce. Szczerze mówiąc, obydwie opcje wydają się prawdopodobne.
- Dziwi mnie twoje podejście, Kakashi. Żyłam w przekonaniu, że ojcowie niezbyt przychylnie patrzą na kandydatów do serca ich księżniczek. Zaskakujesz mnie.
- Dopóki utrzymuje swój gust na ponadprzeciętnym poziomie, nie mam zastrzeżeń. Jeszcze żaden jej nie skrzywdził, więc mogę spać spokojnie.
- Myślę podobnie. Z chęcią adoptowałabym Aki-chana, a Konohamaru byłby fajnym zięciem.
- Macie dość niestandardowe zdanie - Senju była zaskoczona.
- Powiedz mi Tsunade-san, czy w naszej rodzinie jest cokolwiek normalnego?
- To chyba pytanie retoryczne - dodał Kakashi.
- Macie rację. Jesteście bardziej oryginalni niż huśtawka nastrojów Sasuke.
|×|
Nadszedł wieczór. Itane odprowadziła Himawari do domu, a sama postanowiła spędzić jeszcze trochę czasu na świeżym powietrzu. Rozmyślanie podczas samotnego spacerowania po centrum było jednym z jej ulubionych zajęć. Za każdym wypatrywała nowe szczegóły w otoczeniu. Każde nowo zauważone pęknięcie w elewacji, lub naruszone kostki brukowe powodowały w niej myśli, jakby co najmniej odkryła nowy kontynent. Tym razem nie mogła skupić się na podziwianiu miejskiej dżungli. Musiała przemyśleć wszystko, co czuje do Konohamaru.
- Kiedy w końcu zwrócisz na mnie uwagę? - u jej boku, jak na zawołanie, pojawił się Konohamaru.
- Kiedy przestanę myśleć o tym, co aktualnie chodzi mi po głowie.
- Więc powinienem sobie pójść?
- Nie. Nie odchodź, ale i nie podchodź za blisko.
- Dobrze. Pójdziemy może do tej knajpki? - wskazał palcem na jeden z budynków w oddali.
- A więc to pora, żebyśmy raz, a porządnie wyznali swoje grzechy? Wiedz, że na trzeźwo tego nie zrobię.
- Najwidoczniej tak. Ja stawiam.
- Oi Konohamaru, nie jestem pasożytem. W dodatku prawdopodobnie nie wypłaciłbyś się. Sama za siebie zapłacę.
- Niech ci będzie, ale potem nie wyzywaj mnie od skąpych buraków.
- Nie nazwałabym cię skąpym burakiem. Już jesteś moim moherowym plotkarzem.
- Gówniarz-san, toż to wyższy poziom sztuki flirtu. Postrach dziewic jest bardzo bardzo dumny.
- Wiem, siwy jeżu. Nie upij się za bardzo, nie będę cię zbierać po krzakach - przepuścił ją w drzwiach lokalu.
- Nie wiem czy twoja męska duma to zniesie, ale potrafię wypić więcej od ciebie i w mniej opłakanym stanie kończę.
- Pamiętam jak spiłaś przypadkiem Tsunade-sama.
- To czyni mnie najmocniejszym łbem Konohy - usiedli przy jednym ze stolików.
- Wiesz, że nie przyszliśmy tu o tym rozmawiać. Nie mam pojęcia od czego mam zacząć kore.
- Powinniśmy zacząć od tamtej nocy. Byliśmy pijani, to nie powinno mieć miejsca, prawda?
- Cóż, co się stało to się nie odstanie.
- Nie żałujesz tego?
- A ty nie? Itane, od tamtej pory inaczej zachowujesz się wobec mnie. Jak myślisz, dlaczego zareagowałaś tak dziwnie, wtedy gdy Naruto wspomniał o urodzinach Gaary? Boisz się, że to się powtórzy i wszystkie twoje plany dotyczące przyszłości odejdą w niepamięć. Twoja duma tego nie zniesie.
- Nie wiem co mam powiedzieć...
- Co oznacza, że chyba to co mówię jest prawdą, albo przynajmniej w niewielkim stopniu.
- Co podać? - kelnerka uratowała Itane z opresji.
- Dla mnie jakieś mocne sake - odpowiedziała kobiecie.
- Dla mnie coś lżejszego.
- Dziękuję za zamówienie - kelnerka zostawiła ich samych.
- Konohamaru, nie wiem co ja mam o tym wszystkim myśleć. Potrzebuję czasu, zrozum.
- Ale ja od ciebie nie wymagam jakichś wyznań uczuć. Wiedz, że takie zamiatanie wszystkiego pod dywan nie wyjdzie ci na dobre.
- A ty co o tym wszystkim myślisz? To, co mówił Aki-chan jest prawdą?
- Nie pamiętam tego. Musiałem za bardzo się upić. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na twoje pytanie.
- Rozumiem.
- Oto państwa zamówienie - kelnerka postawiła przed nimi alkohol.
- Dziękujemy - Konohamaru wręczył jej pieniądze.
- Konohamaru, co ja ci mówiłam? Mogę sama za siebie zapłacić.
- Ty postawisz kiedy indziej.
- Uważam, że oświadczyny na górze hokage są romantyczne. W końcu moi rodzice się tak zaręczyli, jednak ja nie chcę iść w ich ślady.
- Hm? - słysząc jej słowa, prawie zakrztusił się alkoholem.
- No co? Zaręczyny są przereklamowane. Lepiej spić się raz a porządnie, czego nie umiem.
- Gówniarz-san ja nie rozumiem co twój poetycki łeb ma na myśli. Czasem żałuję, że wzięłaś ze mnie przykład.
- Wychodzi na to, że boisz się wyrażać uczuć na trzeźwo.
- Nieprawda. Po co bawić się w jakieś zbyteczne ceregiele, jak można od razu przejść do rzeczy.
- Jakich rzeczy?
- Nie mam pojęcia, tak mi się powiedziało.
- Niech ci będzie - zmrużył oczy.
- Teraz opowiedz mi o twoich uczuciach. Jestem bardzo ciekawa.
- Wiesz, jest sporo rzeczy, które w tobie lubię, wliczając w to twoje wady. Czuję się jak ulepszona wersja siebie w twojej obecności, sprawiasz, że chcę być lepszy.
- Nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć. Gratulacje? Przepraszam? Starzejesz się?
- Nie musisz nic mówić. I tak powinienem już iść. Jutro mam misję z drużyną.
- Dobrze. Wróć cały i zdrowy z nimi - złapała go za rękę.
- Nie wracasz ze mną?
- Nie. Jeszcze chwilę posiedzę.
- Niech ci będzie. Dobrej nocy - odszedł od stolika.
- Dobrej nocy.
Itane sama opanowała kilka czarek sake. Gdy poczuła, że jej wystarczy, zapłaciła za trunki i wyszła na zewnątrz. Jej nieco chwiejny krok przykuwał uwagę wielu szemranych typów, ale umysłem była przytomna. O tej porze nie kręciło się zbyt wielu ludzi, co nie zmieniało faktu, że zachowała czujność.
I to uratowało jej tyłek.
Zamaskowany napastnik prawie uderzył ją w głowę, jednak w porę się odwróciła. Złapała za trzymaną przez niego metalową rurkę i uaktywniła sharingana.
- Nie ze mną takie numery - prychnęła.
- I tak zginiesz. Karma cię dopadnie.
- Hmmm taka dla psów, czy dla kotów? A może dla innego zwierzaczka.
- Dla martwych.
- Oi już cię lubię - skoczyła na jego plecy, przez co mężczyzna przewrócił się.
- Dzięki za ułatwienie roboty - przejechał kunaiem po jej brzuchu. Nacięcie nie było głębokie, a noszony przez nią gorset dobrze ją chronił.
- Nie sądzę. Jeśli jesteś cichym zabójcą, to jesteś jakiś mierny w swojej robocie - otarła krew.
- Nie ja jestem cichym zabójcą, lecz mój kunai to narzędzie zbrodni. Jaka szkoda, że nie przeczytasz własnego nekrologu.
- Już cię nie lubię. Skończony gbur i pajac - zamknęła go w genjutsu i poszła dalej.
Zaczęła czuć się gorzej. Wzrok zaczął jej się rozmazywać, a kończyny powoli odmawiały jej posłuszeństwa. Wolała nie ryzykować bycia stałą rezydentką trumny i pobiegła do Akiteru. Zapukała do jego drzwi. Chwilę później otworzył jej.
- Itane! - Akiteru był zaskoczony, gdy dziewczyna osunęła mu się w ramionach.
- Co się stało? - Nagisa niepewnie wyjrzała zza jego ramienia.
- Nie wiem, chyba jest nieprzytomna - wziął ją na ręce. Gdy przechodził przez tę pamiętną dla wszystkich framugę, zadbał by nie uderzyła się w głowę.
- Masz zerowe pojęcie o udzielaniu pierwszej pomocy - skarciła go - Widzisz, że ma poplamioną koszulkę.
- Rzeczywiście - delikatnie ułożył ją na kanapie.
- Rana nie jest zbyt głęboka, czyli ktoś mógł ją otruć.
- Cholera to nastąpiło szybciej, niż myślałem - szybko zaczął składać pieczęcie.
- Jak ktoś może chcieć pozbawić życia tak cudowną osobę? Akiteru-kun, co się dzieje? - rozpoczęła leczenie.
- Nie pozwól jej umrzeć - po przywołaniu swojego przyzwańca, orła zabrał się za pisanie listu.
- Dobrze, wyjaśnij mi chociaż co się dzieje.
- Stało się coś, czemu próbowaliśmy razem z Fumio zapobiec. Błagam cię Nagisa, nie pozwól jej umrzeć - łzy cisnęły się do jego oczu.
- Na szczęście trucizna nie zainfekowała zbyt wielu części jej ciała. Będzie żyła - w skupieniu przyglądała się bladej twarzy Hatake, wciąż ją lecząc.
- Ja mam nadzieję... Jest dla mnie ważna - zwinął list w rulon i wręczył go swojemu przyzwańcowi.
- To dość prosta w przygotowaniu trucizna. Ktoś pewnie chciał ją nastraszyć.
- Raczej znał na tyle dobrze Itane, by wiedzieć że zbagatelizuje płytkie nacięcie - złapał ją za rękę.
- Daj jej odpocząć.
- To była szybka utrata przytomności. Dziękuję, Nagisa - Itane zacisnęła palce na dłoni Akiteru.
- Itane-san, co się stało? - brunetka martwiła się o nową znajomą.
- Całe szczęście, że nie umarłaś - Akiteru wtulił się w jej ramię.
- Ja umrzeć? Ja jestem jak terminator, śmierć czyści mi buty - zaśmiała się i zmierzwiła jego włosy.
- Trucizna jeszcze dobrze nie zaczęła działać. Zadziałaliśmy szybko.
- Jestem ci bardzo wdzięczna, Nagisa-san. Wierzę, że odpowiednio zadbasz o tego idiotę. Przepraszam, że zrujnowałam wam randkę.
- Nic się nie stało. Twoje zdrowie i życie jest dla nas ważne - zarumieniła się.
- Jesteś lekkomyślna. Napisałem już list do Fumio.
- Miłosny chociaż? - zaśmiała się.
- Humorek jak widzę dopisuje. Dostaniesz od niego ochrzan.
- Jestem zawiedziona.
Czyżby przyszła kolej na nowy dramatyczny rozdział w życiu Itane? Kto mógłby teraz czyhać na jej życie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro