✌️
Kilka tygodni później
Życie Itane ustabilizowało się. Wbrew pozorom, polubiła nowe zajęcie, czuła się niczym szycha, mając małe biuro tylko dla siebie, które nazywała kanciapą. Tego dnia prawie spokojnie wykonywała swoją robotę. Wszystko szło gładko sprawnie i na temat, dopóki Konohamaru nie zjawił się i nie zaczął uprzykrzać jej życia.
Nie mógł doczekać się, gdy ją zobaczy. Od czasu ich rozłąki uświadomił sobie, jak bardzo przywiązał się do Itane. Zmierzał właśnie do jej gabinetu, z którego dolatywały dźwięki czyjejś kłótni. Momentalnie się uśmiechnął - nie tylko jemu się obrywa. Dotarł aż pod same drzwi i nie kłopocząc się pukaniem, wszedł do środka. Zastał Itane mającą zamiar uderzyć Konohamaru z segregatora, natomiast on używał krzesła jako obrony.
- Nie przeszkadzam wam? - zapytał niepewnie. Zdążył na tyle poznać dziewczynę, że wolał się nie narażać na oberwanie z segregatora.
- Fumio, co ty tutaj robisz? - odłożyła swoją broń i podeszła do chłopaka, dzięki czemu Konohamaru odetchnął z ulgą.
- Mam misję w waszej wiosce. Było pusto bez ciebie w pałacu - ucałował wierzch jej dłoni, wprowadzając Konohamaru w dezorientację.
- No cóż, ciebie też miło widzieć - uśmiechnęła się delikatnie i usiadła przy biurku.
- Wy się znacie? - wtrącił Sarutobi.
- Nie, w Kirigakure dawał mi kredyt i się przyczepił jak smród do tyłka - Itane wyjaśniła z przesadnym sarkazmem.
- Ja się przyczepiłem do ciebie? - prcyhnął z oburzeniem.
- No dobra, twoja matka ci kazała. Masz jakąś sprawę do mnie czy coś?
- Mam małą sprawę do ciebie, ale to na osobności - podejrzliwie rzucił okiem na Konohamaru.
- Coś ci nie pasuje w mojej obecności? - zareagował na zaczepkę.
- Wolałbym nieco więcej prywatności.
- Słuchaj stary, ona ma chłopaka.
- Masz słaby gust, Itane. Że ten tu jegomość jest twoim chłopakiem? - zaśmiał się.
- Cóż, za samo pocałowanie jej ręki, straciłbyś już zęby, nie chciałbym wiedzieć, co Akiteru zrobiłby, gdyby się dowiedział, że chcesz chwilę sam na sam z Itane. Nie chciałbym być wtedy w twojej skórze.
- Czyli nie jesteś jej chłopakiem? - Fumio wolał się upewnić.
- A czy ja wyglądam na osobę bez gustu?
- Owszem, chociaż przyznam szczerze, że ten cały Akiteru ma lepszy gust, niż ty.
- Możecie nie podejmować tak żałosnych dyskusji w mojej obecności? Zaraz otworzę okno i was obydwu wywalę.
- Itane-chan nie bądź taka - Fumio przykucnął przy niej i złapał ją za rękę. W tej chwili drzwi do gabinetu ponownie otworzyły się.
- Przyniosłem pączki - Akiteru widząc, że jakiś nieznajomy pachołek trzyma jego Itane za rękę, zirytował się, jednak nie dawał po sobie poznać.
- Dziękuję - Itane uśmiechnęła się w ramach wdzięczności, ale zamiast odwzajemnienia gestu, spotkała się z zimną obojętnością z jego strony.
- Dramę wyczuwam - ton głosu Akane wskazywał, jak bardzo jest zainteresowana sytuacją.
- Więc to jest twój chłopak, Itane-chan?
- Tak i chciałbym żeby ktoś taki jak ty w trybie natychmiastowym odsunął się od mojej dziewczyny - wkurzył się jeszcze bardziej.
- Jesteś tylko chłopakiem, jak żałosne. Itane prawie stanęła ze mną przed ołtarzem - Fumio zmierzył Akiteru wzrokiem.
- To byłoby aranżowane małżeństwo - westchnęła.
- Naruto nii-chan postraszył wasz klan i nie będzie tej całej aranżacji małżeństwa - Konohamaru starał się załagodzić sytuację.
- Ale wciąż niedoszły mąż znaczy więcej niż chłopak - zakpił Hamada.
- Uwierz mi jak raz, a porządnie się zamkniesz na pięć minut, to korona ci z głowy nie spadnie, a nawet będzie lepiej tobie i pozostałym tu zgromadzonym.
- Konohamaru, chodź no tu - Itane powoli traciła cierpliwość.
- Nie myśl, że będę się wtrącał w ich kłótnię - spojrzał na nią zażenowany.
- Nie, ty nie umiesz się kłócić. Otwórz okno, proszę.
- Lepiej wyjdzie, jeśli to ty się zamkniesz - skontrował.
- Byłoby świetnie gdybyś wrócił tam, skąd jesteś i najlepiej nie pokazywał mi się na oczy.
- Nie myśl, że będę schodzić ci z drogi. I tak mam coś, czego ty nie będziesz miał - Fumio uśmiechnął się przebiegle.
- Ujemny iloraz inteligencji, to na pewno - ziewnął.
- To ja pocałowałem pierwszy Itane, a nie ty.
- No i co? Ja mogę robić to do woli - Akiteru udawał, że wcale go to nie ruszyło.
- Musicie wywlekać takie głupoty? - Hatake była zła na nich obydwu.
- Z tobą porozmawiam później - Akiteru pocałował ją dość mocno, a następnie wyszedł z gabinetu, trzaskając przy tym drzwiami.
- Umiem to robić lepiej - Fumio puścił jej oczko.
- Weź ty się przymknij - rzuciła mu poważne spojrzenie.
|×|
Wieczorem po zakończeniu pracy, Itane wybrała się do jednej z knajpek w centrum. Wiedziała, że tutaj znajdzie swojego chłopaka, który najpewniej zapijał frustracje. Nie myliła się. Przysiadła się do niego.
- Znowu dałeś w palnik, Aki-chan? - zażartowała.
- Nienawidzę zdrobnień.
-Dalej jesteś zły za tą sytuację z rana?
- Nie interesuje mnie to, że on cię podrywał. Chcę wiedzieć co mu odpowiedziałaś.
- Nie ufasz mi?
- Dlaczego nie odpowiesz mi na pytanie?
- Bo nic takiego nie miało miejsca. Możesz nawet zapytać Konohamaru.
- Wolałbym usłyszeć to od ciebie. Łączyło cię coś z tym idiotą?
- Poza aranżowanym małżeństwem i próbą otrucia pewnej starej wiedźmy, to nic.
- To w takim razie, dlaczego go pocałowałaś?
- To było zanim zaczęliśmy chodzić ze sobą. Przybliżyłam się do niego, więc wykorzystał moment i...
- Zawsze lubisz zwalać winę na innych, co? - uniósł głos.
- O cholerę ci teraz chodzi? Co ma jedno do drugiego? Mówię jak było, a to że mi nie wierzysz, to twój problem. Jesteś zbyt zazdrosny.
- Postaw się na moim miejscu. Wyobraź sobie, że wchodzisz do pomieszczenia, a tam osoba, którą kochasz jest trzymana za rękę za kogoś, kogo nie znasz.
- Jesteś dla mnie ważny. Dlaczego myślisz, że miałabym cię zdradzić z Fumio?
- Ważny, ale nie najważniejszy, a to robi różnicę - dopił resztkę sake z czarki i nalał następną.
- Nie łap mnie za słówka. Teraz się zorientowałeś, że moje życie nie kręci się wokół ciebie? Skończ dramatyzować i przesadzać z głupotami - prychnęła.
- Kim ty jesteś, by mówić mi co mam robić?
- Jestem człowiekiem orkiestrą bez orkiestry. To ci nie wystarcza? - uniosła brew.
- Tego nie powiedziałem. Ukrywasz coś przede mną.
- Ta chyba zwłoki w ogródku. Nie mam nic do ukrycia, idioto.
- Kłamiesz, idiotko!
- Niby w czym miałabym cię okłamać?
- No nie wiem, ty mi powiedz.
- To ty mnie oszukujesz. Wciąż czujesz coś do Suisen, prawda? - te słowa ją zabolały.
- Ona nie żyje od ponad dwóch lat. Poza tym, to było tylko dziecięce uczucie - oburzył się.
- Gadu gadu stary dziadu. Gdyby nie zginęła, to ona byłaby z tobą, mam rację? Rzygać mi się chce, kiedy słyszę co mówisz do jej grobu.
- Ona przynajmniej nie latałaby za innymi - Itane słysząc jego słowa nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.
- Proszę cię, ona by cię olała totalnie. Dałaby ci trochę uwagi, a potem rzuciła w kąt. Później pewnie przyszedłbyś mi się wyżalić. Nie gadaj, że byłoby inaczej.
- Nie do końca. Pamiętasz naszą ostatnią wspólną misję, jak strzelałaś fochami na prawo i lewo?
- Ja strzelałam fochy? Ja? To wy się na mnie uwzięliście. Jeszcze przez tą szmatę prawie zginęłam, wiesz?
- Nie do tego zmierzam. Na tej misji zacząłem zdawać sobie sprawę z moich uczuć do ciebie - zawstydził się.
- Jeśli myślisz, że parę czułych słówek skończy naszą kłótnię, to jesteś w błędzie.
- Nie chciałem kończyć. Lepiej, żebyśmy sobie teraz wszystko wyjaśnili.
- Skoro już ci przeszło po Suisen, to czemu dalej zapijasz smutki?
- Nie zapijałem tylko smutku po jej stracie. Twoje odejście też było dla mnie bolesne. Nie chcę cię stracić po raz kolejny.
- Obwiniasz mnie za swój nałóg?
- Tego nie powiedziałem. Przestań nadinterpretować. Mam wrażenie, że udajesz swoje zakochanie.
- Ta i jeszcze czego. Może powinnam pójść do Fumio, co?
- Powinnaś mnie przeprosić - oburzył się.
- Że co proszę? Przeprosiny są przereklamowane. To ty powinieneś przeprosić mnie.
- Niby za co miałbym cię przeprosić?
- Za wszystko, a przede wszystkim za twoją chorobliwą zazdrość - to wydawało się jej oczywiste.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że Twoje udawane uczucie mnie nie satysfakcjonuje. Udawanie miłości mi nie wystarcza i naprawdę chciałbym cofnąć czas, zanim przekroczyliśmy nasze granice.
- Czyli to koniec?
- Myślę że tak i zastanów się nad tym co robisz. Niemniej jednak dziękuję ci za spędzony czas.
Itane wyszła z lokalu. Zdecydowanie obydwoje przesadzili, ale nie miała zamiaru go przepraszać. Postanowiła się przespacerować. Szczęśliwi ludzie dobijali ją jeszcze bardziej, a w szczególności pary. Zorientowała się, że ma na sobie jego bluzę. Nie wytrzymała i kilka łez spłynęło po jej policzku. Była zmęczona, a ta kłótnia jeszcze bardziej wyprała ją z jakichkolwiek chęci do czegokolwiek. Postanowiła wsiąść na dach nadjeżdżającego pociągu i wrócić do domu. Kakashi przebywał poza wioską, więc nie musiała się spowiadać nikomu ze swojego stanu.
Konohamaru właśnie przechodził obok lokalu. Zauważył, że Akiteru pije więcej, niż zwykle. Odkąd był z Itane nie sięgał po sake za często. Przeczuł, że coś się stało między tą dwójką, ale wolał się upewnić. Wszedł do knajpki i od razu poszedł usiąść naprzeciwko chłopaka.
- Yo - przywitał się.
- Czego chcesz?
- Chciałbym wiedzieć, co się stało, że się tak spiłeś, no i dlaczego nie ma z tobą Itane?
- Zerwałem z nią, a ona mnie zostawiła, rozumiesz? - czknął.
- Pierwszy raz się pokłóciliście i od razu zerwaliście?
- No a czego żeś się spodziewał? Ja naprawdę nie wiem, dlaczego to się stało - kilka łez spłynęło po jego policzku.
- Jeśli uważasz, że to twoja wina, to dlaczego jej nie przeprosisz i nie zaczniecie od nowa?
- Ciebie chyba bóg opuścił. Nie będę jej przepraszał - chciał napić się kolejnej z kolei czarki sake, jednak Konohamaru powstrzymał go.
- To nie jest dobry sposób na zażegnanie kryzysu. Chodź, wychodzimy.
- Nie chcę rozmawiać z Itane-chan. Tęsknię za nią, ale nie!
- Upewnię się, że pójdziesz do domu. Myślisz, że chciałaby widzieć, jak się staczasz?
- To ona doprowadziła mnie do takiego stanu - czknął.
- Pogadacie, jak wytrzeźwiejesz - Konohamaru wręczył barmanowi pieniądze i razem z Akiteru opuścili lokal.
- Nie będę z nią gadał. Pewnie jest na mnie zła i będzie na mnie krzyczeć - strużka potu spłynęła po jego skroni.
- Pomyśl sobie co cię czeka, gdy Naruto, Sasuke, Shikamaru, Temari i reszta się dowiedzą. Co ja poradzę, że najpierw robicie, a potem myślicie.
- Mówi się trudno - wzruszył ramionami.
Upewniwszy się, że Akiteru siedzi w domu, Konohamaru wybrał się na poszukiwanie Itane. Nie musiał długo tego robić - wypatrzył ją siedzącą na dachu pociągu. Przyspieszył i dołączył do niej.
- Musimy porozmawiać - wystraszył ją nieco.
- O czym? - naprędce otarła łzy rękawem.
- Wiem co się stało, ale wolałbym usłyszeć też twoją wersję.
- Idź być miłosierną matką Teresą gdzieś indziej. Nie potrzebuje, by ktoś się nade mną użalał.
- Wyżalenie się nie równa się użalaniu. Chcę po prostu z tobą porozmawiać.
- Po co ci wiedzieć co się stało i co w tym momencie czuję?
- Nie muszę się ciebie pytać jak się czujesz, bo to wiem. Chodź, bo się przeziębisz - szturchnął ją w ramię.
- Nigdzie nie idę.
- Twój chłopak był bardziej skłonny do współpracy. Oj przepraszam, były chłopak.
- Bo pewnie się nawalił. Na nietrzeźwo da się ciebie słuchać. Oczywiście znalazłeś sobie kolejny szczegół mojego życia do przytyku, co? - oburzyła się.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłem. To co, idziesz ze mną, czy mam cię zanieść?
- Preferuję trzecią opcję, która brzmi: daj mi spokój. Mam nadzieję, że jest jasna, klarowna i zrozumiała.
- Skoro po dobroci nie, to trzeba przejść do innego rozwiązania - schylił się, by ją podnieść, ale Itane zadzwiająco szybko wstała.
- Jesteś upierdliwy.
- Mam to uznać za komplement?
- Za znak ostrzegawczy, że coraz bardziej działasz mi na nerwy.
- Dobra chodź - pociągnął ją za rękę, by zeskoczyć na nasyp. Stąd było już blisko do domu Konohamaru.
- Ale ja nie chcę - uparła się, by nie iść.
- Nie ma, że nie chcesz. Chodź, bo zaraz nas następny skład rozjedzie.
- No i bardzo dobrze - uniosła głos.
- W takim razie pozostał środek ostateczny - Konohamaru ponownie przybliżył się, by ją podnieść.
- Dobra, dobra już pójdę. Przy okazji, puść moją rękę - odsunęła się.
W ciszy dotarli do domu Sarutobiego. Itane układała w głowie płomienną przemowę, której celem było ochrzanienie Konohamaru. Miała w planach spędzić ten wieczór zupełnie inaczej - z książką i dużą dawką meliski. Zamiast tego musiała wyśpiewać mu wszystko. Niech sobie nie myśli, że ułatwi mu zadanie. Nienawidziła, gdy ktoś narzucał jej swoją wolę. Po cichu zdjęła buty i poszła za nim do kuchni.
- Napijesz się czegoś? - zapytał.
- Jeśli masz coś mocniejszego, to z chęcią - mruknęła.
- Nie zapominaj się, że jesteś niepełnoletnia. Podobno pary po jakimś czasie przejmują swoje nawyki i...
- Zamknij się. Spec od relacji się znalazł.
- Nie potrafię pojąć waszej logiki - wyjął z szafki ziółka na uspokojenie i zagotował wodę.
- Czego tu nie rozumieć? Pokłóciliśmy się i zerwaliśmy, nawet dzieciak by to ogarnął - prychnęła.
- Bardziej interesuje mnie skala tej kłótni, a raczej o co się pokłóciliście, że zerwaliście.
- No a o co moglibyśmy się pokłócić? - przedrzeźniła ton jego głosu.
- Znając was, to pewnie o jakąś totalną głupotę, mam rację?
- Był zazdrosny o Fumio, a ja o Suisen - wyraziła swoje oburzenie.
- Jak można być zazdrosnym o kogoś, kto mieszka daleko i o kogoś, kto dawno wącha kwiatki od spodu. Wasza wybitność nie zna granic - parsknął śmiechem.
- Zaraz będziesz się śmiał, ale baranim głosem. Wiem, że to poniekąd moja wina, nie musisz mi tego uświadamiać.
- Nie liczcie, że jeśli zepsujecie coś w swoim związku, to ktoś inny będzie to za was naprawiał.
- Mam ci to przeliterować, albo przełożyć na język migowy? Nie przeproszę go.
- No ja w twoim imieniu też go nie przeproszę i w drugą stronę to samo. Z takim podejściem to nigdy nie wrócicie do siebie - zalał herbaty wrzątkiem - Kochasz ty go w ogóle?
- Co to za durne pytanie? Oczywiście, że tak, ale najlepiej niech się zamknie.
- No cóż, tok myślenia to macie podobny. Ciężko mi stwierdzić, z którym z was będzie mi łatwiej współpracować.
- Najpierw mówisz, że nikt nie będzie naprawiał naszych błędów za nas, a teraz prezentujesz dokładnie odwrotne działanie.
- Cóż, chciałbym się odwdzięczyć. W końcu to ty mi dałaś kopa do działania, by być z Hanabi.
- Ale ja cię próbowałam zniechęcić. Hanabi nie zrobiła mi nic złego, by skazywać ją na związki z tobą.
- Pozostawię to bez komentarza.
- Czekaj czekaj, ty rozmawiałeś z tym idiotą?!
- Wyszło przypadkiem. Co lepsze, usłyszałem od niego praktycznie to samo, co od ciebie - zaśmiał się i upił łyka herbaty.
- Wielkie umysły myślą podobnie, a ty się do nich nie zaliczasz.
- Wypraszam sobie. Poczułem się zlekceważony.
- Życie - wzruszyła ramionami.
- Przeszło ci?
- Zależy co. Moje bycie najcudowniejszą kobietą Konohy nigdy nie przeminie.
- Gówniarz-san, chyba żeś zapomniała o mnie. Może i jesteś najcudowniejsza, ale w robieniu zamieszania i cyrkowaniu. Chociaż przyznam, że udało Ci się na tyle wkurzyć tą dziunię w piekle, że teraz każda wanna w niebie robi za jacuzzi.
- Powinniście mieć kilka dni przerwy od siebie, no i powinnaś porozmawiać z tym Fumio.
- Chyba na łeb upadłeś. Jestem na nich śmiertelnie obrażona.
- Nie mam do ciebie cierpliwości. Schowaj gdzieś tylko swoją dumę, a potem szczerze powiedz mi o wszystkim, dobrze? - przytulił ją. Poczuł jak jego koszulka zaczęła być mokra od jej łez. Udało się, porzuciła swoją maskę.
Płacz ukoił jej nerwy. Przez to zasnęła na stojąco w ramionach Konohamaru. Postanowił nie budzić jej, tylko położył ją na kanapie i okrył kocykiem. Spokojnie śpiąca i z delikatnym rumieńcem na twarzy wydawała mu się urocza. Natychmiast porzucił takie myśli i zabrał się za czytanie książki. To uśpiło również i jego.
W środku nocy Itane zerwała się z kanapy. Znowu miała ten sam koszmar, gdzie własnymi rękoma pozbawiała życia wszystkich swoich najbliższych. Podbiegła do kranu i uporczywie zaczęła myć ręce. Zdawało jej się, że są pobrudzone krwią.
- Wszystko w porządku? - za sobą usłyszała zasypany głos Konohamaru.
- Tak, to tylko koszmary. Znowu mi się śniło, że wszyscy giną z moich rąk - odpowiedziała bez emocji.
- Popatrz - stanął za nią i chwycił jej dłonie w swoje - Są czyste. To tylko sen.
- Przepraszam, że cię obudziłam.
- To nic takiego. Długo masz takie sny?
- Odkąd mama zaginęła, ale po śmierci Suisen, a teraz Akane-sensei i Takahiro-san, one się nasiliły.
- Musisz przepracować traumę. Nie jesteś sama. Masz ojca, Akiteru, Naruto, Shikamaru i wielu innych, którzy zawsze będą przy tobie. Masz też mnie - wtulił się w jej plecy.
- Dziękuję - wyszeptała, a mała zbłąkana łezka spłynęła po jej policzku.
Tylko czy przepracowanie takiej traumy jest w ogóle możliwe i opłacalne?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro