🎱
- Itane-sama, przyniosłam śniadanie - służka postawiła tacę z tostami i herbatą na biurku.
- Dziękuję. Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jestem? - odpowiedziała słabym głosem.
- W pałacu rodziny Hamada. Wkrótce odwiedzi panienkę pański przyszły teść - skłoniła się lekko.
- Że kto proszę?
- Panienka wybaczy, muszę wrócić do swoich obowiązków - dziewczyna wyszła z pokoju.
- No pięknie, z jednego cyrku w drugi. To jakiś nieśmieszny żart - mruknęła w poduszkę.
Z trudem przełknęła tosty. Z chęcią zakopałaby się pod kołdrą i przeczekała, aż Akane i Takahiro do niej wrócą. Nie wiedziała ile czasu minęło od wydarzeń na wyspie, ale rozbiły one jej silną i w miarę stabilną psychikę w drobny mak. Chciała przestać istnieć, ale nie chciała dawać ciosu w plecy Kakashiemu kolejną stratą. Nie wiedziała, czy temu podoła. Niewiedza o tym, co się stało, że ma przyszłego teścia dobiła ją jeszcze bardziej. Owinęła się w kolderkowe burrito i oczekiwała w ciszy na gościa, który przyszedł chwilę później.
- Ohayo, Itane-chan - Kyogi po cichu zamknął drzwi i usiadł na kanapie naprzeciwko łóżka.
- Znamy się? - niepewnie wystawiła głowę zza kołdry.
- Widzieliśmy się, jak byłaś mała. Byłaś tu kiedyś na obiedzie razem z mamą, pamiętasz?
- Coś tam pamiętam. Co tutaj robię? - mruknęła.
-Wyrzuciło cię na naszej prywatnej plaży. Wczoraj po południu doszło do destrukcji jednej z wysp. Wszyscy prawdopodobnie zginęli, za wyjątkiem ciebie. Jest mi przykro z tego powodu - posłał jej współczujące spojrzenie.
- O tym wiem, ale nie chce pamiętać o tym, co się stało - głos zaczął jej drżeć.
- To zrozumiałe. Musisz przepracować traumę. Jednak musimy przejść do rozmowy na inny temat.
- Dlaczego pokojówka nazwała pana moim przyszłym teściem?
- Ty i mój syn Fumio, którego zdążyłaś już poznać za dziecka i na egzaminach, wkrótce bierzecie ślub. Nie popieram aranżowanych małżeństw, ale starszyzna rodu się upiera. Chciałbym wam oszczędzić tego losu, ale nawet jako głowa klanu nie mam nic do gadania - westchnął.
- No to sory ale zbieram moje bambetle i mnie tu nie ma - wygramoliła się spod kołdry i miała zamiar wyjść przez okno, ale Kyogi zatrzymał ją - Nie będą mi jakieś stare dziady mówiły, co mam robić i z kim brać ślub - oburzyła się.
- Ja również byłem w takiej sytuacji.
- Wkrótce przyjdzie tu Akane-sensei i Takahiro-san i wam z tych tradycji nic nie zostanie - łzy zaczęły napływać do jej oczu.
- Oni nie żyją, Itane. Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale musisz to przyswoić.
- Wiem, ale nie umiem dopuścić tej informacji do siebie - zaczęła płakać.
- Później odwiedzi cię moja żona. Ja muszę wrócić do swoich obowiązków, do zobaczenia - opuścił pokój.
Itane rzuciła się na łóżko i przytuliła się do kołdry. Już dawno nie była w tak złym stanie psychicznym. Materiał dość szybko stał się mokry od jej łez. Wiele by dała, by teraz byli przy niej. Nienawidziła użalania się nad sobą, ale obrót sytuacji był dla niej, niczym ostatni gwóźdź do trumny.
- Te Jashin, czy ja komu ojca, lub matkę zabiłam, czy w inny sposób zawiniłam? Odpowiedź brzmi nie, więc dlaczego franco jedna mnie tak pokarałeś, jakbym najgorszym Judaszem tej ziemi była. Wiedz, że jeśli się spotkamy, to dobrze się to dla ciebie nie skończy i zajmę twe niezasłużone miejsce - wyszeptała.
Płacz pozwolił jej na zapadnięcie w niespokojny sen. Śniło jej się, że Akane i Takahiro zginęli z jej rąk. Nie mogła się wybudzić. Obwiniała się za to, co miało miejsce. To ona powinna zginąć, a nie oni. Ten ślub i zaręczyny jeszcze bardziej przekonywały ją do skoczenia z okna. Wkrótce jednak miała zostać odwiedzona przez kolejną osobę.
- Dalej się mazgaisz? - elegancka kobieta bez zapowiedzi wlazła do pokoju.
- Czego szukasz? - Itane wciąż była zaspana.
- Nie tym tonem do przyszłej teściowej - skarciła ją.
- Sama zaczęłaś, wiedźmo - usiadła na łóżku.
- Nie nazywaj mnie wiedźmą, tylko Suiko-sama. Ja tu rządzę, nie ty.
- A kto tak powiedział? Z tego co mi wiadomo, nie jesteś głową rodziny, więc masz guzik do gadania.
- Współczuję mojemu synkowi takiej żony, poza potomkiem nic dobrego mu nie dasz - zaczęła lamentować.
- Chyba coś ci się pomyliło. Kabaret pomyliłaś z Broadway, teściowo w cudzysłowie. Lepiej się zamknij, nim przestanę się kontrolować i przetnę ci tętnicę - uśmiechnęła się złowieszczo.
- Przez jędzę urodzona i przez jędzę wyszkolona. Myślisz, że się ciebie boję?
- Powinnaś. Nawet ci się nie śniły rzeczy, do jakich potrafię być zdolna. W szczególności, gdy ktoś obraża moich bliskich - wzięła do ręki sztylet należący wcześniej do Takahiro i podeszła do Suiko.
- Jesteś tylko nic niewartym podlotkiem, który ma urodzić dziedzica z dobrymi genami, pomachać sztyletem, to sobie każdy może - pozostała niewzruszona.
- Czy aby na pewno? - Itane delikatnie ukłuła ją sztyletem w szyję, po której zaczęły spływać kropelki krwi.
- Już przez twoją matkę straciłam wystarczająco dużo, wiesz? Twoje poczynania nie robią na mnie wrażenia - otarła posokę wierzchem dłoni.
- Moja mama nie ma nic wspólnego z tym, co teraz robię. Zastanawiam się, jaką maszkarę mam ci wyżłobić na twarzy.
- Mylisz się. Gdyby ta zdradziecka szuja nie rozkochała w sobie Kazuhiko-san, teraz ja byłabym jego żoną! Nie zginąłby, gdyby nie twoja matka! Nasza rodzina miałaby znacznie większą pozycję niż teraz. Mój mąż jest nieudolną głową rodziny, wiesz? - zaczęła krzyczeć.
- Szczerze mówiąc, mam to gdzieś - prychnęła.
- Gdy urodzisz dziedzica, specjalnie dopilnuję, żebyś zginęła w tajemniczych okolicznościach.
- A więc mówisz mi, że będę żyła wiecznie? Uważaj, bo jeszcze Orochimaru-sama się zainteresuje tą propozycją.
- Jesteś dość wyszczekana, jak widzę.
- Uczę się od Puszka i Okruszka, nie widać? - to było dla niej oczywiste.
- Matko, mógłbym porozmawiać ze swoją narzeczoną? - Fumio wszedł do pokoju.
- Nie, nie możesz - Itane przedrzeźniła Suiko, przez co ta wściekła się jeszcze bardziej.
- Chyba ci się role pomyliły - odpowiedziała oburzona.
- Chwilowo musiałam cię zastąpić w roli tej, co wydaje rozkazy, ponieważ znacznie lepiej sprawdzasz się w roli nadwornego błazna.
- Porozmawiajcie ze sobą, póki możecie. Fumio-chan musisz spacyfikować tę jędzę.
- Bardziej jędzowata od ciebie, przyszła teściowo już nie będę. Nawet Akane-sensei z okresem tak nie cyrkowała.
- Te gówniarz-san mam ja zejść z zaświatów i ci trzepnąć w ten pusty łeb? - Itane usłyszała głos Uzumaki w swojej głowie.
- Wychodzę, ale pamiętajcie, dziedzic ma być po zaślubinach - puściła im oczko i wyszła z pokoju.
- Jak adoptujesz, lub porwiesz, to będziesz miała tego swojego dziedzica! - Itane wystawiła w jej kierunku środkowe palce.
- Powinniśmy omówić parę kwestii dotyczących samych zaręczyn, jak i ślubu - Fumio starał się złagodzić złość dziewczyny.
- Nie jestem zainteresowana. Uwierz mi, mam lepszych kandydatów na to stanowisko.
- Ale żaden nie da ci tyle pieniędzy, co ja.
- Pieniądze mogę zarobić sobie sama. Zresztą za dziecka ograłam starych pryków w hazard. Pomyśl ile pieniędzy mogłabym dostać za własną głowę - rozemocjonowała się, przez co chłopak delikatnie się uśmiechnął.
- Nasz dziedzic będzie bardzo bogaty.
- Nie chciałabym mieć z tobą dziecka, ponieważ istnieje ryzyko, że mogłoby być głupie po tobie.
- Powinniśmy zająć się przygotowaniami do ślubu. W przyszłym tygodniu odbędzie nasze przyjęcie zaręczynowe, ale tym nie musimy się przejmować. W naszych rękach tylko przygotowania do ślubu.
- Czy ja wyraziłam na to zgodę? Nie, więc z łaski swojej daj mi spokój i znajdź se inną narzeczoną, bo ja nie jestem zainteresowana - mruknęła.
- Możemy zrobić po twojemu, nie ma problemu.
- Czy ty cofnąłeś się w ewolucji mózgowej, czy nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! Nie znaczy nie i nawet mnie nie denerwuj.
- Nie dajesz mi dojść do głosu.
- Ależ daję, tylko tego nie wykorzystujesz. Ślubu nie będzie bo ja tak mówię i mój ojciec na pewno nie wyrazi zgody, więc taki pewny nie bądź - uniosła się.
- Twój ojciec, nawet jako hokage nie ma nic do gadania w wewnętrznych sprawach klanu z obcej wioski. Decyzja wyszła odgórnie od starszyzny klanu i nic jej nie podważy - wyrecytował.
- Wiedz, że jeśli dojdzie do ślubu, to czeka was to samo, co klan Uchiha. I uwierz mi, nawet ciebie nie oszczędzę.
- Jeśli chcesz, to możemy sprowadzić dla ciebie ślubną yukatę, w której kobiety Uchiha brały ślub.
- Wkurzasz mnie - westchnęła i przerzuciła sobie zdziwionego Fumio przez ramię, a następnie wyrzuciła go za drzwi. Podsłuchująca całą rozmowę Suiko, ledwie zdążyła uciec, by nie zostać przyłapaną.
Itane po tej wyczerpującej rozmowie usiadła na parapecie i obserwowała niespokojne morskie fale. Miała dość tych ludzi, a w szczególności Suiko. Jeszcze parę dni temu nie pomyślałaby, że sprawy obiorą taki obrót. Za Chiny ludowe nie weźmie ślubu z takim idiotą i zrobi wszystko, by do niego nie doszło.
Wiedziała, że ucieczka nie wchodzi w grę. Była pewna, że Suiko zadbała, o to, by nie wyszła. Zmieniła piżamę na jakieś wygodne odzienie, jakie znalazła w szafie i wyszła na spacer zapoznawczy i przy okazji wyczaić jakąś drogę ucieczki. Znalazła wyjście prowadzące do ogródka. Zaczęła spacerować, niczym emeryt, aż nagle usłyszała czyjeś cichutkie łkanie. Wyjrzała za misternie przycięty krzak i zobaczyła skuloną dziewczynkę z burzą rudych loków.
- Co się stało? - zapytała.
- Nic takiego - pociągnęła nosem.
- Nie płacze się bez powodu. Albo powiesz, co się stało, albo wyciągnę to z ciebie siłą - spojrzała na nią stanowczo.
- Zzzostałam zwyzywana za to, że nie jestem wystarczająco dobra w kenjutsu - otarła łzy.
- Kto ci tak powiedział?
- Yasha, nasz klanowy nauczyciel kenjutsu.
- Słuchaj dziecko, którego imienia nie znam, zaprowadź mnie do niego, dobrze? - uśmiechnęła się.
- Mam na imię Sayaka. Yasha-sama właśnie wybył i nie będzie go przez parę dni.
- Za parę dni, to mnie tutaj nie będzie. Co powiesz na to, żebym cię poduczyła?
- To zbyt wielki zaszczyt, by przyszła żona przyszłej głowy klanu mnie szkoliła.
- Nie będę żoną takiego barana - prychnęła.
- Ale Itane-sama, Fumio-sama to jeden z najlepszych chłopaków w Kirigakure, czemu nazywasz go baranem?
- A jak mam nazwać osobę, która nie ma szarych komórek? Baran to adekwatne określenie.
- Zbyt szybko oceniasz ludzi, Itane-sama.
- Dobra szczyl-san wstawaj i chodź, będziemy walczyć.
- Aa-ale...
- Nie ma żadnych ale, muszę ocenić, czy się nadajesz.
- Nie ma sensu, żebyś mnie uczyła - dziewczynka niechętnie wstała.
- To się jeszcze okaże - Itane wyjęła katanę i czekała, aż Sayaka zrobi to samo.
Walczyły z przerwami kilka godzin. Itane była pozytywnie zaskoczona umiejętnościami dziewczynki. Jeśli jej pobyt w tym wariatkowie się przedłuży, to osobiście pójdzie wyjaśnić tego Yashę. Pewnie był spokrewniony z Suiko, co do tego nie miała wątpliwości. Zamierzała jak najbardziej wykorzystać ten czas na podszlifowanie umiejętności Sayaki.
- Widzisz szczyl-san korona ci z głowy nie spadła - Itane była zadowolona z siebie.
- Tak? Ja ledwo żyję - otarła pot spod nosa.
- To był dopiero początek. Gdybyś przeszła przez taki trening co ja, nie byłoby z ciebie co zbierać, o ile przeżyłabyś pierwszą rozmowę z moją sensei - zaśmiała się cicho.
- O kurczaki to musiała być większą terrorystką od ciebie.
- Kto wie, kto wie.
|×|
Do końca dnia nikt jej nie przeszkadzał. Wieczorem ta sama służka przyniosła jej kolację, którą z chęcią zjadła. Dziewczyna chciała również przygotować jej kąpiel, ale odmówiła. Nigdy nie rozumiała nieporadności ludzi z wyższych sfer. Kiedy jakiś burżuj dramatyzował podczas eskorty, Itane miała gdzieś jego wygórowane żądania i robiła wszystko według własnego uznania. Wzięła ciepły prysznic. Jako, że należała do ciekawskich osób, postanowiła poszperać po meblach znajdujących się w jej pokoju. Głównie były w nich jakieś graty przydatne do wyglądania ładniej i różnorakie fatałaszki. Bardziej zainteresowała ją nieco wyblakła kartka, na której ktoś dłuższy czas temu napisał list. Ułożyła się wygodnie na miękkim łóżku i zabrała się za czytanie bazgrołów.
Chciałabym cię przeprosić za nieobecność w każdej ważnej chwili twojego życia. Mam nadzieję, że wyrosłaś na świetną kunoichi, a Twoje ponadprzeciętne zdolności pozwolą Ci osiągnąć znacznie więcej, niż udało się mi i twojemu ojcu. Mam również nadzieję, że wkrótce odnajdziesz swoją bratnią duszę. Nie bój się, jeśli teraz zbytnio nie zwracacie na siebie uwagi. Pewnego dnia on pozna datę twoich urodzin, twoje fobie i całą twoją historię, włącznie z głupimi anegdotami. Będzie wiedział, kiedy nauczyłaś się swojego najlepszego jutsu, kto wie, może Ci w tym pomoże? Pozna liczbę pomyślnie wykonanych misji i tego, jak bardzo nienawidziłaś siedzenia w akademii. Twoje oczy będą dla niego najpiękniejszym lustrem, w którym dostrzeże kogoś podobnego do niego, na kogo zawsze może liczyć. Będzie wiedział, który kolor, film, słodycz i ciuch sprawia Ci najwięcej radości w życiu, nie licząc jego uśmiechu. Powody, przez które koszmary nie dadzą Ci spać w nocy, będzie od ciebie odganiał, a gdy zatracisz się w chęci mordu, on będzie tam, by sprowadzić cię na ziemię, nim sprawy zajdą za daleko. Zaakceptuje twoje lęki, marzenia i wolę, nawet jeśli to was poróżni. Pozna każdy szczegół twojej duszy. Twoje mocne strony, słabości, lenistwo i zmiany nastroju nie będą mu obce, wie jak wiele przeszłaś. Złe dni i nawyki, ani dziwactwa nie będą go odstraszały, to przecież cząstka ciebie. Pokocha twoje specyficzne maniery, niewyparzoną gębę, sposób walki, a twój szczery śmiech będzie najlepszym dźwiękiem, jaki było dane mu słyszeć. Doprowadzi to do dziwnych przemyśleń, wybierze kwiaty na waszym ślubie, a może nawet imiona dzieci. Będzie wiedział, że nienawidzisz sprzątania, a jakikolwiek cukier w napoju doprowadza cię do szewskiej pasji, pozna twoje ulubione miejsce i danie w knajpce na obrzeżach miasta. Będzie wiedział o tym wszystkim. Będzie znał prawdziwą ciebie od stóp do głów, od wewnątrz i zewnątrz. Przez wspólną naukę , dzielenie się sekretami w noc spowitą blaskiem księżyca, słuchanie i obserwację.
- Dlaczego ten list tak do mnie trafia?! - mruknęła pod nosem. Pismo skądś wydało jej się znajome. Bardziej niepokoił ją fakt, że przez tekst, jej myśli zaczęły niebezpiecznie krążyć wokół Akiteru. Gdy tylko się stąd wyrwie, zdecydowanie musi z nim poważnie porozmawiać...
Jej myśli zmieniały się, niczym kalejdoskop. Chwilowo odstawiła Akiteru na bok. Od dłuższego czasu jej myśli krążyły wokół tego jednego, z którym już od dawna się nie kontaktowała. Akane kazała jej robić co chce z tą relacją, byleby nie przychodziła później z płaczem do niej. Takahiro był dumny, z tego jaki ma gust, aczkolwiek kazał jej wstrzymać się od wysyłania listu, dopóki nie przemyśli wszystkiego. Pragnęła wyżalić się komuś, ale obecnie musiała dusić wszystko w sobie, byle do ucieczki...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro