Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🗾

Rankiem nastrój między naszymi bohaterami był bardzo napięty. Akane i Takahiro przy każdej możliwej okazji rzucali sobie mordercze spojrzenia. Itane nie zamierzała wtrącać się w ich konflikt, ale sytuacja wyprowadzała ją z równowagi. Jej zdaniem zachowywali się jak gówniarze, robiąc kłótnię stulecia, tym bardziej że powinni zachowywać się profesjonalnie, byli przecież na misji.

Specjalnie na tę okazję wynajęli łódkę, by dotrzeć na podaną na mapie wyspę. Akane doszła do wniosku, że idealnie sprawdzi się w roli kapitana. W przeszłości niejednokrotnie stała za sterami stateczków, więc była to dla niej bułka z masłem. Stwierdziła, że ten fakt stworzył jej idealną możliwość do zadziałania na nerwach Takahiro - mężczyzna bowiem cierpiał na chorobę morską. Specjalnie kierowała, by bujało jak najbardziej.

- Akane-sensei możesz chociaż przez chwilę sterować tak, jakbyś nie miała Parkinsona? - Itane miała powoli dość. Śniadanie w jej żołądku powoli zaczęło rozważać eksmisję z owego organu.

- Umniejszasz moim umiejętnościom, gówniarz-san? - zapytała z pretensją w głosie.

- Nie, po prostu zaczynam się czuć jakbym siedziała na owsiku żyjącym w tyłku dziecka z ADHD - mruknęła. Domyśliła się, że to zemsta na Takahiro, ale i ona miała dość.

- Proszę cię, nie gadaj, że ci się nie podoba - zielonooka spiorunowała ją spojrzeniem.

- To nie tak, zaczynam nie nadążać z papierowymi ręcznikami dla Takahiro-san.

- Nie marudź, bo inaczej wrzucę cię do wody, by zjadły cię gupiki.

- Nie marudzę - fuknęła.

- Idź ratuj tego hydrofobowego cymbała - mimowolnie wymknął jej się śmiech.

- Odezwała się hydrofilowa wariatka - wystękał Takahiro, który właśnie wystawił głowę zza burty.

- Zachowujecie się jak dzieci - westchnęła Itane i podała ręcznik mężczyźnie.

- Oj nie Itane-chan. Dzieci nie znają takich ciężkich słów.

- Takahiro-san, widać że nie masz do czynienia z dziećmi. Dzieci bywają silniejsze od dorosłych, o czym przekonał się mój ojciec, gdy zamiast zająć się mną, to bezczelnie czytał Icha Icha na kanapie - zaśmiała się na to wspomnienie.

- Gówniarz-san ty i bycie groźnym? Przecież jak się wkurzasz, to wyglądasz jak kurczak z zatwardzeniem - wtrąciła Akane.

- Ten srający kurczak w wieku niecałych trzech lat pokonał szóstego hokage jednym rasenganem. Mam nadzieję, że moja mała Hima-chan też załatwi jakoś swojego ojca. Chociaż ja w jej wieku rozbiłam Naruto nos - wyjaśniła z dumą Itane.

- Czekaj, co? W wieku niecałych trzech lat umiałaś technikę wujka Minato? Nie wierzę, jak niby to zrobiłaś?

- Etto, Naruto nii-chan uczył pewnego głąba rasengana, więc podsłuchałam to i owo, i zaczęłam też się uczyć. Cała filozofia.

- Przecież jonini mają problemy z wykonaniem, a co dopiero mały gówniarz ledwo chodzący. Nie wierzę ci.

- No widzisz sensei, jakim byłam zdolnym dzieciakiem. Trzy lata i poziom jonina. W tym wieku to już nie ma rangi dla mnie.

- No jakoś te zdolności uciekły, albo sprzedałaś na bazarze w zamian za niewyparzony język.

- Nie, najprościej mówiąc nie pokazuje swoich zdolności, ponieważ najpewniej zostałabym wybrana na następną hokage, a to nie jest moja wymarzona praca. To najbardziej upierdliwa fucha jaką można mieć.

- Użeranie się z tobą podczas PMS jest bardziej upierdliwe, gówniarz-san, uwierz mi.

- Bardziej upierdliwe jest to, gdy zakochasz się w kimś kiedy prowadzicie szczere rozmowy o północy. Wtedy przepadasz i nie ma zmiłuj, nie można się łatwo uwolnić od takich uczuć - wtrącił Takahiro.

- Nie rozumiem - Hatake zmarszczyła brwi.

- Bo Akane za Chiny ludowe nie dopuści do ciebie żadnego kawalera, to nie masz jak doznać tego uczucia. Kiedy jakimś cudem znajdziesz się w takiej sytuacji, to wiedz że przepadłaś.

- Nie wciskaj jej kitów, dobra? Od jednej rozmowy nic się nie dzieje - Akane zaczęła mocniej bujać statkiem.

- Bo twoi Uchiha nie są tacy romantyczni. W nocy jest się najbardziej szczerym i najłatwiej zmienić czyiś tok myślenia.

- Chyba żeś nie do końca wytrzeźwiał, albo przypadkiem pozbyłeś się mózgu jak cię choroba morska dopadła.

- Takahiro-san, Akane-sensei, wasza kłótnia zdecydowanie źle wpływa na moje zdrowie - Itane nie wytrzymała i musiała zwrócić śniadanie.

- Oj gówniarz-san ktoś tu ma poranne mdłości, ciekawe tylko od czego? - zażartowała Uzumaki.

- Ta, chyba przez niepokalane poczęcie - skontrowała.

- No wiesz, ten idiota uczył cię podrywu, więc wcale by mnie to nie zdziwiło.

- Przynajmniej ma ciekawsze życie niż ty, Akane - wtrącił rozbawiony Takahiro.

- Deprawujesz moje Itaniątko - oburzyła się, a Itane słysząc zdrobnienie z ust kobiety stanęła jak wryta.

- Sama zaczęłaś - mężczyzna postanowił zapalić. Wymienił wykałaczkę na papierosa.

- Czy sensei właśnie zdrobniła moje imię? - Itane nie mogła uwierzyć własnym uszom.

- Coś ci się przesłyszało - odwróciła kota ogonem.

|×|

Na wyspę dotarli w południe. Nie było tu żadnych portów, więc musieli zostawić swój środek transportu na jednej z plaż. Akane wyjęła mapę i zaczęła porównywać symbole z tym, przed czym stała. Nie spodziewacie się jak ta wyspa wyglądała. Otóż moi drodzy, ta wyspa wyglądała jak wyspa (szok i niedożywienie), było pełno na niej roślinności czy innych chwastów, wiadomo o co chodzi, taka wyspa rodem z Jumanji (nie chciałam zanudzać opisem przyrody czy innej komody) mam nadzieję, że zrozumieliście, jeśli nie to macie problem i może jest mi przykro z tego powodu.

Pierwsze godziny pobytu na lądzie przeznaczyli na rekreacyjny spacer, mający na celu zaznajomienie się z terenem. Akane jako mózg całej operacji, podjęła decyzję, że poszukiwania rozpoczną dopiero rankiem. Znaleźli mały pusty placyk otoczony drzewami i tam rozbili obóz. Itane rozpaliła ognisko i objęła wartę. Uznała, że wyspa jest bezludna, więc na spokojnie może poświęcić na czytanie ulubionej lektury. Musiała pilnować, by Akane tego nie zauważyła - wtedy dostałaby burę za czytanie deprawującej książki. Uważała, że czytanie jej więcej, niż jeden raz to strata czasu. Itane niejednokrotnie usłyszała od niej, że to nieodpowiednia lektura dla gówniarzy, ale Itaniątko jako buntowniczy gówniarz nadal czytała tą jakże świętą lekturę.

Ranek

Akane jak zwykle objęła ostatnią wartę, więc jej zadaniem było obudzenie towarzyszy. Butem dogasiła tlące się ognisko, a na jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech zwiastujący katastrofę. Nie była na tyle głupia, by nie zajarzyć czym zajmowała się Itane podczas warty. Sama święta jednak nie była, ponieważ noc spędziła z butelką sake. Cicho otworzyła wejście do jej namiotu, ostrożnie wyjęła książkę spod ręki dziewczyny i w ramach pobudki zamachnęła się i walnęła z owego przedmiotu w jej siwy i pusty łeb.

- Suisen naprawdę nie jest mi przykro, że odbiłam ci Akiteru, ale żeby atakować mnie patelnią? - Itane nie zajarzyła co się stało.

- Gówniarz-san twoje mokre sny właśnie się zakończyły. Nie porównuj mnie do tej Suisen dobra? Wolałabym porównanie do Jashina - zaśmiała się.

- Jaki znowu Jashin? Zaraz zawołam wujka Itachiego, by zrobił jajecznicę.

- Gówniarz-san z łaski swojej zacznij kontaktować bo nie mamy czasu - delikatnie dźgnęła ją palcem w kręgosłup, przez co nastolatka natychmiast się wybudziła.

- Akane-sensei co jest kurde - Itane rozmasowała bolące kręgi, ale kobieta nie odpowiedziała na jej pytania, gdyż musiała obudzić drugiego osła.

Nie zamierzała okazać litości w trakcie pobudki Takahiro. Jak najgłośniej rozsunęła zamek z wejścia jego namiotu, jednak to nie obudziło śpiącego na wznak mężczyzny. Usiadła okrakiem na jego biodrach i zaczęła agresywnie dźgać go palcami po klatce piersiowej, gdyż spał bez koszulki. Niestety Uzumaki została przechytrzona. Takahiro z przyzwyczajenia ze spędzania nocy z kobietami, złapał ją za rękę i przyciągnął ją do siebie. Akane nie miała pojęcia, co ma zrobić w tej sytuacji. Nieoczekiwanie w jej głowie pojawił się przypływ wspomnień, gdy za młodu miała w zwyczaju tak leżeć z Shisuim. Zamknęła oczy i poświęciła tą chwilę na flashbacki.

- Idę się obmyć... O JASHINIE PRZEPRASZAM ZA PRZESZKODZENIE W PRYWATNYM MOMENCIE - Itane odskoczyła jak poparzona, gdy zobaczyła Akane i Takahiro w objęciach. Speszyło ją to i miała zamiar jak najszybciej się ulotnić.

- Ty upierdliwy zgredzie co ty odwalasz - Akane w jednej chwili odskoczyła od Takahiro na drugi koniec namiotu.

- No nie gadaj, że ci się nie podobało - miał ubaw z reakcji przyjaciółki.

- Nie - odpowiedziała, czując że na jej policzkach zaczyna pojawiać się mały rumieniec, który usilnie próbowała zakryć włosami.

- Twoja reakcja temu przeczy. Widzę, jak na ciebie to podziałało - uniósł palcem jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy.

- Nie, po prostu przypomniałam sobie jak Shisui mnie tak kiedyś przytulił - spuściła wzrok.

- Akane, jeśli chcesz o tym opowiedzieć, to wiedz, że zawsze z chęcią cię wysłucham - kciukiem zaczął gładzić jej policzek i cierpliwie czekał, aż się odezwie. Wewnętrznie jednak cieszył się, że jeszcze nie oberwał za to, co robi.

- Podziękuję - zabrała jego rękę ze swojej twarzy i wyszła na zewnątrz.

- Zacznij w końcu być sobą - Takahiro włożył na siebie koszulkę i również wyszedł na zewnątrz.

- Jestem sobą, nie widać? - zirytowała się. Czuła się, jakby wypominał jej największy błąd życia.

- Nie sądzę. Prawdziwa ty zaczyna rozwalać twoją maskę zimnej i bezwzględnej kobiety sukcesu, mam rację? - wyszeptał do jej ucha. Akane poczuła gęsią skórkę na całym ciele.

- Idź wytrzeźwiej czy coś - otrząsnęła się i uderzyła go z łokcia w brzuch.

- A ty przemyśl swoje zachowanie.

|×|

- To jest ta kopalnia, w której mamy w teorii odnaleźć te dokumenty. Radzę nie drzeć japy by nas nie zasypało, lub co gorsza nie przygniotło kamieniami - w trójkę stali przed wejściem w skale.

- Czyli ogólnie mamy nie bawić się w wujka Obito, tak?

- Nawet jeśli będziesz stara jak Madara (_Etsumi_ dziękuję za ten tekst :3) to nie bierz z niego przykładu, zrozumiano? - Akane była bardzo poważna.

- Nie sądzę żebym dożyła takiego wieku, jeśli sensei i Takahiro zdecydujecie się na kontynuację swoich jakże wysokodecybelowych kłótni - parsknęła śmiechem.

- Myślę, że nie będzie okazji do kontynuacji - zapewniła Uzumaki.

- A kto cię tam wie, dostajesz wścieku tyłka w najmniej odpowiednim miejscu i czasie - wtrącił Takahiro.

-Znowu zaczynasz? - łypnęła groźnie wzrokiem.

- Nie, próbuję dokończyć to, co zaczęliśmy w namiocie - uśmiechnął się sugestywnie.

- *kwik, który wydostaje się z buzi kiedy próbujesz powstrzymać histeryczny śmiech* - Itane słysząc to, ledwo utrzymała powagę.

- I co cię bawi, gówniarz-san? Jeszcze trochę to ty znajdziesz się w takiej sytuacji, a ja na leżaczku będę to oglądać z zainteresowaniem i będę wcinać popcorn.

- Jeśli potrzebujecie tych dziesięciu minut dla siebie, to wiecie, mogę sobie połazić po lesie - uspokoiła się chwilowo.

- Moja szkoła - Takahiro położył rękę na jej ramieniu i z dumą teatralnie otarł łzę.

- Idziemy - Akane złapała ich za fraki i pociągnęła do wnętrza kopalni.

W środku było ciemno jak w rzyci, pizgało jak w kieleckim i śmierdziało jak stary cap - jednym słowem warunki takie, że nawet sanepid się nie zainteresuje. O ścianach i podłodze nie będę wspominać, gdyż wołały o pomstę do nieba. Itane zastanawiała się czemu nie wezmą ze sobą pochodni czy innego źródła światła. Wyczuła pod stopami stare jak Maryla Rodowicz podkłady. Starała się ostrożnie stawiać kroki, jednak iglica zwrotnicy splatała jej figla i zaliczyła majestatyczny lot, zupełnie jakby była na skoczni w Planicy.

- Gówniarz-san uważaj trochę - Akane w porę ją złapała.

- Dlaczego nie zapalimy pochodni? - oburzyła się.

- Nie wiemy jakie jest stężenie metanu, równie dobrze możemy się wysadzić w ten sposób - skarciła ją.

-  Naprawdę musimy łazić w ciemnościach? - oburzyła się Hatake.

- Nie marudź - tym razem zniecierpliwił się Takahiro, który skupił chakrę w dłoni, by dawała jakąkolwiek namiastkę światła.

- Możemy się przejechać tym wagonikiem? Proooszę - zrobiła maślane oczka do swojej mistrzyni.

- Ależ proszę bardzo, tylko licz się z tym, że odeślę cię nim do Konohy - spojrzenie nastolatki nie zrobiło na niej wrażenia.

- Ale ja chcę i w ten sposób będzie szybciej - zasiadła w wagoniku.

- Popieram i tym razem nie masz nic do gadania, Akane - Takahiro siłą poprowadził ją do owego środka transportu.

- Niech tylko skończymy jak placki na jakiejś ścianie to osobiście was dobije - wycedziła.

- Nic się nie stanie - zapewniła Itane.

To była dość interesująca przejażdżka. Niejednokrotnie prawie stracili łby, lub przynajmniej ich część, pobudzili niezliczoną ilość mafijnych szczurzych rodzin. Nareszcie zaczęły pojawiać się jakieś lampy naftowe, dzięki którym widzieli znacznie więcej. Co prawda szyny były złe (i podwozie też) przez co trzepało ich jak kontrola na granicy, ale przeżyli. Swoje wojaże zakończyli przy ścianie, która była świeżo rozwalona. Po lewej ktoś wyżłobił korytarz, prowadzący w zasadzie nie wiadomo gdzie.

- Powinniśmy iść tam i sprawdzić - Itane wskazała na ową dziurę.

- Pewnie chcieli znaleźć jakiś przystępny węgiel, więc zaczęli kopać tu, nie ma sensu. Przez twoją głupotę trafiliśmy do ślepego zaułka gówniarz-san. Korci mnie poderżnąć ci w tej chwili gardło wiesz? - pulsująca żyłka pojawiła się na jej czole.

-Ciasno tutaj - Takahiro postanowił zajrzeć do środka.

- Nie sądziłam, że masz klaustrofobię - Akane puściła mu oczko.

- Jak nic tam nie będzie, to zawracamy? - Itane udawała, że nie wyłapała drugiego znaczenia ich rozmowy i również weszła do środka, tym samym nie pozostawiając wyboru swojej mentorce.

Szli już dość długo, a wciąż nic nie było widać niczego, poza ciemnością. Każde z nich wcześniej zabrało lampę naftową, ale i tak światło niewiele dawało. W dodatku w korytarzu zaczęła zbierać się woda. Akane uznała to za stratę czasu i miała zamiar zawrócić. Nie podobało jej się miejsce, w jakim się znaleźli. Było tu coraz mniej miejsca. Żadne pieniądze nie wynagrodzą jej tego poświęcenia. Musiała chodzić skulona, by nie rozbić sobie głowy. Niecenzuralne słowa co jakiś czas wymykały jej się z ust. Takahiro idący na czele był dobrej myśli - zauważył światełko, które z każdym stawianym krokiem rosło.

- Akane zanim swoją łaciną przywołasz jakiegoś demona, to uprzedzam cię, że widzę światło na końcu - mężczyzna był podekscytowany.

- Te światełko widzisz, ponieważ ucięłam Ci ten pusty łeb - wycedziła - Zmierzasz teraz na sąd ostateczny.

- Nie złość się, sensei. Spełniłam moje marzenie szaleńczej przejażdżki, powinnaś być usatysfakcjonowana moim uśmiechem na twarzy - wtrąciła Itane.

- I co ja mam zrobić z twoim uśmiechem? W żaden praktyczny sposób mi się nie przyda.

- Co jest?! Uważajcie bo lecą różne rzeczy - Takahiro w locie złapał igłę senbon.

- To wasza wina. Gdybyśmy tutaj nie trafili, to z pewnością znaleźlibyśmy już dawno te dokumenty.

- Nerwy w konserwy, sensei. Może to tutaj są te dokumenty i osoba, która je ukryła zastawiła pułapkę na tych, którzy chcieli je zdobyć? - Itane postanowiła być dobrej myśli.

- Gówniarz-san, naprawdę uważasz, że aż tak nam się poszczęściło, bo ja nie.

- Tam jest jakieś pomieszczenie - Takahiro zaczął biec.

- Idioto nie pomyślałeś, że to podpucha?

- Owszem i chcę sprawdzić, jaka ona jest.

- Nie licz, że jeśli strop będzie walił nam się na głowę, to że będę cię ratować - prychnęła i rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Dlaczego nie mogę być twoją damą w opałach? - zaczął lamentować.

- Bo do damy ci sporo brakuje? - to było dla Uzumaki oczywiste.

- Nie krzyczcie tak, bo zaraz z damy i rycerza zmienimy się w placki z mielonki - skarciła ich Itane.

- Dobra gówniarz-san rób klona i niech on przejdzie, by sprawdzić czy nie ma pułapek - ponagliła Akane.

- Dlaczego ja?

- Ukryta prawda.

- Wcale, że nie, bo trudne sprawy.

- Dobra, dobra. Nienawidzę robić tej techniki - mruknęła pod nosem i wykonała swojego klona.

Kopia ostrożnie przechodziła po długim i szerokim korytarzu. W pewnym momencie ze ścian i sufitu zaczął lecieć deszcz senbon, które najpewniej były pokryte trucizną. Klon po oberwaniu tymi igłami zniknął w dymie.

- A nie mówiłam? Teraz migiem, by nie oberwać - Akane zaczęła biec pierwsza.

Niestety pojedyncze igły nadal leciały. Takahiro obrał sobie za cel, by Itane i Akane nie oberwały. Kilka z nich trafiło go w ramię i klatkę piersiową, ale nie dał po sobie poznać. Były zatrute. Najważniejsze było dla niego bezpieczeństwo towarzyszek. Trucizna była silna, ale zignorował to. Bezpiecznie i prawie w całości dobiegli do przejścia.

- Sprawdzimy czy coś nam na łeb nie spadnie - tym razem Akane posłała swojego klona i nic się nie stało.

Znajdowali się teraz w pomieszczeniu, które było labiryntem luster. Postanowili się rozdzielić. Akane i Takahiro nieźle sobie radzili, jednak Itane co chwilę zaliczała bliskie spotkanie ze swoim odbiciem. Z każdym jej zderzeniem, jej cierpliwość malała, aż w końcu nerwy jej puściły.

- NIE WYTRZYMAM ZARAZ NOSZ CHOLERA JASNA ILE MOŻNA - uaktywniła sharingana i wykonała pieczęcie, by użyć chidori. Zaczęła rozbijać lustra, aż w końcu dotarła do Takahiro.

- Może by tak meliski? - zaśmiał się, widząc ją wkurzoną.

- Meliska nie zadziała. Tu potrzebna jest końska dawka leków przeciwko wściekliznie - Akane była niedaleko.

- Dobra co się tam bawić będziemy trzeba się dobić do następnego wyjścia - oznajmiła oburzonym tonem.

Ich wojaże po labiryncie trochę czasu zetrwały. Następną atrakcją było genjutsu, z którego się uwolnili. Następnie czekała na nich chimera, którą udało im się pokonać. Trafili do dość interesującego miejsca - ściany pomieszczenia przypominały skórę węża w odcieniu malachitu ze złotymi przebłyskami. Posadzka była matowa w kolorze czerni, a punktem centralnym był wysoki postument, na którym stała stara skrzynka, z której odchodziła srebrna farba.

- Znaleźliśmy je - Takahiro czuł się coraz gorzej.

- Co ty się tak trzęsiesz? Podniecony jesteś, czy co? - Akane rzuciła na niego wzrokiem.

- Nie, bez przesady - wyprostował się i otarł pot z czoła.

- Jesteś jakiś podejrzany - podeszła bliżej i zaczęła mu się przyglądać. W międzyczasie Itane poszła zdobyć dokumenty.

- Nie jestem - przez jego ciało po raz kolejny przeszły dreszcze.

- Co ci jest? - zapytała poważnie.

- Trucizną oberwałem wtedy w holu - przyznał niechętnie.

- I dopiero teraz mi o tym mówisz?! Itane zbieraj graty musimy szybko iść - oburzyła się.

- Wykiwali nas. To nie dokumenty, tylko krótka wiadomość od nich: Ta ziemia was pogrzebie i już nigdy więcej nie zabierzecie cudzych interesów - przeczytała z powagą.

- Tym bardziej musimy się ewakuować - rzucili się w kierunku wyjścia.

Grunt pod ich stopami zaczął drżeć, a pojedyncze kamyczki i pył spadać w ich włosy. Zleceniodawcy doskonale przewidzieli sytuację. Priorytetem było zyskanie na czasie, ponieważ wąski korytarz znacznie ich spowolni. Bieg jeszcze bardziej pogorszył stan Takahiro, ale dawał z siebie wszystko. Zawalający się strop z każdą sekundą był coraz bliżej. Nie spodziewali się szczęśliwego zakończenia. Przez drgania, tunel jeszcze bardziej się zwęził. Teraz nie mogli użyć wagoniku do szybkiego przemieszczenia się. Byli coraz bliżej do bycia zakopanym żywcem. Wkrótce ich oczom było dane ujrzeć jasne światło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro