Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

📖

Ślub Naruto i Hinaty nadszedł bardzo szybko. Przyjęcie odbyło się w radosnej, aczkolwiek uroczystej atmosferze i goście, jak i para młoda byli zadowoleni. W dniach następnych wioska wciąż żyła tym wydarzeniem, jednak na horyzoncie pojawiło się kolejne dość medialne wydarzenie - ukochana córka hokage zaczynała swoją naukę w Akademii. Itane miała nadzieję, że jak najszybciej i najlepiej zakończy naukę i stanie się pełnoprawnym geninem. Jej poczucie własnej wartości było naprawdę wysokie i nie chciała przebywać pośród słabszych i głupszych jej zdaniem dzieci, chociaż po cichu liczyła na godnego jej osoby rywala.

- Wstawaj śpiochu - Kakashi przyszedł do pokoju córki. Spokojnie śpiąca pod kołdrą, przypominała mu o czasach, gdy [y/n] i on byli w jednej drużynie w ANBU i bardzo często widział, jak spała. Ich córka była bardzo do niej podobna.

- Jeszcze pięć minut - burknęła i obróciła się na drugi bok.

- Takie zachowanie nie przystoi ninja - wiedział, że to na nią zadziała, nie mylił się.

- Hai - stanęła na baczność.

- A ty co, w wojsku jesteś? - zaśmiał się.

- Nie, ale mam aspiracje do bycia najlepszą kunoichi.

- Cieszę się bardzo - zmierzwił jej włosy i wyszedł, by przygotować śniadanie.

- Nie wierzę, że to już dzisiaj... Pora pokazać tym imbecylom kto tu rządzi - powiedziała do swojego odbicia w lustrze. Pierwszy raz czuła się tak pewna siebie? Czy takie uczucie towarzyszy, gdy rozpoczynasz nowy rozdział w życiu? Wiele filozoficznych pytań pozostało w jej głowie bez odpowiedzi.

Itane szybko pościeliła łóżko i ubrała się najlepiej jak tylko mogła. Wybrała czarną bluzkę z długim rękawem, pasujące do niej szorty i buty shinobi sięgające kolan, po czym zeszła na śniadanie.

- Ryż z curry? - rozpoznała ten charakterystyczny zapach.

- Tak. Specjalne dni należy rozpoczynać ulubionym jedzeniem - Kakashi nałożył danie na talerze.

- Czy to też się wlicza w powinności shinobi?

- Poniekąd tak. Często jak wraca się z długich misji, dobrze jest zjeść coś dobrego, ale to już zależy od tego, jak kto się przykłada.

- Tato, jaka jest najważniejsza zasada dla ninja?

- Pomyślmy... Każda z nich jest ważna, jednak każdy ma taką swoją żelazną zasadę, którą sam sobie wybiera. To droga ninja.

- A to pewnie będzie mówione o tym. Zresztą już się nasłuchałam wiele razy drogi ninja Naruto. Mimo tego, Wola Ognia jest dla mnie tylko słodkim marzeniem. Nie wierzę, że miłość jest kluczem do pokoju, ona utrudnia dojście do niego - z tej mowy zaschło jej w gardle.

- Coś czuję, że twój entuzjazm w Akademii zmaleje. Kiedy ja i mama do niej chodziliśmy, Wola Ognia również była nam wpajana. Następne pokolenia również są i będą jej uczone - wyjaśnił spokojnie.

- Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. Pokój jaki jest teraz, to pewnego rodzaju iluzja, by pozwolić nowemu zagrożeniu niepostrzeżenie rosnąć w siłę, a potem będzie za późno i wszyscy umrzemy.

- Czasami mnie przerażasz, Itane.

- Ale czemu?

- Nie, nieważne już. Zajmij się jedzeniem, bo nie zdążysz.

- Już kończę. Mogę pozmywać naczynia.

- Sam to zrobię, nie możesz się pobrudzić - uśmiechnął się. Wciąż pamiętał, gdy była ledwie chodzącym szkrabem. Poczuł się staro.

- Nawet gdybym była upaćkana krowim łajnem, ludzie i tak zwracaliby się do mnie Itane-sama.

- Ciekawe jakie określenie ty dostaniesz.

- Jak na razie jestem czcigodną córką szóstego hokage, mimo że z twoim osiągnięciem nie mam nic wspólnego - wstała od stołu i wsadziła talerz do zlewu.

- Potomkowie kage są niezwykle szanowani - Kakashi dopił resztkę swojej chłodnej kawy.

- Wolałabym zapracować własnymi rękami na szacunek, niż otrzymać go od razu ze względu na pochodzenie - mruknęła.

- Pamiętaj, by nikomu nie urwać łba pierwszego dnia szkoły.

- Jasna sprawa. Przerobię ich na szaszłyki, albo dostaną rasenganem w brzuch. Wciąż mnie nie nauczyłeś chidori, tato.

- Nie wierzę, że dalej pamiętasz jak go zrobić. Na chidori jeszcze przyjdzie czas, nie możesz być pyrtkiem z akademii, który zna techniki lepsze, niż niejeden jonin lub ANBU.

- No dobra - westchnęła zawiedziona, po czym pobiegła na górę po torbę.

- Ugh czemu nie może nadal być małym niemowlakiem... Teraz jeszcze uważa mnie za najsilniejszego na świecie, ale co będzie, jeśli znajdzie chłopaka, przez którego zacznie wymykać się w nocy z domu... - pomyślał głośno Kakashi.

- Ja to wszystko słyszę. Uważam, że Naruto jest najsilniejszy, a co do chłopaka... Po pierwsze: wątpię by przeżył rasengana, chidori, wiązanie cieniem, jakąś zaczepistą technikę stylu wiatru, mega mocne uderzenie z pięści i niech no pomyślę... Morderczy uścisk susanoo i gigantyczną falę wody, a po drugie: ja jestem kunoichi i nie mam czasu na jakieś randki!

- Spokojnie, nie musisz krzyczeć. Upewnij się, że masz wszystko - miał obawy przed pozostawieniem córki na pastwę losu. Zdawał sobie sprawę, że dzieciaki bywają bardzo okrutne i nie chciał, by ktoś ją skrzywdził. Jednocześnie nie chciał, żeby Itane krzywdziła kogokolwiek.

- Upewniłam się tysiąc razy. Możemy iść - westchnęła zirytowana.

Bycie dzieckiem hokage w pewien sposób wpływało na codzienne życie Itane. Każdy mieszkaniec wioski machał jej na każdym kroku, odnoszono się do niej z szacunkiem, zupełnie jakby była księżniczką. Niektórzy ofiarowywali jej kwiatki, różne słodycze, lub też inne pierdoły. Starała się doceniać miłe chęci tych osób, jednak nienawidziła, gdy patrzono na nią przez pryzmat członka rodziny Hokage, zupełnie jakby to było jedyne pasujące do niej określenie. Miała złudną nadzieję, że w Akademii koledzy będą traktować ją jak równą sobie. Obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek zostanie matką, to nie pozwoli, by patrzano na jej dziecko w ten sam sposób, w jaki patrzą teraz na nią.

Teraz kurczowo trzymała ręki swojego ojca. Bała się, jednak nie chciała tego przyznać nawet samej sobie. Nienawidziła być sama. Bała się samotności, a obce bydło, które miało się panoszyć wokół niej, tylko to pogarszało. Owszem, czuła się kochana przez najbliższych, jednak na co jej uczucia, gdy te nawet nie pozwolą jej na warstwę ochronną. Była zdana na samą siebie, a to ją ekscytowało, a zarazem przerażało.

- Pamiętaj, by nikogo nie ukatrupić, bądź miła i koleżeńska, słuchaj co mówi nauczyciel, nawet jeśli to nudne i nie wdawaj się w bójki, zrozumiano? - dotarli pod bramę akademii. Itane jeszcze bardziej nie chciała puścić ręki Kakashiego.

- Postaram się, ale nie wiem czy dam radę - za wszelką cenę starała się nie rozpłakać.

- Dasz radę, jesteś przecież moją córką - przytulił ją mocno.

Po rozstaniu z ojcem, nieco spokojniejsza szła przez szkolny dziedziniec. Uczniowie z zainteresowaniem przyglądali się jej, a ona miała ochotę uciec i zaszyć się w jakiejś jaskini na końcu świata i do końca życia z niej nie wychodzić. Podeszła do drzwi i popchnęła je lekko nogą.

- Witamy pierwszego dnia w piekle - mruknęła do siebie.

Cały korytarz zamarł na jej widok. Poczuła się jak potwór, czy też inne dziwadło. Słyszała szepty dotyczące jej osoby, gdy przechodziła obok uczniów. Miała ochotę wrzasnąć na każdego z osobna, jednak nie chciała psuć sobie opinii już na starcie. Z rozmyślań wyrwała ją upierdliwa, ruda dziewczynka w fioletowej sukience.

- Itane-sama! Proszę pozwolić mi na oprowadzenie po szkole - skłoniła się nisko.

- Nie tak oficjalnie... Doceniam twoje miłe chęci, jednak to jest zbyteczne - odpowiedziała mile.

- Rozumiem, gdybyś czegoś potrzebowała, to będziesz wiedziała kogo zaczepić - uśmiechnęła się.

- Darujmy sobie takie upierdliwości. Naprawdę dam sobie radę - ruszyła dalej.

- Ale Itane-sama...

- Przestań proszę - powiedziała stanowczo.

- Dobrze - wtopiła się w tłum, bardzo zawiedziona.

- Dziękuję -  Itane pobiegła do klasy.

Na szczęście tutaj miała chwilę spokoju. Każdy wbił ciekawskie spojrzenie w jej postać. Itane miała ochotę krzyczeć, czuła się jak zamknięte, egzotyczne zwierzątko w klatce, które przykuwa oko. Zauważyła wolną ławkę zaraz przy oknie. Minęła kilka osób i zajęła wymarzone miejsce. Wyjęła książkę z torby. Zapragnęła zniknąć, a lektura jej to umożliwiała. Kilka minut później zadzwonił dzwonek, a obok niej usiadło dwóch chłopaków, którzy ku jej uciesze, nie podejmowali żadnej głupiej rozmowy. Do klasy wkroczył nauczyciel, a Itane zszokowało.

- Shino nii-chan? - wyszeptała.

- Witajcie, uczniowie - odezwał się. Po jego głosie Itane poznała, że jest podobnie wystraszony, jak ona.

Oczywiście lekcję rozpoczęto od przedstawienia się. Po wyczytaniu swojej nazwy użytkownika każdy miał coś powiedzieć o sobie. Kiedy przyszła kolej na Itane, cała klasa z wyczekiwaniem na nią spojrzała, a ona zamiast rzetelnej prawdy, pocisnęła im takie banialuki, że nie umiała uwierzyć, że wszyscy to łyknęli. Ktoś z jej niezbyt rozgarniętej klasy rzucił pytanie o ulubionego bohatera w dziejach świata. Shino przytaknął anonimowemu uczniowi i rozpoczęła się zacięta dyskusja. Dyskusja przez którą Itane mogła się pożegnać z tym, co z pozoru nie było dla niej ważne.

- No wiadomo, że Naruto Uzumaki jest najfajniejszy - odezwał się dzieciak, który miał głupią twarz.

- Oj tak. Też chciałbym uratować świat - przytaknął jego kumpel z ławki.

- Ty co najwyżej możesz uratować rybki w kiblu przed złowieniem - dodał ktoś z tyłu klasy, zyskując tym samym w oczach Itane.

- A ja uważam, że Tsunade-sama jest najlepszą bohaterką - krzyknęła z dumą jakaś upierdliwa dziewczynka, pewnie kujonka.

- Wy się nie znacie. Pan hokage jest wzorem do naśladowania - oznajmił chłopak siedzący ławkę przed Itane.

- A właśnie, Itane-chan, kto jest dla ciebie przykładem świetnego shinobi? - zapytała blondynka, która swoją twarzą, sprawiała, że Itane miała ochotę przywalić jej w tę pucołowatą twarz, by zedrzeć ten nieszczery uśmieszek.

- Nie sądzę, by ta informacja była wam potrzebna do życia, jednak ja chcę być ninja taką jak Itachi Uchiha. Oczywiście barany pewnie nadinterpretujecie te zdanie.

Klasa zamarła. Część osób patrzyło z przerażeniem, część z obrazą, a nieliczni nie okazali emocji. Shino postanowił nie ingerować w sytuację, był ciekaw co z niej wyniknie.

- Przecież to morderca własnego klanu!

- Nie można przecież brać przykładu z kryminalisty, chyba że samemu chcesz nim zostać.

- Pewnie jak urośniesz w siłę, to będziesz chciała zabić szóstego!

- Będziesz nikim, jak tylko okrutną zdrajczynią wioski!

- Dosyć! - krzyk Aburame przywołał wszystkich do porządku. Był pod wrażeniem, że dziewczynka nie bała się wyrazić własnego zdania, a co ważniejsze dzielnie znosiła obelgi, pozostawiając przy tym niewzruszoną twarz.

- Sensei, ona jest niebezpieczna! - krzyknął jeden z uczniów.

- Wyraziłam tylko swoje zdanie, tak jak chcieliście. Na wasze nieszczęście źle mnie zrozumieliście, ale mam to gdzieś, podobnie jak i was. Wy widzicie tylko wyidealizowanych bohaterów z kart historii. Dla mnie to są zwykli ludzie, moi najbliżsi, podobnie jak Itachi. Wolę brać przykład z kogoś kto nie jest idealny, niż z komercyjnego, fałszywego wizerunku - odezwała się ze spokojem, który niektórych wytrącił z równowagi. Wytknęła im prawdę, która była bardzo bolesna.

- Powinnaś się trzymać od nas z daleka - rzucił ktoś z przeciwległego rogu sali.

- Proszę przestać - Shino miał dosyć sytuacji.

- Sensei jeszcze broni tego potwora? - prychnęła irytująca dziewczynka.

- Sami jesteście potworami. Ktoś ma niestandardowe poglądy, a wy działacie jak nasza kochana starszyzna. Nie bronię tutaj córki hokage, jednak moglibyście bardziej ją uszanować. To, że się z nią nie zgadzacie, to nie powód by kogoś obrażać, a fakt że ignorujecie polecenia nauczyciela, tylko potwierdza jak niewychowanym bydłem jesteście - odezwał się dzieciak o głupiej twarzy.

- Słuszna uwaga, Akiteru. Nie myślcie, że ominą was za to konsekwencje. Wyciągnijcie książki - uczeń zyskał w oczach Shino. Itane również była zaintrygowana chłopakiem.

Koledzy z klasy przez resztę dnia wymierzali w nią nienawistne spojrzenia. Nie przejmowała się tym. Miała świadomość, że nikt nie odważy się zrobić krzywdy córce samego hokage, jeśli pomyśli o konsekwencjach. Nie umiała się doczekać, aż wróci do domu. Było jej przykro, ale nie chciała dawać im satysfakcji, że mogą ją złamać. Kiedy dzwonek zwiastujący koniec, rozbrzmiał na korytarzu, Itane z prędkością światła wybiegła z klasy. Gdy dostała się już na świeże powietrze, nigdzie nie mogła znaleźć swojego ojca, a zamiast niego zastała Shikamaru i Temari.

- I jak minął pierwszy dzień w Akademii? - zagadnął chłopak.

- Jeśli ktoś by mnie uprzedził, że do akademii chodzą sami debile, to w życiu bym się tam nie pchała - mruknęła.

- Miałaś ochotę ich ukatrupić już pierwszego dnia? - zapytała Temari.

- Nie dość, że mają głupie twarze, a takie kocoboły opowiadają, że mogliby przetrzymać ich dłużej w przedszkolu.

- Wybacz Shikamaru, ale wspólną kolację musimy przełożyć na jutro. Zamierzam nauczyć Itane, jak ma sobie radzić z idiotami i upierdliwymi ludźmi - uśmiechnęła się złowieszczo.

- I przy okazji władować ją do Księgi Bingo, jako najgroźniejsza z najgroźniejszych. Upierdliwe to - Shikamaru potarł twarz z zażenowania.

- Stary, ty na serio musisz usiąść pośród takich idiotycznych kreatur, a dopiero potem się odzywaj - Itane posłała chłopakowi lekceważące spojrzenie i poszła za Temari na pole treningowe.

Gdyby tylko wiedziała, że to wierzchołek góry lodowej i początek tego, co zafundują jej koledzy z klasy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro