🐌
Minęło dostatecznie dużo czasu, by [y/n] zaaklimatyzowała się na dobre w pałacu Kazuhiko, a Kakashi i reszta znajomych powoli przyzwyczajała się do jej nieobecności. Po jej zaginięciu zniknęło również kilkanaście przypadkowych osób. Nikt nie wiedział, że to sprawka muzeum Kazuhiko.
Zwykle, gdy w budynku nie było zbyt wiele tłumów, a ktoś poruszał się samotnie po jego terenie i wpasowywał się w kryteria, figura która znajdowała się najbliżej ofiary ożywała, obezwładniała niczego nieświadomą ofiarę, która znikała za kładką w podłodze. Osoba ta później była przetransportowana do pałacu, by zostać poddaną rytuale.
Minęły dwa lata od wojny i Konoha szykowała się do ślubu swojego bohatera, Naruto. Związek Uzumakiego z Hinatą był swego rodzaju iskrą zapalną, jeśli chodzi o miłość i ich przyjaciół, jednakże Itane, wkrótce uczennica Akademii, trzymała się od tej miłości wiszącej w powietrzu zdecydowanie z daleka. Miała niecałe sześć lat, jednak różniła się od dziewczynek w swoim wieku. Gdy one marzyły o lalkach, księciu z bajki i wymyślnych strojach, w jej głowie już dawno zakorzeniło się marzenie, by być jak najlepszą kunoichi, żeby sprowadzić matkę do domu. Kochała podglądać ninja, którzy trenowali na licznych polach treningowych i analizować ich techniki. Przywłaszczyła sobie również zapomnianą przez kogoś kaburę pełną rozmaitych ostrzy i w tajemnicy przez wszystkimi trenowała posługiwanie się bronią.
Tego dnia było pochmurnie, lecz ciepło. Przez ogromny natłok obowiązków, Kakashi był zmuszony przekazać swoją córkę pod opiekę Shikamaru, zresztą nie był to pierwszy raz.
- Shikamaru nii-chan patrz kto tam idzie - szturchnęła chłopaka w ramię, mając przy tym na twarzy sugestywny uśmieszek.
- Itane jak jeszcze raz robisz sobie ze mnie żarty, to przysięgam że...
- Czemu na nią furczysz, Shikamaru? - Temari objęła jego podopieczną, jakby chciała zasygnalizować, że w jej obecności córce hokage nie spadnie głos z głowy.
- Jego tul Temari, a nie mnie - zaśmiała się złowieszczo.
- Wydaje mi się, że Shikamaru ma pod dostatkiem przytulasów od miejscowych dziewczyn.
- Ten przegryw? Dobre żarty, siedzi cały dzień w biurze i słucham jakże wszystko jest upierdliwe - Itane była pod ostrzałem morderczego wzroku starszego kolegi.
- Itane, bo nie pójdziemy na dango - zagroził.
- A tam się przejmujesz. Temari mi postawi, łaski bez sknero - burknęła.
- Przykro mi Itane-chan, ale ja mam pewne sprawy do załatwienia.
- Ach tak! W terminarzu Shikamaru było zapisane na dzisiaj: randka z Temari-chan, więc byłoby wredne z mojej strony, gdybym to uniemożliwiła - obydwoje oblali się rumieńcem.
- N-nic takiego nie było wpisane. Prawdę mówiąc, to nawet nie wiedziałem, że będziesz w Liściu - Nara podrapał się zakłopotany po karku, patrząc na zarumienioną przyjaciółkę.
- Jak ty się interesujesz matką swoich przyszłych dzieci? Nie ma Ci tak wstyd? - wrzasnęła, przykuwając uwagę przechodniów.
- Itane-chan przestań, ludzie się patrzą. To upierdliwe - skarcił dziewczynkę wzrokiem.
- A niech się patrzą! Niby tacy mądrzy, a głupsi niż Konohamaru - prychnęła.
- Co powiedziałaś siwy łbie? - obruszył się przechodzący obok Sarutobi.
- Najprawdziwszą prawdę, stary głupku - wystawiła język.
- A ty to nie lepsza - prychnął.
- Oni tak zawsze? - szepnęła Temari do Shikamaru.
- Ta. Słuchaj, bo codziennie mają inny powód do kłótni.
- Chociaż raz powiedziałeś coś mądrego - wycedziła Itane.
- To było pytanie, a nie stwierdzenie głąbie kapuściany kore!
- To trzeba było powiedzieć na końcu znak zapytania!
- Dlaczego ty mi za każdym razem uprzykrzasz życie? - jęknął Sarutobi.
- No cóż, to chyba będzie moja droga ninja - na twarzy dziewczynki pojawił się cwany uśmieszek.
- Co Ci daje wkurzanie mnie?
- Satysfakcję mój drogi, ale wydaje mi się, że to zbyt trudne słowo dla ciebie. Nie chcesz wiedzieć, jak bardzo człowiek się cieszy gdy Konohamaru się puszy.
- Itane-chan, czemu jesteś taka wredna? - wtrąciła Temari.
- Taka się urodziłam, jednak tego lekarzem nie naprawisz - wzruszyła ramionami.
- Da się poprawić lekarzem, od czego jest psychiatra? - palnął Konohamaru.
- Zdecydowanie przegiąłeś, Sarutobi - wycedziła i złapała go za kołnierz bluzy.
- To sobie wykopał grób - Shikamaru zaśmiał się cicho.
- I ty nie zamierzasz ingerować? - oburzyła się blondynka.
- Gdybyś mieszkała tu na codzień, byłabyś świadkiem czegoś takiego codziennie. Lubią się i to bardzo.
- Jesteś tego pewien, że się nie pozabijają? - niepewnie spojrzała na przyjaciela.
- Przecież to niewinne, przyjacielskie przekomarzanki, żadna upierdliwość i nowość.
- Zaraz to ty będziesz potrzebował psychiatry, a nie ja! W pakiecie z zakładem pogrzebowym - Itane uaktywniła sharingana, a Konohamaru cały przerażony klęczał na chodniku.
- Uspokój się, Itane - Shikamaru sparaliżował ją cieniem.
- Żadne uspokój się, nii-chan. Ta zniewaga krwi wymaga - spojrzała morderczym wzrokiem na Konohamaru.
- Konohamaru powinieneś przeprosić Itane - wtrąciła Temari - Itane ty też powinnaś go przeprosić.
- Prędzej trzepnę mu z lacia, niż przeproszę.
- Konohamaru, tak dać się zawładnąć przez kobietę, wstyd - Shikamaru pokręcił głową zawiedziony.
- Shikamaru nii-chan, ty lepiej bądź cicho, bo jak Temari zrobi ci reżim w domu, to sam będziesz przed laciem uciekać.
- Na pewno tak nie będzie - zaśmiał się nerwowo.
- Dzięki, że chociaż potwierdzasz, że będziecie razem, oraz za poprawkę. Ciebie halny zdmuchnie z przedpokoju - prychnęła.
|×|
Kakashi właśnie wracał do swojego gabinetu po krótkiej przerwie na kawę. Szedł sobie po schodach, ale na jego nieszczęście nie zauważył rozlanej wody na jednym z nich, poślizgnął się i poszybował lepiej, niż papierowy samolocik. Narobił przy tym tyle hałasu, że zainteresowała się tym sama Tsunade, która aktualnie przebywała w swoim dawnym biurze.
- Kakashi, coś ty zrobił znowu - zapytała blondynka, zbiegając po schodach.
- Poślizgnąłem się no. To nic takiego - machnął ręką.
- Mogłeś sobie coś złamać - Tsunade przykucnęła przy nim.
- Nic mi nie będzie. Zaraz zresztą zaczyna się konferencja pięciu Kage.
- Konferencja poczeka. Idziemy do szpitala i ani słowa więcej - pogroziła mu pięścią.
- Naprawdę nic mi... Nie ma? - Kakashi nie mógł ustać na prawej nodze.
- Nie dyskutuj i idziemy - Tsunade pomogła mu stawiać powolne kroki, by dojść do szpitala.
|×|
- Nii-chan tata ma chyba spotkanie teraz z ciocią i wujkami nie? - Itane z Shikamaru siedziała w barze dango.
- Rzeczywiście. Mają dzisiaj konferencję.
- Trzeba się przygotować, bo ojciec jak zwykle zapomni - odłożyła patyczek na papier i zabrała się za następne kuleczki.
- Masz rację - kiwnął głową.
- Pamiętaj, że na spotkaniach pije herbatę jaśminową. Nie pomyl znowu z rumiankową, bo tata po niej głupoty nawija, że się słuchać nie da.
- To nie była herbata rumiankowa, Itane-chan.
- Dobra to były jakieś tam chwasty nie znam się no - wzruszyła ramionami.
- Powiedzmy.
- Popatrz, motyl - wskazała patyczkiem na owada siedzącego na lampie.
- No. Zjadłaś już? - westchnął głośno.
- Czekanie jest upierdliwe, co? - uniosła brew.
- I to jeszcze jak - mruknął.
- Okej, więc nie będziesz musiał czekać - Itane pochwyciła cztery patyczki z dango i zjadła je wszystkie na raz.
- Itane, co ty właściwie robisz - Shikamaru z niedowierzaniem patrzył z jaką prędkością Itane, która teraz wyglądała jak chomik, pochłaniała dango.
- Jem wolno, to źle. Jem wszystkie na raz, to źle. Weź się zdecyduj nii-chan - powiedziała, wciąż przeżuwając kulki.
- Mogłaś się zakrztusić.
- Eee tam. Możemy iść - wstała od stołu.
Itane była pod wrażeniem zmian zachodzących w wiosce. Nadal miała w głowie obraz zniszczeń dokonanych przez Paina. Wtedy też obiecała sobie, że nigdy nie dopuści do podobnej sytuacji, chociażby za cenę życia, jednak priorytetową sprawą było dla niej odnalezienie matki. Całą drogę do siedziby hokage milczała. Od czasu do czasu lubiła wymyślać swoje filozofie i przemyślenia, którymi nie dzieliła się ze światem. Jej rówieśnicy i tak już uważali ją za dziwną, a jeszcze inni omijali ją szerokim łukiem, myśląc, że córeczka hokage jest tak naprawdę snobką i egoistką. Na dobrą sprawę poza dwunastką Konohy i drużyną Konohamaru nie miała nikogo bliskiego. Owszem, była również Mirai, jednak w oczach Hatake, była ona nikim innym, jak niewinnym i niczego nieświadomym dzieckiem. Chciała mieć przyjaciela, bądź przyjaciółkę w jej wieku, jednak wartości, jakimi się kierowali, znacznie się różniły i na próżno było szukać jakiegokolwiek wspólnego języka.
- Wszystko w porządku? - Shikamaru przerwał jej przemyślenia, pociągając ją za rękę.
- Tak. Po prostu się zamyśliłam - uśmiechnęła się fałszywie.
- Pójdziesz teraz do gabinetu, a ja pójdę wszystko przygotować, dobrze? - Shikamaru puścił jej rękę.
- Nie ma problemu - pobiegła na górę.
Zdziwiła się, że jej ojciec był poza biurem. Nie miał w zwyczaju go opuszczać. Nawet drzwi były zamknięte na klucz, jednak Itane miała swój własny, który oficjalnie był zwykłą zawieszką do łańcuszka. Zdziwił ją nienaganny porządek na biurku - była przyzwyczajona do porozwalanych wszędzie papierów, które i tak nie przydawały się nikomu. Usiadła na wygodnym fotelu i włączyła laptopa. Po chwili zorientowała się, że za pięć minut rozpoczyna się konferencja. Była świetną obserwatorką, więc nie miała problemu z dołączeniem.
- Czekaliśmy tylko na ciebie, Kakashi... - zabrała głos Mizukage.
- Tata zaginął w akcji, więc chwilowo go zastąpię - oznajmiła dumnie.
- Czy to jest legalne? - oburzył się Oonoki.
- Nie, Oonoki ojii-chan ale za to jakie fajne - zaśmiała się uroczo.
- Więc od czego zaczynamy? - wtrącił raikage.
- Myślę, że warto omówić to, co się obecnie dzieje w wioskach, oraz przyszłe egzaminy na chuunina - odpowiedziała mu Mei.
- Ale przecież nie ma jeszcze hokage. Gdzie on jest, Itane-chan? - dodał Gaara.
- Poszedł Ci po brwi, Gaara nii-chan - Itane sprawiła, że pijący wodę raikage wypluł wodę, a pozostali kage mieli problem z utrzymaniem powagi.
- Powinnaś się odzywać z szacunkiem do młodzieńców, Itane - tsuchikage próbował udawać powagę, jednak i jego ten tekst rozbawił.
- Haha - odpowiedział Gaara z całkowitą powagą.
- Oj nii-chan nie złość się. A co jeśli Ci powiem, że Temari-chan wybiera się na randkę z Shikamaru - podparła rękę o podbródek.
- Co powiedziałaś? - zza ramienia kazekage wyskoczył zszokowany Kankuro.
- By usłyszeć ponownie tekst, należy wykupić pakiet premium - ton jej głosu był charakteryzowany na robota.
- Możemy przejść już do poważniejszej części naszego spotkania? - zapytała Mei.
- Nosz kurde ja tu próbuję was rozweselać, a ty ciociu mi tu z takim tekstem wylatujesz?
- Itane-chan, kiedy oni idą na tą randkę? - Gaara był niezwykle zaintrygowany tematem, podobnie jak jego starszy brat.
- Hmmm.... Dobre pytanie - zamyśliła się - O cholera Shikamaru przyszedł - na jej twarzy pojawiło się teatralne przerażenie.
- Itane co ty wyprawiasz? - Nara odstawił niedbale tackę z kubkiem herbaty i spojrzał w ekran laptopa.
- Słyszałem Shikamaru, że zabierasz moją siostrę na randkę - grozę pochodzącą z jego głosu można było wyczuć w gabinecie każdego kage.
- Że co proszę? - przełknął nerwowo ślinę.
- No to cię szwagier załatwił - Itane udawała niewiniątko.
- Przysięgam Itane, jeśli narobiłaś mi niepotrzebnych upierdliwości, to koniec z dango na miesiąc - pogroził jej palcem.
- Zezwalam Ci na randkę z Temari - na twarzy Gaary pojawił się uśmiech.
- Niech ktoś wyłączy te genjutsu. To niemożliwe, by pan bez brwi się uśmiechał - Itane i Shikamaru stali jak wryci przed ekranem, a mizukage i raikage nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
- Kazekage, powinieneś im pobłogosławić - szepnął Oonoki.
- Ale ja nie wiem jak to się robi - odpowiedział starcowi.
- Dobra robota Itane-chan, Shikamaru. Jesteście już wolni - do gabinetu wkroczyła Tsunade.
- Ja nie mam chłopaka, ale nii-chan ma dziewczynę. Wypraszam sobie degradację - fuknęła.
- Kakashi złamał sobie nogę i jest w szpitalu - wyjaśniła szybko blondynka i zasiadła przy biurku.
- Jak do tego doszło? - zapytał raikage.
- Pomylił schody ze skocznią i poleciał jak stara baba na promocje - zaśmiała się.
- O cholera ale się kurzy na ulicy - Itane wyjrzała przez okno.
- Co się tam dzieje? - Shikamaru również się zainteresował.
- Nie mów, że to...
- Hokage ścigający się z Gai-senseiem na wózkach - chłopak sam nie mógł w to uwierzyć.
- A mówiłam staremu głupkowi bierz L4 - prychnęła piąta.
- Czemu ojciec za każdym robi mi siarę na pół wioski. Przecież ja za dwa tygodnie zaczynam akademię - zaczęła lamentować.
- Przynajmniej nie ma nudno.
|×|
- Ponownie mamy wyrównane szanse na wygraną w pojedynku, Kakashi - Gai zaczepił swojego przyjaciela przy wyjściu ze szpitala.
- Co tym razem wymyśliłeś? - odpowiedział znudzony.
- Ścigajmy się do bramy wioski na wózkach! - uśmiechnął się szeroko.
- Wchodzę w to.
- A więc! Trzy... Dwa... Jeden... Start!
Bardzo szybko rozpędzili się do dużej prędkości. Ludzie musieli uważać na ulicach, by nie zostać potrąconymi. Konoha odzwyczaiła się od pojedynków tej dwójki, a ze względu na nowe stanowisko Kakashiego, te zaczęły przykuwać jeszcze większą uwagę. Kurz za nimi sprawiał, że to zjawisko było jeszcze bardziej widowiskowe. Odwieczni rywale szli łeb w łeb, chociaż można było odczuć, że Gai ma minimalną przewagę dzięki swojemu doświadczeniu. Brama wioski była coraz bliżej i żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić. Byli niemalże obok siebie, gdy Gai postanowił przyspieszyć jeszcze bardziej i wygrać.
- Pojedynek o stołek hokage wygrałeś, ale wyścigu nie - oznajmił zadowolony z siebie.
- Ten jeden raz ci daruję, ale następnym razem nie będziesz miał łatwo.
- Zobaczymy - roześmiali się szczerze obydwoje. Byli książkowym przykładem zdrowej rywalizacji i prawdziwej przyjaźni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro