🍙
Minęło półtora miesiąca od tajemniczego zniknięcia [y/n], a śledztwo wciąż stało w miejscu. ANBU przeczesało okolice Konohy, a także nawiązano współpracę z Kirigakure, lecz nie ustalono niczego nowego. W międzyczasie Kakashi został mianowany na szóstego hokage, a Itane obchodziła czwarte urodziny.
[y/n] z niechęcią poddała się. Nie próbowała jawnie uciekać, lecz w tajemnicy przed wszystkimi próbowała odnaleźć jakikolwiek słaby punkt w budynku. Ucieczka z tego miejsca była niemożliwa, jednak nie zamierzała siedzieć bezczynnie i uwalniała ludzi spod techniki Kazuhiko, a była ich ponad setka. Na każdego z nich miała zamiar poświęcić węzeł chakry, przez co jej sprawność fizyczna, jak i korzystanie z ninjutsu, w późniejszym czasie będzie mocno ograniczone. Nozomi pracowała nad znalezieniem wyjścia wraz z jej zwierzęcym przyzwańcem, kretem. Hatake była zdania, że im więcej ludzi będzie po jej stronie, tym łatwiej będzie uciec. Przed Kazuhiko udawała, że zmieniła zdanie i nie ma zamiaru wracać do Konohy.
|×|
- Dzisiaj Sasuke opuszcza wioskę? - Itane ściskała podarowanego jej na urodziny pluszowego, zielonego dinozaura. Przez te półtorej miesiąca zdążyła sobie zaskarbić sympatię Uchihy, jednak w przeciwieństwie do jej starszych koleżanek nie zakochała się w nim od pierwszego grymasu na twarzy, i mówiąc szczerze nie miała takiego zamiaru.
- Tak, zaraz pójdziemy go pożegnać - Kakashi był w trakcie czytania jednego z setek raportów, które tego dnia przewinęły się przez jego ręce. Wygospodarował w gabinecie małą przestrzeń dla córki, by móc ją mieć na oku cały czas. Była ostatnią ważną dla niego osobą, która nie zniknęła.
- A masz może przygotowane bento dla Sasuke nii-san?
- Słucham? Ale po co bento? - częstą sytuacją było, że Kakashi nie rozumiał własnej córki. Żałował, że wcześniej nie był w stanie poświęcać jej wiele czasu.
- No jedzonko na drogę mu się przyda, racja?
- Sasuke to duży chłopiec i sam potrafi sobie przygotować jedzenie - wyjaśnił lakonicznie i wrócił do czytania raportu jednego z joninów.
- Chciałbyś, tato. On ma dwie lewe ręce, a raczej jedną i to prawą. Myślisz, że da radę? - prychnęła.
- Sasuke ma siedemnaście lat, a w jego wieku skombinowanie sobie jedzenia to nic trudnego. To znaczy, to jest tylko moja opinia.
- Czy umie, czy nie, nawet Sasuke powinien dostać coś na drogę i koniec kropka - uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Co za dyktator. I to właśnie uwielbiam w twojej mamie najbardziej, nawet dobrze, że Ty też to masz po niej - odsunął się od biurka i wstał z krzesła, tylko po to, by z utęsknieniem spojrzeć na panoramę rozbudowywanej wioski. Nie wiadomo w jakim celu to zrobił, ale w każdym razie wyglądał jak starożytny filozof tworzący filozofię, której nie zrozumieją nawet za pięć tysięcy lat, po ogromnym postępie technologicznym.
- Trzeba iść po onigiri do sklepu, to jego ulubione jedzenie.
- Nie tak prędko - do gabinetu wparowała Tsunade.
- Coś się stało? - Kakashi machinalnie zasiadł przy biurku.
- Mamy przełom. Sam zobacz - podała mu malutki rulon papieru.
- Współrzędne geograficzne? Co one oznaczają? - zmarszczył brwi.
- To dzisiaj dostarczył jakiś nieznany przyzwaniec. Na odwrocie kartki masz inicjały [y/n] i dlatego powiązano to z zaginięciem. O ile mnie pamięć nie myli, to pod tymi współrzędnymi kryje się jedna z opuszczonych posiadłości Hanzo Salamandry na terenie Amegakure.
- Co ona do cholery robi w Amegakure? - te pytanie bardziej zadał sobie, niż Tsunade. Mimo wszystko ogarniała go radość, że być może niedługo zobaczy żonę, miał nadzieję, że jest cała i zdrowa.
- Nie mam pojęcia. Już powiadomiłam odpowiednie służby - wyjaśniła i wyszła z biura.
|×|
- Wybacz, że przeszkadzam, ale ten głupi cieć powiedział, byś przeprowadziła rytuał na tej kobiecie - [y/n] była w trakcie analizowania techniki, gdy Nozomi z głośnym hukiem otworzyła drzwi pokoju, w którym wielokrotnie przeprowadzano rytuały. Za nią stał metalowy stół operacyjny, na którym leżała postać odziana w mokre szaty, które wcześniej najprawdopodobniej cieszyły oko śnieżnobiałą barwą.
- Boże, jaka ona jest młodziutka. Nie ma więcej niż osiemnaście lat - przyglądała się smutnie, jak Nozomi przesuwa stół na sam środek pokoju.
- Zwykle tylko tacy tu trafiają. Rzadziej trafia się nam staruszek lub jakiś archaiczny element dzisiejszych czasów - wyjaśniła.
- A ty? Nie sądzę byś była reliktem krwawej przeszłości.
- Reliktem nie jestem, aczkolwiek widziałam już nieraz strumienie krwi. Jesteś ninją, więc widziałaś jak brutalnie małe wioski się traktują - spuściła głowę smutno.
- Wybacz Nozomi, ale czy na czas rytuału mogłabyś wyjść stąd?
- Jasne. Później sprawdzę co nowego znalazł mój przyzwaniec - kiwnęła głową i zostawiła ją samą z nieprzytomną dziewczyną.
- I co ja mam z tobą zrobić - mruknęła do siebie. - Cholera, nie jestem dobra w medycznych technikach, ale zawsze warto spróbować - ułożyła dłonie nad jej klatką piersiową, po czym ukazała się zielona poświata.
- Obudź się, błagam - powtarzała w kółko, a chwilę później w pomieszczeniu rozległ się pisk i natychmiastowo przerwała prowizoryczne leczenie.
- Gdzie ja jestem? - krzyknęła z przerażeniem. - Dlaczego mam wypaloną plamę tutaj? - wskazała na rozległe oparzenie na jej torsie.
- Spokojnie, już wyjaśniam. Niestety nie mogę odpowiedzieć ci gdzie dokładnie jesteśmy, ale jestem tu by cię uratować. Te oparzenie pojawiło się, bo chciałam cię przywrócić na ziemię, a medyczne techniki to nie są moje mocne strony, za co najmocniej cię przepraszam, ale robiłam co mogłam.
- Rozumiem - usiadła na skraju stołu, tuż przed kobietą - Byłam w trakcie porannego spaceru przed rozpoczęciem nauk u przełożonej, jednak któraś z dziewczyn zepchnęła mnie z klifu, a dalej nic nie pamiętam.
- Postaram się zagwarantować ci jak najwięcej bezpieczeństwa, ale na razie pracujemy nad ucieczką i nie wiemy ile to potrwa. Zaraz tu wejdzie główny klaun tego cyrku na kółkach i proszę cię, odpowiadaj tak, jakbyś przeszła rytuał, dobrze? Musisz sprawić wrażenie, że przeszłaś pranie mózgu i wmawiać mu, że jesteś jakąś znaną legendą, rozumiesz? - położyła dłoń na jej wilgotnym ramieniu.
- Dobrze - spojrzała na nią smutnymi oczami w kolorze gorącej czekolady.
- Wezwę go teraz - wcisnęła przycisk na ścianie i oczekiwała przyjścia Kazuhiko, który w mgnieniu oka się pojawił.
- Witaj, wspaniałe wiadomości dla ciebie mam - poprawił rękaw białej koszuli i przykucnął przed rudowłosą dziewczyną, tępo wpatrującą się w jego czoło.
- Trzepnięty na łeb jak nic - mruknęła pod nosem, a [y/n] skarciła ją wzrokiem. Nie mogła pozwolić, by Kazuhiko odkrył jej kłamstwo.
- Zamknij oczy, proszę - położył dłoń na jej czole, po czym dodał - Wpuść mnie do swojego umysłu.
- Dobrze - odpowiedziała.
- A więc, kim tak naprawdę jesteś? Pokaż mi to.
- Pp...Pakura - szepnęła.
- Otwórz oczy - nakazał, a ona posłusznie uchyliła powieki - Teraz zadam Ci pytanie.
- Jakie? - można było wyczuć niepewność w jej głosie.
- Słonko, czy ty wierzysz w Boga? - ton jego głosu przyprawiał o ciary.
- Słucham? - jej twarz przybrała jeszcze jaśniejszy odcień.
- Zadałem Ci pytanie, czy wierzysz w Boga - wyjaśnił, jakby tłumaczył małemu dziecku.
- Nie wierzę - odpowiedziała po chwili zastanowienia.
- Świetnie. To teraz ja nim będę - w jego głosie dominowało szaleństwo.
- Wezwę kogoś ze służby, by odpowiednio przygotował Pakurę do nowej roli - Hatake wcisnęła drugi z przycisków na ścianie.
- Świetnie się spisałaś - Kazuhiko podszedł do [y/n] i pocałował ją w skroń - Pozwól, że z tej okazji pokażę Ci coś pięknego - chwycił jej zimną dłoń.
- Dziękuję za pochwałę - w porę udało jej się zdjąć genjutsu z dziewczyny. Przez ostatnie kilka tygodni zaznajomiła się z umysłami, które były poddane rytuałowi, więc stworzenie idealnie odzwzorowującego ten stan genjutsu, było dziecinnie proste.
- Kazuhiko-sama, [y/n]-sama oto jestem - do pokoju wpadł mężczyzna myślący, że jest Madarą. Przy okazji zrobił efektowne wejście i grzmotnął ze stopnia przy drzwiach, przez co zaliczył bliskie spotkanie ze ścianą. Prawdziwy Madara w grobie się przewraca - pomyślała.
- Madara, doprowadź Pakurę do stanu idealnego i oprowadź ją po posiadłości - rozkazał Kazuhiko.
- Hai Hai - na twarzy domniemanego Madary pojawił się głupkowaty uśmieszek i złapał zdezorientowaną dziewczynę za rękę, po czym szarpnął ją, by pobiegła z nim do nieznanego miejsca.
- Na nas też pora - Kazuhiko objął ukochaną ramieniem i również opuścili pokój.
|×|
Sasuke, Sakura, Kakashi i Itane kierowali się w kierunku bramy wioski. Sasuke wziął Itane na barana, przez co wzięło go na wspominki z dzieciństwa, głównie chwile spędzone wspólnie z Itachim. Przez to ignorował słowa Sakury, która właśnie mu coś opowiadała. Haruno nie wytrzymała ignorowania jej i przywaliła chłopakowi w głowę.
- Patrz jak celujesz - burknęła wściekła Itane z uaktywnionym sharinganem. Teraz na czerwonym tle prezentowały się nie jedna, a dwie łezki. Pięść Sakury wylądowała na jej rączce ukrytej w czarnych włosach Uchihy, dzięki czemu Sasuke w ogóle nie poczuł ciosu.
- Gomene Itane-chan - Sakura okazała skruchę.
- Nie gomenuj mi tu Sakura-chan. To bolało - lamentowała.
- Sasuke-kun schyl się - poleciła medyczka.
- Nie całuj go na moich oczach - na twarzy Itane można było dostrzec zdegustowanie pomieszane z rozbawieniem.
- Na to przyjdzie inna pora - odpowiedziała bez namysłu, po czym jej policzki oblały się różem - Wystaw rączkę, Itane.
- No dobra - Sakura otuliła kończynę dziewczynki zieloną poświatą, a po chwili ból i zaczerwienienie zniknęło.
- Tu przychodzi pora na rozstanie - mruknął Kakashi, który nawet nie zwrócił uwagi na zdarzenie sprzed chwili.
- Cooo? Już? - Itane wtuliła się bardziej w Sasuke.
- Niestety tak - Uchiha zdjął ze swoich ramion małą Hatake i postawił ją na ziemi.
- Tato, bento - zwróciła się do ojca.
- Ach tak, racja. Itane-chan nalegała, by dać Ci coś na drogę - zakłopotany Kakashi wręczył pakunek Sasuke, a ten po przyjęciu go, ponownie przykucnął przed córką swojego mistrza.
- Dziękuję, Itane. Liczę, że przy następnym naszym spotkaniu będę w stanie cię czegoś nauczyć - pacnął ją w czoło, podobnie jak kiedyś robił to Itachi, po czym wyprostował się i stanął przez Sakurą.
- Nauczyłeś mnie precyzyjnie trafiać muchy gazetą, więc na razie wystarczy - Itane potarła swoje czoło i zaśmiała się szczerze.
- Naprawdę uważasz to za przydatną umiejętność? - to dziecko sprawiało, że sam pan poważny Sasuke Uchiha miał problemy z utrzymaniem powagi.
- No a nie? - wzruszyła ramionami.
- Tobie też dziękuję, Sakura - natomiast przy Haruno był całkowicie poważny, jednak i ona została pacnięta w czoło. Teraz jego wzrok skierował się na Kakashiego.
- Nawet nie próbuj - rzucił krótko Hatake.
- Chciałem Ci zdjąć maskę, ale dobra. Będę szukał jakichś nowych informacji - Sasuke poprawił koszulę, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł poza bramy wioski, jednocześnie machając im na pożegnanie.
- Nieeee płaaacz kieedy odjadę - zanuciła Itane, patrząc się na tępo wpatrującą się w Uchihę, Sakurę. Wyglądem przypominała jej świeżą rybę.
|×|
Kazuhiko właśnie zabrał [y/n] na plażę. Sądząc po wietrze, jak i braku statków, byli poza głównym szlakiem między Konohą i Kirigakure. Hatake postanowiła wykorzystać chociażby najmniejszą chwilę nieuwagi mężczyzny i wysłać swojego przyzwańca - papugę nimfę na rozeznanie w terenie.
Przyjemnie chłodne powietrze delikatnie owiewało jej twarz i wyciągało drobne kosmyki włosów z niedbale splecionego warkocza. Buty zostawiła przy wyjściu, by nie przeszkadzały. Piasek pod stopami był miękki w dotyku i przyjemnie ciepły dzięki słońcu. Na próżno było szukać tu śmieci, czy też ludzi, ale z widokiem idealnie komponował się zardzewiały i zniszczony wrak kutra rybackiego, który najpewniej pamiętał czasy poprzednich wielkich wojen. Kilkukrotnie w oczy rzuciły jej się muszle w różnych kolorach. Dopełnieniem odczuć był piękny zapach morskiej bryzy.
- Podoba Ci się? - Kazuhiko zdążył rozpiąć kołnierzyk swojej białej koszuli - nieodłącznego elementu jego wizerunku.
- Dawno nie byłam na tak spokojnej i cichej plaży - mruknęła.
- Nasi ludzie dbają o brzeg należycie, pomijając ten kuter - wskazał na wrak.
- Zmieniłeś ,,mojeʼʼ na ,,naszeʼʼ. Czyżby zaleciało komunizmem? - prychnęła.
- Nie, po prostu co moje to twoje, a co twoje to moje, rozumiesz?
- Głupota też? - wymknął jej się lekko zażenowany śmiech.
- A żebyś wiedziała - on również się zaśmiał i wziął ją na ręce w stylu panny młodej, po czym pobiegł i wrzucił do wody.
- A jednak chcesz wojnę - skupiła chakrę w stopach, by utrzymać się na powierzchni morza, po czym wykonała pieczęcie, by stworzyć wodne pociski. By ułatwić sobie zadanie, dodatkowo uaktywniła sharingana.
- Widzę, że grasz na poważnie - podwinął rękawy koszuli, a z buta wyjął sztylet i wbił go w piasek.
- Tym to co najwyżej możesz popełnić seppuku - prychnęła i puściła wodną kulę w sztylet, jednak ten ani drgnął, a woda nawet nie dotknęła Kazuhiko.
- Oj nie sądzę - uniósł kącik ust, po czym postawił stopę na rękojeści sztyletu - To, co tu widzisz, a raczej nie widzisz, to bariera wytwarzana przez ostrze. Nic się przez nią nie przedrze.
- Nie bądź tego taki pewien - spokojnym krokiem szła wzdłuż brzegu.
- Testowałem ją nieraz. Nic z zewnątrz się przez nią nie przebije, nawet techniki rangi S. Jest niezniszczalna, wręcz idealna.
- Ale ma jedną, istotną wadę. Zżera ci sporo chakry - postanowiła wyprowadzić drugi atak.
- Ty nie bądź taka mądra - [y/n] wykorzystała chwilę nieuwagi i po cichu przemieściła się za niego, by przystawić pozostawiony na czarną godzinę kunai do jego szyi.
- Szybkość wystarczy - oznajmiła z szelmowskim uśmiechem na twarzy - Gdybyś miał do czynienia z czwartym hokage, przegrałbyś.
- Tak uważasz? - okręcił się tak, że stał teraz przed kobietą i pozbawił ją kunaia, który z cichym szelestem upadł na piasek.
- Owszem. Nie dasz rady przeciwko sharinganowi.
- Nie wnikam - objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Hatake starała się utrzymać jak największy dystans między nimi.
- Bo nie powinieneś - położyła dłonie na jego koszuli, by się odsunął.
- Może i tak jest - przybliżył się do niej twarzą i uniósł palcem jej podbródek. Wiedziała do czego to zmierza.
- Nie - zdjęła z siebie jego dłonie i odsunęła się na pewną odległość.
- Rozumiem. Poczekam, aż będziesz gotowa - odwrócił się zawiedziony, co było znakiem, że ich pobyt tutaj dobiega końca.
Ostatni raz spojrzała na bezkresny obraz morza i odwróciła się w kierunku swojego nowego lokum. To była nowa nadzieja na powrót do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro