Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍙

Minęło półtora miesiąca od tajemniczego zniknięcia [y/n], a śledztwo wciąż stało w miejscu. ANBU przeczesało okolice Konohy, a także nawiązano współpracę z Kirigakure, lecz nie ustalono niczego nowego. W międzyczasie Kakashi został mianowany na szóstego hokage, a Itane obchodziła czwarte urodziny.

[y/n] z niechęcią poddała się. Nie próbowała jawnie uciekać, lecz w tajemnicy przed wszystkimi próbowała odnaleźć jakikolwiek słaby punkt w budynku. Ucieczka z tego miejsca była niemożliwa, jednak nie zamierzała siedzieć bezczynnie i uwalniała ludzi spod techniki Kazuhiko, a była ich ponad setka. Na każdego z nich miała zamiar poświęcić węzeł chakry, przez co jej sprawność fizyczna, jak i korzystanie z ninjutsu, w późniejszym czasie będzie mocno ograniczone. Nozomi pracowała nad znalezieniem wyjścia wraz z jej zwierzęcym przyzwańcem, kretem. Hatake była zdania, że im więcej ludzi będzie po jej stronie, tym łatwiej będzie uciec. Przed Kazuhiko udawała, że zmieniła zdanie i nie ma zamiaru wracać do Konohy.

|×|

- Dzisiaj Sasuke opuszcza wioskę? - Itane ściskała podarowanego jej na urodziny pluszowego, zielonego dinozaura. Przez te półtorej miesiąca zdążyła sobie zaskarbić sympatię Uchihy, jednak w przeciwieństwie do jej starszych koleżanek nie zakochała się w nim od pierwszego grymasu na twarzy, i mówiąc szczerze nie miała takiego zamiaru.

- Tak, zaraz pójdziemy go pożegnać - Kakashi był w trakcie czytania jednego z setek raportów, które tego dnia przewinęły się przez jego ręce. Wygospodarował w gabinecie małą przestrzeń dla córki, by móc ją mieć na oku cały czas. Była ostatnią ważną dla niego osobą, która nie zniknęła.

- A masz może przygotowane bento dla Sasuke nii-san?

- Słucham? Ale po co bento? - częstą sytuacją było, że Kakashi nie rozumiał własnej córki. Żałował, że wcześniej nie był w stanie poświęcać jej wiele czasu.

- No jedzonko na drogę mu się przyda, racja?

- Sasuke to duży chłopiec i sam potrafi sobie przygotować jedzenie - wyjaśnił lakonicznie i wrócił do czytania raportu jednego z joninów.

- Chciałbyś, tato. On ma dwie lewe ręce, a raczej jedną i to prawą. Myślisz, że da radę? - prychnęła.

- Sasuke ma siedemnaście lat, a w jego wieku skombinowanie sobie jedzenia to nic trudnego. To znaczy, to jest tylko moja opinia.

- Czy umie, czy nie, nawet Sasuke powinien dostać coś na drogę i koniec kropka - uśmiechnęła się tryumfalnie.

- Co za dyktator. I to właśnie uwielbiam w twojej mamie najbardziej, nawet dobrze, że Ty też to masz po niej - odsunął się od biurka i wstał z krzesła, tylko po to, by z utęsknieniem spojrzeć na panoramę rozbudowywanej wioski. Nie wiadomo w jakim celu to zrobił, ale w każdym razie wyglądał jak starożytny filozof tworzący filozofię, której nie zrozumieją nawet za pięć tysięcy lat, po ogromnym postępie technologicznym.

- Trzeba iść po onigiri do sklepu, to jego ulubione jedzenie.

- Nie tak prędko - do gabinetu wparowała Tsunade.

- Coś się stało? - Kakashi machinalnie zasiadł przy biurku.

- Mamy przełom. Sam zobacz - podała mu malutki rulon papieru.

- Współrzędne geograficzne? Co one oznaczają? - zmarszczył brwi.

- To dzisiaj dostarczył jakiś nieznany przyzwaniec. Na odwrocie kartki masz inicjały [y/n] i dlatego powiązano to z zaginięciem. O ile mnie pamięć nie myli, to pod tymi współrzędnymi kryje się jedna z opuszczonych posiadłości Hanzo Salamandry na terenie Amegakure.

- Co ona do cholery robi w Amegakure? - te pytanie bardziej zadał sobie, niż Tsunade. Mimo wszystko ogarniała go radość, że być może niedługo zobaczy żonę, miał nadzieję, że jest cała i zdrowa.

- Nie mam pojęcia. Już powiadomiłam odpowiednie służby - wyjaśniła i wyszła z biura.

|×|

- Wybacz, że przeszkadzam, ale ten głupi cieć powiedział, byś przeprowadziła rytuał na tej kobiecie - [y/n] była w trakcie analizowania techniki, gdy Nozomi z głośnym hukiem otworzyła drzwi pokoju, w którym wielokrotnie przeprowadzano rytuały. Za nią stał metalowy stół operacyjny, na którym leżała postać odziana w mokre szaty, które wcześniej najprawdopodobniej cieszyły oko śnieżnobiałą barwą.

- Boże, jaka ona jest młodziutka. Nie ma więcej niż osiemnaście lat - przyglądała się smutnie, jak Nozomi przesuwa stół na sam środek pokoju.

- Zwykle tylko tacy tu trafiają. Rzadziej trafia się nam staruszek lub jakiś archaiczny element dzisiejszych czasów - wyjaśniła.

- A ty? Nie sądzę byś była reliktem krwawej przeszłości.

- Reliktem nie jestem, aczkolwiek widziałam już nieraz strumienie krwi. Jesteś ninją, więc widziałaś jak brutalnie małe wioski się traktują - spuściła głowę smutno.

- Wybacz Nozomi, ale czy na czas rytuału mogłabyś wyjść stąd?

- Jasne. Później sprawdzę co nowego znalazł mój przyzwaniec - kiwnęła głową i zostawiła ją samą z nieprzytomną dziewczyną.

- I co ja mam z tobą zrobić - mruknęła do siebie. - Cholera, nie jestem dobra w medycznych technikach, ale zawsze warto spróbować - ułożyła dłonie nad jej klatką piersiową, po czym ukazała się zielona poświata.

- Obudź się, błagam - powtarzała w kółko, a chwilę później w pomieszczeniu rozległ się pisk i natychmiastowo przerwała prowizoryczne leczenie.

- Gdzie ja jestem? - krzyknęła z przerażeniem. - Dlaczego mam wypaloną plamę tutaj? - wskazała na rozległe oparzenie na jej torsie.

- Spokojnie, już wyjaśniam. Niestety nie mogę odpowiedzieć ci gdzie dokładnie jesteśmy, ale jestem tu by cię uratować. Te oparzenie pojawiło się, bo chciałam cię przywrócić na ziemię, a medyczne techniki to nie są moje mocne strony, za co najmocniej cię przepraszam, ale robiłam co mogłam.

- Rozumiem - usiadła na skraju stołu, tuż przed kobietą - Byłam w trakcie porannego spaceru przed rozpoczęciem nauk u przełożonej, jednak któraś z dziewczyn zepchnęła mnie z klifu, a dalej nic nie pamiętam.

- Postaram się zagwarantować ci jak najwięcej bezpieczeństwa, ale na razie pracujemy nad ucieczką i nie wiemy ile to potrwa. Zaraz tu wejdzie główny klaun tego cyrku na kółkach i proszę cię, odpowiadaj tak, jakbyś przeszła rytuał, dobrze? Musisz sprawić wrażenie, że przeszłaś pranie mózgu i wmawiać mu, że jesteś jakąś znaną legendą, rozumiesz? - położyła dłoń na jej wilgotnym ramieniu.

- Dobrze - spojrzała na nią smutnymi oczami w kolorze gorącej czekolady.

- Wezwę go teraz - wcisnęła przycisk na ścianie i oczekiwała przyjścia Kazuhiko, który w mgnieniu oka się pojawił.

- Witaj, wspaniałe wiadomości dla ciebie mam - poprawił rękaw białej koszuli i przykucnął przed rudowłosą dziewczyną, tępo wpatrującą się w jego czoło.

- Trzepnięty na łeb jak nic - mruknęła pod nosem, a [y/n] skarciła ją wzrokiem. Nie mogła pozwolić, by Kazuhiko odkrył jej kłamstwo.

- Zamknij oczy, proszę - położył dłoń na jej czole, po czym dodał - Wpuść mnie do swojego umysłu.

- Dobrze - odpowiedziała.

- A więc, kim tak naprawdę jesteś? Pokaż mi to.

- Pp...Pakura - szepnęła.

- Otwórz oczy - nakazał, a ona posłusznie uchyliła powieki - Teraz zadam Ci pytanie.

- Jakie? - można było wyczuć niepewność w jej głosie.

- Słonko, czy ty wierzysz w Boga? - ton jego głosu przyprawiał o ciary.

- Słucham? - jej twarz przybrała jeszcze jaśniejszy odcień.

- Zadałem Ci pytanie, czy wierzysz w Boga - wyjaśnił, jakby tłumaczył małemu dziecku.

- Nie wierzę - odpowiedziała po chwili zastanowienia.

- Świetnie. To teraz ja nim będę - w jego głosie dominowało szaleństwo.

- Wezwę kogoś ze służby, by odpowiednio przygotował Pakurę do nowej roli - Hatake wcisnęła drugi z przycisków na ścianie.

- Świetnie się spisałaś - Kazuhiko podszedł do [y/n] i pocałował ją w skroń - Pozwól, że z tej okazji pokażę Ci coś pięknego - chwycił jej zimną dłoń.

- Dziękuję za pochwałę - w porę udało jej się zdjąć genjutsu z dziewczyny. Przez ostatnie kilka tygodni zaznajomiła się z umysłami, które były poddane rytuałowi, więc stworzenie idealnie odzwzorowującego ten stan genjutsu, było dziecinnie proste.

- Kazuhiko-sama, [y/n]-sama oto jestem - do pokoju wpadł mężczyzna myślący, że jest Madarą. Przy okazji zrobił efektowne wejście i grzmotnął ze stopnia przy drzwiach, przez co zaliczył bliskie spotkanie ze ścianą. Prawdziwy Madara w grobie się przewraca - pomyślała.

- Madara, doprowadź Pakurę do stanu idealnego i oprowadź ją po posiadłości - rozkazał Kazuhiko.

- Hai Hai - na twarzy domniemanego Madary pojawił się głupkowaty uśmieszek i złapał zdezorientowaną dziewczynę za rękę, po czym szarpnął ją, by pobiegła z nim do nieznanego miejsca.

- Na nas też pora - Kazuhiko objął ukochaną ramieniem i również opuścili pokój.

|×|

Sasuke, Sakura, Kakashi i Itane kierowali się w kierunku bramy wioski. Sasuke wziął Itane na barana, przez co wzięło go na wspominki z dzieciństwa, głównie chwile spędzone wspólnie z Itachim. Przez to ignorował słowa Sakury, która właśnie mu coś opowiadała. Haruno nie wytrzymała ignorowania jej i przywaliła chłopakowi w głowę.

- Patrz jak celujesz - burknęła wściekła Itane z uaktywnionym sharinganem. Teraz na czerwonym tle prezentowały się nie jedna, a dwie łezki. Pięść Sakury wylądowała na jej rączce ukrytej w czarnych włosach Uchihy, dzięki czemu Sasuke w ogóle nie poczuł ciosu.

- Gomene Itane-chan - Sakura okazała skruchę.

- Nie gomenuj mi tu Sakura-chan. To bolało - lamentowała.

- Sasuke-kun schyl się - poleciła medyczka.

- Nie całuj go na moich oczach - na twarzy Itane można było dostrzec zdegustowanie pomieszane z rozbawieniem.

- Na to przyjdzie inna pora - odpowiedziała bez namysłu, po czym jej policzki oblały się różem - Wystaw rączkę, Itane.

- No dobra - Sakura otuliła kończynę dziewczynki zieloną poświatą, a po chwili ból i zaczerwienienie zniknęło.

- Tu przychodzi pora na rozstanie - mruknął Kakashi, który nawet nie zwrócił uwagi na zdarzenie sprzed chwili.

- Cooo? Już? - Itane wtuliła się bardziej w Sasuke.

- Niestety tak - Uchiha zdjął ze swoich ramion małą Hatake i postawił ją na ziemi.

- Tato, bento - zwróciła się do ojca.

- Ach tak, racja. Itane-chan nalegała, by dać Ci coś na drogę - zakłopotany Kakashi wręczył pakunek Sasuke, a ten po przyjęciu go, ponownie przykucnął przed córką swojego mistrza.

- Dziękuję, Itane. Liczę, że przy następnym naszym spotkaniu będę w stanie cię czegoś nauczyć - pacnął ją w czoło, podobnie jak kiedyś robił to Itachi, po czym wyprostował się i stanął przez Sakurą.

- Nauczyłeś mnie precyzyjnie trafiać muchy gazetą, więc na razie wystarczy - Itane potarła swoje czoło i zaśmiała się szczerze.

- Naprawdę uważasz to za przydatną umiejętność? - to dziecko sprawiało, że sam pan poważny Sasuke Uchiha miał problemy z utrzymaniem powagi.

- No a nie? - wzruszyła ramionami.

- Tobie też dziękuję, Sakura - natomiast przy Haruno był całkowicie poważny, jednak i ona została pacnięta w czoło. Teraz jego wzrok skierował się na Kakashiego.

- Nawet nie próbuj - rzucił krótko Hatake.

- Chciałem Ci zdjąć maskę, ale dobra. Będę szukał jakichś nowych informacji - Sasuke poprawił koszulę, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł poza bramy wioski, jednocześnie machając im na pożegnanie.

- Nieeee płaaacz kieedy odjadę - zanuciła Itane, patrząc się na tępo wpatrującą się w Uchihę, Sakurę. Wyglądem przypominała jej świeżą rybę.

|×|

Kazuhiko właśnie zabrał [y/n] na plażę. Sądząc po wietrze, jak i braku statków, byli poza głównym szlakiem między Konohą i Kirigakure. Hatake postanowiła wykorzystać chociażby najmniejszą chwilę nieuwagi mężczyzny i wysłać swojego przyzwańca - papugę nimfę na rozeznanie w terenie.

Przyjemnie chłodne powietrze delikatnie owiewało jej twarz i wyciągało drobne kosmyki włosów z niedbale splecionego warkocza. Buty zostawiła przy wyjściu, by nie przeszkadzały. Piasek pod stopami był miękki w dotyku i przyjemnie ciepły dzięki słońcu. Na próżno było szukać tu śmieci, czy też ludzi, ale z widokiem idealnie komponował się zardzewiały i zniszczony wrak kutra rybackiego, który najpewniej pamiętał czasy poprzednich wielkich wojen. Kilkukrotnie w oczy rzuciły jej się muszle w różnych kolorach. Dopełnieniem odczuć był piękny zapach morskiej bryzy.

- Podoba Ci się? - Kazuhiko zdążył rozpiąć kołnierzyk swojej białej koszuli - nieodłącznego elementu jego wizerunku.

- Dawno nie byłam na tak spokojnej i cichej plaży - mruknęła.

- Nasi ludzie dbają o brzeg należycie, pomijając ten kuter - wskazał na wrak.

- Zmieniłeś ,,mojeʼʼ na ,,naszeʼʼ. Czyżby zaleciało komunizmem? - prychnęła.

- Nie, po prostu co moje to twoje, a co twoje to moje, rozumiesz?

- Głupota też? - wymknął jej się lekko zażenowany śmiech.

- A żebyś wiedziała - on również się zaśmiał i wziął ją na ręce w stylu panny młodej, po czym pobiegł i wrzucił do wody.

- A jednak chcesz wojnę - skupiła chakrę w stopach, by utrzymać się na powierzchni morza, po czym wykonała pieczęcie, by stworzyć wodne pociski. By ułatwić sobie zadanie, dodatkowo uaktywniła sharingana.

- Widzę, że grasz na poważnie - podwinął rękawy koszuli, a z buta wyjął sztylet i wbił go w piasek.

- Tym to co najwyżej możesz popełnić seppuku - prychnęła i puściła wodną kulę w sztylet, jednak ten ani drgnął, a woda nawet nie dotknęła Kazuhiko.

- Oj nie sądzę - uniósł kącik ust, po czym postawił stopę na rękojeści sztyletu - To, co tu widzisz, a raczej nie widzisz, to bariera wytwarzana przez ostrze. Nic się przez nią nie przedrze.

- Nie bądź tego taki pewien - spokojnym krokiem szła wzdłuż brzegu.

- Testowałem ją nieraz. Nic z zewnątrz się przez nią nie przebije, nawet techniki rangi S. Jest niezniszczalna, wręcz idealna.

- Ale ma jedną, istotną wadę. Zżera ci sporo chakry - postanowiła wyprowadzić drugi atak.

- Ty nie bądź taka mądra - [y/n] wykorzystała chwilę nieuwagi i po cichu przemieściła się za niego, by przystawić pozostawiony na czarną godzinę kunai do jego szyi.

- Szybkość wystarczy - oznajmiła z szelmowskim uśmiechem na twarzy - Gdybyś miał do czynienia z czwartym hokage, przegrałbyś.

- Tak uważasz? - okręcił się tak, że stał teraz przed kobietą i pozbawił ją kunaia, który z cichym szelestem upadł na piasek.

- Owszem. Nie dasz rady przeciwko sharinganowi.

- Nie wnikam - objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Hatake starała się utrzymać jak największy dystans między nimi.

- Bo nie powinieneś - położyła dłonie na jego koszuli, by się odsunął.

- Może i tak jest - przybliżył się do niej twarzą i uniósł palcem jej podbródek. Wiedziała do czego to zmierza.

- Nie - zdjęła z siebie jego dłonie i odsunęła się na pewną odległość.

- Rozumiem. Poczekam, aż będziesz gotowa - odwrócił się zawiedziony, co było znakiem, że ich pobyt tutaj dobiega końca.

Ostatni raz spojrzała na bezkresny obraz morza i odwróciła się w kierunku swojego nowego lokum. To była nowa nadzieja na powrót do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro