Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥕

- Kakaaaashi...

- Kakashi-san zrób mi kawy...

- Bakakashi! - krzyknęła [y/n]. Nie dość, że on i Itane chrapali tak głośno, że prawdopodobnie było słychać ich w całej wiosce, to jeszcze natłok myśli nie pozwalał jej zmrużyć oka w nocy. Jednym słowem była niewyspana i bardziej przypominała zombie, niż człowieka, jednak to żadna nowość.

- Dzień dobly mamusiu, jak się spało? - Itane weszła do pokoju i usiadła obok matki na łóżku.

- Ani nie pytaj córeczko. Następnym razem ty i ojciec będziecie spać na zewnątrz - ziewnęła cicho.

- Tatuś poszedł na zakupy na śniadanko. Mamusiu teraz pora na poranne przytulanie - Itane uwiesiła się na ramionach kobiety.

- Podejrzanie spokojnie dzisiaj w wiosce - rodzina mieszkała w centrum Konohy i odkąd tutaj mieszkają, nigdy nie było tutaj tak cicho jak teraz.

- Nawet ptaszki nie śpiewają...

- Ciekawe, co dzisiaj się zepsuje. Dzień jeszcze długi, a nie wiem co mam zrobić.

- Mamo, a może pójdziemy z tatą na plac zabaw?

- Najpierw to trzeba zjeść śniadanie, już słyszę że Kakashi stoi pod drzwiami - oznajmiła i zeszła do kuchni razem z Itane.

- Yo moje księżniczki - przywitał się z najważniejszymi w jego życiu i podarował każdej po całusie w czoło.

- Księciunio się znalazł - prychnęła.

- Książę nie wstaje rano po świeże pieczywo, ale broni tego co dla niego najważniejsze.

- Więc jesteś tym księciem, czy nie tato? - Itane wydała się być zainteresowana tematem.

- Nie wiem, pytaj mamy, ona wie wszystko... Chyba.

- Jesteś okropny! Nie dość że przez pół nocy na zmianę z Itane chrapiesz mi do ucha, to jeszcze się ze mnie nabijasz... Za jakiego głupka ja wyszłam za mąż - westchnęła i przygotowała sobie składniki potrzebne do śniadania.

- Mimo to wciąż mnie kochasz - prychnął z ironią.

- A wcale że nie! Mama kocha mnie najbardziej na świecie - Itane przytuliła się do matki i pokazała język Kakashiemu.

- W tym domu brakuje drugiego silnego mężczyzny.

- Nie chcem konkurencji - odpowiedziała zażenowana Itane.

- No cóż, będę musiał poczekać piętnaście lat na zięcia.

- Obawiam się, że się nie doczekasz. Sądząc po jej zachowaniu wobec tego chłopca w Kirigakure nasza córka skończy jako stara panna z kotami, nie wróć, z psami - zaśmiała się.

- Jak to debil był mamo. Większy debil od Konohamaru, a to już jest szczególne osiągnięcie - stwierdziła dziewczynka.

- Ty też się zapowiadałaś na zmierzłą kobietę ze stadem kotów, a jednak ci się udało wziąć ślub i jeszcze urodzić córkę. Więcej optymizmu.

- Przyganiał kocioł garnkowi. Śniadanie gotowe - mruknęła.

- Opowiedzcie mi plose jak siem poznaliście.

- Nie jest to zbyt interesujące, Itane. Nie ma po co drążyć tematu, ot jedna z typowych historii wielkich miłości jakie są w wiosce - to pytanie sprawiło, że Kakashi zaczął panikować.

- Ale ja chcem wiedzieć noo.

- Jak się je to się nie gada.

- Jesteś hipokrytą Bakakashi. Pozwól Itane, że to ja ci opowiem o tym cyrku jaki się rozegrał na tej ziemi - przerwała ich dyskusję i chrząknęła, by dodać profesjonalizmu.

- W końcu, a więc słucham hehe.

- Wydaje mi się, że poznaliśmy się jako dzieci na placu zabaw. W akademii nie zwracaliśmy na siebie zbytnio uwagi, kiedy wołaliśmy go, by dosiadł się do nas, to olewał nasze nawoływania. Jako genini, a później chunnini okazjonalnie mieliśmy jakieś wspólne misje. Później tata dostał się do ANBU, a po kilku latach również ja. Byliśmy w jednej drużynie, a Itachi, który był naszym kolegą z drużyny, podjął wielkie starania, by nas zeswatać. Niestety później nastąpiła masakra klanu Uchiha, ja przeprowadziłam się do Kirigakure, a tata zrezygnował z ANBU. Po paru latach zjawił się ze swoją drużyną w Kiri, a potem to jakoś poszło.

- Szału ni ma no. Gratyfikacje dla wujka Itachiego za pomyślne swatanie dwóch głąbów - odparła całkiem poważnie.

- Itane-chan jeśli dodasz dwóch, jak to powiedziałaś głąbów, to wynik będzie większy od tego co dodałaś - Kakashi był dumny jak paw ze swojej tezy.

- Kakashi opanuj się, nie bądź wredny dla własnego dziecka - [y/n] zdzieliła go w głowę.

- Dobra dobra przepraszam - uniósł ręce w obronnym geście.

- Temari-chan na takich panów mówi pantofle.

- Sama każesz mi nie być wrednym dla córki, a ona wredna dla mnie być może tak? - Kakashi spojrzał na żonę z przesadzonym oburzeniem.

- Itane-chan tatę to ty szanuj. Zobaczysz, że jeszcze zostanie hokage.

- Marzenia dla moich kolegów, a nie dla taty...

- Ciekawe, czy ty zostaniesz hokage, Itane - pomyślała głośno, chociaż z zapałem dziewczynki, raczej do tego nie dojdzie.

- Nudna robota - odpowiedziała.

|×|

Po śniadaniu rodzina wybrała się na spacer po wiosce. W innych częściach Konohy pomimo tłumu, było niepokojąco spokojnie. [y/n] wypełniła obietnicę daną Itane i poszli na plac zabaw. Kiedy ona i Kakashi byli dziećmi, często bawili tutaj razem z Obito, Rin i pozostałymi. Tym razem usiedli na ławce i cały czas obserwowali córkę.

- Kiedy tutaj tak siedzimy, to łapie mnie nostalgia - zagadnął.

- Kiedyś każdy był inny. Zawsze kibicowałam Obito w realizacji jego marzenia, aż łza się w oku kręci, gdy myślę, że minęło już tyle lat. To samo mam na myśl o Rin i Asumie. Wtedy żadne z nas nie przypuszczało, że tak się potoczy przyszłość - spojrzała z nostalgią w niebo.

- Kiedyś myślałem, że to ty zostaniesz hokage.

- Szanuję hokage, jednak nie nadawałabym się do tej roboty. To musi być ktoś z twardą ręką i wyrozumiały, nie wspominając już o sile i inteligencji. Wolałabym być żoną hokage - uśmiechnęła się.

- Nie narzekaj, Tsunade mimo jej słabości do hazardu, doskonale sobie radzi z byciem głową wioski. Minie jeszcze kilka lat, nim wybierze swojego następcę - wyjaśnił tonem, jakim zwykł zwracać do swoich uczniów.

- Ile ja bym dała by wyglądać jak ona - westchnęła rozmarzona.

- Przykro mi - wzruszył ramionami i zabrał się za czytanie ulubionej lektury.

- No cóż, życie. Tobie do Madary Uchihy też sporo brakuje - jej słowa wytrąciły z równowagi Kakashiego, poznała to po tym, jak zamknął książkę - z wręcz namacalną doskonałością.

- Aczkolwiek jestem dość znany w świecie ninja, więc nie wiem o co tobie chodzi.

- Nie mam już słów do ciebie...

- Za mało czytasz, to słownictwo ubogie. Nie zaszkodzi ci przeczytać Icha Icha ten jeden jedyny raz.

- I tu się mylisz, bo czytałam - zawstydziła się.

- Co? W sumie racja, miłość jest pełna niespodzianek. Mów ze szczegółami - Kakashi zdecydowanie się nakręcił.

- Na jednej z misji, gdy nie umiałam spać to ci zakosiłam całą serię i przeczytałam ze skutkiem ubocznym na psychice. Nigdy więcej takich książek.

- Słaba jesteś.

-Co powiedziałeś? - wymierzyła w niego pięść z zamiarem ewentualnego uderzenia w głowę.

- Mamo, tato musimy stąd iść. Przeze mnie jakieś głupie pacholę spadło z huśtawki - Itane pociągnęła matkę za rękaw.

- I co ja z tobą mam - złapała jej dłoń.

- Chcę Ci przypomnieć, że z twojego powodu Obito stracił pierwszego mleczaka - Kakashi objął ukochaną ramieniem.

- Wtedy to aż mnie korciło, by podstawić mu haka. Nie gadaj, że ciebie nie korciło - oburzyła się.

- Wtedy byłem głodny, ale odechciało mi się, gdy zobaczyłem zasmarkanego Obito - odpowiedział z powagą, która była wręcz rozbrajająca.

- Musimy iść do marketu po zakupy na obiad - wspomniała [y/n] .

Itane co chwilę odwracała się, czy wrzeszczący dzieciak, którego zrzuciła z huśtawki w towarzystwie równie wyszczekanej matki, nie idzie za nimi. Jej rodzicom wzięło się na wspominki i wymieniali się wspomnieniami z dzieciństwa i wieku nastoletniego. To wszystko brzmi zbyt idealnie.

- Kakashi, słyszysz te wybuchy?

- Schowaj się z Itane do tego budynku, a ja pójdę sprawdzić co się dzieje i zaraz do was wracam.

- Uważaj na siebie - poczuła dziwne ukłucie w sercu, gdy puścili swoje dłonie.

Razem z córką weszły na klatkę schodową budynku. Stanęła przy drzwiach, Itane skryła za sobą, a ze zwoju odpieczętowała katanę.

- Mamusiu co się dzieje? - Itane wyczuła twój niepokój, który z każdym wybuchem wzrastał.

- Nie wiem. Mam co do tego złe przeczucia.

Kakashi przez dłuższą chwilę nie pojawiał się w ustalonym przez was miejscu. Dreszcz obawy przeszedł przez kręgosłup kobiety, przez co  wzdrygnęła się. Upewniwszy się, że w najbliższym otoczeniu nie ma zagrożenia, odważyła się wyjść na zewnątrz. Na ulicach panował popłoch. Spanikowani ludzie biegali w różnych kierunkach, potrącając się wzajemnie. Wybuchy nadal się pojawiały, niestety z większą częstotliwością. W tym pełnym przerażenia tłumie wypatrzyła Kakashiego, wzięła Itane na ręce i pobiegła do niego.

- Co się dzieje?

- Akatsuki się pojawiło.

- Po Naruto, prawda? - przytuliła Itane mocniej do siebie.

- Niewykluczone. Idź z Itane-chan do schronu, ja się tu wszystkim zajmę. Wszystko będzie dobrze - obydwoje przeczuwali, że może to być ich ostatnie spotkanie.

- Nie daj się zabić - rzuciła na odchodne, po czym wtopiła się w tłum.

- Ale ktoś się nażarł grochówki - tak skomentowała jeden z wybuchów Itane.

- Jeśli miniemy jakiegoś genina, to masz się go słuchać, dobrze?

- A dlaczego?

- Też idę walczyć. Przeciwko takiemu wrogowi każda siła się przyda, więc użyję i swojej.

- O nie... - mruknęła zawiedziona.

- Ktoś za nami idzie? - postawiła córkę na ziemię i ustawiła się z kataną w pozycji obronnej.

- To Konohamaru. Gorzej być nie mogło - westchnęła Itane. Z całego serca wierzyła, że go nie spotkają, ale nadzieja matką głupich.

- Konohamaru-chan, proszę zaprowadź Itane do schronu. Jeśli spotkasz gdzieś Kurenai, to możesz jej powierzyć małą - schowała katanę.

- Dobrze, ale gdzie ty się wybierasz [y/n]-san?

- Muszę iść po coś niezwykle ważnego, a potem pomóc wiosce w walce z Akatsuki. Ktoś musi dać przykład młodym kunoichi, by nie były słabe i umniejszone siłą od mężczyzn. Widzimy się później - szczerze wątpiła, że wróci cała i zdrowa, ale za głupotę zawsze się płaci.

- Itane-chan wezmę cię na barana, pospiesz się kore!

- Dobla nie ksyc kurde - Itane posłusznie złapała się Konohamaru - Ahoooooj przygodooo - krzyknęła chłopakowi do ucha.

- I kto tu krzyczy kore! Hipokrytka jedna.

- Odstraszam gołębie no i przy okazji cię wkurzam hehe. Dwa w jednym i duuuuże korzyści.

- Gdzie ty tu gołębie widzisz?

- Nie ma ich, bo je odstraszyłam idioto - powiedziała z dumą - Czyn godny hokage.

- I weź tu dyskutuj z dzieckiem kore.

- Marchewkowe pole rośnie wokół mnie - zaczęła nucić, gdy w oddali dostrzegła Paina.

- Czego oni ci do kaszki dodają Itane-chan...

- Dla ciebie Itane-sama. Odstraszyłam te gołębie, więc jestem na równi z Naruto nii-chan i ciocią Tsunade.

- Jak Kakashi-sensei i [y/n]-san z tobą wytrzymują pod jednym dachem?

- A co ja jestem? Plawie tsyletnia egzystencja nie wymaga odpowiedzi na filozofie starego głupka.

- Przegadało mnie małe dziecko. Jak ja mam zostać hokage, skoro nawet maluch mnie przegada kore!

- Nie wiem, twój problem - wzruszyła ramionami.

- Jeśli do końca drogi będziesz cicho Itane-chan, to postawię ci ramen.

- Ale ty prowadzisz dyskusję sam ze sobą, a ja jej słucham. Nie wiem o czym mówisz.

- Nie mam do ciebie cierpliwości kore! Współczuję twojemu chłopakowi, o ile ktoś wytrzyma z taką jędzą.

- A twoja dziewczyna będzie mieć problemy z pęcherzem, jeśli będzies jej gadać takie farmazony, ponieważ może zsikać się ze śmiechu przez takiego głupka.

- A co wtedy będziesz robić ty?

- Śmiać się razem z nią. Jasne jak słońce.

- Dobra cicho bądź!

|×|

[y/n] cała zdyszana wbiegła do swojego domu. Od czasów, gdy wróciła do Konohy, w tajemnicy przed wszystkimi, nawet Kakashim zbierała dowody obarczające Danzō. W trakcie ostatniej misji posłała swojego klona w tajemnicy przed towarzyszącym jej mężu, by szukał powiązań tego okropnego człowieka z przestępczym półświatkiem. Na jego niekorzyść udało jej się zebrać kilka zwojów, które trzymała pod deską w podłodze w sypialni. Zabrała również kilka ważnych rzeczy, na wypadek gdyby dom miał zostać zniszczony. Zwoje schowała w pierwszą lepszą siatkę i pobiegła znowu do Itane, by wzięła je na przechowanie. Wiele budynków w wiosce zostało zniszczonych. Miała olbrzymią nadzieję, by nie natrafić na jedną ze ścieżek Paina, bo to najprawdopodobniej oznaczałoby koniec.

W tłumie ludzi przy wejściu do schronu, dostrzegła znajomą burzę siwych włosów, które nie znały praw grawitacji, tylko w młodszej wersji. Przecisnęła się między cywilami i stanęłaś obok Itane i Konohamaru.

- Pilnujcie tego jak oka w głowie. To coś ważnego dla wioski - wręczyła torbę Konohamaru.

- Mamusiu gdzie idziesz?

- Idę poszukać Kakashiego i walczyć razem z nim. Wioska wygląda coraz gorzej. Trzymajcie się dzieciaki - machnęła na pożegnanie, a oczy Itane zaszły łzami.

|×|

Chakrę Kakashiego wyczuła praktycznie na drugim końcu Konohy. Sądząc po jej zachowaniu, musiał z kimś walczyć. Zawsze gdy byli z dala od siebie, doskonale wyczuwała jego chakrę i nastrój. Był jedyną osobą, którą tak dobrze potrafiła wyczuć. Niestety walka była dla niego wyczerpująca. Ulice były coraz bardziej opustoszałe, nie licząc shinobi, co znacznie ułatwiało dotarcie do niego. Po drodze minęła również wiele Katsuyu. Tuż przed nią nastąpiło kilka wybuchów. Właśnie tam wyczuwalna była słabnąca chakra Kakashiego. Uaktywniła sharingan i pobiegła ile sił w nogach; to był istny wyścig z czasem, którego nie zamierzała przegrać.

Na miejscu zastała gruzowisko, Paina i wielu poległych, bądź rannych shinobi, w tym swojego dawnego mistrza i Chojiego. Nigdzie nie mogła dostrzec Kakashiego, przez co ogarnął ją niepokój.

- Wiesz może gdzie jest Kyuubi? - głęboki głos Paina wzbudził w niej lęk. Nie był on osobą, z którą się zadziera. Nie chciała mu podpaść w jakikolwiek sposób, ale nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie popsuła.

- Rudy, a czy ja ci wyglądam na biuro informacji turystycznej? Szukam męża pośród tych gruzów, a ty się mnie pytasz gdzie jest Kyuubi? Nie wiem, a jakbym wiedziała to i tak bym ci nie powiedziała - nagle poczuła jakieś szarpnięcie, które ciągnęło ją bliżej mężczyzny. Gdy była na wyciągnięcie jego dłoni, złapał za jej szyję i zaczął dusić.

Machnęła nogą i mocno kopnęła go w brzuch, dzięki czemu uwolniła się z morderczego ucisku. Niestety konsekwencją tej czynności był jej upadek. Gdy dostrzegła obok kogo wylądowała, jej oczy zaszły łzami.

- Zabiłeś mi męża... - stwierdziła bezemocjonalnie. Wciąż przetwarzała tę informację. Rozgoryczona wpatrywała się w ciało ukochanej osoby, z której uszło życie.

- Każdy doświadcza straty, której towarzyszy ból. Czuję to, pragniesz zemsty... Jednakże ona spowoduje błędne koło, czyż nie?

- Przymknij się - krzyknęła i rzuciła kilka shurikenów, które z gracją ominął. Baletnica się znalazła.

Z marnym skutkiem próbowała go zaatakować swoimi najmocniejszymi technikami. Pain raczył być łaskawy, że potencjalnie zabójczy atak na [y/n] skierował tak, by wylądowała obok Kakashiego. Sharingan i wymagające techniki pochłonęły spore zasoby jej chakry i nie miała siły, by uniknąć tego pchnięcia. Odbiła się od fragmentu ściany, a stalowy drut ze szkieletu budynku przebił ją na wylot. Ból otrzeźwił jej umysł i w ostatniej chwili ocaliła swoją twarz przed spotkaniem ze szkłem i gruzem. Ostatkiem sił przeczołgała się bliżej Kakashiego i chwyciła jego lodowatą już dłoń i dodała sobie otuchy przy umieraniu.

- Że też musieliśmy tak skończyć, Kakashi. Pokładam w naszej Itane ogromne nadzieje, jednak jest mi przykro, że obydwoje ją opuszczamy, jest silna po nas, wierzę w to. Mimo to cieszę się, że zaraz się z tobą zobaczę. Tam gdzie jesteś pewnie już czeka na mnie Kazuhiko, mama i Itachi. Myślę, że teraz urządzasz sobie pogawędkę z ojcem, Obito, Rin, Minato-sensei i Kushiną-san. Żałuję, że nie mogliśmy przeżyć razem wielu szczęśliwych chwil, że nie przeżyjemy razem ważnych wydarzeń w życiu Itane-chan, wspólnego kryzysu wieku średniego, a potem spokojnej starości. Jestem wdzięczna za uczynienie mnie najszczęśliwszą kunoichi. Dziękuję, Kakashi - poczuła jak twoje ciało rozluźnia się, a przed jej oczyma pojawiła się ciemność. Czy tak właśnie wyglądała śmierć?

|×|

Ocknęła się w zupełnie innej scenerii, niż w chwili zgonu. Wioska była kompletnie zniszczona, a jej ciało otaczała zielona poświata. Spojrzała na lewą stronę, gdzie spodziewała się zobaczyć Kakashiego i tak też było.

- Nigdy więcej tak nie rób, dobrze?

- Ty też byłaś nieodpowiedzialna i szalona - rzuciła się w jego ramiona. Obydwojga ogarnęła niesamowita ulga.

- Przyszłam za późno, a Pain sam zaczął rozmowę, więc nie pozostało mi nic innego, jak podtrzymywanie jej, a że się chłop wkurzył i się nadziałam jak szaszłyk, to już nie moja wina - wyjaśniła.

- Cieszę się, że jesteś tutaj obok mnie - wyszeptał.

- Pora iść do Itane i Naruto.

- Zdecydowanie - chwiejnym krokiem poszli w stronę schronu, z którego zaczęli wychodzić ludzie.

- Dowody są bezpieczne, ten stary dziad już nie. Itachi zazna sprawiedliwości - pomyślała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro