Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💠

Minęło już kilka lat odkąd [y/n] przybyła do Kirigakure. Zdążyła już przywyknąć do okrytego tajemnicą krajobrazu, jednak w sercu wciąż miała malownicze widoki Konohy. W pełni oddała się swojej pracy, tylko by zapomnieć o ostatniej nocy w domu. Nie czuła się pewnie, widząc ANBU. Co prawda minęło już sporo czasu od masakry, a ona i tak czuła się współwinna. Może mogłaby coś zrobić, kto wie? Żałowała, że nie można cofnąć czasu.

Ten dzień miał być równie monotonny i przewidywalny jak wszystkie poprzednie spędzone w Kiri. Kobieta przebudziła się, rozpoczęła przygotowania do swojej pracy. Nieodłącznym elementem była codzienna fala przykrych wspomnień i wyrzutów sumienia. Po tym była już gotowa, by stawić czoła tonie papierów, które musiała przeglądać i wypełniać. W głównej mierze to ona była odpowiedzialna za całą biurokrację, przecież musiała nauczyć się całej najnudniejszej roboty świata. Miała tylko nadzieję, że nikt nie wpadnie na najgłupszy pomysł świata, a mianowicie mianowanie ją na Mizukage. Będąc prawą ręką ambasadora, jej nadgarstek błagał o amputację, a nie chciała myśleć jakie katusze przeżywa jej krewna, Mei.

[y/n] właśnie wracała z gabinetu Mizukage, niosąc kolejne bezużyteczne papiery. Miała serdecznie dość swojej pracy, jak na typowego dorosłego przystało. Od czasu do czasu przyglądała się przechodniom. Kojarzyła już większość stałych mieszkańców i shinobich, ale największy uśmiech na jej twarzy powodowali ludzie z ochraniaczami z Konohy. Mina jej zrzedła, gdy jej wątpliwej jakości wzrok ponownie spłatał jej figla - w oddali zobaczyła najprawdopodobniej ostatnią osobę, której spodziewała się w wiosce. Z oszołomienia musiała przystanąć jak ostatni ciołek na środku chodnika i przetarła oczy. Ku jej zdziwieniu, nie było to złudzenie.

- Kakashi tutaj? Niemożliwe - mruknęła sama do siebie.

- Oi, jak masz zamiar zapuścić korzenie, to weź się chociaż przesuń - skarcił ją jakiś mężczyzna w średnim wieku.

- Przepraszam, ale na przyszłość pan też powinien patrzeć pod nogi - mruknęła i przesunęła się na bok. Przeszukała swoje kieszenie, by wyjąć broń.

Kakashi był właśnie w trakcie misji ze swoimi podopiecznymi. Po cichu liczył, by spotkać [y/n], bał się jednak, że jej nie rozpozna, przecież minęło już kilka dobrych lat od ich ostatniego spotkania. Gdy tylko ich statek zacumował do portu, starał się wyczuć chociaż najmniejszy ślad jej chakry. Na dobre pogrążył się w myślach, kompletnie ignorując otoczenie. Nim się zorientował został przyparty do ściany, a milimetry od jego tętnicy szyjnej znajdowało się ostrze. Zamiast jakkolwiek zareagować, stał i gapił się w zakapturzonego oprawcę.

- Czego chcesz? - zapytał.

- Pomyślmy... Może pieniędzy, sławy, kariery? Co tylko mi zaoferujesz - głos oprawcy świadczył, że jest młodą kobietą.

- Kakashi-sensei uratuję cię dattebayo - kilka klonów Naruto postanowiło wkroczyć do akcji, lecz wszystkie wpadły w przygotowaną na szybko pułapkę, która aktywowała się po nadepnięciu na specjalną notkę.

- Wyrosłeś, Naruto - na twarzy [l/n] pojawił się uśmiech. Postanowiła ujawnić swoją tożsamość i zdjęła kaptur.

- Chwila chwila... [y/n] to ty? - zdziwił się Uzumaki.

- Nie kurde, Jashin z Zadupia Dolnego.

- No tak, wystarczyło tylko żebyś się odezwała. Ten wredny język poznam wszędzie - prychnął Hatake.

- Nawet nie wiesz jakie katusze przeżywam w pracy, gdy muszę użerać się z idiotami. Wiem, że te kąśliwe komentarze muszę pozostawić dla siebie, bo inaczej wywołałabym następną wojnę - zaśmiała się.

- Wierzę, że wyszło ci to na dobre - poklepał ją po plecach.

- Więc bawimy się w kulturalną arystokrację, czy też inną burżuazję, tak? Mógłbyś chociaż raz wyjść do ludzi bez maski. Niepotrzebnie pocisz w niej swoją twarz, pierzesz ją chociaż?

- Oczywiście. Piorę ją ręcznie w płynach najwyższej jakości - udawał ton arystokraty.

- Cholera uwolnijcie mnie - Naruto przypomniał o swoim istnieniu.

- Naruto, znowu dałeś się złapać w pułapkę? Ty idioto! - zaczęła wrzeszczeć różowowłosa dziewczynka. [y/n] zauważyła, że jedna z notek pozostała nienaruszona i z trudem utrzymała powagę, gdy dziewczynka również w nią wpadła.

- Karma wraca - rzuciła obojętnie [l/n]

- Idioci - Sasuke spojrzał z pogardą na członków swojej drużyny.

- Dobrze poznać nazwę waszej drużyny. Sasuke, jako jedyny popisałeś się inteligencją i raczyłeś was przedstawić.

- [y/n] dawno się nie widzieliśmy.

- Owszem. Daruję sobie komentarze jak to nie wyrosłeś i inne tego typu żałosne idiotyzmy, nie dziękuj - zmierzwiła jego włosy.

- Zabieraj te ręce - mruknął.

- Spadaj zmierzły zgredzie. Za dzieciaka byłeś bardziej znośny - na jej usta pchał się komentarz dotyczący Itachiego, jednak powstrzymała się.

- Sasuke-kun znasz ją? Dlaczego Kakashi-sensei nic nie zrobi? - ton głosu dziewczynki świadczył o tym, że jest bliska do wpadnięcia w histerię.

- Przymknij się, Sakura - burknął Uchiha.

- Sasuke, ja rozumiem młodzieńcze fochy, jednak wolałabym żebyś zachował jakieś resztki kultury i mówię to z autopsji.

- On tak zawsze dattebayo. Da się przyzwyczaić [y/n]-san.

- W jego wieku też taka byłam, Kakashi również. Wypadałoby was uwolnić - [y/n] ułożyła dłonie w pieczęć, a genini w końcu odzyskali wolność.

- Chwila, to jest ta [y/n], o której Kakashi-sensei tak często opowiada? - Sakura dostała olśnienia, a Kakashi stanął jak wryty.

- Możliwe, a za to ty jesteś tą Sakurą... W sumie to nie wiem co mam o tobie powiedzieć - zaśmiała się.

- Jestem Haruno Sakura - oznajmiła z dumą.

- Dobra, w takim razie z jakiego powodu drużyna z Konohy pojawiła się na tak odległym pustkowiu jak Kirigakure?

- Mieliśmy misję polegającą na dostarczeniu czegoś, jednak może ona potrwać trochę dłużej, niż przypuszczaliśmy - Kakashi delikatnie się uśmiechnął.

- Macie gdzie zostać?

- Chyba nie dattebayo. Kakashi-sensei zostańmy u [y/n]-san, proszę!

- Naruto to niekulturalne wpraszać się komuś tak nagle - skarcił go.

- Nie przesadzaj, Kakashi. Oczywiście, że możecie u mnie zostać, mam spory dom. Pójdziecie teraz ze mną do mojego miejsca pracy, bo mam jeszcze coś do zaniesienia. Poczekacie pod biurem, dobrze?

- To na pewno nie będzie dla ciebie problemem?

- Oczywiście że nie, Kakashi. Chodźcie za mną - machnęła ręką.

Wszystkie wspomnienia z Konohy wróciły. Wymordowanie klanu Uchiha. Puste spojrzenia ofiar. Te wciąż się jej po nocach. Niechętnie przyznała sama przed sobą, że byłoby lepiej, gdyby Sasuke tutaj nie było. Tamtej nocy przysięgła sobie, że zemścisz się na każdym, kto przyczynił się do tej tragedii.

- W życiu bym nie przypuszczał, że skończysz jako pani urzędnik, a ja jako opiekun geninów - głos Kakashiego przerwał jej lawinę przykrych myśli i wspomnień.

- W każdej historii muszą się pojawiać jakieś zwroty akcji. Poza tym, bycie ANBU całe życie to nudne zajęcie.

- Tak samo jak bycie całe życie urzędnikiem, lub jōninem nadzorującym.

- Tak, ale nie zamierzam kisić się pośród papierów aż do emerytury. Wydaje mi się, że polubiłeś nowe zajęcie.

- Misje z tą trójką bywają nieprzewidywalne i interesujące - zaśmiał się.

- A te wszystkie misje, jakie mieliśmy okazję urozmaicić naszymi sprzeczkami, co?

- Przywołują miłe wspomnienia.

- Na przykład nasza pierwsza misja, ta w Sunie? - kobieta zarumieniła się, przypominając sobie szczegóły tej misji.

- Ta również, ale miałem na myśli misję, w której byliśmy ochroną na ślubie jakiejś tam pary.

- Ta w trakcie której Itachi wyskoczył z pomysłem, że jeśli kiedykolwiek znajdzie się jakiś odważny facet, który mi się oświadczy, to osobiście przygotuje mnie do zaślubin?

- Tak, to ta.

- Poczekajcie tutaj chwilę, zaniosę tylko te papiery i już do was wracam.

- Hai - odpowiedział jej Naruto.

[y/n] nie potrafiła zebrać własnych myśli. Kakashi jak nikt inny, potrafił ją rozpraszać. Kilkukrotnie potknęła się przez własną nieuwagę na korytarzu. Wzięła się jednak w garść i popędziła do gabinetu.

- Przybyli tutaj ninja z Konohy, moi starzy znajomi. Z tego też powodu do końca dnia nie wrócę - wyjaśniła szybko i postawiła papiery na biurku.

- Baw się dobrze - rzucił krótko jej ojciec.

- Miłego dnia w towarzystwie papierów - rzuciła na odchodne.

Nie chciała żeby czekali na nią zbyt długo, więc szybko pojawiła się na zewnątrz.

- Jak zawsze masz idealne wyczucie czasu. Właśnie wróciłem z jedzeniem - Kakashi uśmiechnął się na jej widok.

- To miłe z twojej strony. Mój dom jest dość blisko, chodźcie.

Chwilę później byli już w eleganckich włościach panny [l/n]. Jako iż jedzenie wzięte przez Kakashiego było na wynos, nie musiała kłopotać się z nakrywaniem do stołu i późniejszym sprzątaniem.

- Co powiecie na mały sparing? Niedaleko jest całkiem niezłe miejsce do tego - zaproponowała.

- Nie możemy odpocząć dattebayo? Możemy się zmierzyć przecież każdego innego dnia.

- Odpoczywa się wieczorem, chodźcie.

- Zaskakujesz mnie [y/n]. Jak długo cię znam, tak nigdy nie miałaś tyle energii.

- Zaoszczędziłam ją przez te wszystkie lata. Później przygotuję wam miejsca do spania.

Ileś tam minut później na polu treningowym

- Mam całkiem dobry pomysł dattebayo!

- Twoje dobre pomysły mają tragiczne skutki - mruknęła Sakura.

- Jaki to pomysł, Naruto? - [l/n] sprawiała wrażenie zainteresowanej.

- Może by tak ty i Kakashi-sensei zmierzylibyście się, co? Z chęcią popatrzałbym na całkiem dobrą walkę.

- Nie ma problemu, Naruto.

- Nikt się mnie nie zapytał o zdanie - oburzył się Kakashi.

- Wiem, że jesteś ciekaw moich umiejętności, a ja jestem ciekawa twoich.

Jōnini przeszli na środek pola i przyjęli pozycje. To [y/n] zaatakowała jako pierwsza. W szybkim tempie wymieniali się ciosami i kopnięciami. Obserwujący ich genini byli pod wrażeniem. Oni jednak dopiero się rozkręcali. Od czasu do czasu wykonywali jakieś proste techniki, jednak ich walka w głównej mierze opierała się na taijutsu. Poważnie zaczęło się robić, gdy obydwoje uaktywnili swoje sharingany.

- No to zaczyna się zabawa - uśmiechnęła się zadziornie [y/n] i wpuściła potężną kulę ognia w stronę Hatake.

- No - przewidział ten ruch i szybko postawił ścianę z ziemi. Zdziwił się jednak, gdy ta „budowla” wyparowała na jego oczach.

- No co, nie mogłam się powstrzymać.

- Wrzątek? Nie wiedziałem że posiadasz te kekkei genkai.

- Rzadko kiedy z niego korzystam.

Ponownie zaczęli wymieniać się ciosami. Celem kobiety było przyparcie Kakashiego do ściany, co wkrótce się jej udało.

- I co zrobisz, nic nie zrobisz - skomentowała zaistniałą sytuację.

- Czyżby? - Hatake szarpnął ją i teraz to on miał przewagę.

- Mówi się trudno. Wszystko da się przewidzieć - wzruszyła ramionami.

- Nie sądzę - mówiąc to, zaczął ją łaskotać.

- Chyba... Masz rację - zaczęła się śmiać, dopóki z tej całej szamotaniny nie uderzyła się w łeb na tyle, by ją zamroczyło.

- Wszystko w porządku? - zmartwił się.

- Tak, chodźmy już - nieco chwiejnym krokiem ruszyła w kierunku geninów, którzy toczyli właśnie walkę między sobą.

- [y/n]-san wszystko w porządku? - wystraszyła się Sakura.

- Jest upojona miłością - zaśmiał się Naruto.

- Słyszałam to - mruknęła z grozą w głosie.

|×|

Nastał wieczór i każdy szykował się do snu. Wszyscy byli równie zmęczeni jak i poobijani.

- Naruto, chodź tutaj - [l/n] chciała opatrzyć jego rany. Oberwał najbardziej ze wszystkich, specjalnie jej to nie dziwiło, bo walczył otwarcie.

- Naruto bierze prysznic - Sasuke przebrany w piżamę usiadł obok niej. Sakura przeglądała biblioteczkę na górze, a Kakashi gdzieś zniknął.

- Masz jakąś poważniejszą ranę po dzisiejszym sparingu? - zapytała.

- Nie.

- Na pewno?

- Na pewno - odpowiedział zirytowany.

- Przypomina mi się jak byłeś małym dzieckiem. Taką małą słodką kluską, która wyrosła na złośliwego zgreda.

- To zawstydzające - speszył się.

- Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam. Miło was widzieć takich spokojnych - odezwał się Kakashi.

- Najwidoczniej nadajemy na tych samych falach.

- Zawsze w towarzystwie dzieci jesteś jakaś taka, milsza? Nie wiem jak to nazwać.

- Wystarczy powiedzieć, że wyobrażacie sobie siebie wzajemnie z waszymi wspólnymi dziećmi i na siłę próbujecie to ukryć,a niestety to wam się nie udaje - Sasuke szybko podsumował, po czym ulotnił się na górę, zanim którekolwiek z nich zareaguje.

[y/n] skorzystała z wolnej łazienki i wzięła szybki prysznic. Jej rutyną było oglądanie zamglonego krajobrazu za oknem w sypialni. Usłyszała jak drzwi z pomieszczenia się zamykają, po czym rzuciła wzrokiem na Kakashiego.

- Bolało jak spadłaś z nieba? - [y/n] z zażenowania z ledwością utrzymała powagę.

- Bolało, to jak w nocy uderzyłam się o mały palec u nogi i próbowałam nie wydrzeć się tak, by nawet w Sunagakure by mnie słyszano.

Kakashi zmienił się w Naruto, który przez tekst nie umiał opanować swojego śmiechu. Dokładnie tak przewidywała.

- Naruto przecież byłeś taki zmęczony, dlaczego nie idziesz spać?

- Dobra już idę dattebayo. Dobranoc - Uzumaki zderzył się w przejściu z Kakashim.

- Co tu robił Naruto? - zapytał z ciekawości.

- Nudził się i postanowił podszyć się pod ciebie i mnie poderwać jakimś słabym tekstem.

- Pewnie mu się nie udało - zaśmiał się.

- No. Jestem już trochę zmęczona. Jeśli nie masz nic przeciwko, to możemy spać na jednym łóżku, nie chciało mi się szukać w tych rupieciach materaca.

- Mogę spać na podłodze.

- Nie wydurniaj się. Przeziębisz się. Masz tu miejsce i nie marudź - przesunęła się.

- Niech ci będzie. Dobrych snów - ułożył się obok niej.

- Karaluchy pod poduchy.

O ironio obydwoje mieli problem z zaśnięciem.

Ranem to jōnini wstali jako pierwsi i wspólnie przygotowali wszystkim śniadanie.

- Dzisiaj macie cały dom dla siebie. Ja i Sakura idziemy na trening - oznajmiła  [y/n].

- Aż się boję - odparła Sakura.

- [y/n] jest bardziej wymagająca niż ja - Kakashi puścił jej oczko.

Po śniadaniu obydwie poszły na pole treningowe, a męska część grupy poszła na miasto.

- Dzisiaj postaram się poprawić twoje taijutsu. Widziałam twój sposób walki, a w zasadzie poleganie na Sasuke i Naruto, ale co zrobisz jak będziesz sama? Nie możesz stać jak słup soli i zacząć płakać - bawiła się kunaiem.

- Wiem o tym, ale oni są ważni dla mnie.

- Marna wymówka. W szczególności Sasuke, co?

- T-ttak...

- Wiem o tym doskonale. Musisz być idealnym dopełnieniem w drużynie, a nie jakąś zakałą, więc zaczynamy - rzuciła kunaiem z zaskoczenia, a Sakura z ledwością go ominęła - Musisz być cały czas przygotowana na ewentualny atak, lub spróbować atakować z zaskoczenia.

Resztę poranka i południe spędziły na walkach. [l/n] widziała potencjał w dziewczynce, jednak nie sądziła, by Hatake mógł jej pomóc w rozwoju umiejętności. Zaczęła się zastanawiać nad powrotem do wioski, ale to nie było aż takie proste, jakby się wydawało. Jej przyszłość była związana z Kirigakure. Była już długo przygotowywana do roli ambasadora i poza nią nie było tak świetnego następcy jej ojca. Wieczorem pożegnała drużynę siódmą w porcie i zaczęła planować swoją podróż do Konohy.

Wieczorem była już gotowa do podróży. Nie poinformowała nikogo o wyjeździe, gdyż był on spontaniczny. Wsiadła do łodzi i odetchnęła z ulgą. Z tyłu głowy miała jednak niepokojące przeczucie, które podpowiadało jej, by zawrócić.

Przy brzegu natknęła się na grupę zbiegów. Było ich zbyt wielu, by mogła poradzić sobie sama.

- Idziesz z nami - oznajmił lider.

-  Nie, zaniesiecie mnie - prychnęła.

- O jaka bezczelna - spoliczkował ją.

- Jaka bezczelna? Wyrażam swoje żądania, tymczasem żegnam - wyrwała się trzymającym ją mężczyznom i pobiegła do lasu.

Miała pecha. W ciemności nie widziała gruntu pod nogami. Co jakiś czas potykała się o coś, a zbiegli ninja siedzieli jej na ogonie. [l/n] potknęła się o gruby konar i uderzyła się w głowę, tracąc przy tym przytomność. Przegrała. Mogła tak nie kombinować, a teraz jej los stanął pod znakiem zapytania...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro