☘️
Nowy dzień to nowe, czyste strony do zapełnienia. [y/n] nie miała zbyt wielu planów, poza wieczornym treningiem
Podczas popołudniowego spaceru spotkała małego Naruto i wzięła go na ramen.
- Słuchaj Naruto. Muszę ci coś powiedzieć - przerwała jedzenie.
- Co jest, [y/n]-san?
- Niestety, ale to jest nasz pierwszy i ostatni ramen. Co prawda doceniam twoje towarzystwo, ale pewne rzeczy muszą ulec zmianie.
- Nie ma sprawy. Ja zawsze będę mieć czas dla ciebie i ramen dattebayo - uśmiechnął się tak uroczo, że miękło jej serce.
- Naruto przeprowadzam się - jego uśmiech zniknął, a dolna warga Uzumakiego zaczęła drżeć. [y/n] nie wiedzieć czemu wstała i objęła go.
- [y/n] dla ciebie zostanę hokage i sprowadzę cię z powrotem do wioski dattebayo! - krzyknął, a następnie wybuchnął płaczem w jej ramionach. Głaskała go po blond włosach i czekała, aż przyswoi tą informację.
- Naruto, chciałbyś może iść ze mną na trening?
- Z tobą zawsze - na jego twarzy zawitał ten sam zaraźliwy uśmiech.
Zapłaciła za ramen i wyszli na ulicę. Chłopiec trzymał mocno jej, jakby bał się, że ktoś ją zabierze i znowu pozostanie sam. [y/n] miała nadzieję, że jej drużyna nie będzie miała za złe obecności dziecka.
- [y/n]-saaaaaaan.
- Tak? - spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- A dlaczego się przeprowadzasz? - jego niebieskie oczy były wpatrzone w nią w jak obrazek. Za bardzo przypominały jej pewną osobę. Demony przeszłości boleśnie dały o sobie znać i to w najmniej odpowiednim momencie. Chwilowo stłumiła to i skupiła się na rozmowie.
- Mój ojciec został ambasadorem Konohy w Kirigakure - wyjaśniła.
- Kiedy będę hokage, to specjalnie wydam jakiś dokument, żebyś mogła wrócić i zostać moją żoną dattebayo - dziewczyna ledwo utrzymywała powagę.
- Kiedy zostaniesz hokage, to będę już stara i pewnie trochę pomarszczoną. Zresztą jestem za stara dla ciebie, Naruto.
- Nie będziesz za stara - chłopiec tupnął nóżką.
- Poczekaj i jeszcze trochę to ja będę się przyglądać jak bierzesz ślub - spojrzała ukradkiem na małą dziewczynkę, która bawiła się z chłopcem. Obydwoje byli mniej więcej w wieku Uzumakiego. Ich oczy świadczyli o przynależności do klanu Hyuuga.
- Ale ja chcę wziąć ślub z tobą! - oburzył się.
- Oj, uwierz mi nie chcesz. Dnia byś nie wytrzymał
- Wiedz, że zawsze dążę do celu dattebayo - Naruto ponownie zmierzył ją wzrokiem. To było już za wiele. Resztkami silnej woli powstrzymała łzy. Tęsknota za kimś rozdziera serce najbardziej...
Chwilę później byli już na polanie. Zamiast ciszy i szumu drzew zastali kilka stołów i kilka znanych jej osób.
Dostrzegła Kakashiego, Itachiego wraz z Sasuke, Asumę, Kurenai, Yūgao, Tenzo i Ebisu. [y/n] nie rozumiała sytuacji i z jednym wielkim znakiem zapytania w głowie podeszła do nich.
- [y/n] wiemy, że się wyprowadzasz, więc chcieliśmy ci zorganizować imprezę niespodziankę - Kurenai z uśmiechem na ustach podeszła do niej.
- To stypa, tak? - skomentowała.
- Jak zwykle emanujesz dobrym humorem - Yuuhi wręczyła jej torbę na prezent. Wszyscy za wyjątkiem Itachiego poszli w jej ślady.
- Po imprezie dam ci prezent - wyjaśnił, strasząc przy tym [l/n].
- Straszenie mnie to twoja dzika pasja, co?
- Tak wyszło - wzruszył ramionami.
- Co jest? - poczuła ciężar na swojej nodze. Gdy spuściła wzrok, dostrzegła Sasuke tulącego się do jej nogi.
- Sasuke, co ty robisz?
- Nie przejmuj się tym, Itachi - [y/n] wzięła chłopca na ręce. Mały Uchiha objął rączkami jej szyję i wtulił się w nią.
- Gdybym was nie znał, to powiedziałbym, jesteście rodziną. Taka samotna matka z dwójką dzieci - skomentował Kakashi.
- Mogę też na ręce? - zapytał Naruto.
- Oczywiście - [y/n] podniosła i jego.
- Poprawka, już trójka dzieci.
- Czyżbyś był zazdrosny? - uśmiechnęła się wrednie.
- Nie, ale uroczo wyglądasz z dziećmi - Kakashi w ten sposób zdradził swe myśli o waszych wspólnych dzieciach, ale równie szybko wybił sobie tę myśl z głowy.
- Sasuke, zejdź proszę z [y/n] - polecił Itachi, widząc jak jego starsza koleżanka walczy o przeżycie.
- Nie chcę braciszku. [y/n]-san jest bardzo mięciutka i przepięknie pachnie - chłopiec jeszcze mocniej się w nią wtulił, a Naruto obdarzył ją rozmarzonym wzrokiem.
- Nie dasz rady podnieść mnie - Kakashi rzucił jej ciche wyzwanie.
- Wydaje mi się, że to ty powinieneś podnieść mnie. Tylko postawię chłopców - przykucnęła i wypuściła ich ze swoich objęć. Dzieci zaczęły wesoło biegać wokół stołów.
- Życzę powodzenia.
[y/n] wzięła Kakashiego na ręce w stylu panny młodej. Była zdziwiona, jak lekki jej się wydawał.
- Nie jesteś taki ciężki na jakiego wyglądasz.
- No widzisz - [l/n] pożałowała swoich słów.
Jej nogi ledwie wytrzymywały taki ciężar i polecieli do tyłu. [y/n] boleśnie spotkała się z podłożem, a Kakashi który na nią poleciał, był gwoździem do trumny czy innej urny.
Itachi, który wraz z Asumą oglądał ich poczynania z wielkim zainteresowaniem, wybuchnęli śmiechem. [y/n] zarumieniła się widząc Kakashiego tak blisko siebie.
- Kakashi, mógłbyś ze mnie zejść? - mruknęła.
- Przepraszam - wstał i podał jej dłoń.
- Kakashi, [y/n] ale że tak przy wszystkich i to na trawie? - skomentował żartobliwie Asuma.
- Każde następne słowo będzie działać na twoją niekorzyść - zmierzyła go morderczym wzrokiem.
- Dobra, nie było tematu.
Resztę wieczoru przegadali na setki różnych tematów. [l/n] czasem przyłapywała Kakashiego jak na nią spogląda, jednak starała się nie odwzajemniać spojrzeń. Miała nadzieję, że nikt nie nabierze przez to podejrzeń. Jako pierwszy wasze towarzystwo opuścił Ebisu ze śpiącym Naruto na rękach. Sasuke spał na kocu.
- Dziękuję za wszystko, Ebisu - powiedziała i przytuliła delikatnie chłopaka, uważając, żeby nie zbudzić Uzumakiego. Ucałowała czoło chłopca i pożegnała ich.
Nieco zmęczona [y/n] usiadła pod drzewem i z ciekawością obserwowała Kurenai, która rozmawiała z Asumą. Nie zauważyła, że Kakashi przysiadł się do niej i również obserwował ich obserwował. Z kolei oni byli obserwowani przez siedzącego na gałęzi drzewa Itachiego. Pech chciał, że jakiś pyłek wpadł mu do nosa, kosztem utraty równowagi. Spadł z drzewa prosto na nogi swoich towarzyszy, skupiając przy tym uwagę wszystkich.
- Itachi, wszystko w porządku? - zapytała z troską.
- Tak, to nic takiego - usiadł tuż obok nich i przymknął oczy, pogrążając się w zadumie.
- [y/n] mógłbym cię o coś poprosić? - zapytał Kakashi.
- Prosisz ją o rękę? - zażartował Itachi.
- Nie, idioto.
- O co chodzi?
- Chcę pooglądać gwiazdy, mógłbym się oprzeć o twoje nogi?
- Nie ma problemu - uśmiechnęła się. Kakashi jak zapowiedział, tak zrobił. [y/n] zebrała się na odwagę i zaczęła bawić się jego włosami.
- Jak romantycznie - rozmarzył się Itachi.
- Zamknij się - skarciła go.
- No co? Przez was mój ulubiony gatunek filmowy to romans, chociaż czekaj... Wy jesteście jeszcze lepsi.
- Ty zaraz zagrasz główną rolę w dramacie lub horrorze. Co wolisz?
- Pozostanę przy roli wspierającego przyjaciela głównej pary.
Niestety Hatake zasnął. W obecności [y/n] czuł się bardziej odprężony. Zastanawiał się, czy to podchodzi pod chorobę psychiczną, lub zakochanie. [y/n] przykryła go kocem, a sama poszła pomóc pozostałym w sprzątaniu stołów.
- [y/n] najpierw pójdziemy zanieść wszystkie prezenty do ciebie, a potem pojedziemy do mnie, dobrze?
- Dobrze. Zostawimy tutaj tak Kakashiego, Itachi?
- Nie chcesz wiedzieć jaki zmierzły potrafi być, gdy się to obudzi. Radzę nie próbować, chyba że cenisz sobie ryzyko.
- Dobra, tak tylko pytam.
- Wiem. Chodź, Sasuke.
Zgodnie z planem, cała trójka poszła najpierw do domu [l/n]. Jej ojciec również organizował imprezę pożegnalną, więc dom stał pusty. Kolejnym punktem tejże pielgrzymki był dom Uchihów.
- Musicie być cicho, by nie obudzić rodziców - wyszeptał Itachi.
- Będzie szybciej jeśli wezmę Sasuke na ręce. Dzieci nie umieją chodzić cicho - rzuciła okiem na śpiącego brzdąca i wzięła go na ręce.
Itachi delikatnie otworzył drzwi. Ostrożnie stawiał kroki, by żadna deska nie zaskrzypiała. [y/n] szła tuż za nim. W domu było ciemno jak w rzyci, a ona niezbyt się orientowała, jak wyglądają poszczególne pomieszczenia.
- Tutaj jest pokój Sasuke, zostawimy go tutaj - otworzył drzwi i przepuścił ją w przejściu.
Dziewczyna położyła na wpół śpiącego Sasuke w łóżeczku. Delikatnie zmierzwiła jego ciemne włoski i przykryła kołdrą. Spojrzała na Itachiego, który skinął głową, by poszła za nim.
- Wiem, że to może nie jest coś wielkiego, ale mam nadzieję że ci się spodoba - wręczył jej małe pudełeczko.
- Dziękuję Itachi - uchyliła wieczko, a jej oczom ukazał się naszyjnik - Jest cudowny.
- Cieszę się, że trafiłem w twój gust - uśmiechnął się.
- Powinieneś iść już spać, masz jutro misję prawda?
- Tak - mruknął zrezygnowany.
- Coś nie w porządku? Myślałam, że lubisz chodzić na misje.
- To nie o to chodzi. Są misje, za którymi się nie przepada, pewnie sama rozumiesz.
- Tak - jego tłumaczenia nie przekonały jej, ale postanowiła nie drążyć tematu.
- Możesz wyjść oknem.
- Dobrej nocy.
Blask księżyca przepięknie oświetlał budynki. [y/n] uwielbiała nocne spacery, jednak chęć spania była większa i zaczęła biec do domu. Jej ojciec musiał wrócić, gdy była u Itachiego, ponieważ spał w salonie. Postanowiła mu nie przeszkadzać i po cichu weszła do pokoju, by pooglądać otrzymane prezenty. Była pod wrażeniem, jak bardzo się dla niej postarali. Z uśmiechem na ustach zasnęła. Ten dzień miał być totalnym przeciwieństwem następnego...
|×|
[y/n] musiała odespać wczorajsze wydarzenia, więc gdy wstała było południe. Wzięła prysznic i zjadła lekkie śniadanie. Miała dzisiaj w planach pójście w odwiedziny do swojego dawnego mistrza, więc odwaliła się jak stróż w Boże Ciało. Po drodze kilku rówieśników zwróciło na nią uwagę, lecz ona to zignorowała. Dopiero gdy spacerowała po parkowych alejkach dostrzegła znajomą postać, do której postanowiła się przysiąść.
- Yo Kakashi - przerwała jego czytanie książki. Kakashi był zaskoczony jej dość ładnym strojem, ale starał się nie gapić jak ostatni idiota.
- Yo. Masz dzisiaj jakieś plany?
- Właśnie idę odwiedzić Chōzę-sensei, ale potem będę miała czas, a co?
- Chciałem cię wziąć na ramen, ale jak widzę, że wybierasz się do klanu Akimichi to nie ma sensu - mruknął.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to możemy iść na ten ramen jutro, a dzisiaj możemy wybrać się na wieczorny spacer. Oczywiście jeśli chcesz - speszyła się.
- Chętnie. Muszę już iść, ale czy mógłbym cię odprowadzić?
- Jeśli ci się chce.
|×|
Zapukała głośno do drzwi. O dziwo Kakashi nadal stał przy niej. Chwilę później Chōza otworzył drzwi.
- [y/n] w końcu się pojawiłaś i to jeszcze w towarzystwie chłopaka. Nie spodziewałem się.
- Dzień dobry Chōza-sensei - przywitała się, a Kakashi skłonił się lekko.
- Wchodźcie do środka, pogadamy - mężczyzna machnął ręką i przesunął się, by jego goście mogli wejść do środka.
Jak na Akimichi przystało, od razu zasiedli do bogato zastawionego stołu. Chwilę później przyszedł również mały Chōji. Chłopiec bardzo dobrze znał [y/n], często miał okazję przebywania z nią i traktował ją jak starsza siostrę. Pozostał jednak nieufny wobec nieznanemu mu Kakashiego. Po chwili przyszła również żona Chōzy i wszyscy mogli wspólnie zjeść obiad. [l/n] kochała jeść u nich i często przychodziła na obiady, lecz ostatnimi czasy nie miała na to czasu. Po zakończeniu posiłku i posprzątaniu stołu mogli na spokojnie porozmawiać przy herbacie.
- A więc, [y/n], Kakashi od kiedy jesteście razem i dlaczego się tak późno dowiaduję? - pijąca wtedy herbatę [y/n] słysząc jego słowa, zakrztusiła się.
- To my jesteśmy razem, Kakashi? - powiedziała z przerwami na kaszel.
- Nic mi nie wiadomo na ten temat - poklepał ją po plecach.
- Pośród shinobi chodzą różne plotki, wolałem się upewnić.
- Plotki to wymysł głupich ludzi z nudnym życiem.
- Ale w każdej podobno jest odrobina prawdy.
- W tej nie ma i nie będzie - prychnęła.
- To w takim razie co Kakashi robił z tobą pod moimi drzwiami? Nie żebym miał coś przeciwko, zawsze będziesz tutaj mile widziany.
- Stał i pachniał, sensei. Zadajesz głupie pytania.
- Dobrze, nie denerwuj się.
Późnym popołudniem opuścili dom Chōzy. Zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, [l/n] i Hatake poszło na spacer nad małe jeziorko. Dziewczyna od razu popędziła do wody, by poszukać jakiegoś ładnego kamienia, by go oszlifować.
- Jak myślisz Kakashi, ładny jest? - przyglądała się z zainteresowaniem czarnemu kamieniowi.
- Ale kto?
- Nie kto, tylko co. Ten kamień.
- Kamień jak kamień - pochwycił jeden z leżących na brzegu i puścił kaczkę.
- Zawsze można trafić kogoś nim w łeb, ma wiele zastosowań poza dekoracyjnym.
- Masz rację.
Późnym wieczorem rozstali się pod jej domem. [y/n] wzięła kąpiel jak najszybciej, by móc się zająć jednym ze swoich ulubionych zajęć. Usiadła na parapecie i zaczęła nadawać kształt dwóch przytulających się łasiczek kamieniowi. Kiedy zakończyła dzieło, położyła się, odczuwając dziwny niepokój. Nie miała pojęcia co się dzieje. Rzadko towarzyszyło jej tego typu uczucie i za każdym razem zwiastowało ono coś złego. Przebrała się w dresy i po cichu wyszła z domu.
Na ulicach Konohy panowała martwa cisza, co samo w sobie było specyficzne. Miała przeczucie by nie odwiedzać dzisiaj centrum, tylko wybrała się do dzielnicy Uchiha. Tutaj również panowała niepokojąca cisza. Ciekawość nie dała jej spokoju i zajrzała do jednego z budynków. Ten widok zmroził jej krew w żyłach. Na podłodze leżały dwa trupy w kałuży krwi. Co prawda taki widok nie był jej obcy, ale z pewnością ją niepokoił. Na wszelki wypadek ukryła w rękawie broń i pobiegła upewnić się, że z Itachim i jego rodziną wszystko w porządku. Gdy nie dostała odpowiedzi na jej uporczywe pukania do drzwi, weszła do środka. Widok martwych Fugaku i Mikoto zmroził jej krew w żyłach. Była świadkiem czegoś niedobrego. Upewniwszy się, że synów pary nie ma w domu, zaczęła ich szukać wokół domu. W oddali rozpoznała Itachiego i postanowiła go dogonić.
- [y/n] nie powinno cię tutaj być.
- Więc to jest twoja misja, Itachi? Powiedz mi tylko dlaczego to zrobiłeś. Nie mogę ci obiecać, że ukryję fakt, że to ty jesteś sprawcą, ale wytłumacz mi chociaż co tu się dzieje.
- Pozwól, że przedstawię ci to w iluzji.
[y/n] nie spodziewała się takiej wersji wydarzeń. Nie miała pojęcia, że Uchiha planowali zdradę stanu, a Itachi poniósł tego konsekwencje. W jednej chwili znienawidziła trzeciego hokage i jego nieudolność. Dostrzegła jednak pozytywy swojej wyprowadzki. Sumienie nie pozwalało jej zignorować Itachiego. Nikt nie powinien być obarczony takim cierpieniem. Jej myśli jednak były cudowną i cukierkową utopią. Krew w niej zawrzała, a w jej sercu pojawiła się chęć wymierzenia sprawiedliwości wszystkim odpowiedzialnym za tragedię. Gdy Itachi wypuścił ją z genjutsu, ona po prostu go przytuliła. Został kolejnym pokrzywdzonym przez nieudolną politykę dzieckiem. Poczuła, że chłopak zaczął łkać, przez co przytuliła go jeszcze mocniej. Jej samej chciało się płakać, mimo że starała się nie ponosić emocjom. Po kryjomu schowała zrobione przez siebie łasiczki do jego kabury i wypuściła go z objęć.
- Obiecaj mi dwie rzeczy, dobrze? - głos mu drżał. Zdawał sobie sprawę, że to mogło być ich ostatnie spotkanie.
- Mów, proszę.
- Jeśli będziesz odwiedzać Konohę, miej oko na Sasuke, proszę.
- Obiecuję.
- Nigdy więcej... Nie płacz z mojego powodu. Uśmiechaj się i pomyśl, że ja gdzieś jestem i uśmiecham się na wspomnienia związane z tobą - oznajmił i zmienił się w stado kruków.
|×|
Rankiem cała noc wydawała jej się nieudanym koszmarem. Gdy spojrzała jednak za okno, zorientowała się, że sen stał się rzeczywistością. Na ulicach panowało poruszenie, a po dzielnicy Uchiha chodziło pełno ANBU. [y/n] szybko przygotowała się do wyjścia. Podsłuchała rozmów miejscowych plotkar. Dowiedziała się, że Sasuke został oszczędzony i przebywa w szpitalu. Ulżyło jej. Szybko przebrałaś się i zaczęłaś słuchać rozmów kobiet będących na ulicy. Szybko dowiedziałaś się, że Sasuke jest w szpitalu. Wolała go nie odwiedzać. Zdawała sobie sprawę, że będzie przypominała mu o bracie i przywoła falę nieprzyjemnych wspomnień. Postanowiła wrócić do domu, ale nagle została wciągnięta przez ANBU w ślepy zaułek. Przeraziła się, że odkryli jej obecność na miejscu zbrodni.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - mruknął Kakashi.
- Bo mnie wystraszyłeś. Co się stało, poza tym że Itachi bawił się w mrocznego kosiarza?
- A, czyli już wiesz. Chciałabyś pójść na ramen?
- Czemu nie. Ale następnym razem mnie tak nie strasz, bo nigdzie z tobą nie pójdę.
- No to w takim razie cię zaniosę - zaśmiał się.
- Mało śmieszne.
Poszli razem do Ichiraku. Było to najpewniej ich ostatnie spotkanie przed wyjazdem [y/n]. Żadne z nich nie odważyło się na poruszenie tematu Itachiego, co było jej na rękę. Wiedziała, że prędzej czy później zostanie podejrzana o współudział, a Danzo będzie chciał tego dopilnować. Miała nadzieję, że mizukage w razie czego ją obroni, bo na hokage nie miała co liczyć. Po skończonym posiłku poszli do domu [l/n].
- Chciałabym ci coś dać - gorączkowo przeszukiwała kartony, aż w końcu znalazła kryształowego ptaka.
- Ale na nie mam nic dla ciebie.
- Nie przejmuj się tym, wystarczy że będziesz o mnie pamiętać - ujęła jego dłoń i dała mu oszlifowany kryształ.
- O to się nie martw - już mieli się przytulić, gdy usłyszeli dźwięk przekręcanego zamka.
- Czekaj chwilę, to chyba mój ojciec.
- [y/n] jesteś w domu? - krzyknął.
- Tak jestem!
- Dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy!
- Wybacz, Kakashi ale będziesz musiał wyjść oknem - zaśmiała się.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo - zbliżyli się do siebie.
- Tak, ja też - opuściła część jego maski i pocałowała go w policzek. Obydwoje byli oszołomieni, ale Kakashi w końcu wyszedł przez okno.
[y/n] zaczęła znosić kartony do powozu. Nie miała ochoty wyjeżdżać. Gdy wieczorem opuściła wioskę, łezka w oku jej się zakręciła. Miała jednak optymistyczne nadzieje co do życia w Kirigakure.
W trakcie drogi towarzyszyło jej uczucie obserwacji. Nie wiedziała, że Kakashi specjalnie przywołał jednego ze swoich psiaków, by upewnić się, że [y/n] bezpiecznie dotrze do celu.
Skuliła się i rozmyślała nad ostatnim tygodniem. W oddali dostrzegła dwie postacie, z których jedna z nich przypominała jej Itachiego, ale kiedy mrugnęła to nikogo nie było. Winę zrzuciła na zmęczenie i nadmiar emocji i postanowiła uciąć drzemkę.
Nie miała pojęcia, że to naprawdę był Itachi, który również ją zauważył, ale nie mógł ryzykować. [y/n] zasnęła twardym snem i przespała drogę zarówno lądową, jak i morską.
Przed bramą Kirigakure jej ojciec ją obudził. Temperatura była niska i zaczęła dygotać z zimna. Znalazła jakiś koc i zeszła z powozu. Tutejsi shinobi sprawdzili czy wszystko się zgadza i mogli jechać dalej. Po przekroczeniu bramy ogarnął ją niesamowity niepokój. Czujnie obserwowała mijane uliczki, na których nie było żywej duszy. Dodatkowo mgła nadawała krajobrazowi upiorny klimat. Ich nowy dom znajdował się blisko centrum wioski. Z ponurym uznaniem musiała przyznać, że był to ładny budynek. Zrzuciła z siebie koc i wraz z ojcem zabrała się za przenoszenie pudeł do domu.
Wnętrze również było przepiękne. Królowała szarość i wszelkie odcienie niebieskiego. Na górze miała swój pokój. W porównaniu do reszty domu był skromny, ale miał swój urok. Wzięła wszystkie swoje pudła i zaczęła je wypakowywać. Nad łóżkiem powiesiła ochraniacz z Konohy. Nie miała wielu rzeczy, więc wykładanie przedmiotów nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Zeszła na dół, by pomóc ojcu, a ten wykorzystał sytuację i pobiegł od razu do swojego biura i została sama ze stosem pudeł. Starannie układała przedmioty na półkach. Kiedy uporała się z zadaniem poszła na spacer. Nie czuła się zbyt bezpiecznie w tej wiosce. Co prawda mieszkańcy nie zwracali na nią uwagi, ale kunai grzał się w gotowości w jej dłoni. Wieczorem zebrało jej się na płacz. Nie chciałatutaj być.
Na brak zajęcia nie mogła narzekać. Została prawą ręką swojego ojca. Zaczęła być przygotowywana do objęcia posady ambasadora. Ta praca polegała na zanieś, przynieś z gabinetu Mizukage do ambasady i z powrotem. Stała się ulubienicą głowy wioski. Często była też jej doradcą. Miała wgląd na wiele spraw we wiosce, a czasem posłyszała newsy z Konohy. Z biegiem czasu tęsknota zaczęła zanikać. Nie zapomniała jednak o czekających za morzem przyjaciołach.
Codziennie kryształowy ptak przypominał jej, że w Konohagakure ktoś na ciebie czeka. Zastanawiała się nad tym co w danej chwili robi Kakashi. Kiedy parę razy usłyszała o nim w Kirigakure, jej serce przyśpieszało, a czasem na twarzy pojawił się delikatny rumieniec.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro