💧
[y/n] została brutalnie wybudzona nad ranem przez ucieleśnienie zła zwane budzikiem. Przetarła opuchnięte oczy i niechętnie opuściła swe łoże. Po zrobieniu swojej porannej toalety, przygotowała sobie lekkie śniadanie. Nie mogła się doczekać, by po raz pierwszy założyć swój strój ANBU. Była zachwycona swoim „nowym” wyglądem. Włożyła maskę przedstawiającą ptasi wizerunek i wzięła plecak. Teraz już była gotowa na swój debiut w nowych szeregach. Czuła podekscytowanie, a zarazem lęk. Słyszała wiele historii o tym, co spotkało niektórych shinobi. Nie chciała przeżyć czegoś podobnego na własnej skórze. Opanowała swoje nerwy i niepokój i wyszła z domu. Mieli spotkać się przy bramie wioski.
Gdy dotarła pod wskazane miejsce, okazało się, że wszyscy czekali na nią, jednak nigdzie nie było widać Kakashiego. Słyszała pogłoski o jego spoźnialstwie, ale nie był to dla niej najbardziej interesujący temat do rozmów. Gdy spojrzała na mężczyznę, którego mieli eskortować, w jej głowie rozbrzmiały słowa Trzeciego. Tak cholernie się bała. Pożałowała swojej podjętej pod wpływem impulsu decyzji o dołączeniu do ANBU. Jeśli przeżyje, to najpewniej zrezygnuje ze służby. Jakiś czas później przybiegł zaspany Kakashi i mogli opuścić budzącą się do życia Konohę. Las zawsze pozostawał niebezpieczny, a dodatkowym utrudnieniem było poruszanie się leśnymi ścieżkami, a nie gałęziami. Mężczyzna, którego eskortowali nie posiadał umiejętności shinobi.
|×|
Na prośbę wykończonego już mężczyzny, zrobili postój przy średnich rozmiarów jeziorze. [y/n] była najbardziej wygadana ze swoich towarzyszy i mimowolnie nawiązała rozmowę z eskortowanym. Już wiedziała, że jest bogaty, ale nie spodziewała się, że jest znanym restauratorem, który planuje rozszerzyć swój biznes poza Sunę i otworzyć lokal w Liściu. Jej cebulowata strona liczyła na jakieś rabaty w związku z dotrzymywaniem mu towarzystwa, ale postanowiła zatrzymać tę informację dla siebie.
Pomimo gęstego zalesienia, słońce dawało się we znaki. Twarz [y/n] świeciła się od potu, niczym gwiazda betlejemska. Przykucnęła przy brzegu zbiornika i ochlapała twarz zimną wodą. Natychmiast popadła w samouwielbienie i zaczęła podziwiać swe przepiękne oblicze. Zaczęła nawet posyłać różnorakie uśmieszki i buziaki, nie wiedząc dlaczego. Prawdopodobnie [y/n] chciała uwieść samą siebie, a to przykuło uwagę Itachiego, który miał coraz większe problemy z utrzymaniem powagi. Przysiadł się do starszej koleżanki, która nawet nie zauważyła drugiego odbicia. Chłopakowi ewidentnie było w nastroju do żartów i rzucił kamykiem, naruszając nieskazitelną dotąd taflę wody. Zauroczona, narcystyczna [y/n] przeraziła się tego zjawiska i upadła z plaskiem na tyłek. W tym momencie zorientowała się, że nie jest sama.
- Słuchaj szczylu, jestem po dwudziestce i takie głupie żarciki mogą doprowadzić mnie do zawału, rozumiesz? To jest trwały uszczerbek na zdrowiu - oburzyła się, przykuwając tym samym uwagę pozostałych.
- Nie denerwuj się, [y/n]-senpai - uśmiechnął się głupawo.
- Jak jeszcze raz wykręcisz mi taki numer, to przysięgam, że cię utopię - wstała i wskazała palcem na wodę.
- Brzmi groźnie.
- O przepraszam - Yūgao potknęła się i wpadła na [y/n]. Ta z kolei dzięki cudownej sile grawitacji popchnęła Itachiego, który niemalże wpadł do wody. Uratowała go kontrola chakry w stopach. Krew zawrzała w żyłach [l/n] nie cierpiała, gdy padała ofiarą czyjejś niezdarności, wystarczała jej własna. Upewniszy się, że z Uchihą wszystko w porządku, wyprostowała się i skupiła groźny wzrok w koleżance.
- Co to miało być?
- Przepraszam, poślizgnęłam się na kamieniu - jęknęła.
- Ty sobie zdajesz sprawę, że mogłaś zabić te niewinne dzieciątko i mnie?! Przecież mogliśmy rozbić sobie głowy - oburzyła się.
- Ja naprawdę przepraszam!
- [y/n] nie histeryzuj - Kakashi spojrzał na nią z pogardą - Zachowaj jakieś resztki profesjonalizmu.
- Nie wtrącaj się w czyjeś sprawy, Hatake - syknęła.
- To są moje sprawy. Jako kapitan powinienem załagodzić konflikty między członkami mojego oddziału. Pomyśl, jak ten facet może nas teraz ocenić.
- Kakashi, [y/n] nie histeryzujcie - Itachi go przedrzeźnił.
- Nie zapomniałam o chęci utopienia cię, więc miej się na baczności - prychnęła.
- Nie pogarszaj sprawy, [l/n].
- Mogę zawsze poprawić... Twój stan nawodnienia - niezauważalnie wykonała pieczęcie i skierowała strumień wody w twarz Kakashiego.
- Jak wrócimy do wioski, to wiedz, że nie masz po co wracać do ANBU - wytarł twarz.
- [y/n] przesadziliście - Itachi szepnął jej do ucha.
- Może i tak - westchnęła i dołączyła do grupy, która kontynuowała wędrówkę.
Atmosfera między członkami oddziału była napięta. Emocje nie wzięły jednak góry nad ich obowiązkami i pilnowali swojego wzajemnego bezpieczeństwa. Kakashi pierwszy raz od dawna żałował, że wtrącił się do czyjejś sprawy. [y/n] również żałowała swojego impulsywnego czynu, ale nie miała zamiaru składać przeprosin. To było ponad jej dumę. Powoli zaczynało się ściemniać i zaczęli rozglądać się za dobrym miejscem na rozbicie obozu. Gdy takowe znaleźli, Tenzo wytworzył drewno na opał, pozostali natomiast zajęli się przygotowaniem obozowiska i namiotów. Itachi rozpalił ognisko i drużyna podzieliła się wartą. Na początku miał pełnić ją Tenzo, następnie Kakashi, [y/n], Itachi, a na końcu Yūgao. Po posiłku [y/n] nie miała ochoty na konwersacje z kimkolwiek i zamknęła się w namiocie. Ułożyła się w miarę wygodnie na twardym podłożu i zasnęła płytkim snem.
Dziewczyna borykała się z problemem zwanym koszmarami sennymi. Oczami sennych marzeń widziała śmierć Itachiego i Sasuke na jej rękach. W otoczeniu rozpoznała płonące budynki znajdujące się w dzielnicy Uchiha. Pomimo lekkości snu, zerwała się gwałtownie, zlana potem. Wyjęła z małej kieszonki chusteczkę i otarła nią twarz. Oddychała głęboko, a temperatura wewnątrz namiotu zdała się wzrosnąć. Po cichu rozpięła namiot i wyszła na zewnątrz. Pełniący wartę Kakashi nawet nie zwrócił uwagi na pojawienie się jej - lektura pewnej książeczki pochłonęła go całkowicie, co postanowiła wykorzystać [y/n]. Zakradła się niczym kot i przysiadła się do niego.
- Kakashi, kogo ty próbujesz oszukiwać? Nawet nie próbuj wmówić mi, że czytasz coś innego - zaśmiałaś się. Kakashi słysząc jej głos doznał stanu przedzawałowego i schował szybko ową książkę.
- Moje książki to nie twój interes. Jeszcze masz czas, by pospać. Nie jestem na tyle okropny, żeby cię nie obudzić - przyglądał się jej z zainteresowaniem.
- Lubisz zmieniać temat, jak widzę. Nie mam ochoty na sen - mruknęła i objęła swoje kolana, opierając o nie podbródek.
- Słyszałem, że miałaś niespokojny sen.
- Jestem przyzwyczajona do koszmarów. Pewnie wydaje ci się, że to infantylne, ale przywykłam do snów z większą dozą adrenaliny. Możliwe, że to jakiś rodzaj mojej traumy - zaśmiała się cicho.
- Nie powiedziałem, że koszmary to coś złego. Każdy ma jakieś swoje mocniejsze sny. Na misjach wielu shinobi majaczy przez sen, a później gwałtownie się budzą - spojrzał na nią z troską.
- Wiem, że powinniśmy zachować profesjonalne relacje, ale mogłabym się do ciebie przytulić? Tak cholernie się boję - mruknęła.
- Co?
- Nie, nic. Zapomnij, że cokolwiek mówiłam.
- W porządku. Każdy od czasu do czasu musi się przytulić. Nie myśl sobie, że to coś więcej - przyciągnął ją do siebie.
Słuchała jak jego serce spokojnie bije. Jej serce stanowiło opozycję - waliło jak oszalałe. W jego objęciach poczuła się bezpieczniej. Jakiś czas później, Kakashi wypuścił na wpół śpiącą kunoichi ze swoich objęć. Właśnie kończyła się jego warta.
- Dziękuję, Kakashi. Jednak dobry z ciebie gość - uśmiechnęła się.
- Nie myśl sobie zbyt wiele. Miłego czuwania i dobranoc - wszedł do swojego namiotu.
- Dobranoc.
[y/n] wciąż obejmowała swoje kolana. Rozmyślała nad znaczeniem swojego snu. Miała nadzieję, że nie zwiastuje on kolejnego dramatu. Odgoniła od siebie czarne scenariusze i znalazła sobie nowe zajęcie - bawiła się patykiem w ogniu. Jej myśli zdradziecko powędrowały w kierunku Kakashiego. Jego osoba była enigmatyczna dla niej, co wzmagało jej naturalną ciekawość i chęć poznania go bliżej. Zastanawiała się, dlaczego ją objął. Mógł przecież ją odepchnąć. Nagle oprzytomniała i obiecała sobie, że już nigdy więcej o nim nie pomyśli. Powtarzała sobie w myślach że Kakashi jest tylko i wyłącznie twoim kolegą z drużyny i tak powinno zostać. Nie zdawała sobie sprawy, że Kakashi również zmagał się z podobnym mętlikiem w głowie.
Przesiedziała ze swoimi myślami jeszcze sporą ilość czasu, co jakiś czas dokładając drewna do ogniska. Gdy jej warta dobiegała końca, wstała i rozprostowała stare kości. Była zaskoczona, że Itachi jeszcze się nie pojawił, więc rozpięła wejście do namiotu chłopaka i zaczęła go delikatnie budzić. Dała mu pstryczka w nos, a chłopak momentalnie zerwał się, przywalając jej czołem w nos.
- Chciałeś mnie znokautować? - złapała się za bolącą część twarzy.
- Najmocniej przepraszam, nic ci nie jest? Poza tym, [y/n], co ty tutaj robisz? - Uchiha przecierał oczy.
- Chciałam cię obudzić, ale ty najwidoczniej chciałeś mnie zamordować, znowu. Teraz twoja kolej na objęcie warty, a długo się nie pojawiałeś.
- Przepraszam cię, że zaspałem, jestem zmęczony. Czy mógłbym zobaczyć, czy z twoim nosem wszystko w porządku?
- Nie przejmuj się nim i zmykaj na wartę - uśmiechnęła się, by zapewnić, że wszystko jest w porządku.
- Wyślę kruki. Zostań tutaj ze mną, chcę z tobą porozmawiać.
- No dobra. Co się dzieje? - zmarszczyła brwi.
- Podsłuchałem nieco twojej rozmowy z Kakashim. Wiesz, miałem sen i chciałbym z tobą porozmawiać na ten temat.
- Ty podstępna, mała łasico! Nie podsłuchuje się czyichś rozmów! Jaki to był sen?
- Może ci się to wydać głupie, ale w śnie miałem całkiem fajne życie. Żyłem jako głowa klanu Uchiha, założyłem szczęśliwą rodzinę, a co najważniejsze osiągnąłem wiele jako shinobi.
- Interesujące. Co o tym myślisz, Itachi?
- Chciałbym, by coś takiego mnie spotkało w życiu, ale to niemożliwe - westchnął.
- Dlaczego?
- Mam takie przeczucie.
- Przeczucia nie zawsze są trafne. Nie zamartwiaj się niepotrzebnie.
- Nie [y/n], przeszłości nigdy nie cofnę - jego słowa skłoniły ją do refleksji.
Obydwoje wyszli z namiotu. Itachi pogrążył się w melancholii przy blasku ogniska. Bał się tego, co go wkrótce czeka. Pożałował, że nie zwierzył się [y/n], z pewnością zrozumiałaby jego problemy. Postara się wykorzystać pozostały jemu „normalny” czas i pomóc starszej koleżance, oraz kapitanowi w swojej relacji. Wyczuwał powstające między nimi uczucie, zanim oni się jeszcze zorientowali. Zamierzał dopomóc ich szczęściu, czując że to będzie niewielka rekompensata wobec bólu, jaki przez niego przejdą.
[y/n] zasnęła podczas tworzenia wyimaginowanych sytuacji z nią i Kakashim w roli głównej. Co prawda obiecała sobie, że nie będzie tego robiła, ale dzięki Itachiemu doznała olśnienia godnego romantycznego bohatera. Z tyłu głowy miała jednak tajemnicze słowa młodego Uchihy. Miała przeczucie, że mogą mieć jakiś związek z jej snem. Wolała nie wypytywać nastolatka o szczegóły, tylko poczekać, aż sam jej powie.
Następna warta należała do Yūgao, po której mieli ruszyć w dalszą drogę. Dzisiaj mieli doprowadzić mężczyznę do Suny i pozostać tam na noc, a następnego dnia dotrzeć już do Konohy. Po obudzeniu Uzuki, Itachi ponownie poszedł spać.
Po zakończeniu warty Yūgao obudziła swoich towarzyszy. [y/n] niechętnie zjadła śniadanie w postaci wafli ryżowych. Sprawnie rozłożyła namiot i siedziała, niczym małe dziecko na trawie. Kakashi zdawał się ignorować jej istnienie, co niespecjalnie jej przeszkadzało. Kiedy ich gość się obudził, mogli wyruszyć w dalszą drogę. Późnym popołudniem dotarli do Wioski Piasku. Zdali raport Kazekage, a następnie dostali od niego klucze do pokoi. Szykowało się dzisiaj na burzę piaskową, która stanowiła zagrożenie nawet dla shinobi. Zmęczeni ruszyli do hotelu i każdy zajął się sobą.
|×|
[y/n] nie mogła się doczekać, aż weźmie prysznic. Z olbrzymią radością, która mogła rozjaśnić dzień nawet największego ponuraka przygotowała sobie graty do kąpieli. Udała się do niewielkiej łazienki i wzięła średniej prędkości prysznic, wesoło przy tym nucąc. Kiedy już siedziała na łóżku i czesała swoje kłaki, niczym roszpunka, usłyszała pukanie do drzwi. Westchnęła głośno, ponieważ wolała posiedzieć w samotności. Mimo to, krzyknęła do osoby za drzwiami, że ma wejść. Nie spodziewała się, że był to Kakashi. Odłożyła szczotkę na parapet i zmierzyła go wzrokiem. Podobnie jak ona był w piżamie, ale zatrzymał swój nieodłączny element ubioru, czyli maskę. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na fotelu naprzeciwko niej, cały czas analizując jej sylwetkę.
- Długo jeszcze będziesz się na mnie patrzył jak ćma na lampę czy w końcu powiesz mi dlaczego tutaj jesteś? - irytacja wzięła górę nad dziewczyną.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiała - pierwszy raz słyszała jak się jąka i nie miała zielonego pojęcia, o co może chodzić.
- Opowiadaj.
- W holu zobaczyłem bardzo ładną dziewczynę i chciałbym się z nią umówić, ale mam jeden problem - zawstydził się.
- Czekaj co? Chcesz mi powiedzieć, że się zauroczyłeś? - była w szoku, ale w jej sercu kipiało od zazdrości.
- No tak, a wiesz nigdy nie miałem jakiejś okazji na całowanie się z kimś, a z tego co słyszałem to jesteś dobra w tym temacie. W związku z tym, czy mogłabyś mi pomóc? Nie chciałbym zrobić z siebie głupka na pierwszej randce.
- Kakashi, odpowiedz mi na jedno pytanie: skąd wiesz, że umiem się całować? - prychnęła z zażenowaniem.
- To chyba widać. Poza tym jesteś na tyle ładna, że z pewnością przykułaś czyjąś uwagę.
- Komplementy prawisz na wysokim poziomie. W takim razie w czym mam ci konkretnie pomóc? - usiadła po turecku, robiąc tym samym miejsce dla Kakashiego.
- Jakbym zrobił coś nie tak, to powiedz. Jak już mówiłem, chciałbym cię pocałować, ale tylko w formie praktyki, nic więcej! - miała ubaw z jego panikowania.
- Dobrze, dobrze rozumiem. Przybliż się - ujęła jego twarz w swoje dłonie.
- Dawno tego nie robiłem - podwinął swoją maskę.
- Zawsze myślałam, że nosisz maskę, bo jesteś brzydki. Ewidentnie byłam w błędzie - była oszołomiona.
- Wiesz jak zrujnować romantyczny nastrój - zaśmiał się.
- Nie można zrujnować czegoś, czego nie było.
[y/n] zbliżyła się jeszcze bardziej do Kakashiego i musnęła jego wargi swoimi. Od razu przeszli do pocałunku francuskiego czy jak ten kraj się tam nazywał. Jako iż nie byli wyposażeni w butle tlenowe musieli się od siebie odkleić i nabrać powietrza, utrzymując tym samym kontakt wzrokowy.
- Jak widać, niektóre plotki są prawdziwe. Wiszę ci za to przysługę - ponownie naciągnął maskę na twarz.
- To nic takiego. Chyba od tego są przyjaciele, by sobie pomagać, prawda? - ostrożnie dobierała słowa. Nie potrafiła znaleźć dobrego określenia na ich relacje. Przyjaciel to było najlepsze określenie, co nie zmienia faktu, że Kakashi poczuł się, jakby dostał kosza.
- Tak, jasne. Trzymaj za mnie kciuki - ruszył w kierunku drzwi.
- Będę trzymać. Dobrej nocy - uśmiechnęła się.
- Dobrej nocy - opuścił jej pokój.
Kakashi był pod wrażeniem, jak łatwo przyszło mu kłamstwo. Teraz jedyne, co mu pozostało to porządny ochrzan Itachiego. Gdyby nie ten przeklęty łasic, nie musiałby robić z siebie głupka przed [y/n].
-Zgodnie z twoim szanownym wyzwaniem, pocałowaliśmy się - prychnął znudzony przy wejściu do pokoju.
- No gratuluję! Krzywda ci się nie stała. Opowiadaj - Itachi starał się udawać brak emocji, ale ciekawość i tak brała nad nim górę.
- Zgodnie z planem, wszedłem do jej pokoju, powiedziałem że wpadła mi w oko dziewczyna i chciałbym zaprosić ją na randkę, a jako że nie pamiętam jak się całuje, to ją poprosiłem o pomoc i zgodziła się. Na koniec jeszcze nazwała mnie przyjacielem - w pamięci miał ciepło, jakie biło od dziewczyny.
- Ty chyba nie mówisz poważnie, albo wciskasz mi tanią wymówkę, by pikantne szczegóły zachować dla siebie.
- No powiedziałem tak jak było.
- Hatake, jesteś idiotą.
- Nie widzę, gdzie popełniłem błąd, panie geniuszu Uchiha. Kazałeś mi ją pocałować i wywiązałem się z umowy.
- Ona pewnie teraz myśli, że umawiasz się z inną gamoniu. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłeś? - Itachi strzelił facepalm. Było gorzej, niż sądził.
- No pocałowałem ją.
- Na mózg ci padło Kakashi? Ona jest teraz zmuszona dać tobie kosza bo myśli, że masz inną na oku - Uchiha był jeszcze bardziej zażenowany.
- Idź spać, Itachi-kun. Złość piękności szkodzi - Kakashi odwrócił się i wrócił do swojego pokoju.
[y/n] była oszołomiona urodą Kakashiego. Za każdym razem, gdy zamykała oczy, jej wyobraźnia podsuwała jego oblicze. Poznała jedną z największych tajemnic Konohy i była z tego zadowolona. Mniej optymistyczna była dla niej wizja innej kobiety u jego boku. To ją zabolało jeszcze bardziej, gdy zdała sobie sprawę, że jedyny chłopak, z którym mogłaby być w związku zakochał się w kimś innym, a ona w tym momencie mogła tylko bezradnie stać z boku i cieszyć się jego szczęściem. Przytuliła się mocniej do kołdry i zaczęła cichutko płakać. Nie chciała, by ktokolwiek widział cię w takim stanie. Było jej głupio, że płakała z powodu chłopaka, ale na drugi dzień z pewnością poczuje się lepiej. Uważała, że złamane serce należy skryć gdzieś głęboko i pozwolić ludziom na podziwianie siły i niezłomności. Płacz w końcu utulił ją do kojącego snu.
Rano obmyła twarz z wyschniętych łez. Na szczęście nie miała opuchniętych oczu. Szybko ogarnęła się do stanu wyjściowego i spakowała się. Zauważyła, że na stoliku czeka na nią śniadanie, więc szybko je zjadła. Miała jeszcze chwilę do powrotu, więc jak typowy turysta podziwiała nowy krajobraz. Budząca się do życia Suna miała swój urok. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - zawołała, a do jej pokoju wszedł Itachi.
- Cześć, wiesz że wkrótce wracamy, prawda?
- Jeszcze nie jestem na tyle stara, by nie pamiętać - prychnęła.
- Coś się stało, że jesteś w złym humorze? - zmartwił się.
- Nic się nie stało.
- Na pewno? - uległa jego stanowczemu spojrzeniu.
- Itachi, mam do ciebie pytanie.
- Jakie?
- Te moje „spotkanie” z Kakashim wczoraj to twoja sprawka?
- Skąd coś takiego mogło przyjść ci do głowy? - udawał zdziwionego.
- Może przesadzam. Po prostu wczoraj ktoś mu naopowiadał głupot, że umiem dobrze całować. Coraz bardziej idiotyczne te plotki w wiosce - westchnęła.
- Czekaj, całowaliście się? - na jego ustach błąkał się sugestywny uśmieszek.
- Czyli jednak to twoja sprawka - oznajmiła z powagą.
- No ja mu bym nie pomógł. Coś ci się musiało pomylić [y/n].
- Nie wcale. Itachi, jesteś czasem zbyt przewidywalny - oburzyła się, a Itachi, widząc że ta dyskusja prowadzi do kłótni, wyszedł z pokoju.
|×|
Wkrótce potem opuścili Sunagakure. Tym razem podróżowali drzewami i podróż trwała krócej, niż poprzednia. Wieczorem byli u bram Konohy. Od razu po przyjściu do domu [y/n] zaczęła pisać raport. Najpierw praca, później przyjemność w postaci w snu. Rankiem to jej raport znalazł się jako pierwszy na biurku hokage. Kiedy wracała do domu, dostrzegła Kakashiego u Ichiraku w towarzystwie Kurenai. Teraz miała pewność kim jest wybranka Hatake. Jej zaskoczenie wzrosło, gdy na jednej z ulic zobaczyła Itachiego i Izumi. Do pełni (nie)szczęścia brakowało jej zakochanych Tenzo i Yūgao i całkiem dobije ją własne singielstwo. Postanowiła jednak nie przejmować się zakochańcami i kroczyła ulicami z podniesioną głową, jak na dumną księżniczkę przystało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro