Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zła osoba, w złym czasie?

georgerussell63: Wszystkie uśmiechy w moim Tommym 😄

Polubienia: fernandoalo_official, mercedesamgf1 i 421 705 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 648

carmenmmundt: Guapo

tommyhilfinger: Uśmiechnięty i stylowy ❤️





lewishamilton: Jestem podekscytowany mogąc ogłosić moją współpracę z @cfigroup.en, firmą w czołówce innowacji finansowych. Czekam na współpracę z ich dynamicznym zespołem ~

Polubienia: maya_weug, georgerussell63 i 421 705 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze:

georgerussell63: Powodzenia 😀

^lewishamilton:  @georgerussell63 Dziękuję bardzo ❤️





26 lipca 2024, Belgia


George


Nie będę się oszukiwał, bałem się zostawić Charlesa samego, po tym co się stało tydzień temu. Dlatego już jutro wcielę mój wielki plan pogodzenia Charlesa i Carlosa w życie. Tylko najpierw muszę zrobić jeszcze jedną rzecz...

Charles nawet przyszedł do mnie w nocy, mówił, że bał się zostać sam. Co roku, gdy tylko jesteśmy w Belgii, Leclercowi śnią się koszmary związane z wypadkiem Anthoine. Tak samo w Japonii, koszmary o wypadku Julesa. Jedynie w tym roku nie miał w Japonii aż tak strasznych snów, może dlatego, że powoli oswoił się z myślą o utracie swojego ojca chrzestnego.

Wszedłem do stołówki i zobaczyłem, jak Lewis siedzi z Mickiem i Doriane przy stole. Uśmiechnąłem się na ten widok, bo już z daleka było widoczne, że stan dziewczyny znacznie się poprawił. Dosiadłem się do nich, rozmawiając o głupotach.

Gdy po kilku minutach Mick i Doriane poszli, zostałem sam na sam z Lewisem.

— Lu, musimy porozmawiać o... — szepnąłem.

— O twoim tajnym planie? — dokończył za mnie, spoglądając mi w oczy.

— Tak. Jak na razie wszystko idzie po mojej myśli.

— Ale chyba zrezygnowałeś z tym pomysłem z wielkimi balonami w kształcie chilli i Leo? Bo to było absolutnie nie na temat!

— Hm... Nie do końca. Mam w planach im później je dać — odparłem, zamyślając się. — Słuchaj, wiesz, że oprócz nas, Charles ma praktycznie zerowe wsparcie od kogokolwiek. A to, co Pierre mi powiedział w Austrii... Dobra, nieważne, nie mogę ci o tym jak na razie powiedzieć. Charles musiałby się zgodzić, chyba, że kiedyś ci o tym opowie.

— Rozumiem — pokiwał powoli głową, patrząc na mnie z lekkim zdziwieniem.

Pierre przyznał, że nie był pewien, czy do końca dobrze robi, dzieląc się ze mną faktami o Charlesie i Carlosie, ale wiedział, że wspieram Leclerca jak tylko mogę.

— Wiesz... Musimy mu pomóc, Lewis. Nie ma innej opcji.

— Przed rozpoczęciem sezonu nie spodziewałem się takiego obrotu spraw — westchnął. — Dużo się wydarzyło przez ostatnie pół roku, a to na pewno jeszcze nie jest koniec...

— Dobrze o tym wiem. I boję się tego.

— Musimy mieć na niektórych oko — zauważył.

— Jak się czuje Lisa? — spytałem, upijając ze szklanki trochę soku pomarańczowego.

— Wiesz, Logan mówił, że nie chciała tutaj przyjeżdżać, ale jakoś ją przebłagał. Miała załatwić szczepienie dla swojego psiaka, ale pewnie to przełoży na kiedy indziej.

— Szkoda, bo z chęcią wygłaskałbym jej psa — westchnąłem.

— I pobawiłbyś się tak jak z Leo, biedny padł ze zmęczenia po tym bieganiu z tobą — Hamilton parsknął śmiechem.

— Alexandra i Charles powinni mi dziękować — zauważyłem. — W końcu nie męczył ich w nocy, spali spokojnie — dodałem, na co Hamilton wywrócił teatralnie oczami.


* * *


Szedłem szybkim krokiem korytarzami garażu Mercedesa w rozpiętym do połowy kombinezonie wyścigowym. Nie zwracając uwagi na otoczenie, nagle poczułem, że na kogoś wpadam. Osoba zachwiała się, prawie upadając na podłogę, ale w ostatnim momencie złapałem ją za talię. W kilka sekund ta osoba się odwróciła, to była moja ulubiona, znajoma blondynka.

— George, nic ci się nie stało? — spytała.

— To ja powinienem zadać to pytanie, Doriane. Prawie uderzyłaś twarzą o podłogę. Jak z kwiatami?

— Na jutro będą.

— Rozmawiałem wtedy o nich z tobą przy Hamiltonie. Myślał, że to wszystko dla niego — odparłem, a Doriane zaśmiała się na te słowa.

— Mam nadzieję, że wszystko się uda, bo inaczej będzie kaplica.

— No wiesz, nie po to prosiłem o pomoc tyle osób, aby teraz wszystko poszło na marne.

— Ta cała sytuacja z Anthoine... Nadal mnie dobija — odezwała się po kilku sekundach.

— Mnie też... Ale nic na to nie poradzimy, Dori.

— Czasami mam takie myśli... Że na jego miejscu mógł się znaleźć praktycznie każdy, na przykład ja...

— Nawet tak nie mów — prędko jej przerwałem.

— Ale to prawda.

— Ech, w sumie masz rację, to mógł być każdy z nas...

Przed oczami miałem wspomnienie Grand Prix Wielkiej Brytanii 2022 i wypadek Zhou... Gdybym wtedy nie wyszedł z bolidu i mu nie pomógł... Wolę nawet o tym nie myśleć...


* * *


— Mój Boże, Arthur! — krzyknęła Dori. — Nic ci się nie stało? — zapytała, przyklękując wraz ze mną i Lewisem przy Monakijczyku.

Miał poobijaną twarz, bo wywrócił się na chodniku. Na prostej drodze.

— Trzeba to opatrzeć... — rzucił Lewis.

— Spoko, nic mi nie jest — odparł Arthur, przerzucając rękę przez ramię Doriane.

Dziewczyna pomogła mu wstać i razem z Lewisem odprowadziła chłopaka do samochodu. Nagle Doriane zaczęła niekontrolowanie płakać, a my nie za bardzo wiedzieliśmy z jakiego powodu. Usiadła razem z Arthur z tyłu, a Lewis od razu odpalił samochód.

Pojechaliśmy prosto do szpitala. Blondynka wyglądała na bardzo wystraszoną, nie miałem pojęcia, co mogło spowodować jej tajemnicze zachowanie?

W szpitalu Lewis gorączkowo rozmawiał przez telefon z Toto, wyjaśniając mu całą sytuację oraz to, że bez słowa, razem ze mną, opuścił analizy naszych wyników z dzisiejszego dnia. Ja w tym samym czasie siedziałem na krześle, tuląc do siebie płaczącą Doriane. Tak bardzo płakała, że niemal hiperwentylowała. Próbowałem ją uspokoić, gładziłem po plecach, policzkach i włosach.

— Spokojnie, Dori — odezwałem się, po czym starłem jedną z jej łez. — Lekarz powiedział, że z Arthurem wszystko w porządku, to tylko kilka siniaków. Zaraz wrócimy... Wiesz... Charles też się na pewno o niego martwi, Słoneczniku.

— Znowu nas widzieli razem... Mnie i Frederika...

— I to pokazał ci Arthur?

— Uhym... Czemu nikt nie da nam spokoju? Na prawdę nikt nie może tego zrozumieć?

— To normalne, Słoneczniku. Ludzie zawsze będą doszukiwać się prawdy w plotkach... — odparłem.

Ścisnąłem jej dłoń, gładząc delikatnie kciukiem i spoglądnąłem na zapłakane oczy blondynki.

Lewis skończył rozmawiać przez telefon, a w tym samym momencie na korytarz wszedł cały uśmiechnięty Arthur. Od razu zerwaliśmy się na równe nogi.

— Poprosiłem hot pielęgniarkę o kroplówkę, taką jak tobie dali w Bolonii — wyszczerzył się w stronę Doriane, a ja z Lewisem spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.

Nic nie mówiła, kiedy wychodziliśmy ze szpitala. Na tyle, ile już ją poznałem, wiedziałem, że nie cierpi okazywać słabości przy ludziach.

Pojechaliśmy do hotelu, po drodze powiadamiając Charlesa, aby zamówił dla nas jedzenie z restauracji. Lewis pomógł Arthurowi wejść do pokoju, a ja bacznie przyglądałem się roztrzęsionej Doriane, która kurczowo zaciskała swoje palce na mojej koszulce z logiem Mercedesa.

— Zabiję gówniarza! — warknął Charles, gdy Arthur rzucił mu się na szyję. — Coś ty do jasnej anielki narobił. Znowu.

— Wywróciłem się na chodniku — wzruszył ramionami. — Poza tym, nie było Micka i Olliego, bo wpadli na jakiś świetny pomysł, ale nie chcieli mi nic o tym powiedzieć...

— Mick i Ollie wpadli na jakiś świetny pomysł? — zapytał zdziwiony Charles.

— A i rano Judith z Red Bulla startowała do mnie z paznokciami, i Kimi ją odepchnął.

— Ale to i tak nie wyjaśnia tego, że zachowujesz się dziwniej niż zazwyczaj — stwierdził Leclerc, spoglądając na swojego brata, a ja cały się spiąłem. — Dobra, nie chce z tobą rozmawiać — rzucił. — Dzięki, że tam byliście — zwrócił się do mnie i Lewisa.

Gdy Charles zakończył rozmowę, zaczęliśmy jeść, a ja podałem Doriane styropianowe pudełko, z nadzieją, aby zjadła wszystko. Nie miałem klapek na oczach, a Fred też mi o wszystkim opowiedział, prosząc, abym miał oko na jego dziewczynę, gdy go nie będzie z nami w Belgii.

Gdy jest się kierowcą, dąży się do jak najbardziej szczupłej sylwetki, ale jeśli chodzi o dziewczyny... Czasami mogą popaść w zaburzenia odżywiania, co potem oznacza dla nich ogromne problemy zdrowotne.





georgerussell63: Spa wygląda inaczej. ✨

Polubienia: lewishamilton, dorianepin i 140 634 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 233

dorianepin: It hits different

^maya_weug: It hits different 'cause it's you

^lunafluxa: ('Cause it's you)

^lorenzo.fluxa: I used to switch out these Kens, I'd just ghost

^kimi.antonelli: Rip the Band-Aid off and skip town like an asshole outlaw





27 lipca 2024, Belgia


Otworzyłem drzwi do pokoju Doriane zapasowym kluczem, który mi dała. Wczoraj wieczorem niańczyłem Leclerków, a na Pin miał oko Lewis. Oglądali razem jakiś film akcji, który akurat leciał w telewizji, w którego trakcie blond włosa zasnęła.

Położyłem na stoliku nocnym śniadanie, jakie dla niej zamówiłem w hotelowej restauracji. Usiadłem na łóżku, na którym spała. Musiała wziąć jakieś witaminy, których nie mogła zażywać na pusty żołądek.

— Doriane, musisz wziąć witaminy — szepnąłem, odgarniając jej jasne loki za ucho.

— George? Co z Arthurem?

— Ma się dobrze, ty jesteś teraz ważniejsza.

Wziąłem talerz z jedzeniem do ręki, a ona prędko się skrzywiła i zamknęła usta.

— Dori. Musisz, masz witaminy do wzięcia...

— Nie dam rady, George. Nie jestem głodna — odpowiedziała.

— Musisz, Fred bardzo się o ciebie martwi.

— Nie dam rady, bo zaraz zwymiotuję. Błagam, nie zmuszaj mnie.

— To może... Zjesz coś innego? — zaproponowałem, nie ukrywając zmartwienia.

— Ciastka... Są w mojej walizce... — odparła.

Pokiwałem głową i podszedłem do walizki, a w moje oczy od razu rzuciło się opakowanie francuskich tartaletek o karmelowo - czekoladowym smaku. Wręczyłem jej paczkę ciastek, zjadła prawie połowę paczki.

Dobrze, że w ogóle coś zjadła.

— Słuchaj... — zacząłem, gdy skończyła popijać tabletki wodą. — Ja muszę już wracać do siebie, spakować rzeczy, zanim pojadę na padok. Od razu po treningu jadę jeszcze coś załatwić.

— Kwiaty będą na dwudziestą, tak jak prosiłeś.

— Okej, myślę, że powinienem się do tego czasu wyrobić... — rzuciłem.


* * *


Od razu, gdy tylko odbębniłem wszystkie formalności na torze, poinformowałem Lewisa, żeby wrócił z Charlesem i dopilnował go, aby się ogarnął. Wsiadłem do swojego Mercedesa, wynajętego przez zespół na czas pobytu w Belgii, i pojechałem w dobrze znaną przeze mnie lokalizację.

Gdy byłem już na miejscu, nie musiałem wcale długo czekać, ponieważ już po piętnastu minutach drzwi od strony pasażera otworzyły się, a ja bez słowa ruszyłem samochodem z lotniskowego parkingu w stronę hotelu.

— Dzięki za zgodę — odezwałem się, przerywając ciszę, która panowała w samochodzie. — Trudno było cię tutaj ściągnąć, Julie — popatrzyłem się na moment w stronę brązowowłosej dziewczyny. — Niezmiernie ci dziękuję.

— Dla Charlesa wszystko — odpowiedziała, bawiąc się nerwowo palcami. — Wiesz... Ja nawet nie wiedziałam, że on ma takie problemy. Podczas naszego ostatniego spotkania w kwietniu wcale na takiego nie wyglądał... Jak wpadłeś na to, żeby mnie tutaj sprowadzić? — zapytała, dokładnie przyglądając się mojej twarzy.

— To akurat nie jest moja zasługa, a Lisy... Takiej jakby to powiedzieć... Znajomej. W Węgrzech wysłałem ją na spacer z Charlesem i Arthurem, aby nieco wybadała sytuację. Charles podobno dużo jej o tobie wspominał.

— Nie martw się, George. Ja mu pomogę, bo nie po to brałam wolne w pracy i prosiłam mamę, aby przyjechała do Monako, żeby miała oko na moje mieszkanie, by teraz wszystko poszło na marne.

Pół godziny później, Julie czekała pod pokojem Charlesa, a ja i Lewis próbowaliśmy go wyciągnąć z pomieszczenia siłą. Dosłownie. W akcie desperacji oraz bezsilności złapaliśmy go za ramiona, ale skubany i tak nam się opierał. W końcu wyszliśmy z nim na korytarz, a gdy tylko zobaczył Julie, zamilkł i wyrwał się z naszego uścisku, podbiegając do dziewczyny, niemal ją dusząc.

— Julie — wyszeptał Charles. — Jak dobrze, że tutaj jesteś.

— Masz tutaj kluczyki i zabierz go tam, gdzie się umawialiśmy — odparłem, podając dziewczynie kluczyki od mojego auta, na co pokiwała w odpowiedzi głową.

— To... — zaczął Lewis, gdy dziewczyna i Leclerc zniknęli nam z pola widzenia. — Co teraz?

— Idziemy po ludzi i ogarniamy mój pokój — uśmiechnąłem się pod nosem. — Najpierw idziemy po Micka i Arthura, chodź szybko — dodałem, ciągnąc go za rękę w stronę schodów.


* * *


— Okej, Dori — zacząłem, przyglądając się dziewczynie, która była najwidoczniej bardzo zestresowana swoim zadaniem, które jej powierzyłem. — Wpadasz do pokoju Carlosa i mówisz, że robisz niespodziankę dla mnie w moim pokoju, ale potrzebujesz jego pomocy, bo nie dosięgasz do miejsca, w którym masz zawiązać kwiaty — odparłem, a ona pokiwała głową

— A co jeśli Carlos się spyta, co to za niespodzianka? — odezwał się Dino, na co dziewczyna zestresowała się jeszcze bardziej.

— Dino, wcale nie pomagasz — rzuciłem, patrząc przelotnie na Szweda.

— Jeśli chcesz, to mogę iść z tobą — zaproponował Paul, na co dziewczyna wyraźnie się uspokoiła.

— Tak, Paul, na pewno będzie lepiej, jak pójdziesz tam ze mną.

— Dobra, tutaj chowam słuchawkę — wrzuciłem do kieszonki w koszulce Doriane małą słuchawkę. — Dzięki niej będziemy wszystko słyszeć i w odpowiednim momencie wprowadzimy Charlesa. A teraz idźcie.

Paul i Doriane wyszli, a ja i Dino, przez połączenie słuchawki z jego telefonem, słyszeliśmy wszystko.

— George, Dino — odezwał się Juan, wchodząc do pokoju. — Mick i Arthur napisali, że Julie i Charles właśnie przyjechali. Lewis ma ich zagadać w recepcji.

— Dobra, dzięki, a teraz siadaj tutaj z nami — odparłem.

Doriane, Paul, co wy tutaj robicie? — usłyszeliśmy w słuchawce przytłumiony głos Carlosa.

— Potrzebujemy pomocy. Musimy zawiązać tulipany, ja nie dosięgnę, a Paul ma na nie uczulenie.

— No dobra. Ostatni raz wam pomagam, dzieciaki — rzucił, wypowiadając drugie zdanie po hiszpańsku.

— Piszę do Lewisa — oznajmiłem, wyciągając z kieszeni mój telefon.


Ja:

Możesz ich już puszczać.

Lewis 💜💙:

Okej. Już piszę do Olliego, że czas na kolejną część planu.


Pełna profeska ten mój plan, nie powiem. Musiałem nieźle pokminić, żeby opracować wszystko ze szczegółami i aby nic się nie spieprzyło.

— Wychodzę — powiedziałem, szybko wychodząc z pokoju. — A wy tutaj zostańcie!

Szybko poszedłem do Olliego, który stał na korytarzu, zaraz przed drzwiami do mojego pokoju, nieopodal windy, która chwilę potem się otworzyła i wyszli z niej Charles oraz Julie.

— Charles! — zawołał Ollie, udając spanikowanego, podbiegł do chłopaka i złapał go za ramiona. — Arthur przewrócił się na balkonie w pokoju George'a i jest nieprzytomny!

— Zostań tutaj — szepnąłem do Julie, w tym samym momencie, a ona jedynie, ledwie widocznie, pokiwała głową w odpowiedzi.

— Chodź! — powiedział młody Brytyjczyk do Leclerca, ciągnąc za rękę mnie i Charlesa.

Weszliśmy we trójkę do pokoju, Charles od razu pobiegł w stronę balkonu. Prędko zamknęliśmy za nim drzwi, a Dori i Paul wybiegli z łazienki. Kiedy Charles się skapnął, że został przez nas wkręcony i zamknęliśmy go z Carlosem, zaczął ze wściekłości walić w szklane drzwi balkonowe.

— Wypuście nas! — krzyknął Leclerc.

— Nie, dopóki się nie pogodzicie — powiedział z uśmiechem Paul.

— George, przerwij tą dziecinadę! — rozkazał Charles.

— Co? Nie słyszę co tam gadasz! — powiedziałem ze śmiechem.

— Dobra, to wy się przepraszajcie, a ja pójdę przeglądać oferty katalogów ślubnych, ale nie martwicie się, wybiorę wam matching garniaki. Tylko ty będziesz miał krawat z chilli, a ty z bananami — rzuciła Doriane. — Salut!

Wyszliśmy z pokoju Charlesa, we czwórkę posyłając sobie entuzjastyczne uśmiechy, po czym przybiliśmy ze sobą piątki.

— Kurwa, jak oni nie będą razem, to ja nie wierzę w miłość! — zapiszczał Ollie, obejmując ramionami mnie i Paula.


* * *


— Po jakiego chuja siedzieliście w krzakach? — spytałem, patrząc z powątpiewaniem to na Micka, to na Arthura.

— Sztuka kamuflażu — odparł z pewnością Arthur, wyciągając z idealnie ułożonych włosów Micka gałązkę z zielonymi liśćmi. — Chyba słyszałeś o czymś takim?

— No spierdalaj stąd — burknął Ollie, gdy Mick podrapał go tą gałązką po policzku. Bearman podszedł do Kimiego, podając mu sos pomidorowy, którym miał posmarować ciasto na pizzę. — Proszę — mruknął do Włocha.

— Ale jesteście pewni, że Charles i Carlos lubią pizzę? — zapytał Mick.

— Deklu, przecież sam nam mówiłeś, że tak — powiedziałem zirytowany.

— Załatwiliśmy wam pudełko na pizzę i sznurek! — usłyszałem rozochocony głos Oscara, który wszedł do pokoju z Loganem i Doriane.

— Po co tak właściwie jest nam to potrzebne? — spytał zdezorientowany Arthur.

— A po to, deklu, że musimy im jakoś dać to jedzenie, żeby nam nie poumierali z głodu — westchnęła blondynka, siadając przy blacie, na krześle barowym.

— Możemy im dać przez drzwi balkonowe, co za problem? — Schumacher wzruszył ramionami.

— Ollie twierdzi, że wtedy nam uciekną — wyjaśniłem. — Więc przywiążemy pudełko do sznurka i opuścimy je na dół.

— Nie wnikam — powiedział Mick.

— Gotowe — odezwał się z uśmiechem Kimi. — Za piętnaście minut pizza już się upiecze — odparł, wycierając ręce brudne od mąki w ścierkę. — A tak przy okazji, to gdzie jest ta cała Julie? — zapytał, spoglądając kolejno po wszystkich. — Ktoś coś wie?

— Jest z Juanem, Paulem, Dino i Lewisem. Zaprowadziłem ją tam jak już zamknęliśmy nasze gołąbeczki — odpowiedziałem.

— Dori... — zaczął niepewnie Mick. — Dlaczego Fred i Olli nie przylecieli tutaj z nami? — zapytał ostrożnie, patrząc na dziewczynę badawczym wzrokiem.

— Pojechali na wesele do jakieś ciotki, czy kogoś tam z rodziny Freda — westchnęła. — Nie chciałam tam z nimi być, bo wolę być tutaj, razem z wami i wam pomagać — dodała, a na jej usta wkradł się delikatny uśmiech.

— No tak — Logan podszedł do dziewczyny i objął ją ramieniem. — Wiadomo, że lepsza zabawa jest zawsze z nami niż na jakimś nudziarskim weselu.

— Wyglądasz na zmęczoną — zauważył Kimi.

— Uhm, jestem trochę zmęczona... Mało co spałam w nocy.

— Musisz więcej jeść — szepnął pod nosem Ollie.

— Hm? — zapytała Doriane.

— Ollie, cicho — warknąłem, uderzając go między żebrami.

— O co chodzi? — zapytał Arthur.

— Lepiej, żebyś nie wiedział — odparłem i objąłem Olliego ramieniem.

— Jak ci się układa z Fredem?

— No... Raczej normalnie. Jak na razie kłótni nie ma, więc nie narzekam — odpowiedziała.

Ollie nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ pojawił się Dino, z balonami Leo i chilli. Logan podszedł do niego, odbierając z jego dłoni balony. Korzystając z okazji usiadłem obok Doriane, jej twarz wyglądała jakby miała się zaraz poryczeć.

— Wszystko w porządku? — spytałem, widząc jej smutny wyraz twarzy. Wyglądała na osobę, która miała ogromną ochotę położyć się w łóżku i nie wychodzić z niego przez okrągły rok.

— Daj mi te lody! — krzyknął Mick, zwracając tym samym moją uwagę. — Ja też chcę! — mówił, próbując doskoczyć do trzymanego wysoko przez Arthura pudełka z lodami.

Nie wnikam skąd on miał w tym momencie lody.

— Przyszedłeś chyba nie żeby pomagać, tylko dla bufetu, bo jak usłyszałeś, że będzie pizza, to mało nie zrobiłeś fikołka — odezwała się Doriane.

Nie minęło kilka sekund, kiedy do pokoju wszedł Lewis. Na jego widok Arthur i Mick prędko się uspokoili, a Schumacher zaczął gwizdać, jak gdyby nigdy nic.

— Musimy pogadać — odparł, stojąc obok mnie.

W takim momencie? Ja tu jestem mózgiem całej operacji, te patałachy sobie beze mnie nie poradzą.

Ruszyłem za Lewisem mocno zdziwiony. Kierowca wyprowadził mnie na korytarz i usiedliśmy na pufach, które się tam znajdowały, a raczej on usiadł, bo ja stałem, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić.

— Geo, usiądź — odparł, a ja poddenerwowany tym, że mój plan nie wypali, usiadłem na pufie.

— Co znowu? — spytałem.

— Rozmawiałeś rano z Doriane, tak jak ustaliliśmy?

— Po co mnie pytasz, skoro doskonale wiesz, że tak?

— Nie pojawiła się od miesiąca od swojego psychologa.

— Jak to? Dlaczego?

— Tak to. Zostawiła telefon, który ciągle dzwonił, więc odebrałem. Jej koleżanka, Manom, powiedziała mi wszystko i że mówi to z troski o nią — odparł. — Oboje doskonale wiemy, co się dzieje, George. Doriane to porządna dziewczyna... Ale... Trzeba coś zrobić, aby znowu poszła do swojego psychologa.

— Przecież wiesz, że zrobimy co w naszej mocy. Mamy już troszkę doświadczenia z Charlesem — odpowiedziałem, chcąc już wstać, ale zatrzymała mnie dłoń Lewisa.

— A i jest jeszcze jedna sprawa... — dodał, wyciągając z kieszeni szortów telefon, na którym coś poklikał, a po chwili podał mi urządzenie.

— Co... Co to? — spytałem poddenerwowany.

— Zdjęcie umowy od przyszłego sezonu... Dla Kimiego w Mercedesie...

— Nie, nie, nie, nie... On nie może ciebie zastąpić! Nikt mi cię nie zastąpi!

— Geo... Nie zapominaj, że od przyszłego sezonu będę jeździł dla Ferrari... Kiedyś to zrozumiesz, dlaczego wybrałem tą drużynę, George... Bo teraz... Jakoś to do ciebie nie dociera...

— To... Ja już pójdę, popilnuję Kimiego, żeby się nie poparzył przy wyciąganiu pizzy z piekarnika.

Niemal pobiegłem z powrotem do pokoju, zostawiając zdezorientowanego Lewisa samego.

Mimo, że Antonelli w Mercedesie jest pewniakiem, to i tak ta umowa mnie zdziwiła. Niby jak ja miałem z nim tam jeździć? Nawet sobie nie mogę tego wyobrazić. Na dodatek fakt, że będę spędzał w przyszłym roku mniej czasu z moim ukochanym. To nie jest fair.

Logan z Oscarem siedzieli rozwaleni na kanapie, rozmawiając coś o jakimś meczu.

Dino, Arthur, Ollie, Kimi i Mick urządzali sobie bitwę na mąkę, jednocześnie śmiejąc się ze wszystkiego oraz wszystkich naokoło.

Mój uśmiech zszedł z ust, gdy zobaczyłem strasznie zmęczoną Doriane, która opierała głowę o rękę.

— Przestańcie się bawić — zwróciłem na siebie uwagę wszystkich. — Dino — zwróciłem się do chłopaka. — Zaprowadź ją do jej pokoju i dopilnuj, żeby poszła spać.

— Robi się — kiwnął głową, po czym złapał delikatnie dziewczynę za ramię.

— Ale ja nie... — blond włosa dziewczyna zaczęła protestować, ale ja prędko jej przerwałem.

— Zrób to, o co cię proszę — odparłem, odprowadzając ją i Dino wzrokiem. — Nie martw się, poradzimy sobie bez ciebie.

Dino wyszedł z dziewczyną, a ja niedługo później wyciągnąłem z piekarnika upieczoną pizzę i włożyłem ją do pudełka. Oscar przywiązał do kartonu sznurek i wspólnie z Olliem i Kimim wyszliśmy na balkon.

— Ej! — krzyknął Oscar, chcąc zwrócić na siebie uwagę Carlosa i Charlesa. — Zakochańce, macie jedzenie!

— Powaliło was?! Nie dość, że nas zamknęliście, to jeszcze nam dajecie jedzenie w pudełku na jakimś sznurku! Może jeszcze przyślecie mi tutaj gołębia pocztowego?! — zawołał Charles, podnosząc głowę do góry.

— Co?! — zapytał Ollie, udając, że niedosłyszał. — Nie słychać cię tu na górze! — odparł, parskając przy tym śmiechem.

— Jedzcie pizzę — powiedział uśmiechnięty Kimi. — L'italiano, sam robiłem!

Pomimo wyjaśnionej, już prawie, sytuacji z kierowcami Ferrari, ciągle nie mogłem odsunąć od siebie myśli o Doriane. Poszedłem do jej pokoju z zamiarem szczerej rozmowy z brązowooką. W środku była ona i Dino. Odesłałem chłopaka z powrotem do Kimiego, Oliego i reszty. Doriane chciała uciec, chyba dobrze wiedziała co się święci, ale zanim jednak zdążyła ruszyć się z miejsca, powstrzymałem ją, oplatając moje ręce w jej pasie.

— No puszczaj mnie! — warknęła.

— Nie.

— No kurwa, George!

— Jest sprawa — zacząłem, puszczając ją, bo jeszcze chwila i by mnie walnęła. — Zostawiłaś swój telefon, ciągle dzwonił... I Lewis go odebrał. Dzwoniła twoja koleżanka, Manom, powiedziała mu, że już od miesiąca nie pojawiłaś się u psychologa.

— Nie — odparła. — Nie chcę tam chodzić. Ja już tam więcej nie pójdę!

— Może jednak pójdziesz? Bo to wcale nie jest dla ciebie dobre, że tam nie chodzisz.

— Nie sądzisz, że mogę mieć po prostu tego dość? — zapytała.

— Proszę, zrób to dla mnie... Dla Freda, idź do psychologa... — wypaliłem, czekając na jej reakcję.

— Ech, Russell... Manom nieźle musiała naopowiadać — westchnęła. — Ale nie przesadzaj, dam sobie radę — dodała.

— Mam nadzieję, że wszystko jest z tobą dobrze... — powiedziałem niepewnie.

— Czy ty mi coś sugerujesz? A więc mam rozumieć, że tak bardzo mi ufasz, George? — spytała, podnosząc znacznie ton swojego głosu. Mierzyła mnie wzrokiem, przez co się spiąłem.

— Przepraszam, Dori... Ja... Tylko się o ciebie martwię... — odpowiedziałem.

— Myślisz, że gadanie z psychologiem rozwiąże wszystkie moje problemy? — zapytała wkurzona.

— Doriane, spokojnie. Nie chcę cię zranić, tylko się martwię...

— Myślisz o mnie, że co? Że zacznę się ciąć, albo brać narkotyki? Znając życie, pewnie sam święty nie jesteś — dodała wściekła.

Francuzka zmierzyła mnie wzrokiem, po czym lekko mnie popchnęła, następnie wyszła z pokoju, mamrocząc jakieś francuskie przekleństwa.

— Doriane, przepraszam. Ja nie chciałem, przepraszam...

Dziewczyna jedynie odwróciła się na pięcie i bardzo roztrzęsiona wyszła na korytarz.

— Proszę, Doriane, wróć — zawołałem za nią.

Czułem się okropnie, nie takiej reakcji się spodziewałem. Dwudziestolatka całkowicie mnie zignorowała i wyszła, trzaskając drzwiami.

Mogłem nie słuchać Lewisa i dać jej spokój, może z czasem by jej przeszło?

— Wszystko dobrze, Georgie, nic nie zrobiłeś złego. Chciałeś tylko jej pomóc — szepnąłem sam do siebie.

Wyszedłem z pomieszczenia, aby wrócić do reszty. Jak zwykle panował u nich jeden wielki chaos. Arthur i Mick bawili się jak pojebani tymi gałązkami, prawie wydłubując sobie przy tym oczy. Kimi wskoczył na plecy Olliego, a Bearman razem z Dino próbowali go ściągnąć, ale na marne, bo Włoch uczepił się na tym pierwszym jak małpka. Jedynie Oscar i Logan siedzieli spokojnie i ze sobą rozmawiali, więc postanowiłem do nich dołączyć.

— Jak tam nasz Charlos? — zagadnąłem Oscara i Logana.

— Chyba się pogodzili, przynajmniej tak myślę, bo nie słychać żadnych kłótni, wyzwisk, czy też rzucania talerzami rodem z Kuchennych Rewolucji — odparł spokojnym tonem Piastri.

Kuchennych Rewolucji? — spytałem, marszcząc przy tym brwi.

— Tak, musisz je kiedyś koniecznie obejrzeć! Pani Madzia jest top on the top! — rzekł z entuzjazmem Sargeant.

— Może kiedyś... — odpowiedziałem. — Ale wróćmy do Charlosa... — przypomniałem im.

— A no tak — rzucił Oscar. — Patrzyłem co u nich jakieś dwie minuty temu i poszli o krok dalej. Zaczęli się trzymać za ręce. Pierwszy kontakt mamy oficjalnie zaliczony.

— To możemy ich wypuścić — podsumowałem.

— Co z Doriane? — zapytał nagle Logan. No nie mogę, wypalił mi z tym pytaniem jak z procy.

— Śpi — skłamałem. — Była strasznie zmęczona, więc położyła się spać.

Mimo, że bardzo chciałem, to po prostu nie mogłem im powiedzieć prawdy, bo nie chciałem ich denerwować.

— A szkoda. Ominie ją najlepsza część — rzucił Oscar.

Zszedłem z Australijczykiem piętro niżej i weszliśmy do mojego pokoju. Otworzyłem ostrożnie, najciszej jak tylko się dało, drzwi balkonowe. Charles i Carlos jednak nie zwrócili na to zbytnio uwagi, ponieważ byli zajęci rozmawianiem ze sobą. I to trwało przez dłuższą chwilę, do momentu, w którym Oscar nie zdecydował się odchrząknąć, aby zwrócić uwagę tej dwójki zakochańców. Akurat Carlos pocałować Charlesa w czoło, mogliśmy poczekać jeszcze chwilę, może by się jeszcze rozkręcili...

— O, w końcu zdecydowaliście się nas wypuścić — odezwał się spokojnym głosem Carlos, trzymając lewą dłoń Leclerca, bo w prawej Monakijczyk trzymał jeden z bukietów kwiatów, które najwidoczniej mu się spodobały.

— No i jak? — spytałem, podnosząc sugestywnie lewą brew do góry.

— Idealnie — odezwał się, tym razem Charles, delikatnie się przy tym uśmiechając.


28 lipca 2024, Belgia


Logan


Doriane ciągle spała u Lisy. Po wczorajszej rozmowie z George'em Pin rozpaczliwie potrzebowała czyjejś pomocy. Nie znałem się z nią tak dobrze jak Russell, ale traktowała mnie tak, że zawsze mógłbym na nią liczyć. To nie jej wina, że ma po prostu już dość chodzenia do psychologa.

Potrzebowała w tej chwili wsparcia kogoś bliskiego, na przykład takiego Vestiego, który pewnie dzisiaj ma kaca po wczorajszym weselu, podobnie z resztą jak Caldwell. No ale przecież im nikt nie zabronił tam iść, mają do tego pełne prawo. Doriane nie chciała tam być, wolała być z nami tutaj, w Belgii.

— Lisa, napisałem do Russella, odpisał, że pogada z nią na padoku — szepnąłem, a ona pokiwała w odpowiedzi głową.

Przeniosłem swój wzrok na Doriane, która miała zamknięte oczy i mamrotała coś przez sen. Lisa poszła zaparzyć kawę, a ja usiadłem przy dziewczynie i patrzyłem na swoje buty. Czułem się bardzo dziwnie.

Brytyjka wróciła z trzema filiżankami kawy. Chyba Pin wreszcie otrzeźwiło, bo zaczęła powoli otwierać oczy. Spojrzała najpierw na mnie, a potem na Lisę. Nie za bardzo pewnie pamiętała tego, co się stało wczoraj i jak się tutaj znalazła.

— Może napijesz się kawy? — zapytałem. — To powinno cię chociaż trochę rozbudzić.

Doriane chwilę mi się przyglądała, po czym ostrożnie pokiwała głową i napiła się z filiżanki.

— Co się stało?

— Czyli nic nie pamiętasz... — stwierdziłem.

— Tylko do momentu, w którym chłopaki urządzili sobie bitwę na mąkę — odparła Francuzka.

— Doriane, George prosił, żebyś znowu zaczęła chodzić do psychologa, ale ty nie chciałaś go słuchać.

— Bywa — odparła, wzruszając przy tym ramionami.

— Co się ostatnio z tobą dzieje? Zachowujesz się jakbyś zaczęła się staczać — rzuciłem.

— Wiesz... Fani i te ich teorie potrafią ci nieraz bardzo namieszać w głowie i zniszczyć życie — skwitowała.

— Namieszać i  zniszczyć? Kiedy kierowcy zaczęli się przejmować domysłami fanów na ich temat? — spytała Lisa. — Fred prosił George'a, aby miał cię tutaj na oku.

— George nie jest Fredem! Nie jest moim chłopakiem! — warknęła Pin.

— Uspokój się — powiedziałem do niej. Spojrzała na mnie ze wściekłością w oczach, ale siedziała już cicho.

— Byłaś tak bardzo zestresowana, że nie wszystko pamiętasz — odparła Collington.


Lewis


— Wygrałem, wygrałem, wygrałem! — krzyknął z podekscytowaniem George, gdy miałem wraz z nim i Oscarem wchodzić na podium. — Wygrałem to pieprzone Grand Prix Belgii na tym jebanym Spa-Francorchamps.

Razem z Piastrim roześmialiśmy się na tą reakcję George'a. Ostatni wyścig przed wakacyjną przerwą, który wygrała moja miłość. Mój George.

Mój...

— Wow, George, przystopuj — odparł Piastri ze śmiechem. — Cieszysz się normalnie jakbyś zdobył tytuł mistrza — dodał.

— To moja trzecia wygrana, daj mi się nią nacieszyć, Australijczyku — odpowiedział, spoglądając na chłopaka.

Weszliśmy na podium, a po całej ceremonii ja i George zostaliśmy zaskoczeni przez Toto bardzo niespodziewaną oraz przykrą wiadomością.

— Jak to kurwa półtorej kilo niedowagi?! — krzyknął George na cały garaż Mercedesa. — To co wy, kurwa bolidu nawet nie potraficie nawet dobrze przygotować przed wyścigiem?!

Mick patrzył się na mojego chłopaka z wytrzeszczonymi oczami, Toto zachował spokojny wyraz twarzy, Doriane, która stała na uboczu, kręciła głową z niedowierzaniem, tylko ja byłem w tamtym momencie jednym wielkim kłębkiem nerwów.


* * *


— W ogóle to niesprawiedliwe! — krzyknął George, gdy wsiadłem z nim do mojego Mercedesa, aby w końcu wyjechać z padoku. — A tak na marginesie, to kto zadecydował o tym, żeby mnie zdyskwalifikować?! Horner? I tak im nic to nie da, bo Charles jest na trzecim miejscu, a nie Max.

— Nie Horner, tylko FIA — wyjaśniłem ze spokojem, skupiając się na drodze.

— No tak! Ta pieprzona MaFIA i ten stary Arab, który jest ich dyrektorem! Forever in ass.

— George... Tak musiało być... — zacząłem z ogromną niepewnością, bojąc się, że zostanę jego kolejną ofiarą wyzwisk. — Ale nie martw się, bo przed tobą jeszcze wiele wspaniałych wygranych — odparłem, kładąc dłoń na jego udzie. — Jeszcze będziemy mieli kilka podium 1-2 jako koledzy z drużyny — dodałem, co wyraźnie dorzuciło George'owi otuchy.

— Tak myślisz? — spytał, patrząc na mnie z nadzieją oraz zaciekawieniem.

— Nie myślę, bo ja po prostu wiem, że tak będzie, Geo — odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem na ustach.

Kariera George'a powoli rozkwitała, dokona w przyszłości wspaniałych rzeczy z Mercedesem i Kimim u boku.





lewishamilton: Mieszane uczucia co do dzisiejszego wyniku. Oczywiście cieszę się z wygranej, ale współczuję George'owi i to jest rozczarowujące, że zespół nie dostanie 1-2.

Sporo pozytywów do wyciągnięcia z dzisiejszego dnia. Na początku weekendu nie spodziewaliśmy się, że będziemy na linii frontu ani takiego tempa, jakie mieliśmy, więc wspaniale jest zobaczyć, jak duże postępy zostały poczynione i że jesteśmy w trakcie walki. Zabieramy ze sobą wszystkie te pozytywy na przerwę i wrócimy silniejszym zespołem gotowym do utrzymania tempa ~

Polubienia: vattleribottas, georgerussell63 i 1 589 220 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 8 466

oscarpiastri: Gratulacje 

serenawilliams: 👏👏👏👏👏👏

jasonoppenheim: Wygrana trafiła dziś do najlepszego kierowcy, gratulacje!





georgerussell63: P1!!! 🏆 Od P6 do najwyższego stopnia, co za niesamowite uczucie! Przejechanie na twardych oponach przez 34 okrążenia było ryzykowne, ale się opłaciło. 💪 Wchodzenie na przerwę z wynikiem 1-2 pokazuje, że cała ciężka praca się opłaca. Zawsze wierzyliśmy i nigdy nie przestaniemy. Ruszajmy drużyno!!!

Polubienia: lewishamilton, dorianepin i 1 042 483 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 12 567

dorianepin: Niesamowita jazda 👏👏





georgerussell63: Łamie serce... Przyjechaliśmy z niedowagą 1,5 kg i zostaliśmy zdyskwalifikowani z wyścigu.

Zostawiliśmy wszystko na torze i jestem dumny, że pierwszy przekroczyłem linię.

Będzie ich więcej. 🏆💙

Polubienia: lewishamilton, carmenmmundt i 964 042 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 11 248

alex_albon: ❤️❤️❤️

lewishamilton: Trzymaj głowę do góry, czeka cię jeszcze wiele wspaniałych chwil. Pchajmy dalej🙏🏾





georgerussell63: Na chwilę poza biurem 🌅

Polubienia: mercedesamgf1, lilymhe i 799 477 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 1 795

tommyhilfinger: Miłość unosi się w powietrzu ❤️

lilymhe: Zakochańce, kiedy ślub?

^alex_albon: @lilymhe kochanie, kiedyś na pewno 😉





***

Author note:

Witam was dzisiaj nowym rozdziałem po tak długiej nieobecności! Pracowałam nad nim... Chyba miesiąc, napisałam 5 559 słów, to zdecydowanie mój rekord, więc mam nadzieję, że się podoba.🫶 Postaram się publikować częściej, ale nic nie obiecuję. ❤️

Dziękuję bardzo za ponad 2 tysiące wyświetleń, nie mogę w to nawet uwierzyć, dużo to dla mnie znaczy.❤️

Wiele się wydarzyło podczas mojej nieobecności, między innymi koniec kariery Daniela Ricciardo - jednej z osób, dzięki której dwa lata temu pokochałam Formułę 1. Prawie się poryczałam podczas oglądania Grand Prix Singapuru. Pomimo, że Lando wygrał, to ja myślałam tylko o Danielu, nadal nie mogę się z tym pogodzić. F1 to moje życie, więc bardzo to przeżywam.

Do następnego!!!

Katherine_Megan001

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro